William Shakespeare - Sonety.pdf

(125 KB) Pobierz
Sonety
William Shakespeare
" Sonety" (wybór)
Tłumaczenie: Maciej Słomczyński
Wydawnictwo "Cassiopeia", 1992
Spis sonetów:
I
II
III
VI
VII
XVI
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXVI
XXVII
XXVIII
XXIX
XXX
XXXI
XXXIV
XXXV
XXXVI
XXXVII
XXXVIII
XXXIX
XL
XLI
XLVIII
XLIX
LII
LIII
LVI
LVII
LX
LXI
LXXXVI
LXXXVII
XC
XCI
XCII
XCIII
XCVI
XCVII
XCVIII
XCIX
CII
CIII
CVI
CVII
CVIII
CIX
CXVI
CXVII
CXVIII
CXIX
CXXVIII
CXXIX
CXXXVIII
CXXXIX
CXL
CXLI
CXLVIII
CXLIX
CLIV
I
Niech najpiękniejsze stworzenia się mnożą,
By śmierć nie mogła ściąć róży urody,
A gdy ją zwiędłą w grób lata ułożą,
Zakwitł wspomnieniem spadkobierca młody.
Lecz ty, wpatrzony w twoje oczy jasne,
Ogień swój sycisz swym tylko płomieniem,
W ugory zmieniasz żyzne pola własne,
Wrogu swój, pastwisz się nad swym cierpieniem,
Choć świeży blask twój w krąg ozdabia ziemię...
Jedyny pośle roześmianej wiosny,
W twym pąku cała twa zawartość drzemie
I skąpiąc trwonisz, o głupcze żałosny.
Pożałuj świata, spłać mu należności,
Nim grób je pożre, a z nimi twe kości.
II
Gdy zim czterdzieści obejmie twe czoło,
Brużdżąc głęboko łąkę twej piękności,
Płaszcz twej urody, dziś ceniony wkoło,
Zmieni się w nędzny łachman bez wartości.
Wówczas spytany, gdzie twe piękno skryte,
Gdzie wszystkich twoich dni szczęśliwych skarby,
Nie mów, że w oczach zapadłych odbite,
Gdyż samochwalstwo takie godne wzgardy.
Bardziej pochwalą piękna wizerunek,
Gdy rzekniesz: "Starość moja niech zaliczy
To dziecko śliczne na własny rachunek",
W dowód, że piękność po tobie dziedziczy.
W nim się na starość twa młodość odrodzi,
W twej krwi gorącej, choć ją wiek ochłodzi.
III
Wejrzyj w zwierciadło i powiedz odbiciu:
Czas nadszedł, z twarzy twej nowa powstanie.
Świat zwiedziesz, nie chcąc odżyć w nowym życiu,
A któraś z matek bezdzietną zostanie.
Bo gdzież są piękne nie zorane łona,
Gardzące orką twoją gospodarną?
Któż w swej próżności bezpotomnie skona,
Do grobu niosąc własną miłość marną?
Zwierciadłem matki jesteś; swej młodości
Kwiecień dostrzega w tobie powtórzony;
Tak ty przez okna własnej sędziwości
Ujrzysz wiek złoty swój, nie pomarszczony.
Lecz jeśli żyjesz, o pamięć nie dbając,
Żyj sam; swój obraz zgładzisz umierając.
VI
Więc nie daj, aby dłoń zimy spękana
Starła twe lato, nim wyciąg zgromadzi;
W najsłodszym skarbcu niechaj przechowana
Będzie twa piękność, nim się sama zgładzi.
W lichwie tej nie ma niczego zdrożnego,
Gdy ów, kto winien, z radością dług płaci.
Dla siebie spłodzisz owego drugiego;
A dziesięcioro dziesięćkroć wzbogaci.
Dziesięćkroć więcej radości mieć będziesz,
Gdy ta dziesiątka znów da twe odbicie;
Cóż śmierć uczyni, gdy kiedyś odejdziesz,
Jeśli w potomstwie przechowasz swe życie?
Nie bądź uparty; twa piękność zachwyca
Nie po to, byś miał w robactwie dziedzica.
VII
Spójrz, gdy na wschodzie światłość pełna łaski
Unosi głowę ozdobną płomieniem,
Oko hołd składa widząc jego blaski
I ów majestat święty czci wejrzeniem.
Na nieba stromy szczyt, gdy dotrze dzielne
Jak krzepki młodzian z dojrzałą ochotą,
Wciąż piękność jego czczą oczy śmiertelne
I dalej idą z nim w pielgrzymkę złotą.
Lecz gdy znużonym rydwanem się stoczy
Z góry jak starzec, który w mrok się wlecze,
Wzniosą się wyżej korne dawniej oczy,
A ich wejrzenie ku innym uciecze.
I ty, gdy minie południa godzina,
Umrzesz samotnie, gdy nie poczniesz syna.
XVI
Lecz czemu nie chcesz wejść w zacięte boje
Z Czasem, tyranem krwawym i niegodnym?
I nie wybronisz się ruinie swojej
Godziwiej niźli mym wierszem bezpłodnym?
Stoisz na godzin najszczęśliwszych szczycie,
Niejeden ogród dziewiczy i żyzny
Woli twym kwiatom cnotliwie dać życie,
Niż malowane mieć twe podobizny.
Tak życie życiu ponaprawia szkody;
Ja piórem ani Czas rylcem nie wzbudzi
Twojego wnętrza i twych lic urody,
I żyć nie będziesz więcej w oczach ludzi.
Kto siebie odda, ten siebie odszuka;
Żyj, gdy nakreśli cię twa słodka sztuka.
XVIII
Czy mam przyrównać cię do dnia letniego?
Jesteś piękniejszy i bardziej łagodny.
Wiatr strząsa płatki pąka majowego
I zbyt jest krótki lata czas pogodny.
Czasem żar zbytni w oku słońca błyszczy
Lub chowa ono złote lico w chmury;
Wszystko, co piękne, swoje piękno niszczy
Przypadkiem albo zmiennością Natury.
Nie zwiędnie jednak, ginąc w zapomnieniu,
Twe wieczne lato, a twe piękno czyste
Przetrwa. Nie będziesz błądził w Śmierci cieniu;
Żyj tu, wpleciony w strofy wiekuiste.
Póki ma ludzkość wzrok, a w piersi tchnienie,
Będzie żył wiersz ten, a w nim twe istnienie.
XIX
Stępiaj pazury lwa. Czasie żarłoczny,
Ziemi każ pożreć kwiat potomstwa swego,
Rwij ostre zęby z szczęk tygrysa mrocznych,
Spal sędziwego Feniksa w krwi jego.
I zło, i dobro możesz tworzyć przecie,
Komu chcesz tylko. Czasie, w swej pogoni,
Wszystkim przelotnym słodyczom na świecie;
Lecz jednej zbrodni najgorszej ci wzbronię.
O, niech nie zryta będzie twarz kochana
Rylcem twych godzin i szyderczym piórem
I pozostanie przez Czas nie zbrukana,
Dla ludzi przyszłych będąc ślicznym wzorem.
Lecz krzywdź go. Czasie stary: ujdzie szkody,
W wierszu mym wiecznie pozostanie młody.
XX
Natury ręką tyś namalowany
Jako kobieta, mych żądz pani-panie.
Kobiece serce masz, lecz bez odmiany
Zgłoś jeśli naruszono regulamin