Seks po chrześcijańsku.doc

(441 KB) Pobierz
Seks po chrześcijańsku

34

 

Mariola i Piotr WOŁOCHOWICZ

Jak w pełni wykorzystywać Boży dar płciowości? czyli
S E K S   P O   C H R Z E Ś C I J A Ń S K U

 

 

Cytaty biblijne wg Biblii Tysiąclecia, wyd. III, 1980 (tam gdzie zaznaczono BB: Biblia Brytyjska -- użyto tłumaczenia BiZTB, Warszawa 1975)
Fragmenty książki "Solomon on Sex" Josepha Dillowa użyte za zezwoleniem Nelson/Word Inc.
Ilustracje: Mirosław Andrzejewski

Wyrażam zgodę na druk książki
"Jak w pełni wykorzystywać Boży dar płciowości? -- czyli -- SEKS PO CHRZEŚCIJAŃSKU"
10 maja 1996
+ Kazimierz Ryczan, Biskup Kielecki

 

 

 

Seks po chrześcijańsku

 

WSTĘP

 

 

Jeszcze nigdy nie mówiło się tyle o seksualności, jak dziś. I jeszcze nigdy chyba ludzie nie byli z tego powodu tak sfrustrowani. Liczne dowcipy o tym, jak to jest cudownie przed i beznadziejnie po ślubie, o różnego rodzaju zdradach -- świadczą, jak fatalnie postrzegana jest instytucja małżeństwa. Przedstawienie np. w filmie pary małżeńskiej jako spełnionych, szczęśliwych i wiernych kochanków -- to właściwie jest nie do pomyślenia!

Ta książka ma pomagać małżeństwom w pełniejszym korzystaniu z Bożego daru płciowości i seksualności. Wiemy, że nie rozwiąże wszystkich problemów, ponieważ każdy człowiek jest inny i musi się dopasować do swojego własnego współmałżonka. Może jednak jej przeczytanie chociaż rozwieje pewne wątpliwości, jak otwarcie okien wniesie świeży powiew, trochę ożywienia i pobudzi do rozmowy. A właśnie z rozmowy wyniknąć może najwięcej.

 

PIOTR: Pamiętam nasze niekończące się rozmowy, ponad 15 lat temu, gdy byliśmy jeszcze narzeczonymi... Do późnego wieczora rozmawialiśmy na temat przeczytanych książek mówiących o płciowości: Ingrid i Waltera Trobischów, Włodzimierza Fijałkowskiego. Wspólnie, głośno czytaliśmy "Miłość i odpowiedzialność" Karola Wojtyły, nie tak łatwą wtedy do zdobycia.

 

"Być kobietą" Ingrid Trobisch przez wiele lat było jedyną chyba, chrześcijańską pozycją mówiącą o płciowości w sposób bezpośredni. Jak bardzo tamta książka była potrzebna -- świadczą jej liczne nielegalne wydania, które rozchodziły się błyskawicznie.

 

MARIOLA: Dziękuję Bogu za to, że ta prosta, ale przepiękna książka, gdzie nie ma mowy o "partnerach", ale o "mężu i żonie", była pierwszą z tej dziedziny, jaką dane mi było przeczytać (a raczej "pożreć" w jeden wieczór) i przez jej okulary dopiero patrzyłam na inne publikacje. Czytałam ją jeszcze jako uczennica szkoły średniej i to właśnie ona, obok książek prof. Fijałkowskiego, kształtowała moją świadomość w tej dziedzinie. Od kilku lat znamy Ingrid osobiście. Kiedy niedawno tę -- która wraz z mężem stała się pionierką w dziedzinie szczerego mówienia o płciowości w planie Bożym oraz prawdy o naturalnym planowaniu rodziny -- spytaliśmy, na co mamy zwrócić uwagę, pisząc książkę o seksualności w małżeństwie chrześcijańskim, odpowiedziała: "Chcę Wam dać tylko jedną radę, musi być napisana pięknie!" Staraliśmy się. Na ile nam się to udało -- oceńcie sami!

Tragiczne jest jednak, że chrześcijańskie pary często sięgają do literatury, która z Bożym planem ma niewiele wspólnego, wręcz niszczy ich małżeństwo i powoduje konflikty sumienia.

Nie tak dawno w pewnym popularnym piśmie kobiecym przeczytaliśmy: "Zdrada małżeńska od dawna nie stanowi już poważnego zagrożenia. Krótki gorący flirt może mieć wręcz terapeutyczne działanie. Bastion monogamii chwieje się, także jeśli chodzi o kobiety." Zgroza! Nie dlatego, abyśmy uważali, że istotnie bastion monogamii się chwieje, ale że takie rzeczy wciska się ludziom!

Jakie wnioski praktyczne mogą wynikać z przeczytania takiej tezy? Żeby może spróbować takiej "terapii"... A jak ktoś ceni wierność, to zasiewa mu się ziarno niepokoju: "Może ja jestem jakiś zacofany?"

Książka nasza skierowana jest do PAR MAŁŻEŃSKICH. Mogą po nią sięgać również narzeczeni, ale ci niech czytają ją dopiero bezpośrednio przed ślubem. Nie dlatego, aby nie gorszyć, ale, aby niepotrzebnie nie pobudzać.

 

(...)

Świat domaga się wciąż "więcej seksu", jednak ludzie nie wydają się być przez to bardziej szczęśliwi. My życzymy wszystkim wierzącym i niewierzącym, aby doświadczali może mniej "seksu", a więcej radości.

 

Autorzy

 

 

Gdzie jesteśmy? czyli

AKTUALNA SYTUACJA MAŁŻEŃSTW

 

 

"...podstawowym problemem współczesnego mężczyzny wydaje się być -- od jego 12-13 roku życia -- jak zdobyć jakąś kobietę do łóżka. Wreszcie dochodzi do ślubu. Pojawia się moment, kiedy problem znika. Aż wreszcie zmienia się jeden wyraz, a właściwie jedna litera:

    Wie kriege ich eine Frau ins Bett?
   Jak zdobyć jakąś kobietę do łóżka?

   Wie kriege ich meine Frau ins Bett?
    Jak zdobyć moją żonę do łóżka?

 

Dla wielu małżeństwo wydaje się być instytucją hamowania popędu seksualnego. To, co najpierw jest idealne, potem staje się normalne, neutralne i obojętne."

 

W ten sposób Harry Müller trafnie podsumował, co wynika z obrazu współczesnego świata odbijanego przez świeckie czasopisma. Czy pośród chrześcijan jest lepiej? Na temat współżycia w małżeństwie chrześcijańskim napisano już wiele mądrych dzieł. A jednak wiele małżeństw -- nie znajdując prostych, praktycznych wskazówek -- bardziej lub mniej, cierpi w tej dziedzinie, bądź też po prostu, przeżywa monotonię. Jednocześnie wiele osób żyje w ciągłym konflikcie sumienia, mając wątpliwości co do granic zachowań moralnie dobrych.

Wiele par -- stając na ślubnym kobiercu -- naiwnie sądzi, że skoro swą miłość budują na Chrystusie, to automatycznie stworzą dobre małżeństwo w każdej dziedzinie: CHRZEŚCIJANIN + CHRZEŚCIJANKA = AUTOMATYCZNIE DOBRE MAŁŻEŃSTWO.

Punkt wyjścia jest słuszny: "Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus" (1 Kor 3,11). Takie małżeństwa są o wiele bardziej trwałe niż inne, ale nie oznacza to szczęścia bez włożenia swojej pracy, swojego 100%. Tak jak w każdej innej dziedzinie, także i w płciowości! Być może przeżywasz z tego powodu frustrację: masz poczucie, że zawiodłeś, że może zawiedliście oboje. A być może rozwijacie się duchowo, ale czujecie, że intymność małżeńska kuleje?

A może nie jest dobrze ani z jednym, ani z drugim. Czy wiesz, że obie dziedziny mogą wpływać na siebie nawzajem? Znaczy to, że aby małżonkowie przeżywali w sposób satysfakcjonujący sferę seksualną -- niezbędne jest dobre porozumienie między nimi, w dziedzinie psychicznej i duchowej.

Dlatego mówi się, że seks jest jedynie "termometrem" tego, co się dzieje w małżeństwie. Czy termometr leczy? Nie. On tylko pokazuje, że coś jest nie w porządku.

 

 

Rys. 1

 

Ale jednocześnie udana relacja seksualna bardzo pomaga samemu związkowi. Radość bliskości cielesnej nie pozostaje bez wpływu na dziedzinę duchową.

Zanim przejdziemy dalej -- zatrzymajmy się na chwilę nad terminologią. Chociaż w tytule celowo użyliśmy słowa SEKS -- aby dla każdego czytelnika było jasne o czym jest ta książka -- w tekście prawie go nie spotkacie. Bo SEKS dosłownie oznacza "płeć". Dlatego my mówimy raczej: "zbliżenie małżeńskie", "akt małżeński", "współżycie płciowe".

Z kolei słowo WSPÓŁŻYCIE ma swój źródłosłów w pojęciu "wspólne życie". Więc nie można mówić "życie seksualne", oddzielając sam akt fizyczny, bo wtedy -- rozważając inne aspekty funkcjonowania organizmu -- musielibyśmy mówić o życiu oddechowym, życiu pokarmowym i konsekwentnie o życiu moczopłciowym!

Wreszcie AKT MAŁŻEŃSKI -- piękne określenie, obecnie już niemal zapomniane, kojarzące się bardziej z dokumentem stwierdzającym zawarcie małżeństwa (czyli aktem ślubu). A przecież "małżeński" znaczy tyle co "mający miejsce w małżeństwie", "charakterystyczny dla małżeństwa". Pokazuje więc ramy, w jakich według zamysłu Stworzenia, ten akt się odbywa. A WIĘC TERAZ KONIEC Z SEKSEM! MOŻECIE O TYM ZAPOMNIEĆ!

 

W różnych opracowaniach piszących o seksualności bardzo często konkretne wnioski uzasadnia się słynnym raportem Kinseya. Otóż warto wiedzieć, że podstawowe wnioski Kinseya zostały niedawno obalone. Podważono tamte wyniki od strony metodologicznej: w szczególności okazuje się, że badania były niewiarygodne statystycznie! Najkrócej biorąc, respondenci Kinseya byli ochotnikami i rekrutowali się spośród czytelników pism erotycznych -- nie stanowili więc miarodajnej próby społecznej.

Pod koniec 1994 roku grupa uczonych z Uniwersytetu w Chicago opublikowała wyniki długofalowych badań socjologicznych na temat współżycia. Pragniemy teraz krótko przytoczyć kilka faktów będących rezultatem ich siedmioletniej pracy, które uwidaczniają jak nieprawdziwe są potoczne przekonania na temat zachowań seksualnych -- oparte właśnie na słynnym raporcie Kinseya z 1953 roku.

 

Wnioski uczonych z Chicago są następujące:

1. O płciowości mówi się za dużo i niezgodnie z prawdą, tworząc wiele mitów.
2. Nieprawdą jest, że popęd seksualny miałby być jednym z głównych motorów działania ludzkości.

To nieprawda, że człowiek potrzebuje dla pełnej satysfakcji przeżyć seksualnych z wieloma partnerami. Ponad 50% respondentów miało w całym życiu nie więcej niż kilku partnerów. Natomiast 70% dochowało wierności w małżeństwie.

Perwersyjne sposoby współżycia interesują zaledwie kilkanaście procent respondentów. Także tylko kilkanaście procent deklaruje, że w ciągu swego życia miało wielu partnerów. Skłonności homoseksualne dotyczą 1.3% mężczyzn i 2.7% kobiet. Kinsey podawał, że ponad 10% ma skłonności, zaś 40% ludzi wg niego miało takie doświadczenia. Okazało się także, iż najbardziej sfrustrowani ze swojej płciowości są... super-aktywni seksualnie klienci sex-shopów, natomiast najbardziej zadowoleni -- wierni monogamiści.

 

ŻONY! MĘŻOWIE! Biblia kieruje do żon oraz mężów obszerniejsze fragmenty, ale istnieje pewien tekst, dwa wersety z listu do Kolosan (3,18-19) -- które streszczają całą tą naukę. Pokazują samo sedno potrzeb męża i najtrafniej ujmują, czego potrzebuje żona: "Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi!"

Odnosi się to doskonale do każdej dziedziny życia, a być może najbardziej do erotyki, będącej mechanizmem czułym i wrażliwym. Nazwiemy to sięgnięciem do korzeni. Wyobraźmy sobie kwiatek, który więdnie rosnąc na grządce. Opuszcza główkę i nic nie da podpieranie, jeśli nie podlejemy jego korzeni.

"Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu." Dlaczego Bóg nakazuje żonie odnosić się do męża z szacunkiem i uznać go za głowę? Bo dla mężczyzny bardzo trudno jest mieć poczucie własnej wartości i normalnie funkcjonować, jeśli żona nie okazuje mu należnego szacunku, dyktuje co ma zrobić, nie pozostawiając mu odpowiedzialności, ani nie wyrażając mu uznania. Uznanie zaś zakłada uległego ducha, który potrafi dostrzec wartość drugiej osoby.

"Sukces rodzi sukces" -- dlatego czasem nauczyciele stawiają piątkę trochę na wyrost, by uczeń zadowolony z osiągnięcia starał się o następne. I przeciwnie: słaba ocena -- zniechęca. Jednocześnie dla żony branie na swoje barki odpowiedzialności za rodzinę, jaką ma przed Bogiem mężczyzna -- niszczy ją i być może czyni niezdolną do normalnego funkcjonowania.

Czego więc najbardziej potrzebuje mąż? On potrzebuje, żeby żona pozwalała mu być mężczyzną.

Dlaczego wielu mężczyzn zdradza swoje żony? Czy myślisz, że dlatego, że znaleźli piękniejszą? Otóż często tak nie jest. On ucieka do innej, bo u tej drugiej znajduje uległość i uznanie, którego nie doświadcza ze strony żony. To go oczywiście nie usprawiedliwia -- grzech pozostaje grzechem -- ale uwidacznia, jak brak odczucia własnej wartości rodzi pokusę szukania jej gdzie indziej. Jeśli żona nie będzie go chwalić -- on może udowadniać, że coś osiągnął -- poprzez angażowanie się w kółku wędkarskim, straży pożarnej, klubie szachowym, gdziekolwiek, gdzie inni wyrażą mu podziw.

 

 

"Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi!". Ruth Heil opisuje następującą historię:

"Oto siedzieli przede mną: dwoje młodych ludzi, będących małżeństwem od półtora roku:

ONA: Mieliśmy właśnie w domu gości, gdy wrócił z pracy mój mąż. Usłyszałam otwieranie drzwi i wyszłam ku niemu radośnie. Ale on wcale mnie nie zauważył. Przeszedł koło mnie tak, jak przechodzi się koło dobrze znanego mebla. Łzy stanęły mi w oczach.

ON: Ale zapewniam was, że naprawdę nie widziałem mojej żony. Przecież nie ma powodu do zranienia. Ja naprawdę nie chciałem jej przegapić! Ale ona tego nie chce pojąć.

ONA: Proszę, zobaczyć, tak jest zawsze. On nie rozumie dlaczego ja nie mogę z nim w ten sposób żyć. Stałam się dla niego taka oczywista.

ON: Ale przecież troszczę się o ciebie! Nawet robię zakupy, czego wielu mężów nie robi. Troszczę się również o nasze dziecko i bawię się z nim. Po pracy wracam do domu i razem z Tobą sprzątam. czego Ty byś jeszcze chciała?

ONA: Ja nie chcę Twojego troszczenia się, chcę żebyś mnie kochał.

ON: Ale przecież to robię!

ONA -- ma znów łzy w oczach...

Kiedy mężowie przychodzą do mnie po poradę -- jest to rzadkie, ale się zdarza -- wyliczają wszystko, co robią dla swojej żony. Gdy ich pytam, kiedy powiedzieli swojej żonie prawdziwy komplement, albo pogłaskali ją rano z miłością po włosach -- patrzą, jakbym spadła z Księżyca. "Przecież to banalne" -- mówią zwykle. Albo: "Przecież to głupie". Kiedy tak dalej ich cisnę i chcę wiedzieć, kiedy ostatni raz kupili jej kwiaty -- są czasami źli i informują mnie, że nie zapomnieli jeszcze nigdy o rocznicy ślubu. Można z tego odczytać jak odmienni są mężczyźni i kobiety w dziedzinie uczuć. Mężczyzna żeniąc się uważa, że w ten sposób dowodzi, że chce tylko i wyłącznie jej. A ponieważ nigdy tego literalnie nie odwołał -- to według niego jest to załatwione raz na zawsze.

Dlatego przestaje zalecać się i zabiegać o nią. Dla żony wesele jest początkiem drogi, na której powiedziała "tak" ukochanemu człowiekowi. I tego "tak" chciałaby dowiadywać się wciąż na nowo przez wypowiadane słowa i zachowanie męża. A to rozumie nie tylko jako codzienną pomoc w codziennych pracach, ale przede wszystkim jako ukierunkowanie na jej osobę.

W akcie stworzenia kobieta -- jak czytamy w Biblii -- brana jest z mężczyzny. Mężczyzna jest jej pewny. Ale kobieta potrzebuje stałego poczucia, że nie jest oddzielona, ale że należy do niego. Jest to dla niego często coś zupełnie obcego. Lecz jedynie w ten sposób może być sam ubogacony w małżeństwie, ponieważ wtedy jego żona będzie mu oddawać swe serce."

 

Dla kobiety więc "cały świat się wali", jeśli nie czuje jego miłości, albo mąż jest dla niej przykry. Jeśli natomiast mąż jest dla niej miły i sprawia, że żona jest radosna -- jest jej o wiele łatwiej wychodzić naprzeciw jego potrzebom.

 

 

Rys. 2

 

Te potrzeby przedstawia powyższa ilustracja: ona, wtulona w ramiona swojego rycerza, który romantycznie, na rumaku wiezie ją do pałacu. Odzwierciedla to pragnienie czułości, bycia chronioną i wybraną. On zaś wyobraża sobie, że jest supermanem i czegóż to nie dokonuje... Czyli -- pragnienie być podziwianym za osiągnięcia.

Nie ma innej rady, jak po prostu zaspokoić sobie nawzajem te potrzeby. Niełatwe, co? Już św. Augustyn powiedział: "Jeśli będziesz starał się zaspokajać potrzeby drugiej osoby tak, jak swoje własne -- przejdziesz przez życie samotnie".

 

Kobiety a mężczyźni

Roger i Donna Vann dokonali zwięzłego zestawienia głównych różnic pomiędzy kobietą a mężczyzną:

 

MĘŻCZYZNA

KOBIETA

PODEJŚCIE DO WSPÓŁŻYCIA SEKSUALNEGO

·                      cielesny

·                      jedność cielesna

·                      częste zmiany

·                      współżycie ma wysoki priorytet

·                      zorientowana na jedność emocjonalną

·                      potrzeba poczucia bezpieczeństwa

·                      inne priorytety (mogłaby żyć bez seksu)

STYMULACJA PRZEZ

·                      wzrok

·                      oglądanie

·                      węch

·                      dotyk

·                      postawa działania

·                      słowa

POTRZEBY

·                      respekt

·                      podziw

·                      ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin