spliff_nr9.pdf

(3385 KB) Pobierz
70156332 UNPDF
#9
Gazeta Konopna
Gazeta bezpłatna
Kwiecień/Maj 2008
Stanął przed sądem także za sprzedaż
uznanego za obsceniczne video rap 2 Live Crew.
Argumentował konstytucyjną wolnością słowa,
sędzia udzielił mu warunkowego rozgrzeszenia
uzasadniając, że „tylko testował prawo”...
strona 3
Tegoroczne spotkanie Komisji ds.
Narkotyków ONZ, które odbyło się w
dniach 10-14 Marca 2008 roku w Wiedniu,
było szczególne...
strona 4
Euforia popularności narkotyku
w Chinach wiąże się ściśle z historią
europejskiego merkantylizmu, czyli naszego
ekonomicznego tabu...
strona 11
S.1
N EWS
S.6
G ROWING
S.7
H EMPLOBBY
S.8
P ROTESTSONG
S.10
S TREFA
Blame Canada?!
N ie dalej jak w lutym i marcu zdzieraliśmy gardła i podeszwy
na ulicach Warszawy i Wiednia, by wesprzeć uwięzionego
przyjaciela, rolnika i przetwórcę konopi przemysłowych Andrégo
Fürsta. Dziś pora przypomnieć innego „zielonego świętego”,
Marca Emery’ego, którego proces reżyserowany po drugiej
stronie oceanu dobiega końca. Męczenników naszej największej
represjonowanej mniejszości nigdy nie brakowało, jednak Marc
stanął przed perspektywą ekstradycji na żądanie amerykańskiej
służby specjalnej DEA i spędzenia reszty życia za kratami u Wujka
Sama. Z powodu... dystrybucji ziaren konopnych.
A raczej za prawnie usankcjonowaną działalność polityczną
(sic) na rzecz legalizacji, co dosłownie ujął bezczelny oficjalny (!)
komunikat Drug Enforcement Administration of USA. Wszystkie
właściwie zarabiane pieniądze, miliony dolarów, przeznaczał na
pomoc represjonowanym i ruchy wolnościowe, nie posiadając
nawet własnego samochodu ani willi. Trafił na listę 46 największych
przemytników narkotykowych świata, choć pracował najzupełniej
oficjalnie i płacił również miliony dolarów podatku.
Razem z Księciem Zioła zażądano głów dwojga jego
współpracowników, M. Rainey-Fenkarek i Grega Keitha Williamsa,
by go złamać; młodej, 34-
letniej Michelle, cierpiącej
na chorobę Crohna, leczonej
zresztą konopią, zagroziła
śmierć w więzieniu.
Obecne konserwatywne
władze Kanady gorąco
zapragnęły skorzystać z
okazji i usłużnie wydać
rodaka, aby pozbyć się
człowieka niewygodnego,
który co gorsza potrafił
skutecznie zamieszać
mętne wody szerokiej sceny
politycznej. Teraz aż 58%
Kanadyjczyków sprzeciwia
się ewentualnej decyzji
rządu ( Strategic Counsel/
Angus Reid polls ).
Zarzuty to spisek
(ang. conspiracy – a
przecież wszystko było
jawne) w celu dystrybucji
i przemytu marijuany
oraz pranie pieniędzy
z marijuany. Dlaczego
zarzutu prania pieniędzy
nie usłyszał również
kanadyjski rząd, dający
tym „brudnym interesom”
uwierzytelnienie przez
ponad 10 lat pobierając
milionowe podatki????
Dotąd nikt w kraju nie
zażądał zaprzestania tak
zbrodniczego procederu,
nasiona od niego polecało
pacjentom Ministerstwo
Zdrowia, gazetę Cannabis
Culture prenumerowało
dosłownie każde z 305
biur poselskich na
przestrzeni ośmiu
lat; parlamentarne
komisje zapraszały
Emery’ego jako
eksperta. Mężowie
stanu zabiegali o
jego obecność
na wiecach
poświęcił mu całą frontową stronę.
Marca Scotta Emery’ego zatrzymano 29 lipca 2005.
Formalnie Amerykanie zażądali dożywocia dla całej trójki, od
początku jednak mówiło się o wyroku 10-20 lat. Wyszli za kaucją, od
tamtej pory wciąż trwa rozgrywka prawniczo-polityczno-medialna.
Obrona domaga się przede wszystkim rezygnacji ze ścigania Grega
i chorej Michelle, starając się równocześnie o odbywanie przez
Marca kary w kraju, podczas gdy nie ustaje lobbing, by całkowicie
odrzucić możliwość wydalenia do USA.
Freedom to Marc Emery!! Libération! FREE ALL PRISONERS!!!
Źródła:
http://www.nytimes.com/2005/08/13/international/americas/13emery.
html?_r=1&oref=slogin
htp://www.canada.com/vancouversun/story.html?id=e343fa43-da3c-4864-
a3fd-999a218650b0&k=80077&p=1
htp://www.alternet.org/drugreporter/25934/?page=1
htp://www.reuters.com/article/politicsNews/idUSN0565265520080306
htp://en.wikipedia.org/wiki/Marc_Emery
htp://www.nationalpost.com/opinion/story.html?id=238203&p=1
htp://www.cbsnews.com/stories/2006/03/02/60minutes/main1363340.shtml
htp://www.cannabisculture.com/noextradition/
DEA – go away
Kazus ME (lub BC3, całej trójki bohaterów) dostarczył wiele pracy
prawnikom, a i prasa tradycyjnie podnosi niezliczone argumenta
przeciwko ekstradycji. Sam Emery zwraca uwagę, że ugięcie się przed
zewnętrznymi żądaniami będzie zaproszeniem amerykańskiej Wojny
z Narkotykami do ich kraju w całej okazałości, ponieważ przemysł
obejmuje nawet pół miliona osób i wart jest 7 do 15 mld dolarów, z
czego olbrzymia część jest powiązana z amerykańskim konsumentem.
I wszyscy ci ludzie mogą tak samo zostać uznani za zorganizowane
gangi, oskarżeni o „spisek”
i „pranie narkotykowych
pieniędzy”. Przywołał
dobitny przykład paranoi
w USA, w Oklahomie
małżeństwo Mike Smith
i Yvonne Toy zostało
wtrącone na 30 i 15 lat
do więzienia za swoje
wspólne 200 roślin.
Jak wskazują
ministerialne raporty,
w Kanadzie większość
nawet wielokrotnych
gwałcicieli,
s p r a w c ó w
napadów i
r o z b o j ó w
z bronią w
ręku spędza
za kratkami
poniżej 3 lat, a 15-
20 – jedynie mordercy i
terroryści. Handel ziarnem
konopi nie został co
prawda nigdy dozwolony,
ale nie jest karany:
przez 35 poprzednich
lat skazano zaledwie
dwie osoby w drodze
„wyjątku, który potwierdza
regułę”, a w tamtejszej
kulturze prawniczej
rola ukształtowanego
precedensu jest potężna.
Ta druga osoba otrzymała
w 2000 r. od Najwyższego
Sądu Kanady zaledwie 200
dolarów grzywny.
Już po aferze z Emerym
w świadomości sędziów
pojawiła się myśl, że
sprzedaż i wysyłka na
teren USA być może
zasługuje jednak na
sankcję pozbawienia
wolności. Ale 7.III.2008
Sąd Apelacyjny British
Columbii wymierza za
podobny występek miesiąc
bezwarunkowo i rok pod
nadzorem kuratorskim dla
innego mieszkańca stanu.
Sąd nazwał karę surową
(tak!), choć krótką. I wtedy
pośród obserwatorów
nie
MARSZ WYZWOLENIA KONOPI
W DNIU 17 MAJA 2008r. W
WARSZAWIE GODZ.16:00
Nasi drodzy zwolennicy legalizacji, mamy dla Was
dobrą wiadomość, Marsz Wyzwolenia Konopi już po raz 5
przejdzie ulicami Warszawy. Tym razem 17 maja; pod Pałacem
Kultury i Nauki zbieramy się o godz. 16. Nie może Was tam
zabraknąć! Co roku jest nas coraz więcej, media nadal bojkotują,
ale my się nie poddajemy. Liczba uczestników nie jest bez
znaczenia, jeśli chcemy czuć się bezpiecznie z naszą ukochaną
roślinką w kieszeni i zmienić chore prawo w tym kraju, musimy
się wszyscy stawić 17 maja w Warszawie.
W programie imprezy, największa manifestacja
w tym kraju w ramach Global Milion Marjuana March,
międzynarodowego święta konopi indyjskich, wielka impreza,
a po Marszu wiele innych ciekawych atrakcji. Wśród nich
happeningi, pokaz Armii Konopnej i przede wszystkim duża na
3 sceny impreza w klubie M25. Bilety na imprezę w klubie już
dziś do nabycia na www.diler.hemplobby.info
Nie ma lepszego miejsca ani czasu w ciągu całego roku,
by spotkać tylu zwolenników konopi w jednym miejscu! Nad
naszym Marszem unosi się jedna wielka chmura dymu,
czy ja muszę coś jeszcze dodawać… chyba nie 
Nie zastanawiajcie się ani chwili dłużej,
planujcie już dziś wyjazd do W-wy!
Więcej na
www.wolnekonopie.pl
( Glutek)
R
E
K
L
A
M
A
wyborczych,
p a r t i e
przyjmowały
dotacje na reklamę;
w jego mieszkaniu,
w wywiadzie przed
kamerami stworzonej przez
Marca Pot TV, prosił o poparcie najpoważniejszy kandydat wielkiej
New Democratic Party na premiera, Jack Layton.
Haniebne służalstwo dzisiejszych decydentów i paniczny strach
przed nieposłuszeństwem wobec Wielkiego Brata czyni teraz Marca
Scotta Emery’ego dosłownie symbolem suwerenności, której bronić
boją się rządzący konserwatyści.
Kiedy rozpoczynał swoje starania o legalizację w 1990, do
więzienia można było trafić nawet za samo poruszanie tematu
konopi. Jakiej pracy i jakiego ryzyka wymagało wywalczenie
niezwykle szerokiego zakresu wolności w ciągu piętnastu lat, na
czym polegały właściwie te działania oraz co dokładnie udało się
osiągnąć – możecie przeczytać w szczegółowej historii działalności
ME, również na łamach tego numeru.
Emery to głośny działacz libertariański, nie tylko konopny:
obrońca wolności obywatelskich, wolności wypowiedzi;
współtwórca kilku partii, sam odnosił lokalne sukcesy. W 2002
r. zdobył piąte miejsce w wyborach na prezydenta Vancouver,
uzyskał kilka procent głosów, więcej niż dalszych jedenastu rywali
razem i prawie pięć razy więcej niż szósty kandydat. Był też
sponsorem większości ruchów legalizacyjnych na kontynencie i
wielu na świecie. Jego postać i manifest dobrze zna każdy tamtejszy
dziennikarz, wśród niezliczonych rodzimych, amerykańskich,
meksykańskich i światowych mass mediów, które użyczyły mu
miejsca, znalazły się m.in. CNN, TIME, ABC News, The Economist,
USA Today, Sunday Times of England, Asian Wall Street Journal,
Rolling Stone. Wpływowy „główny” Wall Street Journal 10.XII.1995
rozczarowanych.
Dwa dni wcześniej,
5.III. osiągnięto porozumienie: ugoda sądowa 10 lat pozbawienia
wolności w zakładzie umieszczonym na terytorium Kanady, przedterminowe
wyjście możliwe najwcześniej po połowie odsiadki i wolność dla dwojga
współoskarżonych . Nieoczekiwanie rozstrzygnięcie przełożono na 9.IV:
rząd nie zaakceptował ugody sądowej.
Nie wiadomo, czemu… wiodąca kampanię medialną Jodie Emery
obawia się, że chcą uwolnić się od niewygodnego działacza. Nawet
rodzima prokuratura wytknęła, że Ósma Poprawka do Konstytucji
USA, obejmująca wszystkich sądzonych, nie tylko obywateli,
zabrania „nadzwyczajnych i okrutnych kar”. Dla Amerykanów
powoływanie się na ich Poprawkę do Konstytyucji oznacza to brak
dobrej woli miejscowych oskarżycieli odbywających negocjacje. Dla
opinii publicznej – wystarczający powód, by deinitywnie odrzucić
cały ich wniosek (naginają własną ustawę zasadniczą dla potrzeb
politycznych). Jak można uznać odwoływanie się do Konstytucji za
złą wolę ? I co zrobi ostatecznie władza ? Uważa się, że tak daleko
posunięta polityka tchórzostwa ugodzi w szacunek wobec prawa jako
takiego znacznie bardziej niż lata dekryminalizacji wprowadzonej
półoicjalnie w miejsce uznania realnie funkcjonującej legalizacji.
Dziś nawet lata ‘90 mogą wyglądać na złotą epokę, ale gdy starzy i
schorowani będziemy leczyć się konopiami, pokolenie naszych dzieci
surowo osądzi służby stworzone przez obłudnych polityków do
represjonowania społeczeństw. I wmawiania im, że biorą pieniądze,
by dbać o ich dobro, ich zdrowie, pomyślność, moralność. Dość
inkwizycji trzeciego tysiąclecia.
brakowało
70156332.024.png 70156332.025.png 70156332.026.png 70156332.027.png 70156332.001.png 70156332.002.png 70156332.003.png 70156332.004.png 70156332.005.png 70156332.006.png 70156332.007.png
2
R E D A K C J A
Celem niniejszej publikacji nie jest nakłanianie
dozażywanianarkotyków.Nadużywaniemarihuanymoże
powodować poważne szkody zdrowotne i społeczne.
Doświadczenie pokazuje jednak, że bez względu na
status prawny, zawsze znajdą się ludzie gotowi z nią
eksperymentować. Redakcja Gazety Konopnej SPLIFF
dokładawszelkichstarań,byobokpublikowaniainformacji
dotyczących wykorzystań konopi rozpowszechniać
podstawowe fakty umożliwiające redukcję szkód
zdrowotnych,społecznychiprawnych,któremogąpowstać
wwynikujejstosowania.JesteśmyczłonkiemENCOD–
EuropejskiejKoalicjidlaRacjonalnychiEfektywnychPolityk
NarkotykowychorazDeutscheHanfVerband(Niemiecki
ZwiązekKonopny).
Smokers guide”
T o, że Amsterdam stał się celem pielgrzymek spragnionych
zakazanych w ich ojczyznach rozrywek może się podobać
lub nie, ale od dawna nie dziwi już nikogo. Narkoturystyka i
seksturystyka na masową skalę to niekoniecznie najjaśniejsze
strony krajobrazu liberalnych przepisów i sporo wyrozumiałości
należy się konserwatywnym mieszkańcom holenderskiej stolicy,
którzy chcieliby jakoś ograniczyć działalność coffeeshopów,
smartshopów i czerwonych witrynek. Można irytować się czytując
co raz przywoływane przez prasę doniesienia o nieszczęśliwych
wypadkach nieodpowiedzialnych (i często nieletnich) amatorów
grzybków, ale wynikają one z niedostatecznego przygotowania
samych konsumentów; a jak dowodzą oficjalne statystyki
liberalne holenderskie prawo przynosi więcej korzyści niż strat.
Istotne tylko, by oprócz usunięcia represji wprowadzić rzetelną
edukację.
„set&settings” eksperymentów z grzybkami i innymi produktami
smarcików.
Chociaż nietypowy, „Smokers guide” pozostaje wciąż
przewodnikiem, więc w końcowej części książeczki znajdziemy
typowo turystyczne informacje, podane jednak jakby od
niechcenia i dość skrótowo. Poza najbardziej oczywistymi –
zestawem podstawowych zwrotów, wykazem linii tramwajowych,
czy kursami walut – wartych uwagi jest kilka informacji o
amsterdamskich pchlich targach (gorąco polecam!), zielonych
terenach na relaks i spliffa, czy typowych turystycznych
pułapkach.
„Smokers guide to Amsterdam” nie jest oczywiście
wyczerpującym przewodnikiem po stolicy Holandii i bynajmniej
nie ma pretensji, by takim być. Warto pamiętać, że (poza
bogatą ofertą rozrywkową) Amsterdam jest miastem o bogatej
historii i w przerwie między knajpką a kofikiem warto wybrać
się na przykład do Rijksmuseum czy muzeum Van Gogha,
czy dokształcić się z pomocą innych publikacji niż omawiana.
Jeżeli jednak chodzi o rozrywkowo – konopną stronę miasta,
to „Smokers guide to Amsterdam” jest strzałem w dziesiątkę
– niedrogi, niegłupi i naprawdę rzetelny, a przy okazji dobrze
napisany, z pewnością może przydać się niejednemu czytelnikowi
Spliffa odwiedzającymi piękne miasto Amsterdam.
Spliff–GazetaKonopnatoperiodykwydawanywBerlinie
dlaPolakówżyjącychnaterenieUniiEuropejskiej
Wydawcanieodpowiadazatreśćzamieszczanychreklam.
Gazetadlaosóbpowyżej18lat
Stopka redakcyjna
Wydawca:
AgenturSowjetGmbH
Dunkerstr.70
10437Berlin
mail:biuro@spliff.pl
mail:redakcja@spliif.pl
tel:00493044793285
( Robert Kania)
Reklama:
UE(emmi@spliff.pl)
Polska(reklama@spliff.pl)
Redaktor:
WojciechSkura(wojtek@spliff.pl)
Turystyka nastawiona na korzystanie z przyjemności
nielegalnych w innych krajach Europy jest faktem; i najlepsze
co można zrobić, to umożliwić wszystkim amatorom konopi
bezpieczną eksplorację uliczek i kanałów Amsterdamu. Z takiego
prostego założenia wyszli autorzy przewodnika „Smokers
guide to Amsterdam”. I trzeba przyznać, że obranie linii nieco
odmiennej niż oficjalne, „poważne” przewodniki stało się
receptą na sukces – kolejne edycje „Smokers guide” ukazują
się nieprzerwanie od 1997, a sam przewodnik doczekał się
naśladowców (m.in. interesującego „Get Lost in Amsterdam”).
Niewielkich rozmiarów książeczka w miękkiej oprawie na
pierwszy rzut oka nie powala – szata graficzna jest mizerna, a
kolorowa okładka nawet nieco tandetna. Jednak o jego wartości
decyduje przede wszystkim treść, a trzeba przyznać, że te ponad
150 stron (ostatniej, 15-tej edycji z 2007) jest ciasno wypakowane
naprawdę przydatnymi informacjami napisanymi przystępnym
angielskim (dostępne są także edycja hiszpańska i japońska).
Przewodnik dostępny jest w większości coffeeshopów,
headshopów i zwykłych sklepów z pamiątkami, w bardzo
rozsądnej cenie, około 3 euro.
Całość podzielono na sześć sekcji dotyczących coffeeshopów,
smartshopów, konopi przemysłowych i uprawy, noclegów,
restauracji, w końcu knajp i życia nocnego. Załączone są też dość
dokładne mapki omawianych części Amsterdamu. Świetnym i
przydatnym patentem jest tekturowa (bo pomyślana też jako
podręczne źródło tipów) wkładka z całym mnóstwem zniżek
i drobnych prezentów, które możemy otrzymać po pokazaniu
przewodnika w knajpce/ smartshopie/ seedshopie/ fastfoodach.
Przewodnik napisany jest niezłym, swobodnym stylem, bez
wymądrzania się, przystępnie (przynajmniej jeden z autorów
to Anglik osiadły w Amsterdamie, więc przewodnik jest pisany
także oczami i ręką obcokrajowca), informacje podane są
jednoznacznie i zwięźle. Czasami nawet chyba zbyt zwięźle, ale
150 stron to w gruncie rzeczy mało.
Pierwszą połowę wypełnia sekcja dotycząca coffeeshopów,
konopi i wszystkeigo co z nimi związane. Pierwsze strony to
kilka wskazówek dla początkujących, obowiązujący w kofikach
savouir-vivre, wcale ciekawa historia legalizacji w Holandii od
lat 70-tych. Potem oczywiście sporo reklam coffeeshopów, kofiki
polecane i odradzane, przegląd lokali z internetem/bilardem/
tarasem/waporyzerem/jajkami i bekonem serwowanymi do
porannego spliffa (poważnie!), w końcu kilka nieco bardziej
fachowych porad dotyczących doboru odpowiedniej odmiany do
zapalenia, opis najważniejszych kanabinoli, przegląd i rzetelny
opis kilku najpopularniejszych odmian. Interesującą sprawą jest
też kilka wskazówek dot. szukania pracy w coffeeshopie.
Drugą z interesujących sekcji jest ta poświęcona smartshopom
i ich produktom. Znajdziemy tu rekomendacje najlepszych,
ostrzeżenie przed nierzetelnymi smartshopami – pułapkami
tutystycznymi, no i oczywiście przegląd najciekawszych
produktów. Wszystko opatrzone rozsądnymi poradami dot.
Korekta:
Glutek(glutek@spliff.pl)
Współpraca:
Machabeus (machabeus@spliff.pl), Maciej Nowaczewski,
Siouyoo (sioolyoo@spliff.pl), Smoke Detector
(smoke.detector@spliff.pl), Sławomir Gołaszewski
(domowearchiwum@o2.pl),StanisławPrzymiotnik,Robert
Kania,ZbigniewJankowski.
Graika:
Marker,TomaszS.Kruk(graik@spliff.pl)
Dystrybucja:
Biuro(biuro@spliff.pl),TomaszObara(gota@spliff.pl)
Druk:
UnionDruckereiWeihmarGmbH
Ps. Godna polecenia jest też oficjalna strona przewodnika
www.smokersguide.com ,gdzie znajdziemy między innymi
opis ponad 400 odmian gandy i # dostępnych w holenderskich
coffeshopach
R
E
K
L
A
M
A
70156332.008.png 70156332.009.png 70156332.010.png 70156332.011.png
 
news
3
„Overgrow the government,
overgrow the world!”
M arc Scot Emery zapoczątkował ruch legalizacyjny w r. 1990 ,
kiedy w tym dość tradycyjnym kraju zabronione były i książki, i
gazety, i fajki. Nawet mówienie (!) o „marjuanie”. Gdy miejscowa
odmiana cenzury obyczajowej przechodziła bezszelestnie przez
Parlament w 1987 r., przeciw był tylko jeden deputowany, z New
Democratic Party.
ponad 500000 dolarów kanadyjskich (ok. 250000 $) podatków (jako
źródło dochodu podawał „sprzedaż nasion marihuany”!), zarabiając
na czysto mniej więcej 10% tego. Wypuszczał stale materiały o
hodowli i przemysłowych oraz medycznych zastosowaniach konopi.
Bywał nazywany idealistą i bohaterem przez licznych prawników
oraz dziennikarzy. Często porównywany do Johnny’ego Appleseeda,
legendarnego amerykańskiego misjonarza i ogrodnika w jednej
osobie, znanego z miłości do wszystkich roślin i zwierząt.
Campbell zakwestionowali wizje Waltersa i poparli dotychczasową
światłą politykę.
Zwycięski Mayor of Vancouver Campbell otrzymał zresztą
wyrazy poparcia Emery’ego na 15 wiecach, mimo że Emery sam
wtedy kandydował jako jego rywal;) Zdarzało mu się też wykupować
reklamy prasowe dla aktualnej konkurencji, jeśli, tak jak w tym
przypadku, popierali oni idee wolnych konopi. ME występował na
jednej scenie m.in. z dwojgiem byłych premierów w IDEA CITY w
Od zera absolutnego !
Jako czternastolatek rozpoczął sprzedaż komiksów, a od 16 roku
życia był księgarzem w London w Ontario. Był libertarianinem, czyli
nie-antykapitalistycznym anarchistą (najlepszy rząd rządzi najmniej -
governments that governs least governs best, btw.: w USA libertarianie
to trzecia siła polityczna, szczególnie lokalnie); szczególnie uczulony na
ograniczanie swobody wypowiedzi. Zawsze sprzeciwiał się każdemu
ograniczaniu wolności i twierdził, że porządny człowiek powinien
być zaszczycony, kiedy go za ten sprzeciw prześladują. Można u niego
było kupić najłatwiej to, co właśnie obejmowano kolejnym zakazem,
po prostu dla zasady. Niecenzuralny hip hop, erotykę i pornograię,
kontrowersyjną politykę, legendarne książki o uprawie, np. Grow Yer
Own Stone, i tak dalej. Walczył również przeciwko miejskim znakom
zakazów na chodnikach oraz podatkom dla przedsiębiorców na...
upiększanie ulic, oczywiście obowiązkowym. Protestując przeciw
zakazowi handlu w niedziele, otrzymując grzywny, ale zjednując
opinię publiczną dwa miesiące łamał go w inny sposób co tydzień. Gdy
go w końcu aresztowano, właśnie rozdawał książki! Sąd wymierzył
dalszą grzywnę do zapłacenia w miejsce kary krótkiego uwięzienia,
ale ME odmówił „łaski”. Dość podobnie jak Henry David Thoreau,
wyszedł po kilku dniach, gdyż kwestujący ludzie uiścili opłatę, a
wkrótce potem przepisy cofnięto.
Stanął przed sądem także za sprzedaż uznanego za obsceniczne
video rap 2 Live Crew. Argumentował konstytucyjną wolnością
słowa, sędzia udzielił mu warunkowego rozgrzeszenia uzasadniając,
że „tylko testował prawo”.
W przełomowym ‘90 roku rząd postanowił zrobić porządek
z importem magazynu High Times, a policja zarekwirowała też
wszystkie książki growerskie i zamknęła wszystkie 500 sklepów
tematycznych z akcesoriami (headshops) Nie zostało kompletnie nic.
Emery przemycił i rozpoczął sprzedaż wydawnictwa o prześladowaniu
wiadomej rośliny, Emperor Wears No Clothes (Król jest nagi) Jacka
Herrera; groziło za to pół roku pozbawienia wolności i/lub 100000$,
tymczasem przekorny księgarz zadenuncjował się sam ogłoszeniem
w prasie wzywając policję do akcji. Władze wkroczyły jednak w ‘94,
koniskując całą literaturę. Sam nie ucierpiał dodatkowo, ale inni
dystrybutorzy ponieśli sankcje inansowe. Parę miesięcy później Sąd
Ontario orzekł w innej, niepowiązanej sprawie, że cenzura godzi w
Konstytucję.
W 1993 przeniósł się na zachód do British Colombia, do Vancouver.
W tym czasie zaczynał się już zajmować lokalną polityką, budowaniem
Przerośnj rząd, niech świat zaRasta! Kiedy wszyscy zaczną sadzić,
żadne represje ani żadne tajne służby z wielomiliardowymi budżetami
nie będą mogły tego powstrzymać, a prohibicja upadnie. Jak miało
się okazać w ciągu najbliższych lat, kraj faktycznie kompletnie się
zmienił, gorzej ze światem. Manifest nosił egzotyczny tytuł „How
to overgrow the government through the revolutionary retail”. Czyli
mniej więcej „Jak przerosnąć rząd drogą sprzedaży rewolucyjnej”.
Działalność była komercyjna, jednak zdolny biznesmen żył skromnie
i wszelkie zyski przeznaczał na British Colombia Marjuana Party
oraz inne organizacje, na kampanie medialne dla ruchów konopnych
i sądowe dla aktywistów, kaucje, później także na magazyn Cannabis
Culture i telewizję www: Pot TV. Marzył, by rekreacyjni i medyczni
konsumenci uniezależnili się od czarnego rynku, a zarazem
sparaliżowali wysiłki organom ścigania. W ślad za buntem społecznym
i pod wpływem wspieranych ruchów legalizacyjnych także państwa
miały wycofać się z inansowania prohibicji. Vancouver nazywało
go Prince of Pot (określenie upowszechniło CNN). Całość wygląda
wręcz hagiograicznie;) Trudno jest jednak nie pisać z podziwem, bo
to ledwo początek niewiarygodnych sukcesów:)
Ps. Pół roku po wszystkim, w styczniu 2006, zdjęto stronę
nazwaną od hasła Emery’ego www.overgrow.com oraz jej admina
posługującego się imieniem i nazwiskiem Richard Calrisian,
a także skoniskowano znajdujące się w Montrealu serwery.
Pewnego poniedziałku RC dostał ostrzeżenie od dostawcy
usług internetowych i nakazał natychmiast zamknąć wszystkie
prowadzone strony (hempqc.com, cannabisworld.com, overgrow.
com, eurohemp.com, cannabisseeds.com, cannabisbay.com), ale
było już za późno, by uratować cokolwiek.
Overgrow służył ponad 40 irmom jako główna platforma
handlowa, kilkudziesięciu tysiącom ludzi, zwłaszcza hodowcom,
jako największe na świecie forum (internautom udało się odzyskać
potężną bazę FAQ, są dostępne). Wraz z administratorem
zatrzymano jego żonę i innych członków rodziny oraz pracowników.
Nie wyszli oni za kaucją w ciągu doby, co oznacza, że trwa śledztwo
na podstawie danych z serwerów. Wszyscy tworzyli również
irmę Heaven’s Stairway i sami sprzedawali ziarna na cały świat
co najmniej od 1998. Podczas dziewięciu przeszukań koniskacie
uległo 200000 nasion i pokaźny majątek. „Courriel” to pierwsza
większa operacja nowej jednostki policyjnej, stworzonej specjalnie
do walki z uprawami. Wniesiono 49 zarzutów na podstawie
Controlled Drugs and Substances Act i Criminal Code (kodeksu
karnego). Siedmiu osobom grozi 10 lat.
Temu ikonoklaście 10.XII.1995 udostępniono całą pierwszą stronę
w Wall Street Journal. Autor tekstu, Quentin Hardy, powiedział, że
sześciu reporterów sprawdzało jego wiarygodność, nie wiedząc,
czy można mu zaufać, czy nie ma choćby reputacji narkotykowego
barona, wypytując jego szkolnych nauczycieli, sąsiadów, partnerów
biznesowych i inne osoby. Miesiąc później nastąpił atak policji na
przedsiębiorstwo, co stało się tradycją przy każdym większym
wystąpieniu Emery’ego. Firma musiała ograniczyć się do internetu,
bo straciła 100000 dolarów w towarze i ok. 50000 w postaci grzywny,
za to samo, z czego państwo przyjmowało podatki! Wielu klientów
także wprowadzono w błąd, że Emery Seeds upadło i mimo otwarcia
na drugi dzień sklep odżywał rok.
Powstał growshop, cofeshop z waporyzerem do palenia
bezdymnego przy każdym stoliku oraz Centrum Darmowych Porad
Prawnych, ale mundurowi powracali często i XII.1997 MA zwinął
biznes „w realu”. Co prawda dwa z wielu napadów nie przyniosły
nawet żadnej sprawy, raz jednak zajęto towar wart cały milion
dolarów. DEA również prenumerowało Cannabis Culture, w tytułach
przelewów widniało zresztą „Ministerstwo Sprawiedliwości USA”.
Marc był podsłuchiwany, podobnie jak wiele osób współpracujących
z nim społecznie czy w interesach, o czym wiedział i co nagrywając
rozmowę zakomunikował tajnej agentce, gdy naiwnie próbowała
namówić go przez telefon do sprzedaży 5 kg.
2001 i 2003.
Przyjęcia pieniędzy pochodzących z nasion konopi nie odmawiał
zresztą dotąd żaden urząd podatkowy ani inny, agenda rządowa,
podmiot polityczny, bank, organizacja charytatywna ani osoba
prywatna.
Gdy w 2003 w rodzinnym Ontario w powietrzu wisiała
penalizacja, ME zorganizował Lato Legalizacji. Podczas tej kampanii
demonstracyjnie palił gigantyczne jointy i faję wodną przed siedzibami
policji w 18 miastach. W sześciu z nich (w 5 prowincjach) spotkały
go nieprzyjemności ze strony mundurowych, bez konsekwencji w
postaci wyroku.
W 2004 przemierzał kraj z serią przemówień na uniwersytetach,
w Saskatchewan został jednak schwytany i postawiony pod sąd za
przemyt jednego skręta. To były wciąż wolnościowe czasy i zarzut
brzmiał po prostu śmiesznie, ale ten jedyny raz zakończył się
wyrokiem trzech miesięcy w specjalnym ośrodku „edukacyjnym”,
z czego zrealizowano dwa – naówczas, jak na 2004 i tamten kraj,
orzeczenie powszechne uznano za drakońskie. Wtedy też ME obraził
Ministra („Nie”)Sprawiedliwości, Irwina Cotlera. Wytknął mu, że
będąc wcześniej obrońcą praw człowieka, po objęciu stanowiska
konsekwentnie przewodził notorycznym prześladowaniom ludzi
konopi. Powiedział, że Cotler przynosi hańbę swoim żydowskim
korzeniom i stał się wręcz naziżydem.
W internecie ziarno zaczęło iść świetnie. Kolejne najazdy
przynosiły coraz mniejsze kwoty kar, ostatnio 2000 dolarów jeszcze
w ‘98 (sędzia wyraził sympatię wobec oskarżonego i potępił War on
Drugs), potem prokuratorzy przestali zupełnie przyjmować śledztwa,
nie dając im szans powodzenia. Rósł magazyn i telewizja w sieci (do
dziś odwiedzona przez nawet do 10 mln osób).
W ciągu kilkunastu lat działalności ME zalegalizowano stosowanie
konopi w celach medycznych, przemysł konopny i literaturę. Poparcie
dla absolutnej legalizacji wynosi 47%, jak podaje Globe Mail (dla
porównania, 26% w 1975). Dekryminalizację poparła Randy White,
przewodnicząca parlamentarnej Komisji ds. Narkotyków, komisję
senacką udało się przekonać do rekomendacji pełnej legalizacji. Wg
szacunków policji, konopię uprawia się w ok. 20 000 domów w British
Colombia. Współzałożona i prowadzona przez ME British Colombia
Marjuana Party w 2001 zajęła piątą pozycję w wyborach stanowych,
tracąc jedynie kilkaset głosów do czwartego miejsca. [Trzeba
nadmienić, że zdaniem Briana Taylora ME „kontrolował” partię i jego
przywództwo było wskazane tylko w okresie wyborczym.]
29 lipca 2005 doborowa jednostka pojmała Marca w Nowej Szkocji
na HempFeście. Najechali też księgarnię i siedzibę partii BCMP.
Absurdalne zarzuty ze strony amerykańskich służb specjalnych
wraz z żądaniem wydalenia do USA i kompletny ich brak ze strony
rodzimej policji zaskoczyły wszystkich. Sam zainteresowany sądził
nawet, że sytuacja pomoże ruchowi propagandowo, i że podpadnie
pod nigdy nie użyte kuriozalne prawo Drug Kingpin (Prawo Grubej
Ryby) Newta Gingricha, które przewiduje karę śmierci za liczbę >60000
roślin/nasion/kilogramów, traktowanych tam jednakowo. To byłoby
jednak zbyt proste, gdyż Kanada nigdy nie wydaje zagrożonych
egzekucją. Oicjalnie Amerykanie zażądali dożywocia, również dla
dwojga współpracowników, dając jednocześnie do zrozumienia, że
wyrok ma być w granicach 10-20 lat. Urzędowy komunikat agencji
jawnie podkreślał jej ambicje kreowania polityki (i co ciekawe,
ignorancko deformował imię oiary). Do akcji DEA przygotowywała
się 18 miesięcy, miała olbrzymi budżet i niewątpliwie zgodę Ministra
Sprawiedliwości. Niedługo po aresztowaniu pewna część klientów
Emery Seeds otrzymała listy-fałszywki z prośbą o wsparcie i
zachęcające do podania pełnych danych osobowych.
Rozdał blisko 4 mln dolarów. Lista beneicjentów jest długa...
inicjatywy i aktywiści z całej Kanady, Kalifornii, Nevady, Alaski,
Arizony, Nowej Zelandii, Rosji, Australii, Więźniowie Wojny z
Narkotykami w Stanach, Kluby Współczucia w Kanadzie, uchodźcy
Renee Boje i Steve Kubby, obrońcy praw człowieka, kliniki uzależnień,
HempFesty, Terence McKenna i Jack Herer (leczenie), światowy Global
Marjuana March w latach ‘00-’05 (w tym także ten który odbywał się
w Warszawie), Iboga Therapy House, setki oskarżonych w sądach.
(Jeden z nich, osiemnastolatek Webster Alexander z Alabamy, dzięki
tej pomocy otrzymał karę rocznego więzienia weekendowego w
miejsce 36 lat za sprzedaż kilkudziesięciu gram.)
Rozpoczęły się protesty, za pióra złapali dziennikarze... Emery
skomentował „Teraz Goliat. Imperium zła wykonało swój ruch przeciw
mnie” i tym razem sam apelował o pomoc inansową na prawników
(jako że nie mógł dalej pracować, a cały wcześniejszy majątek pożerały
nieustanne subwencje dla aktywistów połowy świata i sama Kanada
poprzez podatki). Z parlamentarzystów najgłośniej zareagowała Libby
Davies z Vancouver, nazwała to naciąganą intrygą rządu Busha i Drug
Czar J. Waltersa, którzy nie potraią zrozumieć, że Kanada ma na wiele
rzeczy własne poglądy. Wyraziła wściekłość i obiecała lobbing. Larry
Campbell, senator i były oicer narkotykowej formacji w policji uznał
sprawę za skandal i powiedział, że jeśli Emery jest przestępcą, to tamci
mają jeszcze gorsze problemy sami ze sobą, niż sięga jego wyobraźnia.
Marc wyszedł za kaucją na czas sądowej batalii, rok później
poślubił Jodie Joannę Giesz-Ramsay, obecnie Jodie Emery, edytorkę
Cannabis Culture (jako trzecią żonę; wychował też wcześniej czwórkę
adoptowanych dzieci, obecnie samodzielnych). Również w 2006 za
zgodą sędziego wystąpił w federalnej kampanii wyborczej NDP,
wspierając Svena Robinsona, tego samego, który jako jedyny głosował
w 1987 przeciw ustawie zabraniającej nawet samego tematu trawki.
Oicjalna dekryminalizacja posiadania nie przeszła mimo
kilkuletnich prób, swoje kampanie w kraju klonowego liścia odbywali
U.S. Drug Czar (ang. Car, trudno o dokł. tłum.) John Walters i Mark
Souder, Przewodniczący Komisji Polityki Narkotykowej Senatu USA.
Ten ostatni w wypowiedzi dla największych dzienników ostrzegł,
że Kanada ma co prawda prawo do własnej legislacji, ale Stany w
odwecie uszczelnią granicę, by podciąć im gospodarkę, która opiera
się na handlu z największym sąsiadem. Philip Owen, burmistrz
Vancouver przez trzy kadencje w latach ‘93-’01 i początkowo zajadły
prohibicjonista (który zmienił poglądy jeszcze radykalniej niż
większość rodaków), po spotkaniu z Waltersem mówił o intensywnych
naciskach, nazwał je najbardziej niezadowalającym w swoim życiu, a
Drug Czara – najbardziej niedoinformowaną osobą w temacie.
kolejnych partii i wyborami. Sam siebie nazywał libertarianinem
odpowiedzialnym, niehedonistą.
Walters pojawił się w ich mieście niedługo po wyborach w 2002 r. by
wygłosić przemówienie przed Izbą Handlową. Emery z przyjaciółmi
wykupili stolik za 500$ i publicznie zawstydzili go przed dziesiątkami
tajnych i umundurowanych funkcjonariuszy. Najpierw przedstawili
się i kilkukrotnie wytknęli mu kłamstwa głośno przerywając, gdy
próbował straszyć uzależnieniem marjuanowym i straszliwymi
szkodami, jakie miastu przyniesie polityka „redukcji szkód” wobec
heroinistów. Następnie złożyli powiadomienia o złamaniu prawa
przez wykorzystanie zawartości tajnych baz policyjnych w prezentacji
z rzutnika oraz nadużycie samochodu służbowego jako taksówki dla
prywatnej amerykańskiej aktywistki na rzecz Wojny z Narkotykami.
Przed budynkiem szalał protestujący tłum sympatyków.
Odzew medialny po konferencji był większy niż podczas kampanii
na burmistrza. Zarówno P. Owen, jak i obecny burmistrz Larry
W początkach 1994 założył, a następnie rozbudował HempBC,
sklep z artykułami z konopi i do konsumpcji konopi, kiedy inne
nie ważyły się nawet na odzież. Pod koniec roku, zainspirowany
mową Bena Dronkersa z Sensi Seeds na holenderskim Cannabis Cup,
rozpoczął jako pionier na swoim gruncie sprzedaż nasion (Marc
Emery Direct Marjuana Seeds). Cały biznes okazał się strzałem w
dziesiątkę i pomału zaczął również być zauważalny medialnie. Do
około połowy dekady pisano o Marcu (entuzjastycznie) raczej jedynie
w pismach prawniczych typu Canadian Lawyer. Działalność była
absolutnie jawna i transparentna, przez pierwsze dwa lata zapłacił
Źródła:
htp://cannabisculture.com/articles/4482.html
htp://www.cannabisculture.com/articles/2644.html
http://www.nytimes.com/2005/08/13/international/americas/13emery.
html?_r=2&pagewanted=2&oref=slogin
htp://www.alternet.org/drugreporter/25934/?page=1
htp://www.cbsnews.com/stories/2006/03/02/60minutes/main1363340.shtml
htp://www.karenselick.com/CL9609.html
htp://www.cbsnews.com/stories/2006/03/02/60minutes/main1363340.shtml
( tekst: Glute drobna pomoc: Diadlo)
H U M O R
R
E
K
L
A
M
A
70156332.012.png 70156332.013.png 70156332.014.png 70156332.015.png
4
growing
Raport z Komisji ds. Narkotykow ONZ
10-14 marzec 2008, Wieden
dwie w Maroko
minuta,
T egoroczne spotkanie Komisji ds. Narkotyków ONZ, które
odbyło się w dniach 10-14 marca 2008 roku w Wiedniu, było
szczególne. Rozpoczęło ono proces oceny postępu w pracach nad
realizacją powstałego w 1998 roku, 10-letniego planu redukcji o
połowę popytu i podaży na narkotyki. Planu, który jak każdy z
nas może zauważyć, ewidentnie spalił na panewce.
Oficjalne posiedzenie Komisji zostało poprzedzone
demonstracją zorganizowaną w piątek przez Europejską
Koalicję dla Racjonalnej i Efektywnej Polityki Narkotykowej
– ENCOD. W demonstracji tej uczestniczyło wielu Polaków,
aktywistów zrzeszonych w HempLobby. Grupa ta już przed samą
demonstracją wywołała szczególne zmieszanie
ochrony i pracowników Organizacji Narodów
Zjednoczonych, gdy ubrana w więzienne
pasiaki próbowała „zdobyć’” kwaterę
ONZ jako „zorganizowana wycieczka”.
Niestety ochrona zdecydowała się
nie wpuścić nas na teren ONZ,
jednak wywołaliśmy prawdziwe
zamieszanie w tłumie ubranych w
garnitury biurokratów.
Szok ten został spotęgowany
kilka godzin później, gdy wraz
z demonstracją, w towarzystwie
kilku platform i pozytywnej muzyki,
powróciliśmy na pole bitwy wraz z
setkami innych osób. Na twarzach
wielu z biurokratów wychodzących
w tym czasie z ONZ pojawiały się
na przemian wyrazy zaskoczenia i
rozbawienia. Z całą pewnością zapamiętają
oni naszą sprawę.
W sobotę i niedzielę ENCOD zorganizował
małą konferencję na Uniwersytecie Wiedeńskim,
podczas której słuchacze mogli zapoznać się z ideami
Konopnych Klubów Społecznych funkcjonujących w Belgii oraz
Hiszpanii, ogólną krytyką obecnego reżimu kontroli narkotyków,
sprawą legalizacji tradycyjnej konsumpcji liści koki w Ameryce
Południowej i tajemniczą, afrykańską rośliną – Ibogainą, która
ponoć posiadać ma moc leczenia z wszelkich uzależnień od takich
substancji jak alkohol czy heroina.
10 marca rozpoczęła się już oficjalna, organizowana przez ONZ
– Komisja ds. Narkotyków, w której uczestniczyli przedstawiciele
rządów z całego świata oraz grupa przedstawicieli organizacji
społeczeństwa obywatelskiego i mediów. Szef Biura ds.
Narkotyków i zarazem dyrektor ONZ w Wiedniu, osoba numer
obecność w elitach zachęcać ma młodych ludzi do sięgania po
nie. Na szczęście krytyka – iż przecież to niczego nie zmieni, jako
że są to nieliczne przypadki, a głównym powodem sięgania przez
miliony po narkotyki jest zwykła ciekawość i brak perspektyw
– w połączeniu z katastrofalnymi przykładami efektów tej
marginalizacji i wykluczenia – zaczęły przemawiać do rozsądku
większości.
Kolejne dni przynosiły w zasadzie ten sam co roku rytuał i
powtarzane w kółko, jak mantra, slogany mające uspokoić
zebranych i zapewnić, iż wszystko zmierza w dobrą stronę, a
sytuacja nie wymaga żadnych zmian. Jednak coraz częściej w
wypowiedziach przedstawicieli rządów słychać
było dysharmonicznie wobec obecnego modelu
kontroli narkotyków pobrzmiewające, budzące
grozę w umysłach przedstawicielach opcji
„twardogłowej” sformułowania redukcja
szkód i prawa człowieka. To, co odróżniało
to wydarzenie od poprzednich, to
udzielenie głosu, nielicznym co
prawda i jakby na marginesie,
reprezentantom społeczeństwa
obywatelskiego, znającym najlepiej
sytuację na poziomie „ulicy”. Coś
zaczęło drgać w systemie, prawie
wszyscy zaczęli dostrzegać potrzebę
może nie rewolucyjnych, ale jednak
pozytywnych zmian.
W tym roku wszakże organizacje
pozarządowe (NGOs) nie miały
możliwości zorganizowania swoich
stoisk na terenie ONZ. Jednak nie
przeszkodziło to nam spotkać się, jakby z
dala od gwaru biurokratycznej maszyny, z
tymi ambasadorami i przedstawicielami rządów,
którzy najbardziej otwarci są na reformy. Swoje spotkanie
IDPC, Międzynarodowe Konsorcjum Polityki Narkotykowej,
przeprowadziło w ambasadzie Wielkiej Brytanii. Także organizacja
Senlis Council, zajmująca się między innymi kwestią Afganistanu
i współpracą z Międzynarodowym Czerwonym Krzyżem i
Czerwonym Półksiężycem zorganizowała obiad galowy, na
którym w luźnej atmosferze toczyły się rozmowy między innymi
na temat czwartej konwencji narkotykowej – konwencji redukcji
szkód i praw człowieka.
Wszystkie te zabiegi dały bardzo konkretne, szokujące
efekty. Na koniec spotkania pan Antonio Maria Costa wysnuł
całkowicie przeciwne, niż na początku, wnioski. Cytując: „Dwie
sprawy były szeroko rozważane podczas tej sesji. Po pierwsze,
uczestnicy podkreślali, iż polityki kontroli narkotyków powinny
być [prowadzone] w linii z międzynarodowymi standardami
praw człowieka. [..] Po drugie, został położony nacisk na
działania redukowania szkód powodowanych przez narkotyki
jako integralnej części strategii redukcji popytu.” Pan Costa
podkreślił także potrzebę opartego na dowodach podejścia w
redukcji popytu i znaczenie zdejmowania społecznej stygmy z
uzależnionych od narkotyków osób.
Co ciekawe, sprawą tą zainteresował się także Sekretarz
Generalny ONZ, Ban Kin-Moon, który parę dni temu na szczycie
azjatyckim wzywał tamtejsze rządy do zmiany przestarzałych
polityk i do zwiększenia ochrony zdrowia i praw człowieka ludzi
żyjących z HIV, pracowników seksualnych, osób uprawiających
seks z osobami tej samej płci, młodych ludzi zażywających
narkotyki. „Wzywam rządy Azji, by zmieniły przestarzałe prawa
kryminalizujące najbardziej wrażliwe i pokrzywdzone części
naszej społeczności; oraz by powzięły odpowiednie działania
potrzebne do zapewnienia ich życia w godności” – powiedział.
Praktycznie wszyscy uczestnicy tego najważniejszego dla
sprawy spotkania zaczynają dostrzegać potrzebę zmiany
podejścia ze ślepego ufania sile organów ścigania do podejścia
„pod znakiem zdrowia publicznego”. Jest to o tyle przełomowe,
że przecież większość z tych biurokratów to przedstawiciele
wymiaru sprawiedliwości. W przyszłym roku w Nowym Jorku
odbędzie się Sesja Specjalna ONZ (UNGASS), na której zakończy
się proces oceny poprzedniej strategii. Jeśli wszystko rozwijać
się będzie pomyślnie, prawdopodobne jest, iż rządy świata
zadecydują o rozpoczęciu prac nad IV Konwencją Narkotykową,
która mogłaby między innymi przynieść depenalizację posiadania
narkotyków. Coś drga w tym systemie, nasza walka trwa dalej.
=
W o k ó ł
mnóstwo za-
pachów, gwar,
pełno ludzi i
słońce przy-
jemnie grzejące,
napełniające
ciało radością.
Gdzieś ktoś
przygrywa na
bębnie, ktoś
namawia do
o b e j r z e n i a
jego sklepu…
spokojnie, my
nic nie chcemy, idziemy sobie poleżeć na wygrzane słońcem
wydmy chłonąć spokój i niesamowity urok tego miejsca. Na
plaży gość namawia do zakupu „special cake” który daje niby
dobrego kopa. Oglądamy i stwierdzamy... ściema… słońce
w zenicie, spokojnie rozbjam paczkę fajek, wyciągając z niej
„serce”, idealną tekturkę na ilterek. Powoli rozdrabniamy
aromatyczną kostkę, rozsypuję, pociągnięcie językiem i jest! Won-
ny dym roztacza się po plaży… Ach, jak dobrze, że są jeszcze
takie miejsca na ziemi, gdzie można się zupełnie wychillować.
Szukamy sklepu z alkoholem, policja nam w tym poma-
ga, JO, znaleźli Polacy oazę na pustyni… Otwieram piwo…,
nie, to nie jest to, na co miałem ochotę. Nie lubię zamułki po
alko… Ale, o dziwo, ruch w jedynym w mieście sklepie z
trunkami zadziwia jak na kraj arabski. Ceny też, ale niemile.
Przechodząc wąską uliczką słyszę świdrujący szept…
„you want hashish ???”, „hashish….”. W serce wkrada się
niepewność.. .„No man, there is no police here...” odpowia-
da Francuz, który przyjechał tu pożyć kilka miesięcy (lat?),
powoli przemierzać kraj (a może i dalej się zapuści). Hmm…
Ale nie w każdym miejscu jest tak pięknie i spokojnie. W dużych
miastach ludzie są doskonale nauczeni, jak wyciągać z obco-
krajowców kasę. Chociaż taka twarda szkoła biznesu na ulicy z
pewnością każdemu się przyda. Ot, choćby jak się wykręcić z za-
kupów będąc otoczonym przez 10 kolesi. I o dziwo, czasem się uda-
je. Na szczęście z reguły nic więcej niż portfel stracić nie można…
Dla nas to był mały raj na ziemi, z dala od przetartych szlaków,
wśród przyjaznych ludzi, których energia do życia, do walki z
codzienną szarością, potrai zdumiewać. Dochodzą do mnie infor-
macje, że to się już skończyło, rząd marokański zabrał się za pows-
zechny zwyczaj palenia w związku z zacieśnianiem współpracy z
UE. Cóż, ja tego nie zauważyłem…
(machabeus@splif.pl)
ZnAjdZieSZ nAS miĘdZy innymi W:
Pola opium w Afganistanie
BASEL – CH
VISIONOFHEMP.CH,All-
schwilerstrasse118
BEDFORD - UK
BROADWAYTRAFIC,
ul.TAVISTOCKSTREET
BERLIN - DE
HANFJOURNAL,ul.DUNKERSTR.70
FLASHBACK.DEWOLLINERSTRASSE
KAYAGROW.DESchliemannstr.26
GROW-IN-EUROPE.DE
Kaiserin-Augusta-Alle29
GRASGRÜNOranienstr.183
BŁONIE k. Warszawy - PL
HYDROONLINE,ul.BIENIEWCKA43
BOCHNIA - PL
NOKAUT,ul.RYNEK11
BUCHHOLZ - DE
HANFNETZ.DE,BremerSTr.6
ELBLĄG
CHROM,ul.Hetmanska5/24
FRANKFURT
BONGHead-&Smartshop
Elisabethenstr.21
CZĘSTOCHOWA - PL
CITYGROOVE,al.NMP53
KRÓLESTWO Komispłytowy, al.NMP3
RURACLUB,al.NMP38
GDAŃSK
CHROM, WRZESZCZ ul. Wajdeloty 10
CHROM, ul. WIELKIE MLYNY 16/51
GDYNIA
CHROM, ul. Swietojanska 110/112
GORZÓW WIELK
FILUTSHOP, WEŁNIANY
RYNEK 2a/9
GRAZ – AT
HANF IM GLUCK, MUNZ-
GRABENSTR. 5
HAMBURG
AMSTERDAMHEADSHOP
Reeperbahn155
JASTRZĘBIE ZDRÓJ
KAMUFLAŻ,ul.HARCERSKA1c
JELENIA GÓRA
SPORTSZOPA,Pl.Ratuszowy38/1
KATOWICE
CHROM,ul.STAWOWA7
KONOPIELKA,ul.Dworcowa58/14
KOZIENICE
FLOW,ul.LUBELSKA6
KRAKÓW
EBOLA,ul.FLORIANSKA13
KOKOSHOP,ul.FLORIANSKA34
CHROM,ul.SLAWKOWSKA20
VF.KRAKOW, ul.B.Komorowskiego41
ŁOMŻA
AGWA-LITTLEBICK,ul.DWORNA5
ŁÓDŹ
BURAKSKATESHOP,ul.
PIOTRkOWSKA44
FLOW,ul.TRAUGUTTA4
TRIPCREW,ul.PIOTRkOWSKA44
BAGDADCAFE,ul.JARACZA45
KLUBTABASCO,ul.Piotrowskiego76
OLSZTYN
REMEDIUM,ul.KOŁŁĄTAJA2
OSTROŁĘKA
EXTREME,ul.GORBATOWA7c/16
EXTREME,ul.PRĄDZYŃSKIEGO4/13
OSTROWIEC ŚWIĘTOKRZYSKI
SKATESHOP,ul.KOŚCIELNA17a
PŁOCK
SCHRON,ul.Sienkiewicza61
POZNAŃ
VERT,ul.Półwiejska20
MINIRAMP,ul.Długa9
TRIXI,ul.Półwiejska28
FAJA,ul.Głogowska171
ACIDSHOP,ul.Ogrodowa20
A-XSklepzkoszulkami,ul.Półwiejska19
GHETTO,ul.Wrocławska25A
PUBCAFEMIESNA,ul.Ratajczaka14
PUBPIWNICA21,UL.Wielka21
PUBKISIELICE,ul.Taczaka20
KLUBCZYTELNIA,ul.Św.Marcin69
SOPOT
CANNABISHOUSE,ul.
KRÓLOWEJJADWIGI3
SOCHACZEW
KOMITYWA,ul.600-lecia21C3
STALOWA WOLA
HARDCORE,ul.WojskaPolskiego3b
SZCZECIN
BONGOZ,ul.TWARDOWSKIEGO18
ANDEGRAND,AL.WojskaPolskiego49
BUNKIER,Pl.Zwyciestwa1
TORUŃ
INTERCITY,ul.STRUMYKOWA15
WARSZAWA
Klub NO MERCY, ul. BEMA 65
HEMPSZOP, ul. DABROWSKIEGO 5a
Siódemki, ul. Nowowiejska 4
SIDE ONE, ul. CHMIELNA 21
NARGILE, ul. Grzybowska 96/3
Vinylshop HEJ JOE, ul. ZLOTA 8
Klub CDQ, ul. Burakowska
Wytwórnia WIELKI JOL, ul. Bobrowiecka 1A
Klub M25, ul. Minska 25
Klub REGENERACJA, ul. Pulawska 61
CHROM, Stacja metra Ratusz, box 12
TOMBA TOMBA, ul. Brzozowa 37
DOBRA KARMA, (Wola), ul. Górczewska 67
ŻÓŁTY CESARZ, ul. Juliana Bruna 34
WROCŁAW
UndergroundReaktorrecord
headshop,ul.RYNEK30
CLINIC,ul.RUSKA51
2 w tej organizacji, Antonio Maria Costa rozpoczął ostrą szarżę.
Ogłosił on, ku zaskoczeniu wielu, iż obecna strategia jest całkowicie
skuteczna, ponieważ dzięki niej mamy tylko 5% użytkowników
narkotyków w skali populacji całego globu. Jego pewność trochę
osłabła, gdy zgłoszono wątpliwość, że przecież nie taki był cel tej
strategii, jej celem była znaczna redukcja popytu i podaży, a nie
jej stabilizacja.
Pan Costa wzywał też, na szczęście bezskutecznie, do kampanii
mającej na celu poniżanie i upokarzanie gwiazd i artystów
zażywających narkotyki. Według niego odpowiedzialni są oni
za rosnący stale popyt na narkotyki, jako iż ich bezkarność i
(artur.radosz@gmail.com)
R
E
K
L
A
M
A
LUXEMBURG
PLACEBOHEADSHOP
41AvenuedelaGare
ZGORZELEC
KAZMATAZ,ul.IWASZKIEWICZA23
70156332.016.png 70156332.017.png 70156332.018.png 70156332.019.png 70156332.020.png 70156332.021.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin