Magia Krwi 43.2.rtf

(9 KB) Pobierz

43.2

 

Tłumacz - Serena_

Beta - unbelievable, Majim, Moonlit Night.

 

 

Idąc po schodach, Hermiona gotowała się z oburzenia.

- Co za bachor! Nie mogę uwierzyć, że Harry zakpił z tak potężnego urządzenia! Bawił się nim, jakby było źle nastrojonym instrumentem.

- Ja nie mogę uwierzyć, że zrobił coś takiego z Malfoyem! – dodał Ron.

- Zachowywał się dziwnie względem Malfoya jeszcze zanim zaczęła się szkoła.

- Być może to… - Ron urwał w połowie zdania.

Moment później Hermiona zorientowała się, że przyjaciel nie szedł dłużej obok niej. Odwróciła się i ujrzała Rona stojącego wciąż w tym samym miejscu. Na jego twarzy odmalowało się czyste przerażenie.

- Ron? – Dziewczyna cofnęła się o kilka kroków, by zrównać się z przyjacielem.

- Hermiono. – Wyraz twarzy Weasleya nie zmieniał się. Gryfonka rozejrzała się, lecz dostrzegła jedynie grupkę spieszących gdzieś uczniów.

- Muszę znaleźć Ginny – rzucił szybko Ron. – Dołączymy do ciebie w sali transmutacji.

Gdy tylko skończył mówić, ruszył szybkim krokiem w dół schodów.

- Ale… - zaczęła Hermiona, jednak Ron był już daleko i nie mógł jej usłyszeć.

Wzruszając ramionami, podążyła za nim.

Znalazła Weasleya w chwili, gdy razem z siostrą wchodził do klasy McGonagall. Dołączyła do nich i zatrzasnęła za sobą drzwi.

- Już przyszła – rzuciła Ginny. – Czy teraz możesz nam powiedzieć, co jest aż tak ważne?

Chłopak spojrzał na Hermionę.

- Zastanawiałem się, dlaczego Harry zachowuje się inaczej wobec Malfoya. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to myśl, że być może to wcale nie był żart i oni naprawdę są braćmi.

Hermiona potrzebowała momentu, żeby zrozumieć, do czego odnosił się Ron.

- Masz na myśli adopcję… – przerwała, podobnie jak Weasley na schodach. – Och.

- Właśnie. Byliśmy kompletnymi idiotami. – Rzucił okiem na siostrę. – Nie ty, ty nie wiedziałaś. Ty czułaś, że coś jest nie tak, a my powinniśmy wiedzieć lepiej.

- Ron! O czym ty mówisz? – krzyknęła Ginny.

- Tego lata – wyjaśniła Hermiona – Harry pytał o coś zwanego Zaklęciem Adopcyjnym. To urok pozwalający na upodobnienie dziecka do innego ojca, niż rzeczywisty. Nie miałam żadnych materiałów na ten temat w domu ani nie sprawdziłam tego tutaj, bo Harry stwierdził później, że to tylko głupi żart. – Spojrzała na Rona z desperacją.

- Niech to szlag! – krzyknął wściekle rudzielec.

Uderzył z całej siły pięścią w mur, po czym następne kilka chwil spędził, skacząc tam i z powrotem, przeklinając z bólu.

- Nie rozumiem – stwierdziła Ginny.

- Ja… Musimy dotrzeć do szczegółów – wyrzucił z siebie Ron, masując zmaltretowaną dłoń. – Ale przecież mama mówiła, że to całe Zaklęcie Adopcyjne nie jest trwałe. Harry prawdopodobnie wygląda inaczej, bo ono ustępuje, a nie dlatego, że on sam jest inną osobą.

- Sugerujesz, że James Potter nie był jego prawdziwym ojcem?! – zapytała Ginny.

- Coraz częściej nazywa go po imieniu - przypomniała sobie Hermiona. – Zauważyliście to, kiedy wspomniał, że Peter lubił przyglądać się zastraszaniu ludzi przez Jamesa i Syriusza?

- Pomyślałem wtedy, że to dziwne, by Harry mówił coś takiego o swoim tacie – przyznał Ron, wciąż zaciskając obolałą pięść.

- Jego zachowanie na pewno ma związek z obecną sytuacją – powiedziała Ginny z zastanowieniem. – To znaczy… To nie jest informacja, którą mógłby się podzielić z każdym, prawda? Szczególnie w dzisiejszych czasach.

- To przecież nie powinno mieć znaczenia – odparła Hermiona. – Harry nie jest sławny z powodu bycia synem Jamesa Pottera, tylko dlatego, że oparł się klątwie uśmiercającej i poważnie osłabił Voldemorta.

- Ale to, kto jest jego ojcem, też jest ważne – wytłumaczyła Ginny. – Podobnie jak Harry, jego rodzice byli bardzo znani i często pisano o nich w gazetach. Dobrze usytuowany czarodziej i urodzona wśród mugoli dziewczyna, wiecie, jak w bajce. Moja mama zawsze rozpływała się nad nimi, gdy nam o nich opowiadała. Podobno wyglądali razem naprawdę uroczo.

- To prawda. Więc jeśli ona nie była mu wierna… - Ron zamilkł, a jego oczy otworzyły się nienaturalnie szeroko.

Przeżywając małe déja vu, Hermiona rozejrzała się w poszukiwaniu zagrożenia.

- Co tym razem? – spytała szorstko.

- Cóż… A co, jeśli wcale nie była niewierna? – spytał Ron konspiracyjnym tonem. - A jeżeli została zgwałcona? Przez śmierciożercę? Przecież nie raz ich na tym złapano, pamiętacie? Wprawdzie wymykali się, ale co, jeśli to był…

- Voldemort – dokończyła Ginny przerażonym tonem.

Ron aż podskoczył z wrażenia.

– Racja! – wykrzyknął. – Jeśli Harry jest bękartem Sami –Wiecie-Kogo, to nie mógł ryzykować, że ktokolwiek się dowie.

- Tym bardziej, że Voldemort prawdopodobnie o niczym nie wie – dodała Ginny.

Ron westchnął i na dobre zatonął w swoich myślach. Hermiona rozważała prawdopodobieństwo takiej wersji wydarzeń. Zdecydowała, że to jedyne sensowne wytłumaczenie zachowania ich przyjaciela. Jednak bez względu na to, kto był tatą Harry’ego, to ten wciąż pozostawał jej bliski. To, czy jego biologicznym ojcem był James Potter, Voldemort, czy jakiś nieznaczący śmierciożerca, mogło być interesujące dla polityków i genealogów, jednak panna Granger czuła, że tak naprawdę nie powinno to nikogo obchodzić. Jednakże, biorąc pod uwagę skłonność czarodziejów do oceniania ludzi po ich pochodzeniu, mogła zrozumieć, dlaczego przyjaciel chciałby zachować taką bombę w sekrecie. Prawdopodobnie Harry’emu wręcz zakazano dzielenia się tą wiedzą z przyjaciółmi, nawet jeśli jego ojcem okazał się ktoś o podobnym statusie społecznym, co James – jak na przykład Syriusz.

- Więc jego zachowanie… - zaczęła Hermiona, głośno myśląc.

- Cóż, ja na pewno byłbym nieswój, gdybym nagle dowiedział się, że nie jestem Weasleyem.

Hermiona spróbowała wyobrazić sobie, co ona zrobiłaby w takiej sytuacji. Gdyby tata nie był jej biologicznym ojcem, a zamiast niego byłby nim ktoś, kto skrzywdził jej matkę. Jak zareagowałaby na takie wieści? Prawdopodobnie poszłaby poszukać Rona, Harry’ego lub Ginny…

- Szczególnie, kiedy nie mógłbyś o tym nikomu powiedzieć – stwierdziła głucho.

Zaczerwieniła się. Ron rzucił jej wrogie spojrzenie.

- Szczególnie, jeśli jeden z twoich najlepszych przyjaciół postanowiłby przestać się do ciebie odzywać - powiedział dosadnie.

- Cóż, ty też nie okazałeś się wybitnie pomocny - odparła Hermiona obronnym tonem. Przygryzła nerwowo wargę. – Masz rację.

- Ja kłóciłem się z nim tylko o Malfoya! – rzucił Ron.

Oboje zamilkli. Hermiona wciąż miała przed oczami Harry’ego, kiedy niepewnie podniósł głowę, by spojrzeć na Malfoya po drugiej stronie Wykrywacza Czarnej Magii. Nagły błysk uśmiechu na jego twarzy zgrał się w czasie z wszechwiedzącym uśmieszkiem Ślizgona i zaistniało połączenie. Widziała, jak Remus zesztywniał, obserwując chłopców z niewielkiej odległości.

- Jeśli Harry zaprzyjaźni się z Malfoyem… - zaczęła powoli Hermiona.

Ron warknął nerwowo.

- To będzie to naszą winą – dokończył za nią.

Panna Granger była mu wdzięczna, że nie zrzucił wszystkiego na nią. Z pewnością mógłby się kłócić, że to ona jest bardziej winna.

- Bardziej moją – wyznała. - Ale...

- Chodźmy na lunch. – W głosie Rona dało się wyczuć ślad paniki.

- Zaraz! – krzyknęła Ginny. – Najpierw ustalmy, że nic, co zostało tu powiedziane, nie opuści tego pokoju. Dobrze?

- Dobrze – odparł Ron.

Hermiona kiwnęła głową.

- Oczywiście – dodała. – W porządku, chodźmy na lunch.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin