Małe zbrodnie małżeńskie.doc

(206 KB) Pobierz
Mieszkanie, w nocy

Małe Zbrodnie Małżeńskie

 

Mieszkanie, w nocy.

Zgrzyt klucza w zamku.

   Otwierają się drzwi, ukazując dwie sylwetki w brunatnożółtej poświacie korytarza.

   Kobieta wchodzi do środka, mężczyzna stoi w progu, w pewnej odległości, z walizką w ręku, jakby wahał się wejść.

  Lisa pospiesznie zapala lampy, jedną po drugiej, żeby pomieszczenie jak najszybciej stało się widoczne.

   Kiedy już wszystko jest oświetlone, rozkłada ramiona i wskazuje na mieszkanie, jakby prezentowała dekorację do spektaklu.

LISA I jak?

  Mężczyzna kręci przecząco głową. Lisa, zaniepokojona, nalega.

LISA Ależ tak! Przyjrzyj się spokojnie. Skoncentruj się.

 

  Mężczyzna, przygląda się sumiennie każdemu meblowi, po czym spuszcza głowę, pokonany, żałosny.

LISA Nic?

GILLES Nic.

   Nie mogąc się zadowolić tą odpowiedzią, kobieta każe mu odstawić walizkę, zamyka drzwi i wziąwszy go za rękę, prowadzi do fotela.

LISA To fotel, w którym lubisz czytać.

GILLES Mocno sfatygowany.

LISA Proponowałam ci sto razy, żeby zmienić obicie, ale odpowiadałeś, że mam do wyboru: tapicer albo ty.

Gilles siada w fotelu. Krzywi się z bólu.

GILLES Trzeba zmienić nie tylko obicie, mam wrażenie, że jedna ze sprężyn jest dosyć agresywna.

LISA Sprężyna intelektualna.

 

GILLES Słucham?

LISA Twierdzisz, że fotel jest zdrowy tylko wtedy, kiedy jest niewygodny. Sprężynę, która wpija ci się w lewy pośladek, nazywasz sprężyną intelektualną, podnietą dla myśli, stymulatorem czujności!

 

GILLES To kim ja jestem: intelektualistą czy fakirem?

LISA Usiądź przy swoim biurku.

  Posłusznie za nią idzie, ale podejrzliwie spogląda na krzesło i na wszelki wypadek przesuwa po nim ręką. W chwili, gdy siada, słychać pisk metalu. Wzdycha.

GILLES Mam także teorię na temat skrzypiących Krzeseł?

LISA Oczywiście. Nie pozwalasz mi go naoliwić. Każde zgrzytnięcie traktujesz jak sygnał alarmowy. Zardzewiały taboret aktywnie uczestniczy

w twojej walce z ogólnym rozprzężeniem.

GILLES Mam teorie na każdy temat?

LISA Prawie. Nie znosisz, żebym porządkowała twój gabinet, chaos, w jakim przechowujesz stosy papierów, określasz mianem „systemu historycznej archiwizacji". Zapewniasz, że biblioteka bez kurzu jest możliwa tylko w poczekalni. Uważasz, że okruchy to nie brud, bo przecież chleb się je. Niedawno przekonywałeś mnie nawet, że okruchy to łzy wylewane przez chleb, który cierpi, kiedy go kroimy. Rezultat: łóżka i kanapy są zapłakane. Nie wymieniasz przepalonych żarówek pod pretekstem, że trzeba nosić żałobę po świetle, które odeszło. Po piętnastu latach małżeńskiego pożycia udało mi się zresztą sprowadzić twoje rozliczne teorie do jednej, za to fundamentalnej tezy: niczego w domu nie robić!

Mężczyzna uśmiecha się przepraszająco, bardzo łagodnie.

GILLES Życie ze mną jest piekłem?

Kobieta, zaskoczona, zwraca się w jego stronę.

LISA Rozczulasz mnie, zadając to pytanie.

GILLES A co z odpowiedzią?

Lisa milczy. Ponieważ on wciąż czeka, przyznaje w końcu z powściąganą czułością:

LISA Niewątpliwie jest piekłem, ale... w pewnym

sensie... zależy mi na tym piekle.

GILLES Dlaczego?

LISA Jest w nim ciepło...

GILLES Jak to w piekle.

LISA I mam w nim swoje miejsce...

GILLES Niczym Lucyfer...

Uspokojony deklaracją Lisy, rozgląda się wokół siebie,  dotykając przedmiotów,  które  są

w jego zasięgu.

GILLES Dziwne... mam wrażenie, jakbym był dorosłym noworodkiem. Od... Od jak dawna to trwa?

LISA Dwa tygodnie...

GILLES Już?

LISA Długo.

GILLES Dla mnie krótko. (do siebie) Budzę się rano w szpitalu, z uczuciem, jakbym wychodził od dentysty: ze zdrętwiałymi policzkami i dziwnym ciężarem w obandażowanej głowie. „Co ja tu robię? Czyżbym miał wypadek? W każdym razie żyję". Co za ulga. Dotykam swojego ciała... Opowiadałem pani...

LISA (poprawia go) Opowiadałem ci!

GILLES (poprawia się) Opowiadałem ci numer z pielęgniarką?

LISA Numer z pielęgniarką?

GILLES Pielęgniarka uchyla drzwi. „Miło mi widzieć pana z otwartymi oczami, panie Sobiri". Odwracam się, żeby zobaczyć, do kogo mówi, i widzę, że jestem w pokoju sam. Ona nalega. Jak się pan czuje, panie Sobiri?" Sprawia wrażenie pewnej siebie. Zmęczony, mobilizuję siły, żeby jej w kilku słowach odpowiedzieć. Kiedy wychodzi, wychylam się z łóżka i chwytam kartę z wykresem temperatury: widnieje na niej to nazwisko, Gilles Sobiri. „Dlaczego mnie tak nazywają? Kto się pomylił?" Sobiri nic mi nie mówi.

Ale w chwili, kiedy usiłuję odnaleźć swoją tożsamość, wracają tylko nazwy z dzieciństwa: Myszka Miki, Kubuś Puchatek, Tomcio Paluch, Królewna Śnieżka. Wtedy uświadamiam sobie, że nie wiem, kim jestem. Straciłem pamięć. Właśnie tę pamięć. Pamięć siebie. Za to mam w głowie deklinacje łacińskie, tabliczkę mnożenia, koniugację rosyjską, grecki alfabet. Przepowiadam je sobie. To mnie uspokaja. Reszta na pewno wróci. Niemożliwe przecież, żeby bezbłędnie mnożyć przez osiem - to najtrudniejsze, wszyscy są co do tego zgodni - i nie pamiętać, kim się jest? Próbuję nie wpadać w panikę. Wmawiam sobie nawet, że to bandaż, ściskając zanadto głowę, upośledza mi pamięć; kiedy tylko go zdejmą, wszystko wróci do normy. Kolejni lekarze, kolejne pielęgniarki. Zawiadamiam ich o swojej amnezji. Patrzą na mnie z powagą. Przedstawiam im teorię bandaża. Nie odbierają mi nadziei. Kilka dni później wkracza do pokoju jakaś nowa pielęgniarka, piękna kobieta, która nie ma na sobie fartucha. „Zabójcza! - mówię sobie. -Tylko dlaczego po cywilnemu?" Ona nie odzywa się, patrzy na mnie z uśmiechem, bierze mnie za rękę, gładzi po policzkach. Zastanawiam się, czy nie przysłano mi jakiejś szczególnej opiekunki, agentki do specjalnych pouczeń, „obsługa cierpiących samców", wyszkolonej w tym celu prostytutki, gdy nagle pielęgniarka w cywilu oświadcza, że jest moją żoną. (zwraca się w stronę Lisy) Jest pani tego pewna?

LISA Jestem pewna.

GILLES Nie jest pani na służbie?

LISA Powinieneś mówić mi ty.

GILLES Nie jest pani... nie jesteś...

LISA (przerywa mu) Jestem twoją żoną.

GILLES To świetnie. (pauza) I jest pani... jesteś pewna, że przyszliśmy do domu?

LISA Jestem pewna.

Gilles  ponownie  rozgląda się  po  pokoju, którym się znajdują.

GILLES Nie chciałbym wyciągać pochopnych wniosków, ale chyba wolę moją żonę od mojego mieszkania.

Śmieją się. Spod wesołości Gilles'a powinien wyzierać popłoch. Mężczyzna cierpi.

GILLES To co robimy?

LISA Dziś wieczór? Urządzamy cię. I zaczynamy

żyć jak dawniej.

GILLES Co zrobimy, jeżeli nie odzyskam pamięci?

LISA (zmieszana) Odzyskasz.

GILLES Czarno widzę, skończyłem łykać tabletki.

LISA Odzyskasz.

GILLES Od dwóch tygodni słyszę, że wystarczy jakiś wstrząs... Zobaczyłem panią, a jednak nie poznałem. Przyniosła mi pani albumy ze zdjęciami, miałem wrażenie, że oglądam książkę telefoniczną. Wchodzimy tutaj, czuję się jak w hotelu, (zbolały) Niczego nie poznaję. Są jakieś dźwięki, kolory, kształty, zapachy, ale nic nie ma sensu. Nic nie układa się w spójny ciąg. Jest jakiś świat, kompletny, bogaty, wyglądający sensownie, ale błąkam się po nim, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Wszystko ma konsystencję oprócz mnie. Ja gdzieś zniknąłem.

Kobieta siada przy nim i bierze jego dłonie w swoje, żeby go uspokoić.

LISA Ten  wstrząs   nastąpi.  Przypadki  trwałej amnezji są niezwykle rzadkie.

GILLES Z tego, co już o sobie wiem, jestem raczej z gatunku tych, którym zdarzają się rzadkie przypadki. (błagalnie) Co pani zrobi...

LISA Co zrobisz!

GILLES Co zrobisz, jeśli się nie odnajdę? Nie będziesz chyba żyć z moim odmóżdżonym sobowtórem, z małpą, która jest do mnie podobna?

LISA (rozbawiona jego lękiem) Dlaczego nie?

GILLES Nie, jeśli mnie kochasz, Liso, nie, jeśli mnie kochasz!

Lisa przestaje się śmiać.

GILLES Jeżeli kochasz mnie, nie możesz kochać mojego bliźniaka. Mojej podobizny! Pustego opakowania! Wspomnienia, które niczego nie pamięta!

LISA Uspokój się.

GILLES Jeżeli mnie kochasz, przyjmiesz mnie oszpeconego, kalekiego, starego, chorego, pod warunkiem jednak, że będę sobą. Jeżeli mnie kochasz, pragniesz mnie, a nie tylko mojego odbicia. Jeżeli mnie kochasz...

Lisa, rozdrażniona, wstaje i zaczyna chodzić po pokoju.

GILLES Czy pani mnie kocha?

LISA Czy ty mnie kochasz!

Lisa patrzy na niego z bólem; milczy. Gilles zastanawia się, robiąc pauzy pomiędzy każdym zdaniem.

GILLES Czy jestem kochany? Czy jestem miły? Po prostu miły? Jestem kimś nieznajomym. Nawet dla siebie samego. Nawet nie jestem pewny, czy siebie lubię, brakuje mi podstaw...

Wzrusza ramionami. Lisa patrzy na niego dziwnie. Chciałaby coś powiedzieć, ale się powstrzymuje. Pauza.

GILLES Czy pani go kochała?

LISA Kogo?

GILLES Jego! Mnie, kiedy jeszcze byłem sobą! Pani męża!

LISA Niech pan się uspokoi.

GILLES Proszę, mówi mi pani pan! Nie jest pani moją żoną! Muszę opuścić ten dom.

LISA Gilles, uspokój się. Gubię się w twoich pytaniach. Nazwałam cię panem odruchowo.

GILLES Odruchowo?

LISA Tak, zwykły refleks gramatyczny! Zwracasz się do mnie per pani i mówisz mi o sobie jako o nim. Nie wiem już, czego się trzymać.

GILLES Ja też nie.

LISA O co mnie pytałeś?

GILLES Czy kochałaś swojego męża.

Lisa uśmiecha się. Gilles jest zaszokowany tym, że nie odpowiada.

GILLES Jeśli go pani nie kochała, to teraz jest dobry moment, żeby się go pozbyć. Niech pani skorzysta z tego, że on już nie jest nim, to znaczy, że jest mną, żeby wyrzucić go za drzwi. Żeby wyrzucić mnie za drzwi. To znaczy, żeby wyrzucić nas za drzwi. Niech pani zrobi porządek! Nie ma pani odwagi wyznać mi, że nasze małżeństwo nie było szczęśliwe? O to chodzi? Więc skorzystajmy z tego, wyjaśnijmy sytuację. Odchodzę. Niech mi pani powie, żebym sobie poszedł, a pójdę. Nie sprawi mi to trudności, nie wiem już, kim jestem, nie wiem, kim pani jest. Idealna okazja! Niech mi pani powie, żebym sobie poszedł, proszę.

Lisa podchodzi do niego, zdziwiona, że widzi go w takim stanie.

LISA Wziąłeś lekarstwa?

GILLES (poirytowany) Na moje cierpienie nie ma lekarstwa! Co to za pomysł kazać mi brać tabletki, jak tylko okażę jakieś uczucie?

LISA (wybucha śmiechem) Gilles!

GILLES W dodatku się ze mnie nabijasz!

LISA (zachwycona) Gilles, to cudowne, czujesz się lepiej, wracasz do siebie: to jedno z twoich ulubionych zdań: „Co to za pomysł kazać mi brać tabletki, jak tylko okażę jakieś uczucie?"! To ty. To cały ty. Nigdy nie znosiłeś ludzi, którzy uciekają od złości, smutku, lęku czy oburzenia - zażywając środki uspokajające. Masz swoją teorię. nasza epoka jest tak komfortowa, że stara się leczyć sumienie, ale nie uda jej się wyleczyć nas z tego, że jesteśmy ludźmi.

GILLES (mile zaskoczony) Tak?

LISA Dodawałeś, że mądrość nie na tym polega, żeby powstrzymywać się od odczuwania, lecz żeby odczuwać wszystko. Jak leci.

GILLES Naprawdę? A więc zarówno w sprawach małżeństwa jak metafizyki moją dewizą jest... nic nie robić?

Uradowana tym, że go przez chwilę rozpoznaje, Lisa całuje go w czoło.

Gilles przytrzymuje ją za rękę, jego wargi muskają jej usta.

GILLES (powoli, półgłosem) Nasz związek był...

bardzo fizyczny?

LISA (tak samo) Bardzo.

GILLES Nie dziwię się.

Trwają tak z twarzą przy twarzy, czując do siebie nieodparty pociąg.

GILLES Bardzo... w znaczeniu bardzo mocno...

czy bardzo często...?

LISA Bardzo mocno. Bardzo często.

GILLES Nie dziwię się.

Chce ją pocałować, lecz ona robi unik.

GILLES Dlaczego?

LISA Za wcześnie.

GILLES To mógłby być ten wstrząs.

LISA Dla mnie też to mógłby być wstrząs.

GILLES Nie rozumiem.

Znowu próbuje szczęścia, usiłując ją pocałować. Ona go powstrzymuje.

LISA Nie. (on nalega) Powiedziałam „nie".

Oswobadza się z jego objęć spokojnie, lecz stanowczo.

Zbity z tropu Gilles przebiega wzrokiem pokój, po czym, jakby upokorzony, chwyta swoją walizkę.

GILLES Bardzo mi przykro, odchodzę, nic z tego

Nie wyjdzie.

LISA Gilles!

GILLES Odchodzę!

LISA Gilles!

GILLES Tak, tak. Lepiej sobie pójdę.

LISA Dokąd?

To pytanie zatrzymuje Gilles'a.

LISA (łagodnie) Nie masz dokąd iść. (pauza) Twój dom jest tutaj, (pauza) Tutaj.

Gilles krzywi się zaniepokojony.

GILLES My się znamy?

Lisa potakuje z uśmiechem.

GILLES Nie poznaję pani.

LISA Siebie też nie poznajesz.

GILLES A kto mi zaręczy, że nie przyszła pani do szpitala jak do schroniska dla bezdomnych zwierząt? Weszła pani na piętro z chorymi na amnezję, zastanawiając się, którego by tu adoptować. Powiedziała sobie pani, widząc mnie: „Ten jest dosyć przystojny, może nie jest zbyt młody, ale dobrze mu patrzy z oczu, sprawia wrażenie schludnego, wezmę go do siebie i wmówię, że jestem jego żoną". Nie jest pani przypadkiem wdową?

LISA Wdową?

GILLES Mówiono mi o organizacji wdów zajmującej się handlem mężczyznami, którzy stracili pamięć.

LISA Gilles, jestem twoją żoną.

Gilles odstawia walizkę.

GILLES Opowiedz mi. Pomóż mi się odnaleźć.

Lisa pokazuje wiszące na ścianie obrazy.

LISA Co myślisz o tych obrazach?

GILLES Podobają mi się. Są jedyną rzeczą, jaka mi się w tym mieszkaniu podoba.

LISA Naprawdę?

GILLES Wyglądają, jakby malował je ten sam malarz,     

LISA Są twojego autorstwa.

GILLES (odruchowo) Gratuluję sobie, (zdziwiony) Naprawdę ja je namalowałem?

LISA Tak.

GILLES A więc nie tylko piszę, ale także... maluję?

LISA Najwyraźniej.

Gilles przygląda się obrazom najpierw nieufnie, potem z zachwytem.

GILLES No, no, widzę, że nie licząc skłonności do bałaganiarstwa, jestem fantastycznym facetem: dobrym kochankiem, malarzem, pisarzem, wynalazcą teorii, (z niepokojem) Chciałbym siebie poznać.

LISA (figlarnie) Bardzo byś się sobie spodobał.

Gilles nie reaguje na ironię.

GILLES  Czy na życie zarabiam  także  malarstwem?

LISA Nie. Tylko kryminałami. Malarstwo to dla ciebie rozrywka.

GILLES Aha... (patrzy na nią, skrępowany) Jakim byłem mężem?

LISA To znaczy?

GILLES Czy byłem zazdrosnym mężem?

LISA Ani trochę.

GILLES (zdziwiony) Tak?

LISA Mówiłeś, że mi ufasz. To było bardzo miłe.

GILLES A czy... korzystałaś z mojego braku zazdrości?

LISA W jakim sensie?

GILLES Żeby dać mi powody do zazdrości.

LISA (z uśmiechem) Nie.

Gilles oddycha z ulgą.

GILLES A ja, czy byłem... wierny?

Rozbawiona, patrzy na niego przez chwilę, napawając się widocznym na jego twarzy niepokojem; wreszcie mówi:

LISA Tak.

GILLES Uff!

LISA W każdym razie, o ile mi wiadomo.

GILLES Nie, nie ma powodu.

LISA (drwiąco) Jeżeli mnie zdradzałeś, to by znaczyło przede wszystkim, że potrafisz się doskonale maskować.

GILLES Na pewno nie.

LISA Albo, że masz dar przebywania w kilku miejscach naraz. Bo właściwie jak mógłbyś mnie zdradzać? Prawie nigdy stąd nie wychodziłeś. Cały czas pisałeś, czytałeś albo malowałeś. Więc jak byś to zrobił?

GILLES No właśnie, jak?

Lisa podchodzi i obejmuje go.

LISA Twoja wierność była dla mnie ważna. Nie jestem dość pewna siebie, żeby dzień w dzień zmagać się z rywalkami... albo z podejrzeniami.

GILLES Chociaż sprawiasz wrażenie dobrze przygotowanej do walki. Niewiele kobiet w twoim wieku...

LISA Sęk w tym, że świat nie składa się wyłącznie z kobiet w moim wieku. Kiedy się jest dwudziestolatką, nie zwraca się uwagi na wiek; począwszy od czterdziestki złudzenia pryskają; kobieta uzmysławia sobie, ile ma lat, w chwili kiedy odkrywa, że są młodsze od niej.

GILLES Ja... ja oglądam się za młodszymi?

LISA Tak.

Gilles oddycha z ulgą, choć w głębi duszy nie czuje się jeszcze spokojny.

GILLES To straszne. Kroczę nad przepaścią. W każdej chwili mogę dowiedzieć się o czymś ohydnym, o czymś, co zrobi ze mnie bydlaka. Balansuję na linie, utrzymuję się w czasie teraźniejszym, nie obawiam się przyszłości, za to przeszłość budzi we mnie lęk. Boję się, żeby nie była za ciężka, żeby nie zachwiała moją równowagą, nie pociągnęła mnie w dół... Idę na spotkanie siebie, ale czy w dobrym kierunku?... Jakie są moje wady?

LISA (zastanawia się) Masz... masz ich bardzo niewiele.

GILLES Ale jednak?

LISA Bo ja wiem... Niecierpliwość! Tak, niecierpliwość.

GILLES To niedobre!

LISA To urocze. Masz skłonność do rozbierania się w windzie, kiedy wracasz. Kiedyś mnie też rozebrałeś... Rumieni się, wspominając z przyjemnością ten moment ich miłosnego życia.

GILLES Naprawdę?...

LISA Naprawdę. Ledwo zdążyliśmy zamknąć drzwi.

GILLES Zdążyliśmy?

LISA Chyba już było za późno.

Śmieją się.

GILLES Mogę więc czekać bez obawy, aż wróci mi pamięć?

Lisa milczy, zmieszana. Gilles zauważa to i nalega.

GILLES Bo zastanawiam się czasem, czy mój mózg nie zablokował się specjalnie. Czy nie czerpie korzyści z tego, że nie pamięta.

LISA Jakiej korzyści?

GILLES Korzyści z niewiedzy. Mój umysł ucieka w niewiedzę. Jakby uciekał przed jakąś prawdą.

LISA (skrępowana) Tak?

GILLES Może szok, jakiego doznałem, był nie tylko fizyczny... są różne rodzaje urazów...

Długo mierzą się wzrokiem. Na chwilę lęk udziela się im obojgu.

LISA (bez przekonania) Myślę, że niepotrzebnie

się niepokoisz.

GILLES Naprawdę?

LISA Naprawdę. Nie dowiesz się... na swój temat

niczego, co by ci przeszkadzało.

GILLES Przysięgasz?

LISA Przysięgam.

Gilles odpręża się.

GILLES Opowiedz mi coś o mnie. To jest teraz mój ulubiony temat.

LISA (przekornie) Zawsze był.

GILLES Och?

LISA Trzeba ci oddać sprawiedliwość: nigdy nie grzeszyłeś brakiem miłości do samego siebie. I byłeś sobie wierny. Zajrzyj do biblioteki: dedykowałeś sobie wszystkie swoje powieści. (na chybił-trafił wyciąga jakiś tom) „Sobie samemu swoją książkę, z całego serca, Gilles".

GILLES (zażenowany) On był okropny.

LISA To żart.

GILLES To miłość.

LISA Humor umożliwia powiedzenie prawdy.

GILLES Mam nadzieję, że tobie też je dedykowałem.

LISA (śmieje się) Tak. (podchodzi do innej półki, bierze z niej książkę) „Dla Lisy, mojej żony, mojego sumienia, mojego nieczystego sumienia, mojej miłości, ten, który ją uwielbia, choć na nią nie zasługuje, Gilles".

Czytając te słowa, Lisa wzrusza się, w jej oczach pojawiają się łzy.

Gilles obserwuje ją bez słowa, próbując zrozumieć.

Lisa opada na krzesło, jakby przytłoczona wspomnieniami.

GILLES Lisa...

LISA Wybacz mi. Nawrót przeszłości.

GILLES Jestem tu. Nie umarłem.

LISA Nie. Ale przeszłość umarła. (zmusza się do

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin