4.Orfeusz i Eurydyka.pdf

(96 KB) Pobierz
138492595 UNPDF
Orfeusz i Eurydyka
Piękna, acz smutna historia miłosna. Z powodzeniem można tą parę 
przyrównać do starożytnych Romea i Julii. 
­ Orfeuszu... ­ Eurydyka podniosła głowę z kolan chłopca i popatrzyła na 
niego dużymi, brązowymi oczami ­ Zagraj mi coś...
On nic nie powiedział, tylko się uśmiechnął i sięgnął ręką po lirę. 
Cudowne dźwięki popłynęły spod natchnionej ręki i wlały się w uszy 
wszystkich istot na łące. Gdy on grał słuchali go ludzie, zwierzęta, 
kamienie i drzewa. Słuchała go woda, ziemia i wiatr. On grał dla niej, a 
jego muzyką cieszyły się wszystkie stworzenia. I kiedy zaczął śpiewać 
świat tańczył w rytm jego pieśni... Tak czas zatrzymał się dla tej łąki, 
dopóki nie skończył.
­ To ja... ­ Eurydyka wstała i otrzepała króciutką szatę ­ ...pójdę nad 
strumyk.
Skinął głową i zza przymrużonych powiek patrzył na odchodzącą 
dziewczynę. Gdy zniknęła za drzewami położył się na trawie i zamknął 
oczy napawając się gorącymi promieniami słońca padającymi na jego 
śniadą twarz. Wtedy uszy przeszył mu krótki, dziewczęcy krzyk 
dobiegający... znad strumyka. Błyskawicznie poderwał się i pobiegł 
przeczuwając najgorsze... 
Orfeusz stał u bram Hadesu wpatrując się w bezdenną ciemność przed 
sobą. Stawiał pierwsze, niepewne kroki potykając się o dziwne grudy na 
ziemi. Zaczął żałować, że jego wzrok powoli przyzwyczajał się do 
ciemności... Dotarł wreszcie do rzeki gdzie na barce stał opierając się o 
zanurzony w wodzie sękaty kij. Długie siwe włosy pozlepiane w strąki 
przykrywały pomarszczoną, pokrytą bruzdami skórę. Zimne, zwężone, 
czarne oczy podniosły się na Orfeusza.
­ Czego tu chcesz? ­ szepnął z trudem chrapliwym głosem ­ Żywyś 
jeszcze, nie przepłyniesz.
Orfeusz nie odpowiedział, tylko wziął w dłonie lirę i zaczął grać i śpiewać. 
Pieśń opowiadała o okrutnej Atrope rozdzielającej dwoje kochanków. 
Posłużyła się żmiją, która wsączyła w krew dziewczyny truciznę. A 
młodzieniec przyszedł do Hadesu i począł błagać jego władcę o 
wypuszczenie ukochanej. Nawet starego Charona poruszyła ta opowieść 
i przewiózł Orfeusza przez Styks. Chłopiec nie przestawał śpiewać. 
Wszystkie trzy głowy Cerbera kiwały się w rytm pieśni i tylko Hades 
pozostał niewzruszony na śpiew Orfeusza.
­ Przestań ­ syknął ­ to nie jest jakiś amfiteatr, żebyś tu sobie tak po 
138492595.001.png
prostu wył.
­ Hadesie... ­ zaczął przez łzy Orfeusz
­ Wiem po co tu jesteś i zamierzam spełnić twoją prośbę.
­ Dzię...
­ Nie dziękuj, jest jeden warunek.
­ Spełnię go, choćbym miał oddać za nią życie.
­ Myślałem o tym... Ale zdecydowałem się na coś mniej wymagającego, 
właściwie drobiazg...
­ Słucham
­ Eurydyka pójdzie za Tobą, a dopóki będziecie w moim królestwie nie 
obejrzysz się za siebie i nie spojrzysz na nią, bo jej już tam nie będzie.
­ Dobrze.
Tak oto szczęśliwy Orfeusz wracał do świata żywych razem ze swoją 
najdroższą Eurydyką, śpiewając najradośniejszą i najpiękniejszą pieśń 
jaką znał. Lecz gdy już mieli wyjść i światło zaczęło razić Orfeusza, ten 
nie mógł się powstrzymać i zwrócił wzrok za siebie by spojrzeć... w 
nicość. Eurydyki już tam nie było, a bramy Hadesu zamknęły się ze 
zgrzytem. 
Władca podziemi stoi wpatrzony w jakiś odległy punkt, a z ciemności 
wyłania się Persefona i próbuje spojrzeć mu w oczy.
­ Wiedziałeś, prawda...?
­ Oczywiście, moja droga... 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin