Rozdział II
Gdy wróciliśmy do domu Charliego była godzina wieczorna. Mój tata nie miał nic przeciwko temu , że wracam tak późno jeśli następnego dnia nie miałam szkoły. Choć dzisiaj czwartek to i tak nic nie powiedział. Dziwne, naprawdę dziwne. Może Edward Go uprzedził, że się spóźnię? Charlie z Edwardem żyli w zgodzie , po powrocie z Włoch odbyli poważna rozmowę, o której wiem bardzo mało bo żadne z nich nie chciało mi zdradzić głębszych szczegółów. Ale cieszyłam się z tego że nie musiałam się ukrywać przed ojcem. Gdy weszliśmy do domu ojciec leżał na kanapie i od razu do nas wstał.
- Część dzieciaki, i jak fajnie się bawiliście? – zapytał
- Tak fajnie było - odpowiedziałam i oboje się uśmiechnęliśmy.
- A co ciekawego robiliście? – Charlie się za wstydził bo wiedział , że nie powinien pytać o to ale ciekawość wzięła górę.
- Graliśmy w szachy z moim rodzeństwem – odpowiedział mu Edd.
- Aha…- odpowiedział zmieszany ojciec.
Charlie żył z moim ukochanym w zgodzie ale miałam jednak pewne zakazy i domyślałam się że co do mojej wyprowadzki do domu Culllenów przyczyni się Alice. Ona miała wpływ na mojego ojca co z jednej strony bardzo mnie cieszyło, chociaż wolałabym , żeby to Edward miał taki wpływ , no ale jak wiadomo nie wszystko mogłam mieć.
- Jadłeś kolację? Zapytałam ojca
- Tak, zamówiłem pizze, zostawiłem dla Ciebie trochę w kuchni.
- Pójdę do siebie. – Chciałam być już sam na sam z Edwardem. Przez cale po południe na to czekałam, choć powiem, że gra w szachy była zabawna gdy Edward z Alice grali razem. Edward wyczytał z myśli Alice jaki zrobi ruch a Alice miała wizję jak tylko Edward podjął decyzję. – Uśmiechnęłam się sama do swoich wspomnień. Tym razem Edward nie odpuścił i zapytał.
- Co Cię tak moja kochana Bello rozśmieszyło?
- A przypomniałam sobie jak grałeś z Alice w szachy, bardzo fajnie to wyglądało – powiedziałam.
- A tak, każdy miał nie zły ubaw.
- Ja również, gdybyś zobaczył swoja minę jak Alice ruszyła pionkiem, który Ty chciałeś zbić.
- A no przyznam refleks to ona ma – uśmiechnął się do mnie tak słodko , że mu zawtórowałam.
- Jesteś dzisiaj jakaś taka zadowolona z wszystkiego, zgodziłaś się na zakupy z Alice i Rosalie i nie zrobiłaś mi awantury za łóżko, które kupiłem, jestem pod wrażeniem, czy jest jakiś konkretny powód Twojego zadowolenia ? Bo jestem bardzo ciekaw..
- Wiesz mogę przestać się uśmiechać jeśli Ci to przeszkadza – udałam mine obrazonego dziecka. Nabrał się….
-Nie nie przestawaj się … - przerwałam mu pocałunkiem bo się zmartwił.
-Żartowałam głuptasie, cieszę się, że nie masz nic przeciwko, żebym mogła z Wami zamieszkać – kolejny uśmiech.
- Cieszę się, że się z tego cieszysz, ja również się z tego cieszę – i obdarował mnie moim ulubionym uśmiechem.
- A tak w ogóle to dlaczego mam z Wami zamieszkać? – zapytałam bo nikt mi nie powiedział dlaczego.
- Chciałbym byś była ze mną jak przyjedzie ta cała Charles, niech zobaczy, że jestem szczęśliwy z Tobą i nie mam zamiaru żenić się z nią.
- Aha.. zupełnie o niej zapomniałam. – przyznałam
- I dobrze , nie trzeba sobie nią głowy zawracać – i mnie pocałował. Był to bardzo przekonujący pocałunek, któremu się od razu poddałam. Zarzuciłam mu ręce na szyję i zaprowadził mnie na lóżko, nie było w tym nic nadzwyczajnego ponieważ robił tak zawsze. Tak samo jak przestrzegał zasady „Bello to niebezpieczne, przecież mógłbym zrobić Ci krzywdę” a ja wtedy robiłam minę obrażonego dziecka lecz nic to nie zmieniało. Gdy tak leżeliśmy przypomniałam sobie, że musze się spakować. Wstałam a Edward patrzył na mnie z ciekawością. Odpowiedziałam mu od razu jak tylko znalazłam torbę.
- Przecież musze się spakować na jutro prawda? Po co tracić czas –zacytowałam Go.
