OPERETKA.doc

(37 KB) Pobierz
Witold Gombrowicz

Witold Gombrowicz

 

DRAMATY

 

OPERETKA

 

OSOBY:

 

Mistrz Fior

Książę Himalaj

Księżna Himalaj

Hrabia Szarm

Baron Firulet

Albertynka

Rodzice Albertynki

Złodziejaszki

Proboszcz

Prezes

Generał

Markiza

Profesor

Hrabia Hufnagiel

Lokaj Władysław

Lokaje. Goście.

 

AKCJA

 

AKT I - Przed pierwszą wojną światową, około 1910 roku.

 

Zblazowany birbant i lampart, hrabia Szarm, syn księcia Himalaj, planuje uwiedzenie Albertynki, cud dziewczynki. Ale jak nawiązać znajomość z Albertynką „nie będąc jej przedstawionym”? Szarm obmyślił następującą intrygę: specjalnie sprowadzony złodziejaszek, młody urwipołeć i wisus, zakradnie się do śpiącej na ławce Albertynki i coś jej zwędzi… portmonetkę, medalion… Wtedy Szarm złapie złodziejaszka i będzie mógł bez naruszania savoir vivre’u przedstawić się cud dziewczynce.

Ale cóż to?! Albertynka wyczuła we śnie rękę złodziejaszka i zamarzyło się jej dotkniecie nie złodziejskie, lecz miłosne… nie do medalionu dobierające się, ale do ciała… I odtąd to dziewczę, podniecone, oczarowane, marzyć będzie o nagości… i w sen zapadać, by jeszcze raz doznać dotknięcia obnażającego…

Przekleństwo! Albowiem Szarm, wyfraczony hrabia, wstydzi się nagości, strój uwielbia! I nie nagością będzie ją uwodził, ale szykiem swoich manier, garniturów! I nie rozbierać ją chce, a właśnie ubierać!... w najdroższych magazynach, u luksusowych modystek…

Ale któż to przybywa w odwiedziny z Paryża na zamek Himalaj? Sam słynny Fior, światowy mistrz i dyktator mody męsko- damskiej! Więc wielki bal ma się odbyć na zamku w połączeniu z rewią mód, na której to rewii mistrz ma lansować nowe swoje kreacje. I gdy Albertynka o nagości marzy, Strój, Moda, Szyk, poczynają powszechnie się panoszyć pod Fiora przewodem!

Mistrz wszakże niepewny jest i trwożny: jakąż modę ustanowić, jaką sylwetkę lansować, gdy Czasy niejasne, schyłkowe, złowrogie i nie wiadomo, ku czemu prze Historia?

Hufnagiel, hrabia i koniarz, rad mu swoich udziela. Zaprośmy, mówi, gości do współpracy. Niechże to będzie maskarada, a ci, co zechcą uczestniczyć w turnieju mody, niech na strój przyszłości, przez siebie zaprojektowany, nałożą worek. Na dany znak worki opadną, jury rozda nagrody za najlepsze pomysły, a mistrz Fior, wzbogacony tymi ideami, ogłosi modę na najbliższe lata.

Przekleństwo! Albowiem Hufnagiel, nie jest ani Hufnaglem, ani hrabią, ani koniarzem! Nie, to Józef, były kamerdyner księcia, zwolniony ongiś ze służby, teraz agitator i działacz rewolucyjny. Wprowadzony na zamek pod przybranym nazwiskiem przez Profesora- marksistę, ten zamaskowany terrorysta pragnie pod maską Balu Maskowego przemycić na zamek Modę bardziej krwawą, Strój bardziej okropny… chce zbuntować pucujące i glansujące obuwie Lokajstwo… on chce Rewolucji!

 

AKT II – Bal na zamku Himalaj.

 

Przybywają w workach goście, mający uczestniczyć w konkursie na Nową Modę.

Szarm przyprowadza Albertynkę. Obładowana garderobą (bo Szarm, zamiast rozbierać, ubiera ją), a oczarowana jeszcze dotknięciem złodziejskim, wciąż zasypia… i o nagości śni… nagości sennie przyzywa…

A to do szału doprowadza Szarma i jego rywala, Firuleta. Szarm przybył na bal ze złodziejaszkiem na smyczy… czy dlatego, że chce mieć go na oku?... żeby złodziejaszek czego nie nabroił?... a może i zazdrosny o to dotknięcie złodziejskie, swobodne, może korci go i ekscytuje, że złodziejaszek do wszystkiego może się dobrać złodziejskim palcem?... Firuleta, rywal, też złodziejaszka swego ma na smyczy.

Niezdolni sprostać sennemu wezwaniu Albertynki, Szarm i Firuleta wyszydzają się wzajemnie i tragiczna żądza samounicestwienia doprowadza ich do pojedynku. Aż wreszcie, gdy rywale- impotenci spuszczają ze smyczy złodziejaszków: niech robią, co chcą, niech kradną, niech się dobierają!...

Zamęt. Panika. Złodziejaszki kradną, co wlezie, goście zaś nie wiedząc, kto ich łechce i dotyka, piszczą, szaleją! W powszechnym wyuzdaniu manier i rozprzężeniu strojów Hufnagiel- koniarz- terrorysta rusza do galopu na czele Lokajstwa… Rewolucja.

 

AKT III – Ruiny zamku Himalaj.

 

Rewolucja.

Wiatr Historii… sporo czasu upłynęło. To już po obu wojnach światowych i po rewolucji.

Strój ludzki oszalał… Na wietrze, w blaskach błyskawic ukazują się najdziwniejsze przebrania: książę- lampa, proboszcz- kobieta, mundur hitlerowski, maska przeciwgazowa… Wszyscy się ukrywają i nie wie się, kim się jest…

Hufnagiel- Jeździec na czele Hufca Lokai galopuje w pogoni za faszystami i burżujami.

A mistrz Fior w przerażeniu i osłupieniu usiłuje wyznać się jakoś w tej nowej Rewii Mód.

Następuje sąd nad schwytanymi faszystami. Na próżno Fior domaga się normalnej procedury sądowej. Burza! Burza! Wicher dławi, porywa…

Lecz co to?! Ach, co to?! Szarm i Firulet wchodzą łowiąc motyle, za nimi trumna, niesiona przez dwóch grabarzy. I opowiadają smutne swoje dzieje: wtedy, na balu, Albertynka zniknęła, odnaleźli tylko obfite resztki jej garderoby! A złodziejaszki też zniknęły. Więc, w przekonaniu, że Albertynka została obnażona i zgwałcona i zabita, wybrali się w świat z tą trumną, by pogrzebać nagie ciało Albertynki.

Wówczas wszyscy składają do trumny swe klęski i swoje cierpienia. Lecz co to?! Ach, co to?! Gdy na koniec mistrz Fior przeklinając Strój ludzki i Modę i Maski, gestem najwyższej rozpaczy składa do trumny świętą, zwykłą, na zawsze nieosiągalną Nagość ludzką… z trumny powstaje naga Albertynka!...

Skąd się wzięła w trumnie? Kto ją tam ukrył?

Obaj grabarze zrzucają maski: to złodziejaszki! Oni to wykradli Albertynkę na balu, rozebrali, w trumnie ukryli…

Nagość wiecznie młoda – młodość wiecznie naga – nagość wiecznie młoda – młodość wiecznie naga…

Przeciwstawienie strój- nagość, to zasadniczy wątek Operetki. Sen o nagości człowieka, uwięzionego w strojach najdziwaczniejszych i najokropniejszych.

 

Komentarz autora

 

Tekst sztuki nowoczesnej coraz mniej nadaje się do czytania. Coraz bardziej staje się partyturą, która żyć zaczyna dopiero na scenie, w grze, w spektaklu.

A ta OPERETKA jeszcze z innego powodu jest trudna do odczytania. Mnie zawsze zachwycała forma operetkowa, jedna z najszczęśliwszych, moim zdaniem, jakie wytworzyły się w teatrze. O ile opera jest czymś niemrawym, beznadziejnie wydanym pretensjonalności, o tyle operetka w swym boskim idiotyzmie, w niebiańskiej sklerozie, we wspaniałym uskrzydlaniu się swoim za sprawą śpiewu, tańca, gestu, maski, jest dla mnie teatrem doskonałym, doskonale teatralnym.

Ale jak tu nadziać marionetkową pustotę operetkową istotnym dramatem? Gdyż, jak wiadomo, robota artysty jest wiecznym łączeniem sprzeczności, przeciwieństw- i jeśli zabierałem się do formy tak lekkomyślnej, to żeby ją opatrzyć i uzupełnić powagą i bólem. Z jednej strony przeto ta operetka winna być od początku do końca tylko operetką, nienaruszalną i suwerenną w swoich operetkowych elementach; a z drugiej ma być jednakże patetycznym ludzkości dramatem. Nikt by nie uwierzył, ile wysiłków pochłonęła organizacja dramatyczna tego głupstwa. Zamknąć w operetce pewną pasję, pewien dramat, pewien patos, nie naruszając jej świętej głupoty- oto kłopot niemały!

Monumentalny idiotyzm operetkowy idący w parze z monumentalnym patosem dziejowym – maska operetki, za którą krwawi śmiesznym bólem wykrzywione ludzkości oblicze – to byłaby chyba najlepsza inscenizacja „Operetki” w teatrze. Ale i w wyobraźni czytelnika.

 

 

3

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin