WIELKOŚĆ SYNA
brat Marian Gdańsk 05.02.2011r.
Chciałbym, żebyśmy otworzyli Ewangelię Mateusza, 3 rozdział, od 11-17 wiersza. To mówi Jan Chrzciciel:
Ja was chrzczę wodą, ku upamiętaniu, ale Ten, który po mnie idzie, jest mocniejszy niż ja; jemu nie jestem godzien i sandałów nosić; On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. (12) W ręku jego jest wiejadło, by oczyścić klepisko swoje, i zbierze pszenicę swoją do spichlerza, lecz plewy spali w ogniu nieugaszonym. (13) Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan, do Jana, aby się dać ochrzcić przez niego. (14) Ale Jan odmawiał mu, mówiąc: Ja potrzebuję chrztu od ciebie, a ty przychodzisz do mnie? (15) A Jezus, odpowiadając, rzekł do niego: Ustąp teraz, albowiem godzi się nam wypełnić wszelką sprawiedliwość. Tedy mu ustąpił. (16) A gdy Jezus został ochrzczony, wnet wystąpił z wody, i oto otworzyły się niebiosa, i ujrzał Ducha Bożego, który zstąpił w postaci gołębicy i spoczął na nim. (17) I oto rozległ się głos z nieba: Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem.
A więc mamy słowa Jana Chrzciciela. I jeszcze na chwilę zerkniemy do 11 rozdziału Ewangelii Mateusza, 10 i 11 wiersz. Są to słowa Jezusa o Janie Chrzcicielu, przedtem czytaliśmy słowa Jana Chrzciciela o Jezusie, że nie jest godzien nawet nosić mu sandałów.
To jest ten, o którym napisano: Oto Ja posyłam posłańca mego przed tobą, który przygotuje drogę twoją przed tobą. (11) Zaprawdę powiadam wam: Nie powstał z tych, którzy z niewiast się rodzą, większy od Jana Chrzciciela, ale najmniejszy w Królestwie Niebios większy jest niż on. (12).
Według urodzenia z ciała nie było większego od Jana Chrzciciela, a ten największy urodzony z ciała mówi, że nie godzien jest nosić sandały Jezusowi Chrystusowi. Jak czujesz się, żyjąc w cielesny sposób, kiedy przybliżasz się tak lekko do Boga i wydaje ci się, że Bóg akceptuje to. Kiedy żyjesz w cielesny sposób, bez Ducha uświęcenia, w swój prywatny sposób i przychodzisz do Boga, do Syna Bożego, co doświadczasz? Czy może czujesz się wielki, składasz Mu wielkie obietnice i mówisz do Niego wielkie rzeczy i On cieszy się z tego? Czy doznajesz, że spotkałeś na swej drodze Kogoś tak wielkiego, Komu nie godzien jesteś nawet sandały nosić. Wielu ludzi spoufala się z Jezusem Chrystusem, żyjąc w cielesny sposób. Myślą, że On przyjmie wszystko, co dadzą Mu i będzie zadowolony. Jan mówi: nawet sandały nie jestem godzien nosić Mu. Jan zna swoją pozycję względem Syna Bożego. Zna wielkość Tego, który idzie za nim, któremu on przygotowuje drogę, o którym on mówi, żeby ludzie byli gotowi na spotkanie z Nim, to znaczy, żeby upamiętali się ze swoich grzechów. Jak wielu ludzi, wchodząc w chrześcijaństwo nie upamiętują się ze swoich grzechów i żyją dalej w swój cielesny sposób, myśląc, że teraz Jezus zaakceptuje wszystko, co Mu dadzą. Ale jeśli człowiek żyje w cielesny sposób – to największy przedstawiciel urodzenia z ciała mówi: nie jestem godzien nosić Mu sandałów.
Musimy doznać złamania w nas, żebyśmy poznali Kto stanął na naszej drodze, Kto to jest Jezus Chrystus. Musimy doznać złamania, bo brak złamania powoduje to, że człowiek lekceważy sobie Jezusa Chrystusa i spoufala się z Nim. Chociaż narodzony jesteś z Boga i jesteś większy od Jana, czyż nie większą cześć powinieneś oddawać jeszcze Synowi Bożemu, czyż cześć oddawana Synowi, nie powinna być święta? Jan Chrzciciel mówi: to ja powinienem być ochrzczony przez Ciebie. Ale Jezus mówi, że teraz jest taka kolej. Jan Chrzciciel rozumiał, że chociaż chodził w uświęceniu z Bogiem, jego ciało zostało skażone już z urodzenia grzechem, i że on potrzebował Zbawiciela, Odkupiciela, któryby stanął na jego drodze i mówi o tym Odkupicielu, że nie jest godzien nawet sandały nosić Mu. Jakże wielu ludzi dzisiaj lekko traktuje sobie Jezusa i tak sobie lekceważąc Go, bimba sobie, nie słuchając, co On do nich mówi nawet. Dzisiejszy czas chrześcijaństwa jest czasem lekkomyślności i lekceważenia Bożego Syna. Wszystko jest takie łatwe i proste - co tylko chciałbym, On musi przyjąć to i będzie z tego zadowolony. Ale ja muszę doznawać to, co powiedział Ojciec: opuść obóz grzechu, opuść obóz lekceważenia Boga, oczyszczaj się, a Ja przyjdę i będę się przechadzał między wami. Jezus również wywołuje z tego świata i mówi: pójdź za Mną, zostaw sposób myślenia, rozumowania świata, sposób myślenia, jak ułożyć sobie życie. Zostaw to. Komu? Jezusowi to zostaw. On wie, jak zaplanować twoje życie, od tego momentu, kiedy ty oddajesz Mu je, by On uratował je i wprowadził do wieczności. On jest tak wielki i tak potężny, że potrafi to zrobić, kiedy ty w uniżeniu oddajesz Mu swoje życie i mówisz: Panie zrób z nim, co zechcesz, bo ja zmarnowałem (zmarnowałam) je całe. On wie, że wtedy naprawdę rozumiesz, że sam (sama) nie poradzisz sobie, by wejść do wieczności, że tylko On może uczynić cię gotowym (gotową), by do tej wieczności wejść. I Jan Chrzciciel mówił, że nie jest godzien nawet nosić Mu sandałów.
Czy ty czujesz to samo uniżenie wobec Pana? Kim jest dla ciebie, czy dla mnie Jezus Chrystus? Jak wielkim jest Syn Boga. Ostatnio w czwartek mówiliśmy: weź i zważ cały wszechświat i weź w ramiona dwoje ludzi i chodź (może po zgromadzeniu poproś, by dwoje ludzi weszło na ciebie i spróbuj chodzić). Jakże w tym cielesnym człowieku, człowiekowi wydaje się, że jest taki silny i nosi cały wszechświat i może zrobić, co zechce. Niech wstanie i zrobi próbę, jak silne jest to ciało.
A Bóg dał Swemu Synowi, jako dziedzicowi to wszystko. Pan Jezus teraz, jako dziedzic podtrzymuje ten cały ciężar, ten cały wszechświat, tą całą niewyobrażalną masę, niewyobrażalnej wagi, Słowem Swojej mocy. Jak wielki jest Ten, do którego podeszliśmy. Czy On jest taki sam wielki w moim sercu? Przez wiarę Ten Wielki Boży Syn mieszka w moim sercu, żebym nie bał się, jak ten świat, żebym nie lękała się jak ten świat, żebym myślał, czy myślał o niebie, jak ten świat nie może myśleć. Czy On jest Wielki, czy On jest tak wielki, jak mój rozum, moje pojmowanie? Dopóki mieści się w moim pojmowaniu, wszystko jest dobrze, a kiedy już nie mieści się, to kończy się to dobrze. Czy Jezus jest większy?!
Dlaczego jest tak ważne, by zrozumieć Jana Chrzciciela? Ponieważ on głosił prawdziwe upamiętanie dla ciała. Powiedział do tych faryzeuszy, którzy przyszli: plemię żmijowe, któż was ostrzegł przed nadchodzącym sądem. Ale kiedy już przychodzicie, to wydawajcie owoc upamiętania. Nie myślcie sobie, że skoro Abrahama macie, jako ojca swego, to możecie lekceważyć to, co mówi do was Bóg. Oby coś poruszyło się w nas, abyśmy w Jezusie zobaczyli Tego, Którego nie tylko należy słuchać, ale Którego trzeba koniecznie słuchać, jeśli mamy być zbawieni. „No sobie posłucham trochę kazań dzisiaj, posłucham czegoś”. Nie. Mamy słuchać Jezusa, który mówi do mnie. Jeśli jest to Słowo Jezusa, to mam słuchać tego, jak rozkazu dla mojego życia codziennego, a wtedy będę radował się Panem. Brak pojęcia jak Wielkim jest Ten, który przyszedł wykupić nas z naszych grzechów powoduje, że człowiek nie wie, czego chwycić się w tym swoim życiu. Żyje niewiadomo dla kogo i po co właściwie żyje. Co z jego, czy jej chrześcijaństwa jest, nikt tego nie wie, nikt nie może tego zmierzyć, sprawdzić, nie ma namacalnych owoców, żeby powiedzieć: to jest Chrystus w twoim życiu. Gdzie to jest? Gdzie jest owoc z tego ziarna, który pokazuje, że zostałeś wrzucony w ziemię, obumarłeś, czy obumarłaś i dzisiaj zaczynasz owocować dla Pana. Gdzie to jest? Gdzie żniwiarz ma przyjść, jeśli ziarno nadal leży w ziemi. Do czego ma przyjść? On przyjdzie, jeśli ziarno boi się Go i jest otwarte na to, by przyjąć śmierć – śmierć dla swoich ideałów, śmierć dla swoich pomysłów, dla swoich fizycznych potrzeb, śmierć dla wszystkich swoich rzeczy, aby zacząć rosnąć dzięki mocy Boga, tak Słowo Boże mówi, prawda? Dzięki mocy Boga ziarno zaczyna puszczać źdźbło i zaczyna rosnąć.
Zobaczcie ile zwiedzenia jest w chrześcijaństwie, że chrześcijanie myślą, że własną mocą i siłą doprowadzają swoje chrześcijaństwo do wzrostu, do rozrastania się. Słowo Boże mówi wyraźnie, że nie jest to moc cielesnego człowieka, tylko żywego Syna Bożego. Mocą Jego Syna jesteśmy ożywieni do tego, by żyć zgodnie z wolą Boga. Dlatego, dopóki Jezus nie jest wielki we mnie, dopóty ja jestem nikim dla Boga. Tylko Jezus może sprawić, że coś znaczę dla Boga, że On weźmie mnie do swojej wieczności, że zabierze mnie stąd, bym był z Nim.
A więc zobaczcie jak bardzo ważne jest to, by widzieć Syna. My dzisiaj mamy mocno zasłonięte oczy, rozumiecie? To jest jakaś straszna duchowa bitwa, która powoduje, że ludzie nie widzą Jezusa, kiedy idą do wieczności. Nie patrzą na Jezusa, kiedy podejmują jakieś decyzje, nie patrzą na Jezusa, kiedy mówią jakieś słowa, nie patrzą, czy On jest w tym, czy nie jest w tym i jest przeciwko temu. Ludzie otwierają usta, mówią cokolwiek i myślą, że nikt nie wyciągnie konsekwencji z tego, co mówią. A Jezus jest wszędzie w jednym momencie. Jako sędzia nic Jego uszom, ani oczom nie może umknąć. On widzi i słyszy wszystko. To jest pojęcie wielkości Syna, któremu został przekazany sąd. Niczego nie będzie domyślał się. Wszystko jest dla Niego jawne, Wie, co jest w każdym człowieku, wie o czym myślisz, co zamierzasz, czego szukasz, co chcesz osiągnąć. On wszystko wie i osądzi czy to jest poddane Jemu, czy też nie. Bojaźń jest czymś szlachetnym, ponieważ ona uświadamia mi to, że Jezus zawsze wszystko wie. Nie mogę ukryć się gdzieś, zrobić czegoś potajemnie. On wszystko wie i wszystko widzi i moje życie duchowe nie będzie rosło. Mogę ludziom opowiadać niestworzone rzeczy o swoim chrześcijaństwie, moje życie duchowe nie będzie rosło, dopóki On nie zobaczy, że ja jestem poddany Jemu i że należę całym sercem do tego, co On chce uczynić we mnie.
To jest coś pięknego, że On wyszedł naprzeciw nas. Te słowa, które mówią: lecz ten, który narodził się z Boga, większy jest od Jana. Narodziłeś, narodziłaś się z Boga, czy to o czymś mówi nam? Czy narodzenie z Boga do czegoś nas mobilizuje, nakierowuje, coś chce przez nas uczynić? Ta wielkość Syna pozwala nam być pewnymi, że On panuje nad każdą sytuacją, nad każdą sprawą.
Ciekawym doświadczeniem, takim bardzo negatywnym, o czym już mówiliśmy, jest zmaganie tego Yuna, który uciekł z Chin i tam tyle przecierpiał, a kiedy trafił na zachód, okazało się, że trafił w jeszcze gorsze cierpienia: w oszczerstwa, obmowy, podejrzliwość. I człowiek ten dziwił się, co ci ludzie, którzy nie znają go w ogóle chcą od niego. Dlaczego piszą takie różne kłamliwe rzeczy, skoro wcale nie znają go i nigdy nie porozmawiali z nim. I kiedy również wypowiada się jego żona, w jej ustach zaczyna brzmieć ten sam ton. Mówi: co oni chcą od mego męża, przecież on służy Bogu? Ci ludzie z zachodu mają dużo czasu, żeby nie żyć z Bogiem i chodzić drogami diabła, oszczercy, kłamcy, zwodziciela. I toczyć bój, nie z mocami ciemności, ale z dziećmi Bożymi. Straszna rzecz jest na tym chrześcijańskim zachodzie, ale jest to wynik tego, że ludzie nie widzą wielkości Jezusa. Nie potrzebują Go, nie siedzą w więzieniach, nie są bici, skazywani na różne prace; na 20 lat ciężkich robót. Mają czas na to, by myśleć i słuchać rzeczy kłamliwych. Jakże straszne jest to doświadczenie, że tylu ludzi nie rozumie w ogóle Jezusa. To jest straszne, kiedy ludzie nie rozumieją, że Jezus Chrystus przyniósł nam oczyszczenie ze starego człowieczeństwa.
Chciałoby się patrzeć teraz na Jana Chrzciciela, na jego serce, jak on mówił: nie jestem godzien nosić Mu sandałów. Prawdziwe uniżenie, prawdziwa pokora, prawdziwa świadomość Jezusa. Ci ludzie myśleli, jak wielki jest Jan, a Jan mówi: ja nie jestem godzien nawet Jego sandałów nosić. On was będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem. On da wam to, czego ja dać wam nie mogę. Ja jestem tylko głosem wołającego na pustyni, który mówi: On przyjdzie a wy przygotujcie się na to spotkanie, aby nie przyszedł dla waszego sądu, ale dla waszego zbawienia.
Dałby Bóg, żebyśmy my, dzisiaj wierzący mieli pojęcie jak Wielki jest Boży Syn. Wiecie, my mamy za mały licznik słów, a jesteśmy za mało zajęci tym, żeby ten licznik słów uwielbienia Jezusa powiększał się nam. Duch Święty nie będzie pakował nam tych słów, kiedy żyjemy w cielesny sposób, ale zawsze będzie gotów dawać nam te wspaniałe słowa uwielbienia Jezusa, kiedy my będziemy chodzić z Bogiem. Będziemy mieć więcej wspaniałych słów uwielbiających Bożego Syna, słów, które będą płynąć z pięknego, czystego serca. Duch Święty chce napełniać serce i usta, ale my musimy poddawać się wpływowi krzyża, nie pozwolić samemu na to, żeby ten stary człowiek mógł sobie spokojnie żyć w życiu chrześcijanina.
Przeczytajmy też o tym z listu do Hebrajczyków, 1, 1 -4 :
Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków; (2) ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył. (3) On, który jest odblaskiem chwały i odbiciem jego istoty i podtrzymuje wszystko słowem swojej mocy, dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy majestatu na wysokościach (4) i stał się o tyle możniejszym od aniołów, o ile znamienitsze od nich odziedziczył imię.
Czytamy te słowa i idziemy sobie dalej. Co my zrobimy z sobą, kiedy czytamy o wielkości Syna, który jest dziedzicem wszystkich rzeczy, co my zrobimy z tym Synem, którego Bóg tak wywyższył? Czy my uklękniemy przed Nim i uznamy Go za Pana, czy będziemy lekceważyć Go i traktować jak kumpla do codziennych swoich cielesnych pielgrzymek? Co my zrobimy z Jezusem, czy przyjmiemy Go, by zbawił nas, czy będziemy bawić się w chrześcijaństwo? Co my zrobimy z Tym, którego Ojciec tak wywyższył? To jest ważne, prawda? Nie co zrobisz ze swoim bratem, ze swoją siostrą, bo ci coś nie tak pasuje i trzeba się gdzieś odgryźć, żeby pokazać, czy jestem silny, czy silna, tylko co zrobisz z Jezusem, czy się ugniesz przed Nim, czy skłonisz kolano, by wyznać: Tyś jest mój Pan, ja chcę być twoim sługą czy służebnicą. Co zrobisz? Czy zrezygnujesz ze swoich praw do pyskowania, narzekania, złorzeczenia, żeby oddać Mu prawo, żeby z twego serca i ust zaczęło wychodzić błogosławieństwo, bo On chce błogosławić, nie przeklinać. Co zrobisz? Czy ugniesz się, czy poddasz się Jego wielkości? Czy ta wielkość powali cię na kolana i pozwoli ci płakać i wyznawać: jestem grzesznikiem pokutującym i potrzebującym Ciebie, o Synu Boga Najwyższego. Gdzie jest ta Wielkość w kościele. U wielu mieści się w bębenkach, w perkusjach, w skrzypcach, harmoniach, czy czymkolwiek innym, a nie w czystym sercu, w poddaniu się Jego wspaniałej łasce. Zrozummy, diabłu zależy, żeby ten Syn Boży oddalony był od ciebie w jakikolwiek sposób, żebyś nie wiedział, czy nie widziała Jego Wielkości w taki sposób, żeby On zajął twoje całe życie. Najwyższym zaszczytem dla mnie jest poznać Pana, mówi apostoł, i poznawać Go dalej. Dalej dowiadywać się jak Wielkim jest Syn Boga żywego i widzieć jego wpływ na moje życie. On to wszystko podtrzymuje Słowem swojej mocy, cały ten wszechświat, całą tą masę, całe niebo Pan podtrzymuje Słowem swojej mocy, Jego Słowo ma taką moc. Piękne prawda, jak Wielki jest ten Jezus.
Mówiliśmy ostatnio o Bogu Najwyższym. Jakże wywyższony jest Jego Syn. Dlaczego nie drżą kolana wielu ludzi, którzy mówią różne rzeczy o Jezusie, myśląc, że wspaniale mówią o Nim, a ich własne kolana nie drżą przed wielkością tego Syna. Dlatego, że nie wiedzą o Kim w ogóle mówią. Pan nie potrzebuje chwalców, którzy nie znają Go, ale tych, którzy znają Go i chwalą.
A więc On oczyścił nas z naszych grzechów i poszedł zasiąść na tronie chwały. Za mały jest On w naszym sercu, prawda? Za mały jest obraz Jezusa. Paweł mówi: wymalowałem wam obraz Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, a wyście poszli za jakimiś ludzkimi rzeczami. Czy On jest niewystarczający? Dlatego Duch Święty upomina się o miejsce Chrystusa w Kościele, o to, by nasze kolana drżały tylko przed Nim, nie przed czymkolwiek innym, że jak mamy doświadczenie, klękamy, skłaniamy się i wołamy Pana. A On daje nam świadectwo tego, że nas wysłuchuje. Wiecie, człowiek cały czas nie ufa Panu, lecz ufa bardziej koniunkturze tego świata niż Panu Jezusowi Chrystusowi i dlatego serce często boi się różnych rzeczy, a modlitwa nie stoi prawidłowo.
List do Kolosan 2,2-10:
Aby pocieszone były ich serca, a oni połączeni w miłości zdążali do wszelkiego bogactwa pełnego zrozumienia, do poznania tajemnicy Bożej, to jest Chrystusa, (3) w którym są ukryte wszystkie skarby mądrości i poznania. (4) A to mówię, aby was nikt nie zwodził rzekomo słusznymi wywodami. (5) Bo chociaż ciałem jestem nieobecny, to jednak duchem jestem z wami i raduję się, widząc, że jest u was ład i że wiara wasza w Chrystusa jest utwierdzona. (6) Jak więc przyjęliście Chrystusa Jezusa, Pana, tak w Nim chodźcie, (7) wkorzenieni weń i zbudowani na nim, i utwierdzeni w wierze, jak was nauczono, składając nieustannie dziękczynienie. (8) Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie; (9) gdyż w nim mieszka cieleśnie cała pełnia boskości (10) i macie pełnię w nim; On jest głową wszelkiej nadziemskiej władzy i zwierzchności.
Zobaczcie, w Chrystusie jest całe bogactwo Boga. Jeśli czegokolwiek mnie, czy tobie brakuje, wszystko to jest w Chrystusie i trzeba to wziąć. Ale jak to możesz wziąć bracie, siostro z Chrystusa? Tylko czystymi rękoma można wziąć, oczyszczony krwią Baranka możesz wyciągać swoje ręce i przyjmować od Niego to, co Bóg dał ci w Chrystusie. Inaczej nie bierze się z Chrystusa. Ale tu trzeba ukorzyć się, poddać się, uniżyć się. Od świata można brać inaczej, ale zobaczcie, jeśli masz to w Chrystusie, to wiesz, gdzie to masz. Nie musisz błądzić bracie, siostro, ani ja. My mamy wszystko w Chrystusie, znamy miejsce, do którego mamy zgłosić się po to, co jest potrzebne, by móc żyć dla Pana dzisiaj, jutro, pojutrze, w każdym czasie. Wszystko mamy w Chrystusie, a teraz mamy w Nim chodzić po tym świecie, prawda? Nie chodzić sami, ale w Nim, wtedy jesteśmy bezpieczni. Tak, jak chodził Jezus, dzięki Jezusowi w nas, my mamy chodzić po tej ziemi, z sercem nastawionym ku wieczności, z oczami wpatrzonymi w Boga, który żyje i nad nami włada, który kieruje każdą sprawą. Zakochani w Nim i szczęśliwi, że do Niego wracamy. Tak chodził Jezus, również wołał i szukał Bożej odpowiedzi w każdej sprawie woli Tego, który Go posłał. A więc zobaczcie, co jest potrzebne tobie i mnie, chrześcijaninie – bojaźń Boża, wiedzieć, jak wielki jest Syn. Nigdy nie lekceważyć Syna, ani tego, co On do nas mówi, myśląc, że On jest równy nam, bo przecież my w Nim mamy tą samą wieczność. Ale my musimy uznać Go, jako Głowę, ponieważ Bóg ustanowił Go Głową Kościoła.
A więc zobaczcie, wszystko mamy w Jezusie, niech Bóg nam pomoże. Duch Święty właśnie po to przyszedł, abyśmy całym sercem do Pana należeli. Kiedy są potrzeby, byś służył Panu, to przychodzisz do Niego, a On wie, czy naprawdę potrzebujesz tego, czy nie. Jeśli naprawdę potrzebujesz tego, On da co to, jeśli nie, nie da. On decyduje o tym. Za wszystko dziękujcie, mówi Słowo Boże, za to również, że nie dał, bo gdyby dał, mogłoby zniszczyć to nas.
A więc On wie najlepiej jak ma doprowadzić nas do wieczności i możemy być wypoczęci w Panu. I dlatego chodzi o to, by Jezus był ten Wielki, ten Potężny, ten podtrzymujący wszystko Słowem swojej mocy, Ten mogący zbawić, oczyścić, wyprowadzić z każdej trudnej sytuacji, wprowadzić w trudną sytuację i dać tam zwycięstwo. On może wszystko uczynić, co zechce. Czy tak wierzysz w Jezusa, czy ja tak wierzę w Jezusa, potężnego Syna Boga Wszechmogącego, któremu wszystko zostało dane, aby On tym władał? Czy ja boję się Go, bo jest tak potężny i nie chcę lekceważyć Go i mijać Jego rozkazy, nie chcę bawić się z Nim, chcę być posłusznym Mu. Wielu dzisiaj nauczonych jest, że z Jezusem można spoufalać się, można bawić się. Kiedy tylko zechcę, On będzie dawał mi, bo On dla mnie jest i musi uczynić mi to. Jeśli nie, to obrażony chrześcijanin pokazuje swoje wielkie niezadowolenie. Ile słyszy się takich wypowiedzi: „no, ja w Jezusa już nie wierzę, bo On nie wysłuchał mnie, nie dał mi tego, co chciałem, ja już nie wierzę w Niego. Jezus, On w ogóle nie słucha, co mówię do Niego.” Jasne i nie będzie słuchał, dopóki człowiek nie uniży się. On ma prawo spojrzeć na człowieka z góry i popatrzeć: ty jesteś jak faryzeusz dumny w swoim sercu, jeszcze pójdziesz w te swoje doświadczenia, może one pomogą ci i zrozumiesz i wrócisz ukorzony, żeby naprawdę, naprawdę uniżyć się.
To jest cenne, kiedy możemy doświadczać w sercu swoim, że wielkość Syna pociąga nas, ale zarazem ostrzega nas. Zbyt lekkomyślnie nie zbliżasz się do ognia, prawda? On również jest ogniem trawiącym. Niech Bóg pomoże nam, żebyśmy szanowali Syna i mieli świadomość - największy z ludzi powiedział prawdę: nie jestem godzien nosić Mu sandałów. I ty nie jesteś wielki, ani ja. (O, jaki wielki jestem, teraz Bóg ma na mnie wzgląd, teraz mogę pozwolić sobie na takie inne rzeczy, teraz mogę trochę powygłupiać się w chrześcijaństwie, i tak jestem uratowany). Nikt z nas nie jest tak wielki, by być uratowanym wbrew woli Boga. Naprawdę, wielkość Syna pomaga nam chodzić w szacunku. Traktować jego rozkazy, jako wyrocznie. Jeśli ty powiesz mi coś, ja mogę zlekceważyć to, ale jeśli mówi to Jezus, to już nie. A jeśli ty mówisz to, co mówi Jezus, to również nie.
Dlatego jest tak ważne, byśmy wiedzieli – to jest nasza skarbnica: wszystko w Chrystusie. Jeśli mogę mieć przebaczone grzechy swoje, to tylko w Chrystusie.
W liście do Kolosan, pierwszym rozdziale, od 9 wiersza do 16, czytamy – posłuchajcie te słowa bardzo uważnie też:
Dlatego i my od tego dnia, kiedy to usłyszeliśmy, nie przestajemy się za was modlić i prosić, abyście doszli do pełnego poznania woli jego we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu, (10) abyście postępowali w sposób godny Pana ku zupełnemu jego upodobaniu, wydając owoc w każdym dobrym uczynku i wzrastając w poznawaniu Boga, (11) utwierdzeni wszelką mocą według potęgi chwały jego ku wszelkiej cierpliwości i wytrwałości, z radością (12) dziękując Ojcu, który was zdolnymi uczynił do uczestniczenia w dziedzictwie świętych w światłości, (13) który nas wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna swego umiłowanego, (14) w którym mamy odkupienie, odpuszczenie grzechów. (15) On jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia, (16) ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone.
Ojciec czyni nas zdolnymi do uczestniczenia w dziedzictwie świętych w światłości. To nie ja, ani ty nie możesz uczynić z siebie takiego człowieka. Jak bardzo jesteśmy zależni od Niego, jak bardzo musimy uważać też na to, by On miał nas dla Siebie. Nie zmarnujmy żadnego dnia na puste życie, skoro dni te zostały nam dane, aby poznawać Syna Bożego i Tego Najwyższego, który Go posłał. Potrzebuję bać się Syna Bożego i ty potrzebujesz i każdy z nas, bo to jest zdrowa bojaźń, zdrowa bojaźń. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że kiedy nikt nie widzi cię, to On cię widzi, bo On jest. Zdajesz sobie sprawę, że nie jesteś ukryty, czy ukryta, masz zdrową bojaźń. Wiesz, że On jest i widzi ciebie. Jak ważne wiedzieć, że widzi cię właśnie po to, by jeszcze bardziej umacniać cię i czynić jeszcze bardziej podobnym do Jezusa. Bardzo nam tego potrzeba, zwłaszcza w tych dniach, kiedy miłość wielu ziębnie i nasze własne uczucia stają się tak dziwnie lekkomyślne i sami widzimy, że ten żar uwielbienia Syna Bożego, trudno znaleźć w człowieku z Biblią. Można powiedzieć, lampy są, ale czego brakuje tam co raz bardziej? – oleju. Brakuje uczynków w Duchu Świętym, którymi napełnia On tych, którzy do Pana należą. Wielu żyje fantazją chrześcijańską, nie zapierając się samych siebie i nie żyjąc dla Pana, tylko dla siebie, dla własnych pomysłów, dla własnych idei, ale wszystko to przerasta miłość, do Niego. Miłość, która sprawia, że jesteś człowiekiem, który chce być z Nim teraz i na wieczność, miłość, która sprawia, że masz piękne serce, otwarte, prawdziwe, prawe, miłość, która czyni cię wyjątkowym tutaj. Bo miłość czyni człowieka wyjątkowym.
Dzisiaj mamy taki skarbiec, do którego przychodzimy. Niech żarliwość nasza o te rzeczy, które dostaliśmy nie ginie. Czego brakuje bracie, siostro, dlaczego tak mało Ducha widać w tobie, czy we mnie w jakichś sytuacjach, dlaczego tak mało ognia, tak mało zwycięskiego Ducha przemagającego wszystkie przeszkody, aby Jezus był uwielbiony?! Tylko zaraz strach, lęk, wycofywanie się, chowanie się. Dlaczego nie stanąć z tym imieniem w sercu swoim w gotowości, by okazało się kto jest Panam nad każdą sytuacją? Boisz się, by Jezus pokazał czy jest Panem, czy nie jest Panem? Jest Panem. To nasze lęki i strachy robią różne rzeczy, by nie okazało się to i diabeł wie, że kiedy on przestraszy chrześcijanina, to chrześcijanin sam zabezpieczy się i nie da miejsca Panu. Ale z tego cielesnego zabezpieczenia później wychodzi tylko zgorzel, niszcząca zgorzel. Nic z tego dobrego nie było i nie będzie.
A więc, jak bardzo ważne jest, by wiedzieć, Kim jest Syn, znać wielkość Syna, wspaniałość Syna. To dzięki Niemu dzisiaj żyję, to On podtrzymuje oddech we mnie, w tobie. Nim otworzymy swoje usta, pomyślmy, dzięki Komu możemy otworzyć je i dla Kogo powinniśmy otworzyć je. To jest biada tego chrześcijaństwa! – jakże często otwiera się usta po to by żalić się, narzekać, biadolić, złorzeczyć, okłamywać. Nie po to, by uwielbiać Bożego Syna, żeby śpiewać Mu psalmy, pieśni pochwalne, hymny, z całego serca grając Mu i uwielbiając Go. Przecież ten instrument może taki być. Zależy to tylko od nas, czy uznamy Syna jako Pana nad naszym codziennym życiem, czy tylko będziemy przypominać sobie o Nim, kiedy idziemy na zgromadzenie: no tak, teraz powinienem to imię znać, mówić. Jakie to jest ważne, żeby On w nas jaśniał, żeby to światło Syna Bożego ogarniało serce, umysł, to wszystko, żebyśmy mieli te święte uczucia: szczerości, prawości, otwartości, hojności – wszystkich tych prawdziwych uczuć Syna Bożego, żeby one były w nas. Po tym poznacie, że jesteście Jego, jeśli On będzie w was i Jego życie będzie waszym życiem, kiedy wasze uczucia, będą Jego uczuciami, wasze pragnienia, Jego pragnieniami, wasze dążenia, Jego dążeniami. Wtedy poznacie, że Jezus Chrystus, nadzieja chwały jest w was. To jest cenność Jego przyjścia. Jeszcze nie widzimy Go tak wielkim, tak potężnym, prawda? Ale kiedy wróci, zobaczymy. Chodzi o to, byśmy byli poruszeni Nim, żebyśmy napominali się, dodawali sobie otuchy: Jezus mój musi być uwielbiony! Brakuje nam co raz bardziej Ducha zwycięstwa, by uwielbić Bożego Syna, uwielbić Go we wszystkich doświadczeniach, na jakie napotykamy. Oddać Mu chwałę, uwielbić Syna. Po to przyszedł Duch Święty. Skończyć z marazmem. Bóg posłał swego Syna, abym był żywy, prawdziwy.
Otwórzmy list do Hebrajczyków, 3 rozdział, 1 wiersz:
Przeto, bracia święci, współuczestnicy powołania niebieskiego, zważcie na Jezusa, posłańca i arcykapłana powołania niebieskiego.
Przeczytam teraz z tego przekładu grecko- polskiego:
Bracia święci, powołania niebieskiego pojmijcie, zrozumiejcie, nauczcie się, poznajcie, rozważajcie, oglądajcie, postrzegajcie apostoła i arcykapłana wyznania naszego, Jezusa, wiernym będącemu Temu, który go uczynił.
Pojmujcie, poznawajcie, postrzegajcie, oglądajcie, rozważajcie, zrozumiejcie Go. „Zważcie” – to w tym słowie zawarte są wszystkie te elementy. Zważając na Niego, postrzegając Go w swoim życiu, poznając Go co raz bardziej, uznając Go w codzienności swojej apostoła i arcykapłana naszego wyznania. To jest piękne, prawda? Żyjąc w taki sposób, człowiek doświadcza – teraz już żyję, teraz już naprawdę żyję. Teraz już nie tylko mówię, ale żyję tym, co tu jest napisane, teraz wiem, żyję! Żyję dzięki Jezusowi. Doznaję Go, poznaję co raz bardziej Kim On jest, co raz bardziej moje kolana szczerze się przed Nim uginają, a moje usta chcą głosić chwałę Jego imienia. Co raz bardziej doświadczam, że On jest naprawdę we mnie, a ja należę do Niego. Jakże piękne doświadczenie.
List do Hebrajczyków 4, 14- 16 wiersza:
Mając więc wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trzymajmy się mocno wyznania. (15) Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu. (16) Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze.
My powinniśmy być jak ludzie, którzy mają świadomość w jakim jesteśmy ciele i codziennie potrzebujemy łaski Pana, żeby żyć i przeżyć to doświadczenie i zmierzać do wieczności, gdyż to ciało narażone jest na różne doradztwa, na różne pomysły, na różne sposoby rozwiązywania problemów, na które napotykamy każdego dnia. Oby Bóg miał założone w nas to miejsce, w którym On jest decydentem, a my zawsze pierwszy krok skierujemy do Niego: co Ty, Panie myślisz o tym. Nie w sensie mówienia tylko, ale całe nasze jestestwo będzie otwarte na to, by poddać się Jemu. On jest godzien tego, On jest godzien, by chodzić z Nim, On umarł za moje i twoje grzechy. Wiecie my musimy mówiąc te słowa: On umarł za moje grzechy, doznawać, że jest dla mnie coś bardzo ważnego na tej ziemi. Na tej ziemi, na której jest tyle pożądliwości, Jezus umarł za moje grzechy, żebym nie zginął w tych pożądliwościach, ale i ja umarł dla nich, żeby żyć dla Boga. To jest wielka sprawa. Umarł Ktoś za mnie, bym nie zginął w tym świecie. Czy dobrą rzeczą będzie żyć jak ten świat, czy żyć jak Jezus. Jezus nie zabiera ci twego szczęścia, Jezus zabiera ci twoją śmierć i daje ci prawdziwe szczęście.
Powiem jeszcze o tym Yunie. Był w więzieniu w Birmie i cieszył się, że chociaż jest w więzieniu, jest wolny. W więzieniu tym był taki bożek, któremu postawiony był w każdej celi i o określonych godzinach wszyscy mieli klękać i bić jemu pokłony. To była resocjalizacja w Birmie. A Yun powiedział, że jest chrześcijaninem i nie będzie kłaniał się bożkom, że ma czcić swojego Boga. W pewnym momencie, jak oni kłaniali się temu bożkowi, a on nie znał języka birmiańskiego, przyszło do niego i zaczął głośno śpiewać: Alleluja, alleluja! W pewnym momencie przyszedł strażnik więzienny i powiedział, że nie wolno mu śpiewać głośno w więzieniu i Yun tłumaczył mu, że jego Bóg lubi, jak uwielbia się Go tak. Przekonał strażnika i ten zgodził się: skoro twój Bóg tak lubi, to tak uwielbiaj Go. I kiedy Yun śpiewał to Alleluja, zaczęli dołączać się do niego więźniowie. Oni nie rozumieli, co on śpiewa, ale w środku robiło się im dobrze, kiedy słyszeli to „Alleluja” i powoli więcej ludzi zaczęło śpiewać: Alleluja, choć zupełnie nie rozumieli się. Była tam też kapliczka w tym więzieniu i kiedy Yun szedł do tej kapliczki, żeby pomodlić się, kierować się do swego Boga, oni szli za nim, by słuchać, jak on śpiewa: Alleluja. I okazało się, że w pewnym momencie nawet kapłan buddyjski, który siedział w więzieniu, również zaczął za nim iść, ponieważ to „Alleluja”, gdzieś wpływało na jego serce. I w taki sposób Bóg zaczął pociągać tam do Siebie ludzi, tym jednym słowem, które przenikało ich serca i dodawało im otuchy w miejscu, w którym było strasznie. Tłok był taki w każdej celi, że nikt nie mógł położyć się na wznak, ponieważ nie było miejsca. Musieli spać na boku, a jak się któryś w nocy zaczął kręcić się, to w końcu lali go, by uspokoił się, bo nie pozwalał wszystkim innym spać. Tak ciasno było tam i w tym miejscu ten człowiek zaczął śpiewać Bogu: Alleluja. Było tam tak wiele robactwa, że żarły ludzi i zagnieżdżały się nawet w ciele. Ludzie przeżywali naprawdę trudne doświadczenie i jak ważne być wolnym w Chrystusie. Bez względu na sytuację, być wolnym, to jest bardzo ważne.
A więc Ten arcykapłan mówi, że ci współczuje w twoich doświadczeniach, ale On będzie używał cię też w tych doświadczeniach. Nawet w więzieniu. Ludzie mogą rozpoznać, że twój duch jest szczęśliwy. Tam gdzie ogólnie panuje zniechęcenie, złość, nienawiść, chęć uderzenia kogoś, wyładowania tej złości na kimś, raptem ludzie spotykają kogoś, kto jest szczęśliwy, rozumiecie? To jak zderzenie z murem nie do przebicia i w pewnym momencie człowiek zaczyna doznawać, że on też chciałby być szczęśliwy. Okazuje się, że niewiele trzeba, by ludzie zaczęli poznawać i kierować się do Boga.
Chciałbym, abyśmy też po krótce mogli zobaczyć jedną rzecz w tym Słowie. Otwórzmy Ewangelię Jana, 18 rozdział, 4-9 wiersz:
Jezus zaś, wiedząc wszystko, co nań przyjść miało, wyszedł i zapytał ich: Kogo szukacie? (5) Odpowiedzieli mu: Jezusa Nazareńskiego. Rzekł do nich Jezus: Ja jestem. A stał z nimi i Judasz, który go wydał. (6) Gdy więc im rzekł: Ja jestem, cofnęli się i padli na ziemię. (7) Gdy ich znowu zapytał: Kogo szukacie? A oni odpowiedzieli: Jezusa Nazareńskiego. (8) Odpowiedział Jezus: Powiedziałem wam, że Ja jestem; jeśli więc mnie szukacie, pozwólcie tym odejść; (9) aby się wypełniły słowa, które powiedział: Nie utraciłem żadnego z tych, których mi dałeś.
Kiedy pytali się Jezus mówi: ja jestem. Ale to był czas, kiedy została dana możliwość, by Jezus był kierowany ku krzyżowi. I wtedy Jezus mówi do tych ludzi: pozwólcie odejść tym, ja jestem tym, po którego przyszliście. Później widzimy sługę, Szymona Piotra. Piotr słyszał, kiedy szukali Jezusa. Jezus powiedział: ja jestem, a Piotr złapał miecz i uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. Chciał walczyć mieczem. Wydawałoby się bohater, ale później w 17 wierszu staje na jego drodze odźwierna i rzekła Piotrowi: Czy i ty jesteś z uczniów tego człowieka? I co wtedy mówi Piotr: Nie jestem. Jakaż różnica między „ja jestem” a „nie jestem”. Jezus, kiedy szukają Go, mówi: ja jestem. Piotr w tym momencie mówi: nie jestem. Zapiera się Pana: nie jestem jego uczniem. Chciał walczyć mieczem, ale kiedy przyszło doświadczenie, wyparł się. Prawie niewielka różnica: ”nie”, a „ja”. Jakże często w tych doświadczeniach świata pada: „nie ja”, „nie jestem” – kiedy życie chrześcijanina ma być światłością.
Otwórzmy Dzieje Apostolskie, 10 rozdział. Czytamy tu o cudownym doświadczeniu Piotra, które wyprowadziło go z takiego strasznego doświadczenia – wyparł się Pana Jezusa. Zobaczcie, jak wielkim jest Ten Jezus. Dz.Ap.10, 19-21:
A gdy Piotr zastanawiał się jeszcze nad widzeniem, rzekł mu Duch: Oto szukają cię trzej mężowie; (20) wstań przeto, zejdź i udaj się z nimi bez wahania, bo Ja ich posłałem. (21) Wtedy Piotr zszedł do mężów i rzekł: Jestem tym, którego szukacie; co za przyczyna sprowadziła was tutaj? A oni rzekli: Setnik wysłał.
Wiecie, nie wiem dlaczego, ale „Brytyjka” nie napisała w ten sposób. W „Grece” jest ego ejmi, to znaczy: ja jestem. To samo, co powiedział Jezus, kiedy szukano Go. Teraz, kiedy Piotr ma wyjść, już jest wdzięczny Bogu i nie mówi już: „nie jestem”. On mówi: ja jestem uczniem Jezusa. Wiecie, od „nie jestem” do „ja jestem” jest krzyż. Dlatego człowiek, jeśli nie przejdzie krzyża, pozostaje „nie jestem”, po krzyżu: „ja jestem Jego uczniem”. Niech w moim i twoim życiu nie będzie „nie jestem”, ale „ja jestem”. Jezus jest moim Zbawicielem, moim Odkupicielem, a jestem przez Niego odkupionym, ja jestem przez Niego zbawionym, ja jestem przez Niego zrodzonym do wieczności, ja jestem przez Niego dzieckiem Boga Najwyższego. Ja jestem przez Niego uczniem, który ma Jego naukę w sercu swoim. Musisz doświadczyć tego: „ja jestem Jego”, bo to jest ważne. Mówią, a uczynkami swymi zapierają się. „Ja jestem Jego” musi być w życiu codziennym. Moje „ego” jest „Jego” . Już nie jestem sam dla siebie, ale jestem dzięki Niemu, dla Niego. Wiecie, niech te słowa będą w nas tak silne i mocne, mocniejsze od wszystkiego, co ma ten świat: „ja jestem Jego, a On jest mój”. Niech nigdy na naszych ustach nie będzie: „nie jestem”. Kiedy mam zrobić coś złego, powiedzieć: „nie jestem”, kiedy mam uczynić coś złego: „nie jestem”. Ale kiedy trzymam się tego, co Pańskie i w tym Duchu Chrystusowym podążam ku wieczności z Bogiem, wtedy to „ja jestem” funkcjonuje. Jestem tutaj dzięki Niemu, to On zbawił mnie, to On napełnił mnie nowym życiem.
Wiecie, to bardzo ważne jest, co jest w moim sercu: „nie jestem”, czy „ja jestem”. Czy jestem Jego własnością, czy nie – to musi być w moim sercu. Jeżeli nie jestem Jego własnością, nie czynię tego, co On chce. Ale jeśli jestem Jego własnością, wtedy czynię to, co On chce. Czy już w tobie, czy we mnie...
kanaan