A po za tym jestem jutro umówiona na zakupy z dziewczynami a im szybciej z nimi pojade tym szybciej wrócę do Ciebie – uśmiechnęłam się tak szeroko, że i on się uśmiechnął.
Gdy się już spakowałam poszłam do łazienki przebrać się w Moja piżamę czyli stary dres i bluzkę . Jak wróciłam Edward nie było, przeraziłam się . Usiadłam na łóżku i zobaczyłam kartkę na której było napisane:
„Kochanie jak wrócisz do łóżka to udaj, że śpisz, musiałem przecież wyjść bo jest już poźno a Twój ojciec mógł się zdenerwować że tak długo siedzę. Zaraz do Ciebie wrócę. Charlie może przyjść zobaczyć czy śpisz.”
Edward
Cholera, kompletnie zapomniałam o ojcu, Obrze że Edd pamiętał. Bo nie było by przyjemnie gdyby ojciec zobaczył jak Edward „śpi” przy mnie, to było dla niego za wcześnie, stanowczo za wcześnie. Mój ukochany wrócił po chwili, a ja już leżałam w łóżku, położył się koło mnie i tak jak zawsze za nim się przytulił przykrył mnie kocem żebym nie szczękała zębami co by popsuło cały nastrój.
-Wróciłeś..- uśmiechnąłem się.
-Tak to ja – zaśmiał się. – Bello jesteś wykończona, śpij już moja Ty miłości – i zaczął nucić moją kołysankę, którą skomponował gdy się pierwszy raz poznaliśmy. Uległam kołysance i już po chwili oddałam się z ręce Morfeusza.
- - - - - - -
Gdy się obudziłam czułam się strasznie wypoczęta. Zorientowałam się, że Edward nie ma przy mnie. Za pewne poszedł do domu się przebrać i poszedł po samochód, którym jeździliśmy do szkoły. Charlie nie miał pretensji, że mój samochód stal i nie był używany.
Wstałam z łóżka za szybko bo zakręciło mi się w głowie, wzięłam kapcie, ciuchy i poszłam do łazienki odbyć poranną toaletę. Gdy zeszłam na dół do kuchni Charliego już nie było, pojechał do pracy, zrobiłam sobie śniadanie w stylu płatki i mleko. Edwarda nada nie było, Hmm może cos się w nocy stało? Może mu się cos stało?! O nie na pewno nie!. I już po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, w wejściu stał Edward. Rzuciłam się na niego.
- Dzień dobry, chciałem się zapytać czy za mną tęskniłaś ale to mi w zupełności wystarczy – uśmiechnął się i mnie pocałował.
-Gotowa, żeby jechać do szkoły? – zapytał
- Tak tylko musze wsiąść plecak, poczekaj sekundę.- powiedziałam – No już jestem gotowa.
Wyszliśmy z domu , Edd otworzył mi drzwi i wsiadłam. On wsiadł tuz po chwili. Zapalił silnik i ruszyliśmy. Na szkolnym parkingu wysiedliśmy po 10 minutach. Był on w połowie zapełniony. Zaparkowlismy tam gdzie zawsze parkuje jego całe rodzeństwo. Zauważyłam, że czekali na nas wszyscy Cullenowie. Podeszliśmy do niech.
- Cześć wszystkim – powiedziałam.
- Cześć Bella – powiedzieli.
- Choć Bella musimy porozmawiać –powiedziała Alice. Poszłam a za nami poszła również Rosalie, chłopacy zostali z tyłu.
- O co chodzi Alice? – zapytałam
-Miałam wizje – powiedziała.
- Nadal nic nie rozumiem- poskarżyłam się.
- Daj mi skończyć – powiedziała i od razu zaczęła tłumaczyć.- Zobaczyłam , że jak będziemy jechać na zakupy, że będziesz zadowolona, lecz później nie będziesz już taka wesoła, wiesz może czym to będzie spowodowane ,żeby to uniknąć? – zapytała z nadzieja, że to potwierdze i się nie myliła.
- Wydaje mi się że wiem, miałam zamiar Cię zapytać o Charles jak będziemy już same we 3, żeby Edward nie wiedział że się o nią wypytuje żeby go nie martwić. – Miałam nadzieje, że tego nie słyszał, bo staliśmy w dużej odległości od siebie.
- Ah.. to wszystko tłumaczy – powiedziała Rosalie.
- Owszem tłumaczy- zawtórowała Alice. – Ale i tak nie zrezygnuję z zakupów, jedziemy od razu jak Bello przyjedziesz do Nas.
- Jasne – powiedziałam ,zastanawiając się , co takiego mi powie Alice o tej dziewczynie, że nie będzie mi wesoło. Gdy podeszłam do Edwarda patrzył na mnie ze zmartwieniem a ja się tylko uśmiechnęłam.
Lekcje mijały wolno, strasznie się przeciągały. Edward teraz miał większość lekcji ze mną ale akurat trygonometrie mam sama. Nie lubię tego przedmiotu. Czekam tylko na przerwę, żeby iść na stołówkę. No nareszcie zadzwonił dzwonek! Wstałam, spakowałam się szybko i wyszłam. Przed drzwiami czekał na mnie Edward, uśmiechnęliśmy się do siebie i poszliśmy na stołówkę. Odkąd Cullenowie wrócili siedziałam z nimi przy „ich” stoliku. Fajnie to brzmi. Gdy przyszliśmy całe rodzeństwo już na nas czekało. Usiadłam koło Emmetta bo tam zawsze było wolne miejsce. Ja Rosalie i Alice rozmawiałyśmy na temat zakupów, tzn. ja się tylko przysłuchiwałam i przytakiwałam jak było trzeba. W końcu przypomniałam sobie, że jeszcze nikt nie rozmawiał z moim ojcem na temat mojej „wyprowadzki”.
- Alice kiedy masz zamiar porozmawiać z moim ojcem ?- nie musiałam mówić jej o co chodzi bo wiedziała o co dokładnie pytam.
- Po szkole jadę z Tobą Cię odwieść i zapytam się wtedy Charliego o pozwolenie. –powiedziała – A Edward wraca z Rosalie i resztą , spotkacie się w domu.
- Okay, nie ma sprawy – uśmiechnęłam się. To będzie dobry moment, żeby wypytać Alice o Charles. Może w ten sposób na zakupach będzie miło. Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy rozeszli się po klasach. Miałam lekcje biologii z Edwardem. Usiedliśmy w ławce i się rozpakowaliśmy. Edward coś pisał na kartce, ale robił to tak szybko, że nie zwróciłam uwagi.
Przepraszam jeśli Ci się nie spodobało to, że wracasz z Alice do domu. Ale, gdyby Twój ojciec mnie zobaczył nie wiem czy by się zgodził.- napisał
Nie masz mnie za co przepraszać, rozumiem to dlatego się nie martwię tym i Ty tez nie powinieneś, uśmiechnij się – i zrobił tak jak napisałam.
Jutro przyjeżdża Charles – napisał, lecz jego mina wyrażała rezygnację – Prawdopodobnie będzie u nas koło południa.
Okay, ona jest człowiekiem bo tego to mi nie powiedziałeś – poskarżyłam się.
Ona jest wampirem, ale nie Martw się ona żywi się zwierzętami nawet Cię nie tknie nie pozwolę na to zresztą nikt na to nie pozwoli. – przyrzekł
Wierzę Ci – uśmiechnęłam się do niego – Czyli widzimy się dopiero w domu – stwierdziłam.
Edward pokiwał głowa na znak , że mam rację, niestety. Nie lubie się z nim rozstawać ale jest to konieczne jeśli chce z Cullenami zamieszkać.
- - - - -
Ostatnia lekcja dobiegła końca, poszliśmy wszyscy na parking. Ja i Alice wsiedliśmy do srebrnego volvo, Rosalie i Edward do BMW a Jasper i Emmett do Jeepa. Dziwne było również to, że nawet Ross i Edward się pogodzili, chociaż i tak sobie nawzajem dokuczali jak to rodzeństwo ma do siebie. Gdy wyjechaliśmy z parkingu już nikt z pozostałych Culllenów nie mógł usłyszeć naszej rozmowy. A więc zaczęłam od pytań najbardziej mnie nurtujących.
- Alice, tak sobie pomyślałam , żeby nie zepsuć zakupów to może teraz opowiesz mi o tej Charles? – zapytałam
- No ok. A co chcesz o niej wiedzieć? – odpowiedziała z niepokojem w głosie. Pewnie bała się, że zapytam o cos czego nie będzie mogła mi powiedzieć.
- W zasadzie to o nic wielkiego myślę, jak Edward się z nią poznał? Jak długo byli ze sobą? Dlaczego ona tu przyjeżdża? Przecież jest wiele wolnych wampirów!- zdenerwowałam się.
- Oni poznali się za nim się urodziłaś. Chodzili razem do szkoły a dokładniej do jednej klasy. Charles, bo tak ma na imię była Edwardowi obojętna. Nie zwracał na nią uwagi takiej jak oczekiwała. Edward starał się jej jakoś subtelnie powiedzieć, że z tego nic nie będzie ale nie dawała za wygraną. Szukała różnych wymówek , jakiś forteli, żeby się z nim spotkać, pogadać. Na początku zachowywała się jako tako normalnie ale potem stała się natarczywa, zaczęła przychodzić pod DOM i prosić Edwarda, żeby z nią pogadał. W szkole ją omijał. Gdy pewnego razu Edward zdecydował się tak poważnie jej powiedzieć, że nic z tego nie będzie i. że się stąd wyprowadza. Ona się wcale tym nie przejęła tylko obiecała mu, że Go znajdzie i wyjdzie za niego. Oto i cała historia. – nawet nie wiedziałam kiedy zaczęły lać się strumieniem łzy z moich oczu. Przypominało mi to ten dzień kiedy Edward ze mną zrywał i mnie zostawił. Ale przecież jest teraz ze mną, już mnie nie zostawi kocha mnie w ten sposób się pocieszałam. Alice się zatrzymała.
- Czemu płaczesz??- spytała z nutka niepokoju w głosie.
- Bo..bo..- nie mogłam z siebie wydusić ani słowa.- Bo ta historia przypomina mi troche czas kiedy Edward mnie zostawił.- i znowu strumienie łez. Alice mnie przytuliła.
- Nie płacz, Edward nie umie Cię już zostawić, proszę uśmiechnij się. – była przerażona moja histerią.
- Ok., jeszcze chwila i mi przejdzie po prostu wspomnienia mi wróciły – wytłumaczyłam się.
- Jak już będzie ok. to daj znać- powiedziała Alice.
Po krótkiej chwili się opanowałam, przecież nie mogę płakać , Edward jest ze mną i mnie nie zostawi już nigdy! Mam zostać jedna z nich! Pomogło, już się uspokoiłam.
- No Alice czemu nie jedziesz?- zaczęłam się śmiać. Dziewczyna nie wiedziała o co mi chodzi.
- Czy , aby na pewno dobrze się czujesz? – zapytała zakłopotana.
- W zupełności – opowiedziałam – Ruszaj, żebyśmy zdążyły na te zakupy z Ross. Od razu się uśmiechnęła i ruszyła.
Gdy podjechaliśmy pod DOM, ojciec wyjrzał przez okno. Gdy ujrzał Alice, wyszedł nam naprzeciw.
- Witaj Alice skarbie! Co Cię tu sprowadza? – zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Witaj Charlie. Przywiozłam Bellę i chcę z Tobą porozmawiać. – odpowiedziała mojemu ojcu z uśmiechem, któremu mój ojciec nie potrafi się oprzeć.
- Chodźcie do domu – powiedział
Weszliśmy do domu , rozebrałam się i poszłam od razu na górę przygotować wszystko. Wiedziałam, że Charlie się zgodzi. Gdy tak siedziałam u góry po chwili Charlie mnie zawołał:
- Bella, zejdz na dół proszę! Zeszłam , choć wiedziałam o co chodzi ojcu.
- Alice się właśnie pytała czy możesz się przeprowadzić na jakiś czas do niej bo wszyscy prócz ojca wyjeżdżają w góry i nie będzie miała co robić sama a teraz jest przecież tydzień wolnego. Co Ty na to? – Zapytał.
- Ja nie mam nic przeciwko. A Ty? – zapytałam nieśmiało.
- Ja nie mam nic przeciwko – uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuje – powiedziałam i pocałowałam Go w policzek.- To ja idę po rzeczy, Alice pomożesz mi? – zapytałam.
- Jasne – odpowiedziała i poszła za mną.
W dwie osoby szybciej się pakuję a że ja byłam już spakowana to posiedziałyśmy chwile i rozmawiałyśmy co możemy kupić na dzisiejszej wyprzedaży.
Po jakimś kwadransie zeszłyśmy a Charlie podszedł się z nami pożegnać.
- Dowidzenia Charlie - powiedziała Alice i wyszła.
- Mam nadzieje Bello, że będziesz się dobrze bawić. – powiedział.
- Tak postaram się – powiedziałam nie kłamiąc.
- Dowidzenia tato – powiedziałam na odchodnym.
Spakowałam rzeczy do bagażnika i wsiadłam do samochodu. Charlie patrzał przez okno w kuchni i pomachał nam, tez mu pomachałyśmy, i już nas nie było. Jechałyśmy w ciszy, po chwili byłyśmy już pod domem Culllenów bo Alice jechała strasznie szybko. Wysiadłyśmy, przed domem czekał na nas Edward podbiegł do mnie i zaczął mnie całować. Gdy skończył spojrzałam na niego z niemym pytaniem na, które od razu mi odpowiedział.
- No co? Po prostu się stęskniłem – odpowiedział. A ja na znak potwierdzenia jego słów pocałowałam go. Z daleka było słychać głos Alice.
- No Bella, zbieramy się na zakupy. Mamy mało czasu!
- Okay, okay już idę – uśmiechnęłam się do niej i znów pocałowałam Edwarda. – Jak wrócę to dokończymy – szepnęłam mu do ucha a on się uśmiechnął.
aga334