White Tiffany - Rycerz z mroczną przeszłością.doc

(636 KB) Pobierz

 

 

 

 

 

TIFFANY WHITE

 

RYCERZ Z MROCZNĄ PRZESZŁOŚCIĄ


ROZDZIAŁ 1

- Kim jest ten mężczyzna?

Jessica Adams podniosła oczy znad stosu dokumentów. Przed nią stała smukła, młoda blondynka.

- Proszę wybaczyć że przeszkadzam - powiedziała dziewczyna. - Nazywam się Ali Charbonneau. Miałam nadzieję, że pani mi powie, skąd się tu wziął ten Heathcliff.

- Heathcliff? - powtórzyła Jessica z roztargnieniem. Jako organizatorka wyprzedaży miała umysł zaprzątnięty milionem szczegółów. Uścisnęła dłoń Ali i zerknęła nerwowo na zegarek, a potem na tłum, który kłębił się w holu. Stara rezydencja gościła dzisiaj namiętnych kolekcjonerów oraz klientów, polujących na okazję. Wszyscy byli gotowi wydać trochę pieniędzy, o ile wreszcie zjawi się licytator.

Ali zakasłała dyskretnie, żeby zwrócić na siebie uwagę, i ruchem głowy wskazała wysokiego, przystojnego bruneta o śniadej cerze. Rzeczywiście, z wyglądu przypominał bohatera „Wichrowych Wzgórz".

- To Nicholas Knight - wyjaśniła Jessica, poprawiając na nosie okulary.

- Knight (knight (ang) – rycerz)? - powtórzyła Ali. - Pisze się tak jak „rycerz"?

- Owszem.

- Ale kim on jest? - nalegała dziewczyna. Jessica przeniosła wzrok ze swojej rozmówczyni na

Nicholasa. Otwierał właśnie bogato rzeźbione drzwiczki wielkiego, drewnianego kredensu, stojącego w rogu biblioteki. Następnie schylił się i zaczaj uważnie oglądać jego wnętrze. Na czoło opadł mu niesforny kosmyk czarnych włosów.

Jessica uśmiechnęła się bezwiednie.

- Wspaniały okaz, prawda? - spytała. - Mieszkałam na studiach z jego matką. Miałyśmy w akademiku wspólny pokój. Nicholas to mój chrześniak. Ale on się dla ciebie nie nadaje, dziecinko. - Poklepała Ali po ręce. - Ten zamknięty w sobie ponurak z problemami nie pasuje do takiej słodkiej panieneczki jak ty - stwierdziła Jessica, zadowolona, że zniechęciła Ali do podrywania Nicholasa. Wstała i ruszyła do drzwi, aby powitać spóźnionego licytatora.

Lecz Ali nigdy nie korzystała z cudzych sugestii i rad. Słodka panieneczka. Rzeczywiście! Długie, jasne włosy i łagodne spojrzenie piwnych oczu wprowadzało każdego w błąd. Ali sprawiała wrażenie chodzącej niewinności. Nie należało jednak dać się nabrać na uroczy wizerunek. Jej ojciec wiele mógłby na ten temat powiedzieć.

Ali była absolwentką wyższej uczelni. Zgoda, studiowała na snobistycznym uniwersytecie w stanie Missouri, ale zrobiła dyplom z psychologii! Co z tego, że najpierw wybrała balet, a później sztuki piękne. Po prostu nie od razu wiedziała, co jest jej powołaniem. Kobieta ma przecież prawo zmienić zdanie. A poza tym wykształcenie i tak nie miało żadnego znaczenia. Rodzice zaplanowali jej przyszłość.

Wyrok już zapadł. Na szczęście został na kilka miesięcy odroczony, ponieważ państwo Charbonneau wyjechali do Europy. Matka Ali chciała bowiem trafić na ślad swoich przodków. Pasjonowała się genealogią i podróż była prezentem od męża z okazji dwudziestej piątej rocznicy ślubu. Ali wiedziała jednak, że po wakacjach czeka ją praca w rodzinnym przedsiębiorstwie. Ojciec - właściciel sieci francuskich delikatesów - zaoferował córce pracę u siebie, aby łatwiej sprawować nad nią kuratelę. Dał też jasno do zrozumienia, że nie spocznie, dopóki jego samowolna jedynaczka nie zostanie bezpiecznie wydana za mąż.

No cóż, tatusia czekała niespodzianka. Ali nie zamierzała harować pod jego opiekuńczymi skrzydłami. A „bezpieczny" mariaż wydawał się jej jeszcze mniej kuszący. Co prawda, ceniła wysoki status materialny rodziny, ale drażniły ją liczne, wynikające z tego ograniczenia. Właśnie dlatego zdecydowała się pójść własną drogą. Pragnęła udowodnić rodzicom, że już

' nie muszą troszczyć się o swoje kochane maleństwo. W nagrodę za obronę pracy magisterskiej dostała od rodziców okrągłą sumkę. Postanowiła więc otworzyć własną firmę. Żaden ślub, oczywiście, nie wchodził teraz w grę. Może za pięć lub dziesięć lat... Jak już wkroczy w wiek, gdy zaczną ją nazywać starą panną. Na pewno nie wcześniej. Albo wcale.

Nie oznaczało to bynajmniej, że popierała celibat.

- Na jej wargach zaigrał przewrotny uśmieszek. Obserwowała, jak „Heathcliff' dokładnie ogląda kolejną szufladę. Ponurak z problemami. Chyba tak powiedziała ta Jessica Adams. Nie szkodzi. Ali uwielbiała staromodne, gotyckie powieści. A ten osobnik wyglądał jak bohater jednej z nich. Nie mogła więc przegapić tego mrocznego rycerza. Był z niego zbyt łakomy kąsek. Rzeczywiście sprawiał dość nieprzystępne wrażenie, zupełnie jak ci mężczyźni z okładek bestsellerów o twardych facetach. Jednak po namyśle uznała, że nie warto się tym przejmować. Nigdy nie pozwalała, aby zdrowy rozsądek wchodził jej w paradę, gdy odzywały się emocje. Zdecydowanym krokiem ruszyła do Nicholasa Knighta.

Stanęła za jego plecami i zakasłała znacząco.

Nicholas uderzył głową o drzwiczki przepastnego mebla i zaklął. Odwrócił się, a Ali wyciągnęła rękę.

- Cześć, jestem Ali Charbonneau - obwieściła z olśniewającym uśmiechem, który natychmiast zamarł jej na ustach, bo Nicholas patrząc na nią, wzdrygnął się nieprzyjemnie.

Ali nie dała się tak łatwo zniechęcić. Brnęła dalej, choć zaskoczyła ją nieoczekiwana reakcja mężczyzny.

- Ten kredens jest śliczny, prawda? - zaszczebiotała radośnie.

Nicholas chrząknął.

- Czyżby się panu nie podobał? Drugie chrząknięcie.

Skrzyżowała ramiona na piersi i zapytała przekornie:

- Czy jedno chrząknięcie oznacza „nie", a dwa „tak"?

Nie otrzymała odpowiedzi. Knight odwrócił się na pięcie i odszedł. A raczej po prostu zwiał.

- Miło mi pana poznać - mruknęła w przestrzeń, szacując wzrokiem oddalającą się postać: Końce czarnych, gęstych włosów muskały kołnierz skórzanej kurtki. Ciemne, wełniane spodnie leżały bez zarzutu. Ale najwięcej mówiły o swoim właścicielu buty - mokasyny z miękkiej skóry, które musiały kosztować majątek. Ali z doświadczenia wiedziała, że takie pantofle noszą aroganccy mężczyźni, których niełatwo rozgryźć.

- Hej, Ali!

Spojrzała przez ramię, słysząc znajomy, piskliwy głos. W jej stronę zmierzała Caroline Farnsworth. Ali i Caroline razem wkroczyły w świat dorosłych na corocznym balu debiutantek Fleur - de - Lis. Ich rodziny przyjaźniły się od dawna. Caroline - mimo nadmiaru wolnego czasu i pieniędzy - była nieszkodliwa. Miała tylko jedną, zasadniczą wadę - swego narzeczonego. Przyjaciółka Ali od dzieciństwa walczyła z dysleksją, co wpędziło ją w poważne kompleksy. Jedynie brak wiary w siebie mógł ją skłonić do zaręczyn z Billym.

- Mówiłam ci, że to Ali. - Caroline cmoknęła powietrze obok policzków dziewczyny. Billy, jak zwykle, nie omieszkał wykorzystać okazji i ukradkiem klepnął Ali w pośladek. Z całej siły wbiła mu obcas w stopę, ani na chwilę nie przestając się uśmiechać. Za żadne skarby nie wprawiłaby Caroline w zakłopotanie.

- Czy atmosfera tego miejsca nie jest dla ciebie zbyt zatęchła? - spytała Caroline. - Co, u licha, robisz na wyprzedaży starych gratów?

- Postanowiłam kupić jakiś antyk dla mamy i taty z okazji ich srebrnego wesela. Sądzisz, że spodobałby się im ten kredens?

- Mnie on się podoba - oświadczył Billy, patrząc na biust Ali.

Posłała mu mordercze spojrzenie, ponieważ Caroline właśnie oglądała mebel.

- Wygląda prawie jak nowy - stwierdziła. - A te płaskorzeźby na drzwiczkach są wyjątkowo piękne. Pomogę ci licytować, żebyś nie przepłaciła.

- Dzięki, ale nie chciałabym zabierać ci tyle czasu.

- Żaden problem. I tak zamierzałam poszukać tutaj stylowych szpilek do kapeluszy. Wiesz, że je zbieram. Chodź, Billy, rozejrzymy się trochę.

- Niedługo wrócimy - obiecał, puszczając do Ali oko.

Odetchnęła z ulgą, gdy oboje zniknęli jej z oczu. Billy zawsze działał jej na nerwy. Rozejrzała się wokół, szukając wzrokiem swego skarbu. Nicholas zatrzymał się w holu przylegającym do biblioteki. Zainteresował go duży, drewniany pojemnik do przechowywania ciasta. Był bardzo ładny i w doskonałym stanie. Mężczyzna przesunął długimi palcami po bogatych intarsjach.

Ali bez namysłu ruszyła w jego stronę.

- Chyba nie dosłyszałam pańskiego nazwiska.

- Pochyliła się do przodu, aby odczytać numer na przyklejonej do pudła nalepce.

Nicholas przymknął na chwilę powieki i ostentacyjnie westchnął.

- Kim pani jest? Jakąś reporterką, czy co?

- Już wiem - powiedziała, ignorując pytanie.

- Głowę dam, że pan nazywa się Heathcliff.

- Heathcliff?

- Aha. - Ciekawe, czy mu się spodobało porównanie z bohaterem mrocznej powieści.

- Jak kot? - spytał, unosząc brew.

- Kot? Och, ten z komiksu... Skądże. Nie jest pan przecież ani trochę zabawny.

- Pani też - burknął. - A teraz proszę mi wybaczyć... - Odwrócił się, żeby odejść.

- Chwileczkę! - Za nic w świecie nie mogła pozwolić zniknąć temu fantastycznemu samcowi. Nie na darmo nosiła przydomek Panna Uparciucha.

Zatrzymał się.

- O co tym razem chodzi?

- Właśnie się zastanawiałam... Czym się pan zajmuje?

Pod jego spojrzeniem aż się cofnęła. Czyżby miał zamiar zadebiutować w nowym fachu i udusić ją?

- Skoro koniecznie musi pani wiedzieć, to jestem dealerem.

- Naprawdę? A jaka branża? Używane samochody czy kokaina? - spytała prowokująco.

- Antyki. - Zabrzmiało to jak warknięcie. - A pani jaki zawód wymieniła?

- Żaden - powiedziała słodko i przyłączyła się do ludzi otaczających licytatora. Uderzył właśnie młotkiem w stół, aby zwrócić na siebie ich uwagę. Ali była pewna, że Nicholas ją obserwuje. Czuła, jak drobne włoski na jej karku mocno się zjeżyły.

Dwójka kilkuletnich dzieci bawiła się właśnie wśród wysokich foteli w chowanego, gdy zjawiła się Caroline i Billy.

- Rodzice powinni mieć chociaż tyle rozumu, żeby zostawiać bachory z niańką - stwierdził Billy, patrząc na maluchy z obrzydzeniem.

- Daj spokój - skarciła go Caroline. - Nie każdego stać na takie luksusy.

- I nie każdy chce, aby jego pociechami opiekowała się niańka - dodała Ali, zadowolona, że jej rodzice, mimo swojej nadopiekuńczości, nigdy nie wpadli na ten pomysł.

Wyprzedaż rozkręciła się na dobre. Po sprzedanych obrazach zostawały na ścianach jaśniejsze prostokąty. Ostatni portret w złotej ramie wywalczyła po szybkiej licytacji jedna z dwóch starszych pań wyglądających na siostry.

- Znalazłaś jakieś ładne szpilki? - spytała Ali. Usiłowała nie myśleć o tym, co dzieje się z jej ramionami. Delikatny meszek reagował podobnie jak na szyi. Wiedziała, że spowodowało to spojrzenie Nicholasa Knighta.

- Ta kolekcja to prawie same śmieci - obwieścił autorytatywnie Billy.

- Ale zauważyliśmy bardzo ładną, brylantową spinkę do krawata - powiedziała Caroline. Billy obiecał spędzić weekend nad jeziorem z moimi rodzicami, jeśli mu ją kupię.

- To miło - mruknęła Ali, choć wcale tak nie myślała. Życie nauczyło ją jednak, że opinię o chłopakach przyjaciółek lepiej zachować dla siebie.

Po obrazach przyszła kolej na meble. Jako pierwszy zaoferowano za dwieście dolarów pojemnik z intarsjami.

- Dwieście pięćdziesiąt.

Ali natychmiast rozpoznała stanowczy głos i skóra jej ścierpła.

Nikt nie podbił ceny.

Licytator bezskutecznie zachwalał urodę staroświeckiego przedmiotu i opisywał jego fascynującą historię. Ali patrzyła tępo na dwójkę dzieci, które usnęły, zwinięte w kłębek na ogromnym fotelu.

- Dwieście pięćdziesiąt po raz pierwszy, dwieście pięćdziesiąt po raz drugi...

Nikt nie był bardziej zdumiony niż Ali, gdy usłyszała swój głos:

- Dwieście siedemdziesiąt pięć!

- Sądziłam, że zależy ci na kredensie - zdziwiła się Caroline.

- Trzysta! - Nicholas nie dawał za wygraną.

Nieoczekiwany przebieg aukcji najwyraźniej oszołomił Jessicę, lecz rozpromieniony licytator bez wahania podniósł stawkę. Nicholas i Ali jeszcze kilkakrotnie przebijali nawzajem swoje oferty, aż w końcu Nicholas zrezygnował z dalszej walki.

- Sama nie wiem, Ali... - szepnęła Caroline. - Po co twoim rodzicom takie pudło na ciasta? Ale przyznaję, że nabyłaś je dosyć tanio. Może nie całkiem za darmo, lecz na pewno nie przepłaciłaś.

- Nie wzięłam go dla rodziców. - Nie?

Ali potrząsnęła przecząco głową.

- Nie rozumiem.

- Po prostu chciałam mu go sprzątnąć sprzed nosa - wyjaśniła, wzruszając ramionami.

- To znaczy komu? - zainteresował się Billy.

- Nieważne - odparła Ali.

Następną pozycją była skrzynia na bieliznę i matka śpiących maluchów została przelicytowana. Później pod młotek poszedł kredens.

- Pięćset! - zawołał Nicholas z niezachwianą pewnością siebie.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin