Roberts John Maddox - Conan i łowcy głów.txt

(486 KB) Pobierz
JOHN MADDOX ROBERTS
   
   
   
CONAN I �OWCY G��W
   
TYTU� ORYGINA�U CONAN AND MANHUNTERS
PRZEK�AD ARKADIUSZ R�CZKA

1
   
   Wszystkie te wra�enia by�y mu znane: o�lepiaj�cy b�l g�owy, w�ciek�e pragnienie, rozdra�nienie rosn�ce z powodu zgni�ej s�omy uwieraj�cej w plecy, obrzydliwy od�r. Odczuwanie tych niedogodno�ci, chocia� niezbyt przyjemne, cieszy�o go. Wiedzia�, �e jeszcze �yje. Oczywi�cie, istnia�y takie wi�zienia, w kt�rych korzystniej by�oby by� martwym.
   Napi�� mi�nie twarzy i gwa�townie poruszy� zlepionymi powiekami, a kiedy je otworzy�, odczu� pewn� ulg�. Wiedzia�, �e w tej prowincji �y� pewien s�dzia. Jego ulubionym rodzajem kary, jak� stosowa� wobec przest�pc�w, by�o skazywanie ich na zaszycie powiek.
   Ledwie rozr�nia� szczeg�y rozmazanego obrazu: kamienne �ciany i sufit, poranne �wiat�o w�lizguj�ce si� przez kraty g�sto osadzone w niewielkim oknie wykutym wysoko w �cianie. Mia� wielk� ochot� wspi�� si� tam i odetchn�� �wie�ym powietrzem.
   Zmusi�o go do tego pragnienie. Usiad� bardzo powoli i ostro�nie. Ty� g�owy, kt�ry z trudem oderwa� od pod�ogi, mia� oblepiony zaschni�t� krwi�. Na czarnej czuprynie pozosta�a garstka przyklejonej s�omy. Poruszy� si� i wtedy dobieg� go d�wi�k metalu. Spojrza� wi�c w d� na swoje pokryte bliznami r�ce i muskularne ramiona. Jego grube nadgarstki, stworzone do w�adania mieczem, zakute by�y w odrapane, pokryte rdz� �elazo, przymocowane nowymi, l�ni�cymi nitami. Podobne kajdany skuwa�y mu nogi. Szybkim ruchem d�oni dotkn�� umi�nionej szyi i przekona� si�, �e tak�e otacza�a j� obr�cz. Wszystkie kajdany by�y przytwierdzone �a�cuchami do uchwyt�w tkwi�cych g��boko w kamiennych �cianach i pod�odze.
   Najwyra�niej musia� si� komu� wyda� niebezpiecznym cz�owiekiem. Nie by�o w tym nic dziwnego, poniewa� on sam, Conan z Cymmerii, nigdy nie spotka� nikogo bardziej niebezpiecznego. Uda�o mu si� wsta�, ale nie m�g� dosi�gn�� okna. Stoj�c, zdo�a� poruszy� si� najwy�ej o krok. Z chwil�, gdy krew zacz�a szybciej kr��y� w �y�ach, odzyska� w pe�ni �wiadomo�� i spr�bowa� przypomnie� sobie, co sprawi�o, �e znalaz� si� w tak krytycznym po�o�eniu.
   Z jego pami�ci wynurzy� si� obraz kobiecej twarzy. Minna? Nie, Minata. Nie dalej jak wczoraj przyby� do miasta, aby si� z ni� zobaczy�. Przyjecha� ze wzg�rz le��cych na p�noc od miasta. Owini�ty by� w pustynn� szat� z kapturem. W ca�ym kr�lestwie wyznaczono nagrod� za jego g�ow�. Zamierza� znikn�� st�d ju� kilka miesi�cy temu i uciec na po�udnie do Iranistanu, ale oci�ga� si� z tym zamiarem w�a�nie z powodu Minaty. Nawet teraz, pomimo odczuwanego b�lu i k�opotliwego po�o�enia, porusza�o go wspomnienie jej kruczoczarnych w�os�w, szarych, du�ych oczu i wspaniale rozkwit�ego smuk�ego cia�a.
   Uda�o mu si� min�� wej�ciow� bram�. Przekupi� stra�nika, jak to by�o przyj�te w tym kraju. Gdy podr�ny chcia� si� dosta� do miasta po zachodzie s�o�ca, musia� uciec si� do tego fortelu. Szed� w chaotycznym labiryncie tworzonym przez rozliczne budynki Dzielnicy Cudzoziemskiej, potem wszed� na rozchwiane, w�skie schodki i zastuka� do drzwi Zamoryjki nosz�cej imi� Minata. By�a kap�ank� w otoczonej z�� s�aw� �wi�tyni Isztar. Nie dba� o to, czym zajmowa�a si� w dzie�. Noce zachowywa�a dla niego. Drzwi otworzy�y si� i w blasku �wiec pojawi�a si� pi�kna jak zwykle Minata. Cia�o jej ledwie zas�ania�a szata z wendja�skiej gazy. Lecz na jego widok nie ucieszy�a si�. Wchodz�c do pokoju zobaczy� jej oczy szeroko otwarte z przera�enia.
   � Conan, ja� � wspomnienia tej nocy urywa�y si� wraz z tymi s�owami. Kimkolwiek by� cz�owiek, kt�ry uderzy� go w ty� g�owy, musia� by� dobrym fachowcem i posiada� du�� si��, gdy� Conan zaraz po uderzeniu straci� przytomno��.
   Tak wi�c Minata sprzeda�a go. Gdyby kiedy� m�g� si� uwolni� od tych �a�cuch�w i �cian, wyr�wna�by z ni� rachunki. Przeklina� sw� w�asn� g�upot�. Od pocz�tku wiedzia�, �e nie nale�y wierzy� �adnej kobiecie. A jednak, mimo tej wiedzy, wci�� pope�nia� ten sam b��d, aby p�niej gorzko tego �a�owa�.
   � Dozorca! � z jego zaschni�tej krtani wydoby� si� ochryp�y okrzyk. Potrz�sn�� �a�cuchami. Wypr�bowa� ich moc napinaj�c kr�puj�ce go pier�cienie, a� jego ramiona ukaza�y musku�y � si�� jego mi�ni. �a�cuchy, chocia� stare i zardzewia�e, by�y zadziwiaj�co mocne. Nie m�g� si� sam uwolni�.
   Jaki� cz�owiek zaszura� nogami w w�skim korytarzu. Zbli�y� si� do zakratowanych drzwi celi.
   � Czego chcesz barbarzy�co? � by� to gruby prostak o pstrokatych siwiej�cych w�osach i ustach pe�nych sczernia�ych z�b�w.
   � Wody � rykn�� Conan.
   � Dlaczego?
   � Poniewa� mam pragnienie, ty durniu!
   � A co mnie to obchodzi? Nied�ugo umrzesz. Szkoda dla ciebie wody.
   Odwr�ci� si� i odszed� pobrz�kuj�c kluczami przymocowanymi do pasa na grubym pier�cieniu. By�o to logiczne. Conan jednak wpad� we w�ciek�o��. Jego z�o�� pot�gowa�a niemoc. Nie m�g� nic zrobi�, absolutnie nic, nawet jednego kroku. Nagle us�ysza� g�os rozlegaj�cy si� w pobli�u.
   � Cz�owieku, uspok�j si�. Ten �ajdak wkr�tce przyniesie ci jedzenie i wod�. Teraz jeszcze nie umrzesz. Kr�lewski namiestnik zachowa ci� na specjaln� okazj�.
   G�os dobiega� po prawej stronie Conana. Przymru�aj�c oczy m�g� nawet rozr�ni� ma�y, kwadratowy otw�r w �cianie, a w nim twarz i utkwiony w niego wzrok.
   � Kim jeste�? � burkn�� Conan.
   � Osman z Shangary. Znalaz�em si� tutaj na skutek haniebnej pomy�ki sprawiedliwo�ci.
   Ironiczny u�miech przyda� sarkazmu jego s�owom. Pomimo swego kiepskiego stanu Conan odwzajemni� przyjazny gest.
   � Za�o�� si�, �e zas�ugujesz na to miejsce o wiele bardziej ni� ja.
   � S�dzia te� tak uwa�a� � westchn�� Osman � a wszystko dlatego, �e klejnoty jego �ony jakim� sposobem znalaz�y si� w mojej torbie, kiedy zosta�em aresztowany.
   � A dlaczego zosta�e� aresztowany? � zapyta� Conan maj�c nadziej�, �e cho� na chwil� zapomni o swojej niedoli.
   � Paru kumpli oskar�y�o mnie o u�ywanie obci��onych ko�ci podczas towarzyskiej partii � jego �renice rozszerzy�y si� na wspomnienie doznanej krzywdy � zaproponowa�em im odszkodowanie w postaci mojego sztyletu, ale pos�ugiwali si� nim tak niezdarnie, �e nadziali si� na ostrze, dotkliwie si� przy tym rani�c. I tak przez fa�szywe pos�dzenie dosz�o do wypadku.
   � A jak wyja�ni�e� obecno�� klejnot�w?
   � C� mog�oby by� prostszego? Z pewno�ci� jaki� ponury czarownik, chc�c mi zaszkodzi�, podrzuci� je, u�ywaj�c swych czarodziejskich sztuczek.
   � Czy to by�o wszystko, co by�e� w stanie wymy�li�? � zapyta� Cymmeryjczyk � zas�u�y�e�, �eby wisie� za te n�dzne k�amstwa.
   � Chcia�em s�dziom okaza� wsp�czucie � odrzek� na to Osmai� � bo musz� s�ucha� stale tych samych wym�wek. Mia�em nadziej�, �e pozwalaj�c sobie na co� zabawniejszego z�agodz� gniew s�dziego, zw�aszcza kiedy zacz�� podejrzewa�, �e kradzie� klejnot�w jest powi�zana z utrat� cnoty jego �ony.
   � Dosy� tego! � rzek� Conan, pr�buj�c po raz ostatni rozerwa� swoje okowy � co mia�e� na my�li m�wi�c, �e mam by� zachowany na szczeg�ln� okazj�?
   � Ach, to! Zatem wiedz, �e Torgut Chan przygotowuje wielki festyn, by uczci� po�wi�cenie nowej �wi�tyni Ahrimana. Opr�cz zabaw i uroczysto�ci ma odby� si� masowa egzekucja wi�ni�w, aby nowy rok rozpocz�� z czystym sumieniem i pustymi wi�zieniami. Torgut Chan od miesi�cy oszcz�dza� przest�pc�w i sprowadzi� s�ynnego specjalist� od tortur z Aghrapuru. Ty masz by� gwo�dziem programu.
   � Rozumiem. Kiedy ma by� obchodzone to wielkie wydarzenie?
   � Za dwa tygodnie. Sam widzisz, �e dozorca musi ci wkr�tce przynie�� wod�. Nie o�mieli si� uczyni� ci krzywdy.
   
* * *
   
   Sal� o�wietla�y �wiece osadzone w lichtarzach z br�zu, zdobionych ornamentem w kszta�cie w�y, lub kwitn�cych winoro�li. Dw�ch m�czyzn siedzia�o przy niewielkim stole. Przed ka�dym z nich sta� puchar z kutego srebra, a po�rodku sto�u znajdowa� si� dzban wina.
   � Nie podoba mi si� ten plan � powiedzia� starszy z nich. By� to t�gi m�czyzna o wyrazistych rysach twarzy ubrany w szaty z najdoskonalszego jedwabiu � to jest zbyt skomplikowane. Wiele zale�y od przypadku.
   � Nic nie zale�y od przypadku � odrzek� drugi. Ubrany by� w pancerz z hartowanej stali, a na g�owie mia� spiczasty he�m. Os�ona z posrebrzanej metalowej siatki os�ania�a twarz o ostrych, jastrz�bich rysach. Czarne opadaj�ce w�sy ocienia�y w�skie usta.
   � Znam ludzi i znam z�oto. Wiem, co ludzie s� w stanie zrobi�, aby si� wzbogaci�. Prosz� pozw�l mi dzia�a�, a zagarniemy nasz� cz��.
   � B�d� k�opoty � waha� si� Torgut Chan � i rozlew krwi.
   � Krew jest towarem bez warto�ci � �achn�� si� drugi.
   � Je�eli nie wszystko p�jdzie po naszej my�li, �wi�to mo�e si� nie uda�. Chcia�bym, �eby by�a to wyj�tkowa uroczysto��, kt�r� ludzie b�d� d�ugo pami�ta�.
   � Tak te� si� stanie � rzek� niecierpliwie m�czyzna w zbroi. Wychyli� kielich, aby si� uspokoi�. Jego palce g�adzi�y r�koje�� z ko�ci s�oniowej d�ugiego, zakrzywionego miecza. Po��k�y ze staro�ci i znaczony naci�ciami uchwyt wskazywa�, �e miecz musia� by� przez d�ugie lata cz�sto u�ywany.
   � Pomy�l � ci�gn�� � po chwilowym zamieszaniu, stanowi�cym przerw� w uroczysto�ci, b�dziesz m�g� wielu z nich doprowadzi� na szafot, i skaza� ich wszystkich na wyrafinowan� �mier�. A postara si� o to kat sprowadzony przez ciebie tak wielkim nak�adem koszt�w.
   Oczy Torgut Chana zal�ni�y.
   � By�by to odpowiedni fina� ca�ej uroczysto�ci.
   � Prawda? I nie musz� chyba m�wi�, jak jego wysoko�� b�dzie zadowolony, �e tak zr�cznie upora�e� si� z bezprawiem.
   Torgut Chan z wahaniem kiwn�� g�ow�. Po czym uderzy� otwart� d�oni� w st�.
   � Niech zatem tak b�dzie. Masz moje pozwolenie. Mo�esz wprowadzi� w �ycie sw�j plan.
   M�czyzna gwa�townie podni�s� si� i zasalutowa�, przytykaj�c pi�� do swej opancerzonej piersi. � Natychmiast si� za to zabieram, Ekscelencjo.
   � I jeszcze co�! � powiedzia� namiestnik w chwili, gdy jego podw�adny mia� opu�ci� komnat�.
   M�czyzna odwr�ci� si�, trzymaj�c d�o� na klamce.
   � Ekscelencjo?
   � Nie spraw zawodu, bo w przeciwnym razie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin