Psychoanaliza Zygmunta Freuda.doc

(44 KB) Pobierz
W historii socjologii zaistniał na początku XX wieku nurt nazywany psychologizmem

„Socjologiczne konsekwencje freudowskiej koncepcji psychoanalizy”

 

 

 

W historii socjologii zaistniał na początku XX wieku nurt nazywany psychologizmem. Jednym z jego czołowych przedstawicieli, jeśli nie najważniejszym z nich był austriacki lekarz psychiatra Zygmund Freud. Postać ta, uznawana bezsprzecznie za kluczową w rozwoju psychologii, jest jednak często niedoceniana przez socjologów. A przecież mimo wielu budzących kontrowersje elementów, klasyczna już dziś koncepcja psychoanalizy, którą stworzył Freud, może stanowić ciekawe spojrzenie nie tylko na jednostkę, ale też szerzej - na społeczeństwo. Ujmowane będzie ono w tym wypadku jako wypadkowa pewnych uwarunkowań psychicznych, z którymi ludzie wkraczają we wzajemne interakcje i które w znaczący sposób wpływają na ich społeczne funkcjonowanie. Koncepcja Freuda nie powstała w ramach socjologii, nie da się jej zatem wprost przykładać do stosowanych w tej nauce pojęć. Wymusza ona ujmowanie społeczeństwa z perspektywy poszczególnych jego członków, którzy dopiero razem tworzą większą całość. Nie oznacza to jednak, że psychoanaliza pozbawiona jest tym samym interesujących z socjologicznego punktu widzenia wniosków i konsekwencji.

Szalenie dynamiczny rozwój psychoanalizy jako metody leczenia wszelkiego rodzaju zaburzeń psychicznych, wiązał się m.in. z dużą bazą czysto empirycznych obserwacji i doświadczeń, które zebrał zarówno Freud, jak i jego następcy i naśladowcy, co w połączeniu ze stworzonymi przez Freuda zasadami ich interpretacji, dawało zupełnie nowe szanse wyleczenia wielu uznanych za niezrozumiałe i nieuleczalne przypadków chorobowych. Jednak u podstaw sukcesu psychoanalizy znalazło się przede wszystkim nowatorskie ujecie ludzkiej osobowości, jako czynnika determinującego zachowania jednostki.

Istotą tej teorii osobowości jest wprowadzenie 3 różnych, ale ściśle ze sobą powiązanych poziomów świadomości. Świadomość w potocznym rozumieniu tego słowa nazwał Freud ego. Poziom ten – „ja” – jako podmiotowa warstwa psychiki, znajduje się pod stałym naporem dwóch potężnych, a zarazem wzajemnie przeciwstawnych sił: biologicznych (popędów) i społecznych. Z jednej zatem strony na ego oddziałują pewne wrodzone, pierwotne instynkty zawarte w warstwie nazwanej id (podświadomość), z drugiej zaś superego (super jaźń), które uosabia kulturę i siły społeczne. Popędy popychają człowieka ku egoistycznemu poszukiwaniu przyjemności, do ucieczki przed bólem i cierpieniem, zaś super ego, jako zinternalizowana w człowieku sfera kultury, tę naturalną, acz zakazaną czy społecznie ograniczaną skłonność, atakuje całym arsenałem nakazów i zakazów. Przed konfliktem tym nie ma ucieczki. To on stanowi podstawowy czynnik wyznaczający ludzkie zachowanie, a tym samym pośrednio wpływający na kształt życia społecznego.

Mechanizmy superego wiążą normy, wartości i wymagania społeczne z normami, wartościami i wymaganiami osobistymi. W ten sposób zachowania jednostki stają się zgodne z oczekiwaniami otoczenia, bynajmniej nie z powodu konformizmu społecznego, ale niejako z własnych przekonań i skłonności. Taki wpływ świata zewnętrznego na jednostkę, polegający na częściowym „przywłaszczaniu” sobie przez „ja” jego norm, wzorców, wartości i realizowany poprzez odzwierciedlenie w umyśle człowieka postaci tzw. osób znaczących (od których jako dziecko człowiek był obiektywnie zależny np.: ojciec czy matka), stanowiących źródło określonych zakazów i nakazów, opisywali też przedstawiciele amerykańskiego pragmatyzmu społecznego począwszy od końca XIX wieku m.in. C.H.Cooley i M.Mead. We współczesnej socjologii można by to rozszerzyć na badania nad socjalizującą funkcją spełnianą zwłaszcza przez małe grupy pierwotne (rodzina).

Wg Freuda ego czyli świadomość jest procesem wtórnym, słabszym od procesu pierwotnego jakim pozostają pierwotne instynkty, spośród których jego zdaniem najistotniejsze jest libido czyli popęd seksualny. To ostatnie założenie stanowiło później często punkt wyjścia dla rozmaitych krytyków psychoanalizy, zarzucających Freudowi sprowadzenie człowieczeństwa do poziomu zaspokojenia bądź niezaspokojenia seksualnych potrzeb. Jest to jednak moim zdaniem niesprawiedliwe spłycanie znacznie głębszej myśli.

Świadomość nakłada się na podświadomość, „ukrywa” ją, ale też w olbrzymim stopniu jest przez nią determinowana. Przejawy tego procesu wtórnego widoczne są w szeroko pojmowanej kulturze. Wszelkie normy i wartości ograniczające realizację popędów i wtłaczające ją w pewne społecznie akceptowane ramy, są dziełem właśnie tej podmiotowej sfery ludzkiej osobowości, a następnie realizowane poprzez superego. Tym samym ten ostatni poziom, zwany czasem nadświadomością,  można by wręcz nazwać strażnikiem życia społecznego zapisanym w każdym z nas.

Nowatorskie ujęcie osobowości ludzkiej przez Freuda pociąga za sobą określone konsekwencje dla socjologii. W zasadzie można tu wyróżnić 2 zasadnicze nurty, które ukształtowały się w socjologii pod wpływem psychoanalizy. Pierwszy z nich zakładał rozszerzenie teorii osobowości na całe społeczeństwo. Przedmiotem badań staje się wówczas system społeczny rozumiany jako schemat oddziaływania pewnych sił osobowości. Społeczeństwo w tym ujęciu to twór podlegający podobnie, jak tworzące go jednostki, nieustannemu konfliktowi między warstwą biologiczną i kulturową. Niestety ujawnia się tu podstawowa wada zastosowania takiego bezpośredniego przełożenia. Jest nią mianowicie pominięcie całego szeregu rozmaitych procesów działających w społeczeństwie, a nie związanych z walką między biologią ludzką i kulturą. Marginalizowanie roli świadomego działania, sprowadza jednostki do rangi bezwolnych kukiełek popychanych ze wszystkich stron w nieznanym kierunku. Wyklucza to istnienie jakiegokolwiek postępu cywilizacyjnego, jako procesu zmierzającego do polepszenia życia ludzkiego i społecznego. Najważniejsze bowiem w człowieku jest to, co najbardziej barbarzyńskie i pierwotne, a skoro tak, to o polepszaniu czegokolwiek nie może być mowy – możliwe jest jedynie trzymanie w ryzach kultury odwiecznych instynktów. Wszelki rozwój, czy to techniczny, czy też kulturowy nie ma żadnego celu poza jeszcze skuteczniejszym spełnianiem wyżej wspomnianej funkcji. Życie społeczne jest zatem utrzymywane nieomal „na siłę”, metodami represyjnymi. Instynktów nie da się „zgubić” – ich realizacja jest dla jednostki ludzkiej tak czy inaczej sprawą podstawowej wagi, acz niezupełnie uświadomioną. Jedyne co można zrobić, to próbować ją uregulować, tak aby ludzie nie czynili sobie nawzajem krzywdy. Rolę narzuconego regulatora zachowań spełnia właśnie kultura – rodzaj ramy bez której jak już było wspomniane, życie społeczne nie byłoby możliwe. Ludzie ulegając popędom zawartym w id, zachowywaliby się prawie jak zwierzęta. Rozwój kultury wynika zatem z konieczności ustawicznego umacniania kontroli nad jednostkami, tak aby społeczeństwo mogło dalej funkcjonować. Ponieważ rozwój techniki zmienia postrzeganie przez ludzi rzeczywistości ich otaczającej i pozwala na rozumienie w szerszym zakresie wielu niewytłumaczalnych wcześniej zjawisk, ewoluować muszą też sposoby kontrolowania popędów, aby nie zatracić swojej skuteczności. Jednym słowem – ramy mogą (czy wręcz powinny) zmieniać swoją formę, ale nigdy nie powinny zacząć się rozszerzać.

Drugi nurt wypływający w socjologii z freudowskiej koncepcji psychoanalizy, zakłada badanie kultury i jej wytworów pod kątem wpływu na zachowanie się jednostek. Socjologia mieści się tu zatem na poziomie superego, a przedmiotem jej zainteresowania są normy, wartości i wzorce działania, które kontrolują postępowanie ludzi. Badając społeczeństwo z tej perspektywy, możliwe jest wyróżnienie społeczeństw mniej i bardziej represywnych wobec swoich członków. Zależność między sprawnością funkcjonowania systemu społecznego, a represyjnością kultury, nie jest jednak jednoznaczna. Zbyt niski poziom kontroli mógłby spowodować wyzwolenie zepchniętych do podświadomości instynktów i zagrożenie społeczeństwa rozpadem w wyniku egoistycznych działań jednostek. Silna kontrola z kolei nie likwiduje konfliktu wewnątrz ludzkiej psychiki, a jedynie go tłumi. Przy zbyt dużym stopniu nasilenia rygorów, konflikt jeszcze bardziej się wzmaga, doprowadzając do różnego rodzaju zaburzeń zarówno w życiu jednostkowym, jak i społecznym. Wnioski płynące z takiego podejścia nie są bynajmniej optymistyczne. W skrajnym ujęciu, kiedy przyjmujemy, że inne czynniki poza walką id i superego nie mają żadnego (lub tylko nieznaczny) wpływu na życie społeczne i zakładając, że eliminacja popędów, a tym samym zlikwidowanie źródła konfliktu jest niemożliwe, każde społeczeństwo ma przed sobą perspektywę ustawicznie zagrożonej egzystencji, pozbawionej właściwie innego celu poza utrzymywaniem własnego istnienia.

Dziś nikt już nie neguje odkryć Freuda, które kiedyś uważane były przez wielu ludzi za szokujące. Pojęcia takie jak podświadomość należą do kanonu psychologii, ale znane są nie tylko specjalistom, lecz także olbrzymiej rzeszy ludzi nie zajmujących się tą dziedziną nauki. Trudno zatem zaprzeczać znaczeniu tej koncepcji także dla socjologii. Niektóre wnioski z niej płynące zostały już przedstawione w niniejszej pracy. Samo zastosowanie psychoanalizy jako metody leczenia zaburzeń psychicznych stało się ciekawym zjawiskiem o wymiarze socjologicznym, ponieważ nie tylko spowodowało trwałe zmiany w samoświadomości ludzi, ale przyczyniło się do powstania odrębnej grupy jednostek, których źródłem utrzymania było lecznicze wykorzystywanie psychoanalizy (psychoanalityków) i rzeszy ich klientów. Stany Zjednoczone i kraje Europy zachodniej przeżyły okres mody na psychoanalizę, a posiadanie prywatnego psychoanalityka stało się tam symbolem statusu, na równi z dobrej marki samochodem. Jednak opis tych zjawisk nie jest celem mojej pracy  . Pokazują one jedynie jak znaczny i daleko sięgający wpływ miała koncepcja austriackiego lekarza. Czy jednak współczesny socjolog może analizować procesy zachodzące w świecie, zgodnie z tak skrajnym stanowiskiem jakie przyjmują dwa wspomniane wyżej nurty ? Wydaje się, że jest to niemożliwe, ponieważ życie społeczne jest dalece bardziej skomplikowane niż prosty schemat walki pierwotnych popędów z próbującą je stłumić i ukierunkować represyjną kulturą. Zwłaszcza, że kultura przestaje być jednolita. Dzięki bardzo dynamicznemu rozwojowi techniki świat staje się powoli globalną wioską, a kultura - mieszanką różnorodnych, często sprzecznych elementów. W tej sytuacji jej podstawowa funkcja represyjna nie mogłaby być skutecznie spełniana ze względu na zbyt duże zróżnicowanie odbiorców. Tym niemniej są pewne elementy, które trudno zanegować. Badania naukowe dowiodły istnienia sfer osobowości poza świadomością. Wiadomo, że podświadomość stanowi miejsce, w które umysł spycha niepożądane, czy sprzeczne z wyznawanymi normami informacje. Niewątpliwie wpływa to poprzez szereg mechanizmów obronnych, projekcyjnych i innych na relacje jednostki z otoczeniem, a więc pośrednio w pewnym zakresie wpływa także na kształt życia społecznego, choć być może odczuwany bardziej na poziomie małych grup, niż makrostruktur społecznych.

Podobnie rzecz ma się z funkcjami kultury. Można zatem przyjąć, że jedną z nich jest funkcja represyjna i nie będzie to sprzeczne z prawdą. Takie elementy kultury, jak prawo, religia, systemy wartości, obyczaje rzeczywiście służą w dużej mierze zabezpieczeniu życia społecznego przed negatywnymi konsekwencjami aspołecznych zachowań jednostek. Istotnie też, pewne kulturowe reguły postępowania zostają zakodowane w umysłach ludzi w trakcie socjalizacji dokonywanej w rodzinach i instytucjach ku temu przeznaczonych. Nie należy jednak sprowadzać kultury wyłącznie do tej roli. Ortodoksyjne stanowisko prowadziłoby tu bowiem do absurdu, czyli uznania, że cały postęp cywilizacyjny, zwłaszcza tak olbrzymi, jak dokonał się w ciągu ostatnich 100 lat i który z założenia powinien stwarzać ludziom coraz większe możliwości swobodnego kształtowania swojego życia, poprawy warunków bytowych, dawać im poczucie wolności, służy naprawdę jedynie podtrzymywaniu naszego istnienia, a krótko i być może banalnie mówiąc, temu abyśmy się wzajemnie nie pozabijali.

Myślę, że mimo wątpliwości jakie pojawiają się przy próbie analizowania rzeczywistości społecznej przez pryzmat psychoanalizy, nie można nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że jest to koncepcja ważna i istotna, także z punktu widzenia socjologii. Pozwala bowiem spojrzeć na społeczne zachowania ludzi, jako na poddane pewnym zależnościom wynikającym z psychicznych uwarunkowań, co ułatwić może ich zrozumienie i przewidywanie.

Jako koncepcja daleko wykraczająca poza granice wąsko pojmowanych nauk humanistycznych, mimo blisko 100 lat swojego istnienia, koncepcja psychoanalizy Freuda, wciąż pozostaje ciekawym i aktualnym elementem opisu rzeczywistości, zarówno tej jednostkowej przez psychologów, jak i tej społecznej, mieszczącej się w ramach zainteresowań socjologii.   

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bibliografia :

 

1.      „Wstęp do psychoanalizy” Z. Freud

2.      „Złudzenia, które pozwalają żyć” Praca zbiorowa PWN W-wa 1991

 

1

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin