Rossa Autodestrukcja.txt

(9 KB) Pobierz
Anna Rossa

Autodestrukcja

Megal jak zwykle rozpocz�� dzie� od dwudziestu minut medytacji. Nie m�g� zrozumie�, dlaczego jego potencja� wci�� 
mala�, pomimo wyd�u�enia czasu przeznaczonego na czerpanie energii. 
Przecie� jeszcze p� roku temu znajdowa� si� w pierwszej dziesi�tce, a od chwili, kiedy zapragn�� zosta� naczelnym, 
ci�gle ubywa�o mu energii. Pewnie kto� odgad� jego zamiary i chc�c mu przeszkodzi� rzuci� kl�tw�. Ale kto to m�g� 
by�? Przecie� wszyscy mieszka�cy Konsonansu byli tacy ulegli i dobroduszni. Kt�ry z nich m�g� zapragn�� w�adzy? 
To pytanie dr�czy�o go ju� od kilku tygodni. 
Dzisiaj zn�w jego potencja� by� mniejszy, chocia� pobiera� energi� z Ziemi, kosmosu i wszystkich �ywio��w dwa razy 
d�u�ej ni� naczelny. Naczelny. Osoba, kt�rej najbardziej nie cierpia�. Cz�owiek, kt�ry dosta� si� na najwy�sze 
stanowisko, zupe�nie go nie pragn�c i nie zas�uguj�c na nie. 
P�niej zamiast da� dowody potwierdzaj�ce nieprzystosowanie do pe�nienia tej funkcji, wci�� odnosi� kolejne sukcesy. 
Los wyra�nie mu sprzyja�. A mo�e po prostu p�aci kilkunastu energetykom za podnoszenie jego potencja�u? 
Tak, na pewno. Innym ka�e mnie os�abia� i nie dopu�ci� �ebym sta� si� mu r�wny. On wie, co o nim my�l�, ale ja nie 
pozwol� mu si� zniszczy�. Najpierw musz� si� dowiedzie�, kto zmniejsza m�j potencja�. Kto mo�e udzieli� 
dok�adniejszej odpowiedzi jeli nie wyrocznia? Je�eli pozwol� mi si� do niej dosta�... Przecie� mogli si� domy�le�, �e 
udam si� do niej. 
Wbrew jego obawom, dopuszczono go do wyroczni. 
- Pan musi pyta� o rad�? - zdziwi� si� stra�nik. 
- Widocznie jeszcze s� pytania, na kt�re nawet najrozs�dniejsi nie umiej� odpowiedzie�. 
"Jacy oni s� naiwni - pomy�la� Megal. Wierz�, �e wy�sze grono jest wstanie wszystkiego ich nauczy� i zawsze im 
pom�c." 
On te� tak myla�, gdy do niego do��czy�. Mia� tam osi�gn�� doskona�o�� duchow�. By� pewien, �e udziel� mu 
odpowiedzi na wszystkie pytania, kt�re zadawa� ju� b�d�c dzieckiem, nie otrzymuj�c odpowiedzi. Ci�gle s�ysza� "Na 
wszystko przyjdzie czas. Jeszcze nie jeste� gotowy do zrozumienia." 
Megal czu�, �e rodzice i ich znajomi, od kt�rych usi�owa� si� czego dowiedzie�, r�wnie� nie znaj� odpowiedzi. 
Dziwi� go brak zainteresowania sprawami wy�szego grona. Wszystkim wystarcza�a codzienna medytacja i 
cotygodniowe zaj�cia integracyjne. Wszyscy byli szcz�liwi, mog�c osi�ga� harmoni� z natur� i rozumiej�c innych. 
Wy�sze grono i wyroczni�, darzyli ca�kowitym zaufaniem. Oni pomagali im rozwi�za� wszystkie problemy. 
P�niej zrozumia�, �e wy�sze grono wraz z naczelnym, po prostu ubieraj� w pi�kne s�owa og�lnie znane zasady. Poza 
wysokim potencja�em, dzi�ki kt�remu mogli leczy� i kontaktowa� si� z nad�wiadomo�ci�, nie wyr�nia�o ich nic. 
Tylko sk�d go brali? Przecie� robi� dok�adnie to, co oni. Stosowa� si� do nauki misjonarzy. Jednak ostatnio czu� si� 
coraz gorzej. 
Wreszcie medium by�o gotowe do udzielenia odpowiedzi. 
- Czy mam w Konsonansie wrog�w? - spyta�. 
- Nie - brzmia�a odpowied�. 
- Czy kto� mi zagra�a?- spr�bowa� inaczej. 
- Tak. 
- Kto to jest? 
- Ty sam. 
- Czy jest to pewne? 
- Ca�kowicie. 
- Czy jest jeszcze kto, kto mo�e mnie skrzywdzi�? 
- Nie. 
- Dlaczego wci�� obni�a si� m�j potencja�? 
- Czerpiesz energi� z niew�a�ciwych �r�de�. 
- Z jakich?- zdziwienie Megala wci�� ros�o. 
- Chcesz si� ni� pos�u�y� do odbierania! 
- Wi�c to tak!- krzykn��, wybiegaj�c z pomieszczenia wyroczni. 
Nak�onili medium , do odpowiadania w ten spos�b! Chc� go przestraszy�. Poddania! 
Tego si� nie spodziewa�. Nigdy nie s�ysza� o nak�anianiu medium do m�wienia nieprawdy. Naczelny musi si� go ba�, 
skoro z�ama� zasad� uczciwo�ci, do przestrzegania kt�rej wci�� nak�ania�. Musi by� bardzo ostro�ny. Na pewno si� 
dowiedz�, �e pyta� o przyczyn� utraty energii. Teraz pewnie b�d� usi�owa� jeszcze bardziej go os�abi�. 
Rzeczywi�cie. Od rana jego potencja� zn�w si� zmniejszy�. Nie m�g� nawet si� skoncentrowa� podczas kolejnych 
dwudziestu minut medytacji, kiedy chcia� go podnie��. 
A mo�e sta�o si� co z miernikiem!? 
To ma�o prawdopodobne. Z Miernikami subtelnej energii, od kiedy otrzymali je od misjonarzy, nie by�o �adnych 
problem�w. Chyba �e kto� umy�lnie go uszkodzi�? Nie to niemo�liwe. Gdyby mo�na go w jaki� spos�b uszkodzi�, 
wszyscy by o tym wiedzieli. Przyczyn� os�abienia musi by� naczelny. Musi wi�c go zniszczy�, zanim b�dzie za p�no. 
Jednak w wy�szym gronie nie uczyli go jak szkodzi� innym. Misjonarze stanowczo tego zabraniali. Megal popiera� ich 
metod� wychowania. Dzieci mia�y by� wychowywane w izolacji od przemocy, nieuczciwo�ci i manipulacji. W ten 
spos�b mieli powsta� ludzie bez skazy, kt�rzy nie wiedzieliby, co to z�o. 
Megal do niedawna s�dzi�, �e rzeczywi�cie uda�o im si� osi�gn�� ten cel. Nie przypuszcza�, �e sam naczelny mo�e 
u�y� przemocy. W ko�cu to on pierwszy zaatakowa�. Megal m�g� si� tylko broni�.. Nie mia� chwili do stracenia. Ale 
jak zniszczy� naczelnego? 
By� tak zdenerwowany, �e trudno by�o mu si� skupi�. Wreszcie uda�o mu si� rozlu�ni� i przywo�a� w pami�ci obraz 
naczelnego. 
Pami�ta� dobrze metod� wizualizacji, kt�r� umia� wykorzysta� ka�dy mieszkaniec Konsonansu. Jak dot�d u�ywano jej 
tylko do osi�gania pozytywnych efekt�w, ale przecie� mog�a pos�u�y� do zaszkodzenia naczelnemu. Mo�e nawet kto� 
ju� w ten spos�b zniszczy� swojego wroga? Nie mia� pewno�ci - przecie� historie wojen usuni�to z programu 
nauczania. 
Wyobrazi� sobie pogrzeb naczelnego. Maksymalnie skoncentrowa� si� na tym obrazie. W�o�y� to wszystkie si�y. 
Powtarza� sobie, �e jego �yczenie si� spe�ni. 
Po tym czu� si� bardzo os�abiony. Jego potencja� zmala� o 50%. Misjonarze mieli racj�. Ostrzegali, �e szkodz�c innym 
pozbawiamy si� pozytywnej energii. 
Zaraz... 
Teraz wszystko by�o jasne. Przecie� mierniki mia�y informowa� o ilo�ci energii s�u��cej do czynienia Dobra. My�l�c o 
zniszczeniu naczelnego musia� sam si� jej pozbawia�, jednak jego potencja� wcale nie mala�. Zmieni�o si� tylko jego 
przeznaczenie. Ale czy nie b�dzie to mia�o na� wp�ywu?. 
Misjonarze g�osili przecie�, �e wysy�aj�c energi�, z zamiarem zaszkodzenia innym, zgromadzi si� j� r�wnie� wok� 
siebie, co wp�ynie niekorzystnie na �ycie tego, kt�ry j� wys�a�. 
Ta wiedza by�a dost�pna tylko dla wy�szego grona, kt�re mia�o chroni� pozosta�ych przed szkodliwymi dla nich 
dzia�aniami. 
Nagle poczu� ch��d. Mia� wra�enie, �e kto za nim stoi. Odwr�ci� si�, ale nikogo nie zobaczy�. Jednak wci�� czu�, �e jest 
w niebezpiecze�stwie. 
Poczu� si� bardzo zm�czony, powinien odpocz��. Zasn��. We nie zobaczy� istot� astraln�, kt�ra wch�ania�a resztki jego 
energii. Gdy si� obudzi�, czu� si� znacznie gorzej. Wska�nik miernika opad� poni�ej zera. Megal mia� silne zawroty 
g�owy, nie m�g� usta� na nogach. 
Wci�� czu� czyj�� obecno��. Czy�by we nie zobaczy� skutek swoich zabieg�w? 
Na odg�os pukania do drzwi l�k wstrz�sn�� jego cia�em. Przez chwil� pomy�la�, �e to �mier�. 
- Kto tam? - zapyta�. 
- Poczta- us�ysza� w odpowiedzi. 
O tej porze zazwyczaj j� roznoszono. Codziennie otrzymywa� pro�by o pomoc, jak ka�dy cz�onek wy�szego grona, 
chocia� nie mia� jeszcze takiej wiedzy jak inni. Jednak od pewnego czasu nie dostawa� ju� tylu list�w, co kiedy�. Coraz 
rzadziej by� w stanie pom�c. 
- Prosz� - odpowiedzia�. 
- Dziwnie pan wygl�da - powiedzia� listonosz. - Czy nic panu nie jest? 
- Troch� �le si� czuj�. 
- Czy co� si� sta�o? 
- Nie, nic. Prosz� zostawi� listy. 
- Tu musia�o si� co� sta�. Zawo�am kogo�. 
- Nie trzeba. 
Listonosz jednak ju� wybieg�. Wygl�da� na przestraszonego. Po chwili w drzwiach stan�� sam naczelny. By� w �wietnej 
formie. 
- Nie spodziewa�em si� tego po tobie - powiedzia�. 
- Czego?- spyta� Megal, udaj�c zdziwienie. 
- Kto ci� tego nauczy�? 
- Nie rozumiem - usi�owa� si� ratowa�, chocia� czu�, �e wszystko ju� o nim wiedz�. 
- Megal, pos�uchaj. Chc� ci pom�c. Jeszcze mo�na ci� uratowa�. Nie m�wili�my ci jeszcze o anio�ach i demonach. 
Anio�y towarzysz� tym, kt�rzy wysy�aj� pozytywn� energi�. Tacy ludzie s� przez nie wspomagani. Krzywdz�c innych 
przyci�gamy do siebie demony,, kt�re zabieraj� nam energi� �yciow�. Musia�e� zrobi� co� z�ego, inaczej demon by ci� 
nie znalaz�. Je�eli przestaniesz o tym my�le�, je�li zrezygnujesz... 
- Daj mi spok�j!. Sam pos�a�e� tu tego demona, a teraz udajesz, �e mnie bronisz! 
- To nieprawda, tak by�o zawsze - zaprzeczy� naczelny. 
Misjonarze dodatkowo zabezpieczyli Ziemi� przed kolejnymi katastrofami, przyspieszaj�c utrat� energii. Megal, je�eli 
si� nie zmienisz, umrzesz, a w nast�pnym wcieleniu otrzymasz z powrotem porcj� nienawi�ci, kt�r� teraz wys�a�e�. 
Musia�a by� du�a, skoro tak szybko os�ab�e�. 
Megal zrozumia�, �e przegra�. To w�a�nie post�powanie naczelnego, okaza�o si� w�a�ciwe. 
- Nie chc�. To bez sensu - odpar� mimo to. 
- Megal musisz uwierzy� w mi�o��... 
Nie. Podda� si� zasadom, kt�rym od pocz�tku si� sprzeciwia�? Nie! Ju� lepiej umrze�. 
- Przyjacielu. Nie pozw�l si� zniszczy�! To demon nak�ania ci� do poddania si� mu. To on chce ci� zniszczy�... 
Megal ju� nie m�g� tego znie��. Znowu naczelny mia� racj�. Wybieg� spokoju. S�ysza� jeszcze za sob� wo�anie 
naczelnego, kt�ry chyba wci�� traktowa� go jako cierpi�cego przyjaciela. Mo�e nie wiedzia�, jakie mia� zamiary? 
Wszystko jedno. Chcia� o tym zapomnie�. 
Upadek z wysoko�ci trzydziestu metr�w wyzwoli� go od tych wspomnie�. Naczelnemu pozosta�o mie� nadziej�, �e w 
kolejnym wcieleniu nie zazna wielkiej krzywdy. W ko�cu wyrz�dzi� j� tylko sobie. 
Codziennie modli� si� wi�c za niego. 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin