RAZ W PARYŻU.doc

(23 KB) Pobierz
RAZ W PARYŻU

RAZ W PARYŻU

 

Narrator: Słuchajcie kochani. Chcemy wam przedstawić sztukę z samego Paryża, o istocie tworzenia... Wystąpi poetka Ara, malarz Stefanjo i tajemniczy Roberto. Ulica Paryża, poeci w rynsztokach, piękne kurtyzany za rogiem, tu chce się żyć!

Ara: Paryż, Paryż... miasto poetów. Piękne wiersze tutaj tworzę, bo cudownie jest na dworze...

Stefanjo: Ładnie Ara. Nawet się zrymowało.

Ara: W poezji nie rym jest najważniejszy, ale żarrr uczuć. Metaforrra i ekstaza!

Stefanjo: Nie rozumiem. Możesz mi to namalować?

Ara: Słowami namaluję: czarny, żółty, czerwony, błękit, zieleń, jeleń!

Stefanjo: Jeleń! Już nie chcę rozumieć.

Ara: Wy malarze, to tylko pędzel, paleta i maziać! (nagle chętna) Namaziaj mnie!

Stefanjo: Nie, tego faceta maziam. (pokazuje na widza o szlachetnych rysach)

Ara: Ech wy. Nie widzicie piękna wewnętrznego.

Stefanjo: Widzę. Tylko piękno wewnętrzne maluję pod spodem, a na wierzchu tego faceta.

Ara: My poeci jesteśmy eteryczni, a wy to metry i kilogramy. Układ SI. My jesteśmy nienamacalni... Obcujemy z eterem.

Stefanjo: My z terpentyną. Też można się nawąchać.

Ara: (pauza i nagle) Ech, Roberto!

Stefanjo: Jaki Roberto?

Ara: Mój Roberto. Co wieczór go przyzywam. Tworzę go ze słów, z moich wierszy.

Roberto: (garbaty, kulawy i półślepy) I oto jestem! Z twoich wierszy stworzony, jam metafora i ekstaza, twój na zawsze Roberto!

Stefanjo: Hm, tak trochę Picasso, trochę Munch.

Roberto: (zagląda przez ramię Stefanja) To ja?

Stefanjo: Nie, to ten facet. (Roberto oddycha z ulgą) Już skończyłem. (pokazuje uroczy portret w formie nieomal słoneczka) Kupi pan? (zachęca spojrzeniem)

Ara: Roberto, inaczej sobie ciebie wyobrażałam.

Roberto: Poważnie? Czego mi brakuje? Metafora i ekstaza.

Ara: Zawiodłeś mnie Roberto. Spodziewałam się pięknego, smukłego młodzieńca.

Roberto: Trzeba było mnie tworzyć z wierszy Goethego, a nie swoich.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin