Andrzej �urowski FATAMORGANA I �Zgoda? No to r�ka. � R�ka! Umowa stoi. Min�y dwa lata. Zmieni�y si� horyzonty. Mandatariusze tajnego triumwiratu przypiecz�towanego u�ciskiem d�oni w cieniu kt�rego� z ogrod�w Santiago de Chile pozostali wierni zamiarom. Autobus mi�kko poddaje si� fa�dzisto�ci g�rskiej szosy. Stanis�aw i Jacek nie wiedzie� kt�ry ju� raz zabrali si� do studiowania mapy. Wol� si� gapi� przez okno. Palcem po mapie i tak znam na pami�� ka�dy przydro�ny kamie� na trasie wyprawy. Czas odrzuci� podr�czniki, materia�y, plany � rzuci� si� w spe�nienie. Powzi�� to okrutne ryzyko. Przed paroma dniami by�a to jeszcze Ba�� � wspania�a nierealno�� wyprawy w g��b Azji, hen gdzie� do drzemi�cych w Wielkiej Tajemnicy rejon�w himalajskich, plemion zaszytych w indyjskiej d�ungli, legendarnych cejlo�skich kopal� skarb�w. Teraz przyjdzie dotkn��, pomaca� i kamer� filmow� rozora� ca�� ow� wymarzon� nieuchwytno��, odnale�� granice, b�d� zatrze� je, zdepta� fa�szywe przedzia�y po�r�d tysi�ca i jednej nocy. Nocy fascynacji czy rozczarowa�? Pierwsze progi za nami. W ostatniej chwili, jakby pod�wiadomie zacz�li�my si� kokosi� z opuszczeniem Stambu�u. Jeszcze dzie�, dwa cho�by jeszcze dni na twardym europejskim gruncie. Niczym wielka brosza spinaj�ca obrze�a dw�ch kontynent�w, rozkraczony nad Bosforem, ju� nieeuropejski, jeszcze nieazjatycki Stambu�. Wt�oczy� nas w sw� pl�tanin� bez centrum, w uliczki nadbrze�ne, staczaj�ce si� ze wzg�r z wprost w stalow�, ch�odn� powierzchni� Morza Marmara. Zau�ki czmychaj� w g�r� i rozp�dzone, na o�lep wpadaj� z przeciwleg�ej strony wprost w fale Morza Czarnego. Omijaj� Bosfor i zewsz�d osaczone wod�, w pop�ochu splataj� si� w labirynt bez �adu i sk�adu. I ludzie, jakby poddaj�c si� panice ulic, gnaj� we wszystkich kierunkach, a wygl�da to tak, jak gdyby kr�cili si� w k�ko. Tylko koty, niespieszne, z oci�ganiem przenosz� si� na coraz bardziej rozgrzane s�o�cem dachy drewnianych dom�w. W wirze ulicznego ko�owrotu, tu� obok zat�oczonych jezdni, wci�ni�te pomi�dzy domy, w ich cieniu drzemi� omsza�e muzu�ma�skie cmentarzyki. Niczym przydomowe ogr�dki, z r�wnymi rz�dkami grobowych p�yt i przysadzistych obelisk�w z kamiennymi turbanami. Protopla�ci trwaj� w kr�gu domostwa. Wok� obelisk�w szaleje dzieciarnia. Nak�adaj� si� warstwy pokole�... Kawa jest po prostu turecka. Jedyna bodaj w tej kawiarni rzecz o okre�lonym charakterze. Reszta jest nijaka, ze szcz�tem skundlona. Hippiesowska zbieranina. Obsiedli stoliki i drzemi� w gnu�nym oczekiwaniu. Mo�e dzi�, mo�e za tydzie�... �cian� wykleili odr�cznymi og�oszeniami, kt�re zapraszaj� na wsp�ln� jazd� do Kathmandu. Dwumetrowy bezz�bny szkielet, wyp�owia�a pannica, troglodyta o rudej brodzie i zmierzwionym ko�tunie do ramion. No nie, niechaj was inne pod Himalaje prowadz� bogi. Dopijam kaw�. Popo�udnie stygnie nad Stambu�em w kurzu i czerwonawych poblaskach pe�zaj�cych po dachach meczet�w. Rozgonione po okolicznych wzg�rzach, na ich szczytach miasto szczerbi si� palisad� minaretowych pik. Hagia So�phia, B��kitny Meczet � jak zwykle pi�kne, te same co zawsze, jeszcze jedne, kolejne repliki europejskiego stereotypu Orientu. Wol� w doliny. W gwar z wolna budz�cego si� wieczoru, w handlowe arterie przecieraj�ce oczy neonow� migotliwo�ci�, mi�dzy stragany nie ko�cz�cych si� bazar�w. Twarze, twarze, twarze. Bia�e, oliwkowe. Turcy i Ormianie, �ydzi, Arabowie, Grecy. Stambulczycy. W tym mie�cie ps�w, kot�w i bank�w mimo wszystko i ludziom uda�o si� jako� wywalczy� sobie nieco ziemi pod stopy. Przepycham si� mi�dzy stertami owoc�w, piramidami but�w, �egluj� morzem straganiarskiej r�no�ci, a brzegu, Kolumbie, ni widu. Tu� przy moim hotelu uliczny rze�nik �wiartuje wo�u. Krew chlapie na bruk, rozbryzguj� j� opony taks�wek. Wok� rze�nika sformowa� si� nieruchomy kr�g. Zastygli niczym �wiadkowie jakiego� magicznego obrz�du; w rze�niczy n� wpatruj� si� chciwe kocie i psie oczy. Sk��cone od nie wiedzie� kiedy gatunki zawar�y g�odowe przymierze � psy i koty potulnie czekaj� spo�em w kolejce przed jatk� mi�sn�. Cuchnie potem i krwi�. Dachy meczet�w sp�on�y. Popieli je teraz wolno osypuj�cy si� mrok. Zjawi� si� belfersko punktualny. Kiedy wszed�em do hotelowego hallu, wygl�da� niczym stary wypolerowany bibel ot rzucony w k�t kanapy dla podkre�lenia nowoczesno�ci wn�trza. Pulchny staruszek o pomidorowych policzkach i siwych w�osach nad dziecinnym u�miechem. Zabawnie podskoczy� na kanapie, wsta� i wypr�y� si� na ca�� okaza�o�� swych okr�g�o�ci. Profesor Biskupski ogromnie rad, �e mo�e przygarn�� rodak�w pod opieku�cze skrzyd�a, ju� przed wyznaczon� godzin� spotkania wypatrywa� nadej�cia podopiecznych. Teraz, uchylaj�c czarny kapelusz o olbrzymim filcowym rondzie, szarmancko zaprasza� nas do taks�wki. � Daleko was, ch�opcy, bo daleko wywioz�em, ale tu to si� i! No, dobierajcie, dobierajcie na Boga. Specja�y tureckie godzi si� popr�bowa�. Azali nie smakuje? � Tak to potraw� po potrawie do smaku przyprawia zach�tami i soczysto�ci� dawno z u�ycia wycofanych wyra�e�. � Mo�e tam i w Polsce wycofanych, ale w Adampolu? Co to, to nie! Tu si� o j�zyk dba, tu si� go jako dziecko najukocha�sze ho�ubi. Sto lat z ok�adem min�o, jak si� tutaj, na tureckiej ziemi dziady osiedlili, jak w�asn�, Adampolem nazwan�, za�o�yli wiosk�, jak do dalekiej ojczyzny my�li tylko, bo nie nogi przecie, lata�y, a zasie mowa mateczka nie pomar�a. I nie pomrze! Nie pomrze, pok�d Polacy z Adampola Polakami. Oho, pr�buj� Turki, pr�buj�. Ale si� im nie udaje. I nie uda! Obywatelstwo tureckie ca�a adampolska rodzina wzi�� musia�a, ale Polski z duszy cudze obywatelstwo nie wygna�o. I nie wygna. P�no si� robi� zacz�o. I coraz ciemniej w zadymionej restauracyjnej sali. Na parkiecie tar�o. Greczynki, �yd�wki, Ormianki ha�a�liwie, mo�e odrobin� zbyt ha�a�liwie manifestuj� niezale�no��, t� niebywa�� swobod� w por�wnaniu do zakutanych w stare obyczaje i zakazy Turczynek. Ta�ce sun� na ca�ego. I kiedy gong, i kiedy zn�w nagle pe�ne �wiat�a, a na estradzie p�naga tancerka w tiulach � jako� dziwnie obco, dziwnie egzotycznie po europejskich rytmach i tanecznych figurach m�odzie�y, nieomal dziwacznie wygl�da w tej tureckiej restauracji narodowy taniec tureckiej dziewczyny w tiulach. Zeskoczy�a z estrady, wymija oklaskuj�c� j� w takt d�insow� gromad� i tanecznym krokiem kieruje si� ku naszej cz�ci sali � gdzie za zastawionymi sto�ami, w cieniu kinkiet�w dyskretnie u�miechaj� si� starsi panowie w wykwintnych garniturach. Jeden zwinny ruch i dziewczyna jest ju� na stole. W podniesionych nad g�ow� d�oniach pobrz�kuje b�benek. Drobne bose stopy bezb��dnie trafiaj� w puste miejsca pomi�dzy talerze, butelki, p�miski. Tancerka jest gor�ca i przes�odzona jak lewanty�ska herbata. Cieniutka stru�ka potu p�ynie jej po skroni. Lekko, w k�cikach dr�y wymuszony u�miech. Panowie w czarnych garniturach u�miechaj� si� i dyskretnie wk�adaj� dziewczynie za dekolt ma�e papierki. B�benek zag�usza ich szelest. � Ano, panie Stanis�awie, tak, tak � profesor trz�sie si� ze �miechu. � Kiedy to by�o? Tak tak, z pi�tna�cie lat. Ale� mi pan narobi� w�wczas bigosu... Prawda, ponios�a Szwarc�Bronikowskiego dziennikarska licentia poetica. Po pierwszej wizycie w Stambule napisa� reporta� o Biskupskim, w kt�rym nieopatrznie nadmieni�, i� profesor pozostaje dot�d wierny stanowi kawalerskiemu i � doda� ju� od siebie � nie zdradzi go, chyba �e dla rodowitej Polki. Napisa� i sko�czy� spraw�. Natomiast dla Biskupskiego rzecz si� dopiero zacz�a � skrzynka listowa po prostu p�ka�a w szwach. Dziesi�tki, setki list�w. I jak tu nie wierzy� w go��bie serca Polek, w czu�e ich sentymenta i samaryta�skie natury, co to ka�� cho�by i w �wiat i��, nie�� duchowe wsparcie zagubionemu na tureckiej obczy�nie rodakowi. A jak�e, odpisywa�, wszystkim odpisywa�. Grzecznie, z nale�nym oddaniem i szacunkiem. � Z�ama� si� pan jednak, zatwardzia�y kawaler, nie da�... � Co to, to nie, ale co� mi pan, powtarzam, bigosu nagotowa�, to moje. A zreszt�... � przycich� jako� i spojrza� k�dy� tam, za siebie. � Gdyby to tak by� pan ze trzydzie�ci lat wcze�niej napisa�... � trwa�o to dobr� chwil�, nim znowu przerwa� milczenie. � M�ody by� cz�owiek, g�upi. Polka, upar� si�, i Polka. Chcia�a mnie tu jedna, chcia�a, �e hej. Nie powiem � brzydka nie by�a, a i dobre dziewczynisko. Ale co? � g�upi i tyle � Turczynki nie chcia�. A Polk� sk�d niby by�o tu bra�? W Adampolu wszyscy ju� skuzynieni. To tak i zosta�o. Siedzia� teraz z nag�a jakby postarza�y. Nie w t� odwr�cony stron�, w przeciwn�. Jeden z tych, co to ich zwykli�my z dziarskim b�benkiem, z werbelkami przed narodem oprowadza�, po ramieniu poklepywa� � o wierno�ci im kadzi�, o honorze narodowym, o romantyzmie wielkiej t�sknoty. Nieszcz�ni zagubie�cy. Nigdzie u siebie, nigdy w�r�d swoich. Od kilku pokole� tacy Biskupscy na ziemi tureckiej osiedli, t� ziemi� ryli, �yli z niej i dzieci hodowali. Pi�knie, �e im to i jeszcze kolejnym mow�, �e im obyczaj, �e im legend� dziad�w k�dy� znad Buga i Wis�y nad Bosfor i Marmara przenie�li. Ale sko�czy�, wytyczy� granic nie potrafili. Gdzie� ich, w kt�rym� punkcie � jak�e po polsku � ponios�o. I tak trwaj� rozdarci, obolali. Potomek pierwszych przybysz�w profesorem literatury francuskiej zosta� na stambulskim uniwersytecie, nigdy do Polski w siedemdziesi�cioletnim z ok�adem �yciu nie wyje�d�a�, pokolenia tureckich student�w wychowa�, z za�enowaniem o swym tureckim obywatelstwie wspomina, z Turczynk� nie by� si� o�eni�. Ojczyzny si� nie zapar�, czy te� wypar� si� ojczyzny? G�upie pytanie � bo jednoznaczne. � A ja wam, panowie, �e tak by�o, powtarzam � uderzy� r�k� w st� i natychmiast si� zawstydzi�. Mrukn�� co� jeszcze pod nosem, speszone spojrzenie rzuci� w g��b sali. W�a�nie dogasa�a...
ZuzkaPOGRZEBACZ