pisownia wyrazów z ortografi.doc

(44 KB) Pobierz

pisownia wyrazów z "ó"

 

Alina ma starego żółwia o króciutkich łapkach. Skóra żółwia jest cała pomarszczona. Na obiad żółw zawsze dostaje gotowane żółtka.

Bocian, jaskółka, szpak i skowronek odlatują od nas przed zimą do ciepłych krajów. Wróble i sikorki pozostają. Sójka znów nie zdąży wybrać się za morze. Z dalekiej północy przylecą do nas gile i jemiołuszki.

Córka króla Różyczka - słynęła z mądrości. Starających się o jej rękę królewiczów poddawała próbie. Mieli rozwiązać krótkie, ale bardzo trudne równanie matematyczne. Jeśli nie uczynili tego do północy, musieli zjeść kogel - mogel z zepsutego żółtka.

Czerwona róża pokłóciła się z ogórkiem. Nazwała go próżniakiem. Ze złości ogórek poczerwieniał, a róża zrobiła się żółta.

Dawno temu żyła mądra i piękna królewna. Mieszkała w domku, który stał pośród cudnego ogrodu. W ogrodzie znajdowały się przeróżne dziwy. Było tam źródełko z żywą wodą, która miała moc leczenia chorób. Ale najpiękniejsze były róże. Piękna królewna często wróżyła sobie z płatków tych róż.

Do starego grodu przybył szczególnie próżny włóczęga. Cały dzień pysznił się swoim zniszczonym żółto-różowym ubraniem. Na dodatek włóczęga był wielkim próżniakiem. Wkrótce ogół mieszkańców miał go dosyć. Doszło do licznych kłótni. Wówczas włóczęga, który był również tchórzem, szybko opuścił gród.

Dorotka ma w piórniku żółty ołówek. Pióro i gumka leżą obok siebie.

Dzieci rysują zwierzęta. Kasia narysowała jaskółkę. Ania rudą wiewiórkę, a Adaś rysuje królika.

Edzio ma swoje gospodarstwo. W komórce na podwórzu hoduje króliki. Króliki mieszkają w klatkach. Przy komórce stoi gołębnik. W gołębniku ma Edzio kilka białych gołębi z różowymi nóżkami.

Jest już późna jesień. Coraz krócej świeci słońce. Skowronki i jaskółki już odleciały do ciepłych krajów. Tylko sójka nie może się wybrać. Szare wróbelki nie opuszczą nas. Wiatr zrywa z drzew pożółkłe liście. Ale i późną jesienią bywają dni pogodne i ciepłe.

Jest już późna jesień. Słońce świeci coraz krócej. Odleciały do ciepłych krajów bociany. Już w lesie nie słychać wesołego pogwizdywania żółtej wilgi. Odleciały też jaskółki i małe słowiki, które całą wiosnę wyśpiewywały wśród krzaków. Wróble pozostały u nas. Wiatr zrywa z drzew pożółkłe liście. Jest coraz smutniej.

Jest mroźna zima. Na dworze mróz i chłód. Puszysty śnieg pokrył dachy domów i pola. Na rzekach powstał gruby lód. Dla dzieci to wielka radość. Pójdą z łyżwami na lodowisko.

Józefina cale życie mieszkała na równinach. Któregoś dnia późnym wieczorem zobaczyła wreszcie wysokie góry. Różowiejące w blasku zachodzącego słońca wydawały się jej nieporównywalnie piękne. Uroku dodawały im szumiące źródełka. Ze szczytów górskich ujrzała dachy domów i wieże kościołów.

Józek zrobił klatkę. Postawił ją w komórce. Obok zawiesił półkę. Będzie hodował króliki.

Kasia w swym nowym piórniku ma wiele różnych rzeczy. Są tam trzy nowe ołówki, gumka, wieczne pióro, temperówka, farby wodne i pędzelek. Czasem nawet jest cukierek.

Jurek ma swój kącik do pracy. W tym kąciku stoi nieduży stół i krzesło. Nad stolikiem wisi półeczka z książkami. Na stoliku leżą różne przybory do pisania i malowania.

Król pokłócił się z synem. Królewicz bowiem zakochał się w góralce, która pięknie śpiewała w chórze. Królewicz zrzekł się królestwa. Odtąd oboje spacerowali po wzgórzach i górach.

Kubuś Puchatek bardzo lubił miód i powidła. Słój z miodem przeniósł z piwnicy do pokoju. Stół aż się ugiął pod ciężarem podwieczorku.

Leśną dróżką szło dwóch chłopców. W wysokiej trawie zobaczyli sarenkę. Miała złamaną nóżkę.

Malutki Józio dostał od babci ołówek. Ołówek ma żółty wkład. Józio narysował więc żółtą wiewiórkę i żółtego królika.

Marek i Robert wybierają się na długą wędrówkę. Spakowali ubrania, pół bochenka chleba, słój z powidłami i twaróg. Każdy zabrał scyzoryk i ostry nóż. Chcą wrócić po dwóch dniach.

Moja babcia ma piękny ogród. Hoduje w nim drób i przepiórki. Kury chodzą w kółko, grzebiąc nóżkami w trawie. Zjadają różne robaki, a nawet kamienie, gdy poczują głód. Boją się tylko czerwonych mrówek. Pośród traw znajduję często kolorowe piórka.

Mówił mały bóbr do złotej rybki, żeby wstąpiła do niego na słówko. Ta przecisnęła się przez ciasny otwór norki. Bóbr podziwiał piękny złoty wzór z łusek, zdobiący ciało przyjaciółki. Taki strój wspaniale nadawał się na bal, bóbr zaprosił więc strojną przyjaciółkę do tańca.

Na dworze panował mróz. Dwóch chłopców wybiegło z łyżwami na lód. Na zamarzniętym jeziorze zataczali piękne kółka.

Nad zamkiem pojawił się czarownik o czerwonej bródce. Powoli sfrunął w dół na taras. W zamkowej komnacie wyczarował rajski ogród.

Na wysokiej górze stał piękny zamek. Mieszkała tam śliczna królewna. Pałac otaczał ogród pełen róż. W dziuplach drzew wiewiórki chowały swoje skarby. Ptaki zbierały piórka na nowe gniazda.

Przed chatą Józi jest mały ogródek. Józia pielęgnuje w nim kwiatki. Rosną tam żółte nasturcje i aksamitki, różowy groszek i czerwone różyczki.

pisownia wyrazów z "ó"

Widok z okna naszej szkoły jest szczególnie ładny. Pagórkowata rzeźba terenu dodaje mu uroku. Na horyzoncie o zmierzchu widnieje ciemna wstęga lasu. Na tle zieleni odcina się komplet białych domków o czerwonych dachach. W przydrożnym rowie złocą się żółte kaczeńce.

Ola Nowakówna zwiedzała Kraków. To miasto starych murów i domów. Dużo w nim zabytków. Do babci wysłała widokówkę. Mamie kupiła ładny podarunek.

W piórniku Zosi są trzy przegródki. W jednej przegródce leży pióro i dwa ołówki. W drugiej są trzy stalówki i temperówka, a w trzeciej jest gumka. W szkole Zosia kładzie swój piórnik na ławkę, a po lekcjach chowa go do tornistra.

Po długim, czerwcowym dniu nadszedł późny wieczór. Niebo usiane tysiącami gwiazd oświetlało górską dolinę. W blasku księżyca rysujące się sylwetki szczytów górskich wyglądały jak uśpiony orszak drużyny królewskiej. Gdzieś w pobliżu odzywały się głosy bijących źródełek, spóźnione śpiewy ptaków, a nawet chór żab. Wkrótce jednak nad doliną królować będzie nocna cisza.

Po leśnej dróżce idzie wolno mały elf. Ma siwą bródkę. Główka trzęsie mu się ze starości. Utyka na jedną nóżkę.

Po męczącej wędrówce odpoczywaliśmy pod drzewami. Jedni przypatrywali się mrówkom wyłaniającym się spod ściółki, drudzy podziwiali piękny zachód słońca. Nadszedł wieczór, a my wciąż byliśmy daleko od naszych namiotów.

Późnym latem królik i wiewiórka poszli na spacer. Włóczyli się po małych pagórkach. Gdy niebo na zachodzie zaróżowiło się, wówczas zwierzęta odpoczęły na pożółkłym sianie. Rankiem królik najadł się borówek, a wiewiórka skakała w poszukiwaniu orzechów.

Przy dachu domu jaskółka uwiła gniazdo. Zaprosiła różne ptaki. Wróbel przyniósł jej żółte piórko. Sójka dała różową stokrotkę. Późnym wieczorem ptaki odleciały do gniazd.

Stary górnik znalazł na wzgórzu zwierzątko. Była to mała ruda wiewiórka ze zwichniętą nóżką. Górnik oddarł kawałek płótna z koszuli i zabandażował chorą łapkę. Wkrótce wiewiórka wyzdrowiała.

Szpieg z Krainy Deszczowców zaczaił się na samochód Smoka Wawelskiego. Na dróżce rozsypał gwoździe. Gdy wóz nadjeżdżał, wróg ukrył się w rowie. Smok zauważył gwoździe i szybko skręcił w bok. Samochód wjechał w rów i znienacka przygniótł szpiega. Ten poczuł ból w obydwóch nogach.

Jest mroźna zima. Śnieg ciągle prószy. Pokrył już drogi, drzewa, dachy wieżowców i bloków. Lód pokrył wodę w rzece. Chociaż chłód na dworze, będziemy zjeżdżać z górki na sankach.

pisownia wyrazów z "ch"

Chytry czarodziej chciał otruć muchomorem krasnoludka. Zobaczył to mały chomik i cichutko zabrał grzyb. Schował go pod choinką. Wszystko dobrze się skończyło.

   Jaś jadł orzechy. Nagle przyleciała mucha. Jaś zobaczył jej cień na ścianie. Pomyślał, że to duch macha wielkim uchem.

Kucharka przywiozła samochodem dziesięć kilo marchewki. Wniosła ją sama po schodach. Schowała do spiżarni i chwilę odpoczywała.

Mała świnka mieszkała w ciepłym chlewiku. Nie czuła chłodu i głodu. Gospodyni chuchała i dmuchała na nią ciągle. Karmiła ją chlebem i marchewką.

Michalina śpiewa w chórze. Mama wymachuje do niej chusteczką. Publiczność bije brawo. Śpiew jest radością dla ucha i ducha.

Michał nie jest już małym chłopcem. Codziennie rano chodzi po zakupy. Kupuje bochenek chleba, chrupiące bułeczki i mleko.

Michał powyrywał chwasty w ogrodzie. Chce posiać piękne chryzantemy. W jednym miejscu zobaczył dmuchawce. To też chwasty. Trzeba je wyrwać.

Na dworze wiał silny wiatr i padał deszcz. Michał przeziębił się i zachorował. Teraz ma chrypkę i ciągle wyciera nos w chusteczkę. Mama wzdycha smutno i podaje chłopcu lekarstwa. Karmi też jego chomika.

Pan Lech ma pięknego charta. Chodzi z nim na spacery o wschodzie i zachodzie słońca. Pan Lech nie lubi porannych spacerów. Jest wtedy jeszcze zaspany. Chętnie jednak przechadza się o zmierzchu.

Pan Michał jechał nowym samochodem do swojej chatki nad jeziorem. Nagle samochód zepsuł się i trzeba było go pchać. Na dworze był chłód i dmuchał silny wiatr. Pan Michał bał się, że zachoruje. Obiecał sobie, że w domu wypije sok z marchwi i cytryny.

W starej chacie mieszkała czarownica. Była bardzo chuda i tchórzliwa. Często miała chęć spłatać zwierzętom figla. Zawsze jednak płoszył ją chichot i śmiech liska chytruska.

Wychowawca pokazywał uczniom chrabąszcza. Nagle owad uciekł i schronił się za zasłoną. Nauczyciel otworzył okno i chrabąszcz odleciał. Usiadł na wierzchołku chabra.

Wychowawca powiedział, że Michalina ma chrypkę i leży w łóżku. Dzieci poszły odwiedzić koleżankę i zaniosły jej bukiet chabrów. Na jednym z kwiatów siedział chrabąszcz. Było dużo śmiechu. Potem wszyscy oglądali chomika Michaliny i karmili go świeżą marchewką.

Zuchy poszły do lasu. Wesoło bawiły się, przekrzykując echo. Nagle zjawiła się burzowa chmura. Spadł deszcz. Zuchy schowały się pod choinką.                                                                                                                                                 Zuchy utworzyły chór. Chłopcy śpiewali piosenkę, a dziewczynki powtarzały po nich jak echo. W nagrodę dzieci dostały od publiczności wielką torbę orzechów i kolorowe chusty.

pisownia wyrazów z "h"

 Bartek i Hubert poszli do sklepu z zabawkami. Bartek kupił piękny helikopter. Hubert mały samochód i huśtawkę dla Hani.

Ciocia Halina handluje serwetami. Sama je haftuje w różne wzory. Nie jest to błahe zajęcie, bo wymaga wiele cierpliwości.

Dyrektor dał hasło do rozpoczęcia uroczystości. Zabrzmiał hymn narodowy. Dzieci wręczyły gościom bukiet hiacyntów i pamiątkowy herb Warszawy. Potem odprowadziły ich do hotelu.

Halinka jest chora. Mama dała jej gorącej herbaty z cytryną. Babcia przyniosła smaczne herbatniki.

Hania była w cyrku. Widziała komika, który grał na harmonii i tańczące hieny. Podziwiała akrobacje na huśtawkach zawieszonych pod sufitem i zabawną jazdę na hulajnogach. Stwierdziła, że przedstawienie zostało przygotowane z humorem.

Hania huśta się w hamaku. Ma dobry humor. Zaraz przyjedzie Henio na hulajnodze. Będą się razem bawić.

Hania zaprosiła Helenkę na popołudniową herbatkę. Zajadały herbatniki i opowiadały o nowej hulajnodze Henia. Ta hulajnoga robi straszny hałas podczas jazdy. Dziewczynki żartują, że nawet helikopter tak nie hałasuje.

Harcerze grali w hokeja na trawie. Mieli na głowach kaski i czuli się jak rycerze w hełmach. Padał deszcz i huczał wiatr, ale oni nie bali się złej pogody. Byli zahartowani i dzielnie walczyli o honor swojego hufca.

Harcerze poszli do hali sportowej. Panuje tam straszny hałas. Harcerzom to nie przeszkadza. Mogą pohulać z piłką, bo hokejowa hala jest duża.

Helenka i Heniek wyjeżdżają na biwak harcerski. Wybrali się do hali handlowej. Panował tam wielki hałas. Kupili hamak. Będą się na nim huśtać.

Helenka zaprosiła dzieci na imieniny. Hanka przyniosła haftowaną chusteczkę. Halina dała pudełko pysznych herbatników. Janek przyszedł z harmonią. Dał hasło do tańca. Wszystkim dopisywał humor.

Heniek ma swoje hobby. Zbiera fotografie zwierząt. Bardzo chciałby mieć jeszcze zdjęcia hipopotama i hieny. Hanka dałaby mu takie obrazki za hubę, którą chłopiec znalazł w lesie. Ale Heniek się waha. Huba bardzo mu się podoba.

Honorata lubi grać na harmonii. Kiedyś zagrała hymn na cześć bohaterskich harcerzy. Harcerze pomagali remontować domy zniszczone przez huragan.

Honoratka z rodzicami przebywa w górach. Podziwia barwne haftowane stroje górali. Często chodzi na hale, gdzie juhasi pasą owce. Z zaciekawieniem słucha ich opowiadań o bohaterach gór. Lubi też bawić się echem. Staje na szczycie i woła — hop! hop! A echo odpowiada jej stokrotnie.

Hubert ma imieniny. Mama przygotowała herbatę i herbatniki. Ciocia Halina dała mu niebieski helikopter. Hubert powiesił go na haczyku nad łóżkiem.

Idziemy na przechadzkę. Mamy obserwować horyzont. A tu niedaleko szkoły słychać hałas i okrzyki. To przedszkolaki urządziły wyścigi na hulajnogach. Przyglądamy im się chwilę. Henio jest najlepszy z chłopców. Halinka i Hania ratowały honor dziewczynek. Ile przy tym radości i humoru. Szkoda, że nie możemy zobaczyć, kto będzie bohaterem wyścigów. 

Jaka przyczyna tego humoru? Cieszą się dzieci, bo w ogrodzie zobaczyły huśtawkę, którą zrobił tatuś Heńka. Jak przyjemnie bujać niby ptak w powietrzu, ogarniać wzrokiem dalekie horyzonty.

Ludzie mają różne hobby. Jedni lubią oglądać mecz hokeja, inni zaś wolą pójść do filharmonii na koncert. Hubert lubi jedno i drugie. Zawsze waha się, co wybrać. Częściej jednak kibicuje harcom na lodzie. Ciekawi go, która drużyna zdoła obronić swój honor i kto zostanie bohaterem meczu.

Mama wybierała się na koncert do filharmonii. Przed wyjściem umyła ręce, ale nie mogła zakręcić kranu. Musiała zawołać hydraulika. Hydraulik przyniósł różne haki i śrubki z hartowanej stali. Naharował się straszliwie, ale usterkę usunął.

Na boisku wielki harmider. Chłopcy grają w hokeja na trawie. Dziewczynki huśtają się na huśtawce. Hubert pędzi na hulajnodze. Maluchy budują z patyków hangar dla helikoptera. Hultaj Reks głośno ujada.

Na herbatce, którą urządził hufiec szkolny, harcerze i harcerki odtańczyli krakowiaka przy dźwiękach harmonii. Było na co patrzeć! Hoże krakowianki i dziarscy krakowiacy wybijali hołubce z takim hałasem, że aż szyby w oknach dźwięczały. Krakowiak i przyśpiewki pełne humoru bardzo się wszystkim podobały.

Na horyzoncie pojawił się samolot. Podczas lądowania uszkodził stery. Musiał hamować, żeby nie zderzyć się z hangarem. Było dużo hałasu, ale wszystko dobrze się skończyło.

Na obozie harcerskim druh Hubert urządzał pobudkę. Stawał na placu i grał na harmonijce hejnał. Harcerze pędzili jak huragan do potoku i myli się. Nawet podczas wakacji trzeba dbać o higienę.

Na placu zabaw jest wesoło. Helenka i Basia huśtają się na huśtawce. Heniek pędzi na hulajnodze. Jaki tu hałas!

Na placu zabaw panuje hałas. Honorata huśta się na huśtawce. Hania jeździ na hulajnodze. Mały Henio bawi się plastikowym helikopterem. Wszystkim dopisuje humor.

Śląsk to kraj dymiących kominów. Pióropusze dymów powiewają jak zwycięskie sztandary pracy. Na Śląsku wre praca na ziemi i pod ziemią. Świecą łuną ognia wielkie huty. W olbrzymich halach pracują hutnicy. Przetapiają tam wydobytą z ziemi rudę na stal i żelazo. Z hukiem i hałasem lecą windy w dół szybów kopalni. W głębi podziemnych korytarzy głucho kują kilofy i warczą świdry. To pracują górnicy.

pisownia wyrazów z "h"

Nauczyciel historii opowiadał o zwycięskiej bitwie polskiego króla. Nieprzyjaciel musiał złożyć mu hołd i hojnie obdarować złotem. Polscy hetmani świętowali, a nieprzyjaciel opłakiwał swoją hańbę.

Słońce chowało się za horyzont. Nadchodził pogodny, ciepły wieczór. Hen, daleko słychać było chór czystych; chłopięcych głosów. Głosy te, młode i wesołe, zlewały się harmonijnie z pogodą letniego wieczoru, a echo ich rozchodziło się po całej okolicy. Na drodze ukazał się hufiec harcerski, złożony z kilkudziesięciu druhów, którzy szli miarowym, sprawnym krokiem.

Słońce schowało się za horyzont. Nadszedł pogodny, letni wieczór. Chłopcy usiedli wokół ogniska. Piją herbatkę z leśnych ziół i słuchają zabawnych historyjek, które z humorem opowiada pan Hilary. Hen, daleko słychać ujadanie psów. Wkrótce i te hałasy ucichną.

Straszny harmider w ogrodzie, wrzawa niesłychana! Gromadka chłopców i dziewczynek chichocze i klaska w dłonie z wybuchami niepohamowanej radości. Nawet Nero, mądry wyżeł, druh i towarzysz dzieci, macha i kręci ogonem, a szczeka bez wytchnienia.

Tatuś Halinki pracuje w hucie. Jest hutnikiem. W hucie jest wielki huk i hałas.

Tatuś Hani jest ogrodnikiem. W szklarniach hoduje różne kwiaty. Hania chętnie pomaga mu w pracy. Bardzo lubi ścinać pachnące hiacynty. Nie dotyka tylko herbacianych róż, bo mają ostre kolce. Hutnicy wytapiają w piecach hutniczych różne metale i szkło. W halach panuje wielki huk i hałas. Ogień huczy, iskry lecą, bije żar z hutniczych pieców. Bardzo ciężka jest praca hutników.

Zabrzmiał dzwonek. Koniec lekcji. Wszyscy wybiegli na podwórze. Jaki tu - hałas i harmider! Harcerze naradzają się w rogu boiska. Krzysiek, Hubert i i Jurek oglądają model helikoptera. Dziewczynki porządkują teren wokół huśtawki. Maluchy urządziły zawody na hulajnogach. Honorowy dyplom otrzymał mały Henio.

Zuchy i harcerze wybrali się na wycieczkę do lasu. Zabrali ze sobą termos z herbatą, ciasto i trochę herbatników. W lesie harcerze rozbili namioty. Druh częstował zuchów herbatą i ciastem. Dzieci hałasowały, a dobry humor dopisywał im przez cały czas wycieczki.

pisownia wyrazów z "rz"

 

Andrzej był nad rzeką. Widział tam różne zwierzęta. Pod wierzbą zobaczył stokrotki.

Andrzejek wie, jak można zrobić skrzynkę do kwiatów. Często majstruje przy rowerze. Tatuś mówi, że będzie z niego dobry rzemieślnik.

Brat Kasi pracował jako kolejarz. Teraz pomaga ślusarzowi. Zamierza jednak zostać sławnym bramkarzem.

Brzydki olbrzym wdrapał się na wierzbę. Przygotowywał zasadzkę na zwierzęta. Wierzba nie wytrzymała jednak ciężaru olbrzyma. Złamała się gałąź i brzydal wpadł w krzaki nad rzeczką.

Był sobie niegrzeczny skrzat. Lubił krzywdzić małe zwierzątka. Uciekał jednak szybko przed olbrzymami.

Całe niebo zachmurzone. Wiatr podnosi kłęby kurzu. Nagle słychać głośny huk. Żółta błyskawica razi wzrok. Krople deszczu uderzają o szyby.

Chłopcy rzucali kamieniami w krzaki. Wyfrunął z nich mały ptak: jerzyk. Miał złamane skrzydło. Chłopcy, robiąc sobie wyrzuty, zanieśli jerzyka do weterynarza.

Dzieci w lesie oglądały drzewa. Zobaczyły brzozy i krzewy leszczyny. Zebrały grzyby i dojrzałe orzechy. W powietrzu ujrzały babie lato.

Grzegorz i Krzyś byli dziś nad rzeką. Wiał ciepły wiosenny wietrzyk. Ujrzeli wiele ciekawych rzeczy. Na powierzchni rzeki zauważyli płynące korzenie drzew. Krzyś myślał, że to węgorz. Stchórzył i uciekł. Nagle usłyszeli grzmot. To zbliżała się wiosenna burza. Przerażeni wrócili do domu, zanim zapadł zmierzch.

Grzesia mocno rozbolał brzuch. Pomylił owoce jarzębiny z porzeczkami. Mama zaraz przygotowała mu lekarstwo.

Grześ był na spacerze za miastem. Doszedł aż do jeziora. Tu zatrzymał się i patrzył ciekawie. 

Grześ kupił małą jarzębinę. Posadził drzewko nad rzeką. We wrześniu jarzębina będzie mieć czerwone korale.

Jerzy i Adam są chorzy. Mama wezwała lekarza. Aptekarz przygotował lekarstwa. Przez trzy dni nie będą bawić się na dworze.

Jest burza. Słychać grzmoty. Często trzaskają pioruny. Pada rzęsisty deszcz. O szyby uderzają duże krople. Wody rzeki wezbrały.

Kapitan w galowym mundurze zaprosił dziewczynę na przechadzkę. Na spacerze marynarz opowiadał Barbarze o swoim zawodzie. Od trzech lat jest kapitanem. Bardzo kocha niebezpieczne morza, choć sam pochodzi z górzystego kraju.

Klasa trzecia urządziła noworoczne przyjęcie, na które każdy uczeń przygotował jakiś przysmak. Grzesiek podał na talerzykach sałatkę jarzynową. Marzenka przyniosła pyszny tort orzechowy. Krzyś i Jurek zaparzyli herbatkę z dzikiej róży. Uczniowie będą długo wspominać przyjemnie spędzone chwile.

Lekarz zamierzał wysłać pacjentów nad morze. Tam chorzy bez gorzkich lekarstw szybko wyzdrowieli. Po powrocie do domu zastali za to zakatarzonego lekarza.

Leśne zwierzęta urządziły przyjęcie. Do jedzenia przygotowały grzyby i przeróżne warzywa. Potem przechadzały się nad brzegiem rzeki.

Malarz wybrał się nad morze. Zobaczył go orzeł. Szerzej rozpostarł skrzydła. Postanowił pozować malarzowi. Malarz nie chciał wierzyć oczom. Nie wiedział, że jest to jeden z trzech ptaków sędziwego marynarza.

pisownia wyrazów z "rz"

 

Mały Murzynek potknął się o wystający korzeń. Jego twarz wykrzywiła się z bólu. Zaczął tak głośno krzyczeć, że przestraszył leśne zwierzęta.

Mama Agnieszki przygotowała przyjęcie urodzinowe. Przyszli Grześ i Marzenka. Łakomy Grześ marzył o zjedzeniu całego tortu solenizantki. Spałaszował rzeczywiście olbrzymi kawałek ciasta. Przez to rozbolał go brzuch.

Mama kupiła warzywa. Umyte położyła na talerzu. Grzesiek zjadł wszystkie rzodkiewki.

Martwili się starzy dziadkowie o leniwego wnuka. Codziennie powtarzali Kubusiowi, że musi wysoko mierzyć. Powinien pójść w ślady rodziców - lekarzy. A chłopiec tak polubił swoją nauczycielkę, że zamierzał powtarzać trzecią klasę.

Mój tata jest marynarzem. Jutro wypływa na morze. Nie będzie go trzy miesiące.

Murzyn o czarnej twarzy zjadł sto pęczków rzodkiewki. Po godzinie zaczął się trząść. Z przerażeniem spojrzał na swój olbrzymi brzuch. Podejrzewał, że ktoś go otruł. Głośno zaczął lamentować i narzekać. W porę przypomniał sobie jednak o zjedzonych rzodkiewkach, które musiały mu zaszkodzić.

Na spacerze Barbara zobaczyła dziwne stworzenie. Miało czerwone pierze i siedziało na korze dębu. Dziewczynka zamierzała zabrać stworzenie do domu. Starzy ludzie nie pozwolili tego Barbarze zrobić. Powtarzali, że takie stwory o wieczornej porze zamieniają się w rycerzy.

Na stromej górze dzielny rycerz zranił groźnego smoka. Potem udał się z nim do weterynarza. Lekarz pomógł bestii, dając jej trzy pigułki. Wrażliwy rycerz troszczył się o każde stworzenie.

Nad brzegiem stoi przedziwny, stary dom. Drzwi są tu rzadko otwierane. Skrzypią wtedy tak przeraźliwie, że odwiedzających ogarnia przerażenie. Nawet wrzos w przydomowym ogrodzie napawa niewytłumaczalnym lękiem. Po zmierzchu nikt tu nie przychodzi.

Nad rzeką rósł olbrzymi orzech. Pani Katarzyna lubiła się tu przechadzać. Już we wrześniu zbierała niedojrzałe orzechy.

Nad zaklętym wrzosowiskiem zapada zmierzch. Słychać wtedy podejrzane dźwięki i przeraźliwe skrzypienie. Na wrzosowisko nikt nie zapuszcza się bez strzelby. Ludzie podejrzewają, że grasują tu rzezimieszki.

Nadchodzi burza. Wiatr rzuca piaskiem w oczy. Łamie gałęzie wierzby i jarzębiny. Zaraz będzie deszcz.

Opowiadała niestworzone rzeczy kura kurze. Mówiła, że mieszka w króliczej norze, że do twarzy jej w paradnym mundurze i że co tydzień bywa w operze.

Pani Katarzyna robiła porządek w pokoju. Nagle przeraźliwie krzyknęła. Zobaczyła brzydkiego skrzata. Skrzat był jednak bardzo uprzejmy, więc pani Katarzyna zaprzyjaźniła się z nim.

Pani Katarzyna wybrała się do urzędu. Na korytarzu musiała długo czekać, aż zostanie przyjęta. Urzędnik miał właśnie przerwę w przyjmowaniu klientów. Pani Katarzynie nie podobały się panujące tu porządki. Jednak gdy drzwi się otworzyły, urzędnik okazał się bardzo uprzejmym człowiekiem.

Pewien dzielny rycerz zamierzał pokonać złego olbrzyma. Nikt nie chciał wierzyć w zwycięstwo rycerza. Ów mąż poczekał na wietrzny i deszczowy dzień, w którym olbrzym pił gorzki syrop na katar. Zakatarzony potwór nie wyczuł zapachu rycerza. Wtedy rycerz otworzył wejście do groty, dobrze się zamachnął mieczem i ściął głowę olbrzyma.

Po lekcjach w trzeciej klasie zostali tylko dyżurni. Zaraz zabrali się do sprzątania. Andrzej i Jerzyk ustawiają stoliki i krzesła. Marzenka ściera kurz. Trzeba jeszcze podlać kwiaty, wywietrzyć klasę i zetrzeć tablicę.

Pod oknem stoi domek dla ptaków. Chłopiec siedzi w oknie i przygląda się ptaszkom. Przyfruwa ich cała gromada. Najpierw wpadają na śniadanie sikorki. Są wesołe i odważne. Jest ich kilka rodzajów. Potem przylatują gile. Są one duże i trochę ciężkie. Wszystkie ptaszki jedzą z wielkim apetytem okruchy chleba, kaszę, kawałeczki słoniny.

Przyjemnie jest zimą bawić się śnieżkami. Przyjemnie lepić bałwana albo zjeżdżać saneczkami z górki w parku. Tylko szkoda, że zimą dzień jest taki krótki. Ledwo dzieci ze szkoły przyjdą i zjedzą obiad, ledwo na podwórze wybiegną, już się robi szaro. Już zmierzch zapada.

Rybacy łowili ryby w jeziorze. Wkrótce nadjechał Krzysiek na rowerze. Bawili się razem dość długo. Przyszli do domu, gdy zapadał zmierzch.

Skrzaty urządziły sobie wesołą zabawę. Każdy z nich przyniósł smakowite rzeczy do jedzenia. Zawiesiły też przeróżne ozdoby i kolorowe lampiony na gałęziach drzew. Do tańca przygrywały im skrzypce. Skrzaty bawiły się, wznosząc przeróżne okrzyki.

Stary pielgrzym wypoczywał na przydrożnym kamieniu. Marzył o tym, żeby dotrzeć już do celu pielgrzymki. Chciał wiejskiej kapliczce podarować przedziwną rzecz. Była to przepiękna rzeźba. Starzec znalazł ją po zmierzchu na trzęsawisku za wsią.

Starzy żołnierze opowiadają sobie niestworzone historie. W pewnym królestwie zachorował rycerz. Wezwał do siebie lekarza. Lekarz kazał sobie dobrze zapłacić i przyrządził odpowiednie lekarstwo. Polecił rycerzowi szerzej otworzyć usta i wlał w nie gorzką miksturę. Po trzech minutach rycerz przemienił się w mierzącego trzy metry olbrzyma.

 

pisownia wyrazów z "rz"

 

Tej nocy nad miastem przeszła burza. Wiatr szarpał drzewami. O mało ich z korzeniami nie powyrywał. Deszcz lał jak z cebra. W końcu zaczął padać grad wielkości laskowego ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin