PERŁA
Trudno nam uwierzyć tej dziwnej logice, że tylko oddane jest naprawdę zyskanym – niekoniecznie w tej samej materii.
*
Ludziom bogatym chyba trudniej o przygodę, bo starannie izolują się nie tylko od biedniejszego świata, ale i od niespodzianek. Wszystko nieprzewidziane jest więc niemile widziane. Tak i teraz w tej luksusowej limuzynie nie czuć i nie widać było listopadowej pluchy i chłodu. Wytłumione wnętrze wypełniała cicha klasyczna muzyka, a pani Elwira, oddzielona szybą od kierowcy, bardziej była w świecie myśli i obrazów, niż tu i teraz. Trzymała w dłoniach śliczne puzderko z kości słoniowej i korali tak, jakby chciała to i zachować, i odrzucić. W pewnej chwili ujrzała tuż za zaciemniona szybą mokrą twarz dziewczyny. Miała ona w sobie tak żarliwą prośbę, chyba o podwiezienie jej, że wbrew swoim zasadom, pani Elwira kazała zatrzymać wóz. Zanim jednak kierowca wysiadł, przemoknięta i zziębnięta dziewczyna sama wskoczyła do wnętrza, patrząc trochę z konsternacją na białą skórzaną tapicerkę. Twarz pan Elwiry jednak pozostała nieruchoma tak, jak od już kilku miesięcy. – „Oj, jak ja pani dziękuję! – powiedziała kilkunastoletnia dziewczyna – Marysia jestem i tak podróżuję, bo jeszcze są dobrzy ludzie na świecie.” Pani nie odpowiedziała nic patrząc na autostopowiczkę beznamiętnie. Z jej włosów i kurtki kapało, ale ona była dziwnie pogodna. Nie zrażona milczeniem, spojrzała na puzderko i szepnęła: „Czy tu jest jakiś skarb? Ciekawa jestem jaki i ile wart? Pani Elwira mruknęła zimno: „Więcej niż ty.” Co Marysia zbyła: „E, tam…” i wpatrzyła się w puzderko z takim zaciekawieniem, że właścicielka z próżności chyba uchyliła wieczka. – „Cóż to jest tak pięknego?” – wykrzyknęła Marysia. – „Drogocenna perła w równie cennej oprawie” – usłyszała wyniosłą odpowiedź. Marysia wpatrywała się zafascynowana w rodzaj diademu, którego sercem była wielka różowa perła wśród maleńkich brylantów i rubinów. – „Jeśli otrzymała to pani od kogoś, kto panią kocha, to musi to być wielka miłość, a pani powinna być niezmiernie szczęśliwa!” – oświadczyła Marysia. Lekko rozpogodzoną twarz pani Elwiry skuł nagle grymas nienawiści i goryczy. – „Nie jestem szczęśliwa – powiedziała zimno – a ten, kto mi to podarował, zdradził mnie. To jest perła naznaczona zdradą i nieszczęściem.” Na to Marysia: „Jak taka perła może być naznaczona nieszczęściem! Ona rodziła się z bólu, a więc może być naznaczona odkupieniem zdrady.” I zrobiła ruch, jakby chciała dotknąć perły, ale właścicielka zamknęła ją i odsunęła. Marysia westchnęła tylko: „Szkoda, ja byłabym szczęśliwa, bo bym przebaczyła. Wolałabym żyć bez perły niż bez przebaczenia.” I wtedy coś w pani Elwirze pękło czy załamało się. Nie panowała już nad twarzą ani nad łzami. Otarła je i powiedziała sama siebie nie pojmując: „Tak? To daruję ci ją i bądź szczęśliwa, a okruch tego szczęścia podaruj mnie.” I wyciągnęła dłoń z puzderkiem. Marysia trzepotała powiekami nie wierząc, ale gest był stanowczy, a na twarzy właścicielki pojawił się jakiś cień światła. Położyła puzderko na kolanach dziewczyny, wyciągnęła jakąś opieczętowaną kartkę, napisała coś i podpisała, mówiąc: „Jest twoja. Bądź szczęśliwą!”
Kiedy dziewczyna wysiadła w najbliższej miejscowości, pani Elwira kazała zatrzymać wóz na jakimś zjedzie do lasu. Wyszła na deszcz, stanęła w kałuży i podniosła twarz i ramiona ku szaremu niebu, śmiejąc się głośno i płacząc. Z samochody patrzył na nią oniemiały kierowca.
Nieszczęściem jest nie umieć oddać ciężaru, który dźwiga się w sercu czy w sumieniu. Oddane przecież wróci – przemienione.
klio56