Jordan Penny - Maskarada.pdf

(586 KB) Pobierz
untitled
Penny Jordan
Maskarada
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Christy otworzyła kuchenne drzwi i wyszła do
ogrodu. Pachniało ´niegiem. Odetchn˛ła gł˛boko
rze´kim powietrzem i spojrzała w zimowe niebo, po
kt´ rym płyn˛ły ciemne chmury.
Znad ogniska rozpalonego przez ojca unosiła si˛
cienka smuga dymu i ulatuja ˛ ckug´ rze, wtapiała si ˛
w pos˛pna˛ szaro´´ nieba. Tu˙ za ogrodem, otoczone
o´nie˙onymi szczytami g´ r, rozcia˛gały si˛ pola po-
przecinane gdzieniegdzie k˛pami drzew. Jak okiem
si˛gna˛´, nic nie ma˛ciło leniwej ciszy chłodnego
styczniowego dnia. Ani senny krajobraz, ani tempo
˙ycia, kt´ re tu wiodła, w niczym nie przypominały
Londynu, ale były bliskie i znajome, gdy˙ wła´nie tu,
u st´ p tych wzg´ rz, sp˛dziła pierwsze siedemna´cie
lat ˙ycia. Kolejne osiem upłyn ˛ ło jej z dala od
rodzinnych stron, nie licza˛c rzadkich i kr´ tkich wizyt
w domu.
Doszła do ko´ca ´cie˙ki i chwil˛ przygla˛dała si˛,
jak ojciec wrzuca do ognia ostatnia˛ parti˛ suchych
gała˛zek i innych ogrodowych ´mieci. Miał na sobie
ten sam dobrze znany, znoszony tweedowy garnitur,
kt´ ry nie zmienił si ˛ od czasu, gdy była nastolatka ˛ .
Spostrzegłszy, ˙e nadchodzi, u´miechna˛ł si˛ czu-
le; był niezwykle łagodnym i miłym w obej´ciu
człowiekiem. To po nim Christy odziedziczyła po-
nadprzeci˛tny wzrost.
– Przygotowałam lunch – powiedziała.
– Dobrze, bo jestem głodny. Ju˙ id˛, tylko zgasz˛
ognisko.
O ile wysoka˛ sylwetk˛ zawdzi˛czała ojcu, to
zielone oczy, bujne rude włosy i ognisty tempera-
ment odziedziczyła po celtyckich przodkach matki.
W cia˛gu wiek´ w pogranicze szkocko-angielskie by-
ło scena˛ niezliczonych walk pomi˛dzy dwoma na-
cjami oraz niezliczonych mał˙e´ stw, kt´ re zawie-
rali mi ˛ dzy soba ˛ ich synowie i c´ rki. Matka Christy
mogła poszczyci´ si ˛ rdzennie szkockim rodo-
wodem – jej przodkowie byli g´ ralami z Glen
Coe. Nieraz ubolewała nad tym, ˙e jej jedyna c´r-
ka jak na zło´´ odziedziczyła po nich zadziorny
i wojowniczy charakter.
Zaczekała, a˙ ojciec dogasi ognisko.
– Bardzo si ˛ ciesz ˛ ,˙e tu ze mna ˛ jeste´. – U´mie-
chna ˛ ł si ˛ ciepło. – Chocia˙ prawd ˛ m´ wia ˛ c, wolał-
bym go´ci´ ci˛ w bardziej radosnych okoliczno´-
ciach. Wiesz, ˙e nie musisz zostawa´. Mama...
– Nie musz˛, ale chc˛ – przerwała mu zdecydo-
wanym tonem. – Nawet gdyby mama nie poszła na
operacj˛, i tak bym wr´ ciła. Sam wiesz, tato, jak jest
w Londynie: człowiek łatwo traci kontakt z rzeczy-
wisto´cia ˛ , zapomina, co jest najwa˙niejsze w ˙yciu
– westchn˛ła, marszcza˛c czoło. – Tato, rzuciłam
prac˛ – wyznała po chwili wahania.
Do tej pory nie miała okazji podzieli´ si˛ z nim ta˛
wiadomo´cia˛. Po tym, jak zadzwonił do niej, by
powiedzie´ o nagłej operacji matki, obydwoje my´-
leli gł´ wnie o niej. Dopiero kiedy niebezpiecze´ stwo
zostało za˙egnane i matka wr´ ciła do domu, Christy
uznała, ˙e pora porozmawia´ z ojcem o jej planach na
przyszło´´.
Zaskoczyła go ta˛ rewelacja˛. Widza˛c, jak zaniepo-
kojony ´cia˛ga brwi, zagryzaja˛c wargi uciekła wzro-
kiem w bok.
– Wydawało mi si˛,˙e jeste´ zadowolona ze
wsp´ łpracy z Davidem Galvinem – powiedział. – Ta-
kie odniosłem wra˙enie, kiedy była´ u nas w wakacje.
– Wtedy rzeczywi´cie byłam zadowolona – przy-
znała. – Ale ostatnio David dostał propozycj˛ skom-
ponowania muzyki do filmu, a to oznaczało, ˙e
b˛dzie musiał przenie´´ si˛ do Hollywood. Propono-
wał, ˙ebym z nim pojechała, ale ja nie chciałam, wi˛c
zło˙yłam wym´ wienie.
Modliła si ˛ , by ojciec wzia ˛ ł takie wyja´nienie za
dobra˛ monet˛ i nie zacza˛ł wynika´ w szczeg´ ły. To,
co powiedziała, było prawda˛, tyle ˙e mocno okrojo-
na˛. Przede wszystkim przemilczała fakt, ˙e David
nalegał, by zostali kochankami. Wzdrygn˛ła si˛,
cho´ wcale nie było jej zimno. Nie była zakochana
w Davidzie, ale nie była te˙ całkiem oboj˛tna na jego
m ˛ ski urok; podejrzewała, ˙e gdyby mocniej nacis-
kał, prawdopodobnie uległaby pokusie. A potem
pewnie znienawidziłaby sama˛ siebie. Nie jest prze-
ciez˙´lepa ani głupia: dobrze wiedziała, ˙e David
notorycznie zdradza swoja˛ ˙on˛ Meryl, ta za´ przy-
myka na wszystko oko, najwyra´niej wychodza˛c
z zało˙enia, ˙e taka jest cena ˙ycia z artysta˛, kt´ry
dzi ˛ ki nieprzeci ˛ tnemu talentowi w wieku trzydzies-
tu lat zdobył mi˛dzynarodowa˛ sław˛.
Miłosne podboje nie miały dla jej m˛˙a wi˛kszego
znaczenia i nie wia˛zały si˛ z gł˛bszymi uczuciami.
David jest po prostu zmysłowym m˛˙czyzna˛ ob-
darzonym du˙ym temperamentem. W dodatku bar-
dzo lubi kobiety, a one odwzajemniaja˛ mu si˛ tym
samym.
Christy ze wstydem przyznawała, i˙ była taka
chwila, gdy nawet ona nie mogła za siebie r˛czy´.
Gdyby David zdecydował si˛ w´ wczas u˙y´ całej
swojej siły perswazji, kto wie, czy potrafiłaby mu si˛
oprze´.
Przez te cztery lata, kt´ re u niego pracowała,
Meryl traktowała ja ˛ jak honorowego członka rodzi-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin