Agnieszka_Weseli_-_Zycie_seksualne_studentow_na_przelomie_XIX_i_XX_wieku.pdf

(189 KB) Pobierz
Agnieszka Weseli
Agnieszka Weseli
ŻYCIE SEKSUALNE STUDENTÓW
WARSZAWSKICH NA PRZEŁOMIE XIX/XXw.
Podstawą moich rozważań są dwie skierowane do młodzieży akademickiej
anonimowe ankiety (1898, 1903/4), uzupełniane wynikami ankiety z 1934.
Ponieważ same już dane liczbowe stanowią duży materiał, w dodatku słabo
wykorzystany przez historyków, postanowiłam skoncentrować się tylko na
wynikach ankiet, zaś pominąć te informacje, które można by wysnuć np. z literatury
pamiętnikarskiej czy literatury pięknej. Nie znaczy to oczywiście, że ograniczę się do
zasypania czytelnika lawiną liczb i procentowych stosunków między nimi - postaram się
także zinterpretować te dane.
Okres, o którym mowa, jest szczególnie ciekawy dla badań nad moralnością seksualną -
na przełomie wieków rodzi się ruch odnowy obyczajów, który zaktywizuje się już w
niepodległej Polsce. Zajmujemy się tu młodzieżą, która nie jest jeszcze żywą ilustracją
książek amerykańskiego reformatora Lindsaya ("Bunt młodzieży", "Małżeństwo
koleżeńskie"), ale jest już w pewnej mierze świadoma konieczności zerwania z "podwójną
moralnością" względem mężczyzny i kobiety, chociaż, jak się okaże, najczęściej sama
postępuje według krytykowanych wzorców. W tym skromnym jeszcze okresie
początkowym nie chodzi o całkowite uwolnienie od istniejących wcześniej ciasnych zasad,
lecz raczej o ich zreformowanie. Ideałem ma być równość obu płci, oczywiście w ramach
ograniczeń biologicznych, spełniająca się w małżeństwie - małżeństwie zawartym z
miłości. Na podstawie współczesnych naszym ankietom rozważań takich autorów, jak
Mantegazza, Payot, Ribbing czy Kornig, a także z lektury części teoretycznej do jednej z
ankiet, możemy wysnuć podstawowe zasady, według których powinna się kształtować
intymna sfera życia ludzkiego:
A. Życie płciowe winny rozpoczynać osobniki zupełnie rozwinięte
fizycznie i psychicznie (za fizycznie dojrzałego uważa się mężczyznę
lat 25, kobietę lat 20)
B. Wypełnienie życia płciowego nie powinno rujnować sił człowieka,
przynosić uszczerbku i wyczerpania jego zdrowiu fizycznemu i
psychicznemu, przeciwnie, będąc oparte na pociągu duchowym, na
uczuciu, winno dostarczać prawdziwe zadowolenie i podnietę
życiową
C. Jedyną formą życia płciowego dającą rękojmię służenia sprawie
ludzkości (...) jest jednożeństwo, czyli małżeństwo
1
 
9346367.002.png
D. Do czasu wstąpienia w związki małżeńskie należy mężczyźnie i
kobiecie zachowywać bezwzględną czystość i wstrzemięźliwość
E. Wstępujący w związki małżeńskie powinni ponosić konsekwencje
życia płciowego, to jest mieć możliwość wychowania dzieci.
Zapamiętajmy powyższe punkty, niedługo bowiem okaże się, że faktyczny stan rzeczy jest
jeszcze dosyć odległy od tych postulatów.
Skoro wspomniałam już o grupie młodzieży akademickiej, która odpowiedziała na
omawiane ankiety, przejdźmy do założeń, które kierowały twórcami i
interpretatorami tych kwestionariuszy. Nie były to bowiem badania
przeprowadzone wyłącznie z ciekawości naukowej. Autorzy ankiet potrzebowali
danych, żeby zilustrować propagowaną przez siebie ideę konieczności reformy obyczajów.
Podobnie grupa studentów, która odpowiedziała na dobrowolne przecież ankiety, "stanowi
pewnego rodzaju wybór spomiędzy ogółu (...) i dość wysoko wznosi się ponad przeciętny
poziom moralny towarzyszy", jak twierdzi jedna z interpretatorek wyników badań, Iza
Moszczeńska. Respondenci należeli więc do odważnie myślącej części środowiska
akademickiego. Myślącej - tak, ale, jak okaże się na podstawie otrzymanych wyników,
często postępującej jeszcze w sposób, który krytykują i chcą zmienić reformatorsko
nastawieni badacze. Obie ankiety dzieli tylko kilka lat - ale nie zapominajmy, że był to
okres burzliwych przemian w świadomości. Ciekawe są różnice pomiędzy definicją
każdego z omawianych badań. Autorem pierwszej ankiety był Zdzisław Julian Kowalski, w
roku 1898 jeszcze student wydziału medycznego UW, potem lekarz, który zebrane przez
siebie dane wykorzystał w swojej pracy reformatorskiej. Dzięki informacjom z ankiety,
zatytułowanej Stan zdrowia i warunki higieniczne studentów UW, a opublikowanej w 1898
roku w trzech kolejnych numerach pisma "Zdrowie" oraz w formie książkowej, mogła
powstać skierowana głównie do młodzieży praca Higiena i etyka życia płciowego, wydana
w 1901 roku, na którą powołują się już studenci, odpowiadający na ankietę z lat 1903/4. W
tym momencie młody doktor Kowalski już nie żył. Ankieta Z. J. Kowalskiego z założenia
nie miała (a może raczej jeszcze nie mogła) być narzędziem do badania życia intymnego
młodzieży akademickiej: jak sam pisze, "w naszej literaturze specjalnej istnieje bardzo
mało badań nad stanem zdrowia młodzieży polskiej", chciał więc zapełnić tę lukę,
skupiając się na "higienie życia i ogólnym stanie zdrowia". Na 71 pytań kwestionariusza
tylko kilka, umieszczonych w dziale "Sport i przyjemności", dotyczy tego "społecznego
wrzodu, którego strach się dotknąć, bo mało kto nim nie cuchnie" - czyli rozwiązłości
płciowej, określanej przez autora ankiety jako "wielożeństwo" podług popularnego w owym
czasie autora Bjoernstjerne-Bjoernsona. Ankietę Kowalskiego rozpowszechniono między
studentami UW w około 550 egzemplarzach, otrzymano 300 odpowiedzi. Mimo
pobocznego tylko potraktowania ryzykownych tematów autor ankiety zetknął się z licznymi
głosami krytycznymi wśród młodzieży akademickiej, z kpinami i przycinkami. "Ci" (...),
"którym przedsięwzięte badania wydały się zbytecznymi, nie byli przymuszani do dawania
odpowiedzi", dobrowolność Kowalski uważa za gwarancję wiarygodności otrzymanych
odpowiedzi - ich autorzy popierali jego dążenia, więc starannie i dokładnie wypełniali
ankietę. Nie oszukujmy się jednak: ta okoliczność raczej zaciemnia nam obraz życia
płciowego ogółu studentów, pokazując głosy wybranej garstki o konkretnych poglądach,
niepopularnych w swoim czasie. Pamiętajmy też, że otrzymujemy 300 odpowiedzi na 1000
2
 
9346367.003.png
studentów UW oraz około 600 studiujących w Konserwatorium Muzycznym i Instytucie
Weterynaryjnym (z zamkniętej w 1866 roku Szkoły Sztuk Pięknych została tylko dwuletnia
"klasa rysunkowa", której studenci nie są reprezentowani w żadnej z ankiet). Druga ankieta
jest dziełem doktora Roberta Bernhardta oraz dwóch studentów: Tadeusza Łazowskiego z
Politechniki oraz Konrada Siwickiego z wydziału lekarskiego UW. Samo założenie tego
kwestionariusza jest już inne: zatytułowany został otwarcie Życie płciowe warszawskiej
młodzieży akademickiej, większość z 38 pytań dotyczy tego właśnie tematu. Zebrane w
latach 1903/4 odpowiedzi, mające znaczenie "więcej higieniczne niż etyczne" (jak to
określiła I. Moszczeńska), zostały w roku 1905 wydane wraz z opracowaniem w postaci
małej książeczki. Badania Bernhardta, Łazowskiego i Siwickiego objęły studentów UW
oraz powstałej w 1898 roku Politechniki. Mamy tu więc znowu mały wycinek społeczności
akademickiej, liczącej w 1904 roku w sumie niewiele ponad 3000 osób, a jest to wycinek
procentowo jeszcze mniejszy niż w poprzednim wypadku, gdyż uzyskano zaledwie 266
odpowiedzi. Nie wiemy jednak, ile rozesłano egzemplarzy ankiety - Iza Moszczeńska, do
której część wyników dotarła "na skutek pewnych nieporozumień" jeszcze przed
zakończeniem okresu zbierania informacji, twierdzi, że "pytanych było około 1000".
Powyższe powody zmuszają nas do stwierdzenia, że kwestionariuszy naszych nie
możemy traktować jako reprezentatywnych dla ogółu młodzieży studiującej. Nie pozwala
nam na to już sama ilość uzyskanych odpowiedzi, a także świadomość faktu, że autorzy
tych odpowiedzi nie byli przypadkowo wybranymi, bezstronnymi jednostkami. Pamiętajmy
jednak, że obie omawiane prace są dziełami pionierskimi, że musiały przebijać się przez
mur niechęci i zrozumiałego przy ówczesnym stanie moralności wstydu. Okaże się za
chwilę, iż jedynie część wypełnionych ankiet powróciła w ręce ich twórców, że wiele razy
spotkali się z drwinami i wyrazami oburzenia... Pod koniec zeszłego czy na początku
naszego wieku nie możemy się spodziewać, że otrzymamy na tak kontrowersyjny i budzący
skrajne emocje temat dane, które można wykorzystać w poważnym badaniu statystycznym;
pomysłodawcy obu badań zdawali sobie z tego sprawę. Dane uzyskane dzięki omawianym
ankietom są materiałem niełatwym do opracowania również ze względu na fakt, że
kwestionariusze rozdane studentom miały formę otwartą, w związku z czym wiele
odpowiedzi trudno poddaje się zaklasyfikowaniu do konkretnych kategorii. Liczne pytania
ankiety każą respondentowi cofnąć się w czasy dzieciństwa czy wczesnej młodości,
przypominać sobie fakty, które być może starał się przez wiele lat zapomnieć; inne pytania
wymagają ujawnienia najintymniejszych stron życia. Stąd wielka ilość nieprecyzyjnych
odpowiedzi lub ich brak. Ale innych informacji na temat życia intymnego młodzieży, nie
pochodzących z literatury czy pamiętników - po prostu nie ma. Mimo to żal byłoby nie
zająć się tak ciekawym problemem...
Jeszcze kilka słów na temat trzeciej z ankiet. Będę ją wykorzystywać jako ilustrację
zmian, jakie zaszły - bądź nie zaszły - w interesującej nas sferze życia akademickiego w
przeciągu kilkudziesięciu lat. Została przygotowana w roku 1934 przez Polskie
Towarzystwo Eugeniczne i Związek Przeciwweneryczny, a wyniki wydane drukiem przez
dr T. Welflego w jednym z numerów pisma "Zagadnienia Rasy" z 1938 roku w postaci
obszernego artykułu pod tytułem Życie płciowe młodzieży akademickiej. Grupa objęta
badaniami jest tu znacznie większa - rozesłano 2300 ankiet, uzyskano 2227 odpowiedzi, w
tym 74 odpowiedzi od studentek, które nie pojawiły się w dwóch poprzednich badaniach.
Jednak i warszawska społeczność studencka w latach trzydziestych była już o wiele
liczniejsza, niż na przełomie wieków: na warszawskich uczelniach studiowało około 22
tysięcy młodych ludzi (w tym 9 tys. na UW, 4,8 tys. na PW, 1,4 tys. na SGGW, 1,1 tys. na
3
 
SGH). Łatwo obliczyć, że ankieta z 1934 roku objęła tylko 10% młodzieży akademickiej.
Za to uzyskane dzięki niej dane pokazują dowodnie, czy w życiu seksualnym młodych ludzi
zaszły w ciągu trzydziestu lat poważniejsze zmiany. Charakterystyczny jest też fakt, że
prawie wszyscy badani odesłali wypełnione ankiety - świadczy to z pewnością o
swobodniejszym niż kiedyś stosunku do kwestii płciowych. Dodam jeszcze, że wśród
przebadanych w 1934 roku było trzech homoseksualistów - lub też trzech młodych ludzi się
do tego przyznało; na przełomie wieków nikt z respondentów nie określił siebie w ten
sposób.
Przejdźmy wreszcie do konkretów. Zacząć musimy od rzeczy podstawowych: wieku i
pochodzenia badanych studentów. Aby mieć pełniejszy obraz warunków, w jakich żyli,
przedstawię także ich stan zdrowotny (pomijając wszakże choroby weneryczne, o których
później), tryb życia, dochody, którymi mogli dysponować i sposób ich zdobywania,
warunki, w jakich mieszkali, wyżywienie. Wszystkie te okoliczności wiążą się
nierozerwalnie z interesującym nas zagadnieniem seksualności młodzieży studiującej, gdyż
w pewien sposób warunkują życie intymne jednostki. Na ankietę Zdzisława Kowalskiego
odpowiedzieli wyłącznie studenci narodowości polskiej (wiemy skądinąd, że jedna czwarta
uczących się w owym czasie na UW młodych ludzi przyjeżdżała tu z Rosji, zachęcona
przywilejami i większą łatwością zdobycia dyplomu. Według publikacji Spisok studientow
Impieratorskowo Warszawskowo Uniwiersiteta na 1897-1898 akademiczeskij god w tym
czasie na uczelni studiowało 705 Polaków). Wszyscy określili swoje wyznanie jako
rzymskokatolickie. Badani liczyli sobie od 17 do 27 lat, przy czym najliczniej
reprezentowana była grupa dwudziestojednolatków. Urodzili się w 21% w Warszawie, 28%
w większych miastach prowincjonalnych, 10% w osadach i miasteczkach, 40% na wsi (ten
ostatni wynik nie każe nam oczywiście sądzić, że byli to ludzie pochodzenia chłopskiego,
takich na UW studiowało w 1880 roku zaledwie 10, w 1900 - 19). W odpowiedzi na
ankietę z 1903/4 roku większość studentów (236) wypełniło rubrykę "narodowość" - 204
określiło się jako Polacy, 22 jako Żydzi, pozostali użyli kombinacji tych dwóch określeń
lub jeszcze innych. Liczyli sobie również od 17 do 27 lat, przy czym najczęściej
reprezentowana (69%) kategoria to studenci, którzy skończyli lat 20 i nie przekroczyli 24.
22% pochodziło z Warszawy, 71% z prowincji (w tej ankiecie kategoria ta jest bardzo
nieprecyzyjnie określona). Wśród respondentów znajdował się jeden student pochodzenia
chłopskiego. Reszta, jak wnioskują autorzy i zarazem interpretatorzy kwestionariusza,
wywodziła się z warstwy średniozamożnej inteligencji.
Ogólny stan zdrowia badanych studentów przedstawia nam tylko Z. Kowalski. Stan ten
nie rysuje się zbyt optymistycznie - 34% studentów zostało ocenionych przez badacza jako
cierpiący na różnego rodzaju schorzenia dziedziczne. 50% przyznało się do skłonności do
zapadania na różne choroby (najczęściej dróg oddechowych). Studenci skarżą się też na
kłopoty ze wzrokiem - wady wzroku ma aż 41%; zapalenie spojówek, związane z
przemęczeniem oka, występuje tym częściej, im dłużej studiuje już młody człowiek.
Smutno przedstawia się też stan uzębienia studentów - przeciętnie brakuje im po 6 zębów
(najczęściej trzech lub czterech, ale są i tacy (2%), którzy utracili już 20 zębów!). Podobnie
stan nerwowy młodzieży akademickiej wydaje się dosyć opłakany - pozytywną odpowiedź
na nieprecyzyjne pytanie "Czy czuje się zdenerwowany?" dało 57% badanych, przy czym
procent wzrasta z ilością lat spędzonych na studiach wyższych. Większość powyższych
niedomagań ma swoje źródło w niehigienicznym trybie życia - przeciążenie pracą naukową
oraz zarobkową, kiepskie wyżywienie i warunki mieszkaniowe, brak ruchu. Za chwilę
postaram się omówić wszystkie te okoliczności. "Pojęcie, że student daje korepetycje, tak
4
 
9346367.001.png
się już utarło, że nie wywołuje żadnego zdziwienia praca kilkugodzinna, ciężka i mozolna,
dla kilku rubli miesięcznie..." - pisze Z. Kowalski. Ta ciężka praca zaczynała się już często
w wyższych klasach gimnazjum (tylko 23% studentów jako gimnazjaliści otrzymywało od
rodziców pełnie utrzymanie, pozostałym udzielanie korepetycji zajmowało przeciętnie dwie
i pół godziny dziennie). W okresie studenckim konieczność zarobkowej pracy jest jeszcze
większa - roczne czesne w formie wpisowego wynosiło 100 rubli, koszty utrzymania w
stołecznym mieście także rosły. W efekcie 71% studentów było zmuszonych szukać
jakiegoś zajęcia. Dla większości okazywały się nim znów korepetycje, zajmujące
przeciętnie po 2 godziny dziennie (choć bywali i tacy, którzy siedzieli z podopiecznymi i po
6 godzin każdego dnia). Na podstawie danych uzyskanych przez Kowalskiego, A.
Potockiego w 1899 roku i Łazowskiego oraz Siwickiego w 1903/4 roku możemy
stwierdzić, że procentowy udział dochodów uzyskanych przez studenta w jego ogólnych
dochodach spada. Suma, jaką dysponował student, z ledwością wystarczała na opłacenie
stancji i skromnych posiłków. Na rozrywki, na towarzystwo kobiet innych niż służące czy
najtańsze prostytutki pieniędzy na ogół nie było.
"Pędzący życie prawie koczownicze" studenci mieszkali na ogół jako sublokatorzy
mało- lub średniozamożnych rodzin warszawskich (48%), we dwóch w pokoju (52%),
znajdującym się na trzecim piętrze, a wychodzącym na podwórko (62%). Pamiętajmy przy
tym, że 56% studentów paliło papierosy (około 17 sztuk dziennie), zaś małe ich pokoiki
miały na ogół jedno niewielkie okno, a więc musiała tam panować nienajświeższa i
nienajzdrowsza atmosfera. Fakt wspólnego mieszkania z innymi młodymi ludźmi
(mieszkaniem w pojedynkę mogło się pochwalić tylko 14% badanych w 1898 roku, a 28%
w 1903/4), a także mieszkania przy własnej lub obcej rodzinie wpływał oczywiście na życie
intymne studentów. Niemożność przyprowadzenia partnerki do swego lokum była często
powodem wymuszonej wstrzemięźliwości; z kolei "obecność w rodzinie, od której student
odnajmuje pokój, młodych, a często rozpróżniaczonych panien" (...) "pociąga częstokroć za
sobą stratę czasu oraz drażniące flirty", jak twierdzą autorzy drugiego z omawianych
kwestionariuszy. Higiena ciała i ruch także nie są najmocniejszą stroną warszawskiej
studenterii. Tylko 11% studenckich siedzib miało w początkach XX w. wannę. Według
wcześniejszego badania studenci kąpali się najczęściej raz na miesiąc. Młodzi ludzie już ze
szkół średnich wychodzili zaniedbani pod względem ruchowym, gimnazja produkowały,
według współczesnych badań (H. Nusbaum), wątłych, cherlawych młodzieńców,
nieprzyzwyczajonych do uprawiania jakiegokolwiek sportu. Fakt ten potwierdzają także
wyniki naszych ankiet. Według Kowalskiego aż 59% badanych zauważa ujemny wpływ
nauki w gimnazjum na stan zdrowia. Uczelnie wyższe nie poprawiają tych błędów -
dowodem na to choćby dokonana przez Kowalskiego analiza sal wykładowych czy
laboratoryjnych z punktu widzenia higieny (ławki!). Okres studiów nie sprzyja także
ćwiczeniom fizycznym. Z badań wynika, że na rozrywki takie, jak jazda konna, pływanie
studenci mają czas (i możliwości) tylko w wakacje, kiedy opuszczają stolicę. 27%
studentów uprawia gimnastykę (według Kowalskiego), natomiast z badań Łazowskiego i
Siwickiego wynika, że jedna czwarta studentów w ogóle zaniedbuje wszelkie sporty i
ćwiczenia, motywując to często brakiem pieniędzy. W 1934 roku uprawiających sport jest
już 1831 na - przypomnijmy - 2227 badanych. Żywienie to kolejny problem. Śniadanie
studenta składa się najczęściej z trzech suchych bułek i szklanki herbaty, niewiele
pożywniejsza jest kolacja. Obiady jadają studenci najczęściej u pań, zajmujących się
stołowaniem lub u krewnych. Te trzydaniowe posiłki są może - według Kowalskiego -
wystarczające ilościowo, ale "jakościowo pozostawiające wiele do życzenia". Nie jesteśmy
niestety w stanie stwierdzić, jak przedstawiała się ich wartość kaloryczna, zawartość białka
czy witamin.
5
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin