Bakker R. Scott - 01 Mrok ktory nas poprzedza.pdf

(1504 KB) Pobierz
R. Scott Bakker
Mrok, który nas poprzedza
Ksiaze Nicosci, Ksiega pierwsza
Przełożyła: Maciejka Mazan
Sharron
Zanim Ciebie poznałem,
nie ośmielałem się mieć nadziei
Podziękowania
Pisarz pracuje w samotności i dlatego - paradoksalnie - tak wiele zawdzięczamy innym.
Kiedy więzy są nieliczne, muszą być mocne. W świetle tego faktu pragnę podziękować:
Mojej partnerce Sharron O’Brien za to, że uczyniła tę książkę możliwie najlepszą i za
zrobienie ze mnie lepszego człowieka.
Mojemu bratu Bryanowi Bakkerowi za to, że uwierzył w moje dzieło, zanim się w ogóle
pojawiło.
Mojemu przyjacielowi Rogerowi Eichornowi za wyczerpującą krytykę, przenikliwe
uwagi i twórczość, która nieustannie przypomina mi, jak to się powinno robić.
Moim wydawcom, Darrenowi Nashowi i Michaelowi Schellenbergowi, za to, że nie
pozwalają mi zejść z prostej drogi ani obniżać poprzeczki.
Nancy Proctor za jej cudowny i niezastąpiony dziennik czytelniczych reakcji.
Caitlin Sweet za przyjaźń i rady.
Nickowi Smithowi za otworzenie drzwi, i Kyung Cho za przeprowadzenie mnie przez
nie.
Wszystkim przyjaciołom i całej rodzinie za zachętę i wsparcie.
Mojej kotce Scully za wytrwałe towarzyszenie mi bez względu na wczesną godzinę.
Chciałbym także podziękować wszystkim, którzy krytykowali moje rozdziały na starym
DROWW, a także Kanadyjskiej Radzie Nauk Społecznych i Humanistycznych za
zapewnienie chłopcu z klasy robotniczej edukacji, na którą nie byłoby go stać.
A skoro o tym mowa, pragnę również podziękować mojemu nauczycielowi z siódmej
klasy, panu Allenowi, za to, że mnie obudził.
Od tego czasu nie zasnąłem ani na chwilę.
Nigdy nie przestanę podkreślać pewnego drobnego istotnego faktu, którego tak nie chcą
uznać ci przesądni ludzie - mianowicie, że myśl przychodzi z własnej, nie mojej woli...
Fryderyk Nietzsche, „Poza dobrem i złem”
Prolog
Dopiero potem rozumiemy to, co stało się przedtem, a więc nie rozumiemy nic. Toteż
duszę możemy zdefiniować następująco: to, co poprzedza wszystko.
Ajencis, „Trzecia analiza ludzkości”
2147 Rok Kła, Pustkowia Kûniüryjskie, góry Demua
Nie można odgrodzić się murem od tego, co zapomniane.
Cytadela Ishuäl poddała się w ogniu Apokalipsy. Jej murów nie sforsowała żadna armia,
ludzka czy nieludzka. Żaden smok o płomiennym sercu nie wyważył jej potężnych bram.
Ishuäl była tajną siedzibą Najwyższych Królów Kûniüryjskich i nikt, nawet Nie-Bóg, nie
mógłby oblegać tajemnicy.
Wiele miesięcy wcześniej Anasûrimbor Ganrelka II, Najwyższy Król Kûniüryjski, uciekł
do Ishuäl z resztą dworu. Jego strażnicy stanęli na murach, patrząc w zadumie na ciemne lasy
w dole. Nie mogli zapomnieć płonących miast i zawodzących tłumów. Wiatr wył, a oni
zaciskali palce na obojętnych kamieniach Ishuäl, przypominając sobie rogi Sranców. Szeptali
słowa otuchy. Czy nie umknęli prześladowcom? Czy nie stoją na murach twierdzy Ishuäl?
Czy istnieje lepsze miejsce na przetrwanie końca świata?
Plaga zmiotła najpierw Najwyższego Króla, być może słusznie - Ganrelka potrafił w
Ishuäl jedynie płakać, ogarnięty wściekłością, do jakiej zdolny jest tylko władca nicości.
Następnej nocy dworzanie znieśli jego mary do lasu. Ogień stosu odbijał się w wilczych
ślepiach. Nie śpiewano żałobnych pieśni, zaintonowano tylko kilka szeptanych modlitw.
Zanim poranny wiatr zdążył ponieść popioły w niebo, zaraza zmiotła dwie inne ofiary:
konkubinę Ganrelki i jej córkę. Atakowała coraz liczniejszych mieszkańców dworu, jakby
chcąc wytracić królewską krew do ostatniej kropli. Coraz mniej było strażników na murach, a
choć nadal obserwowali najeżony szczytami horyzont, niewiele widzieli. Krzyki
umierających zbyt ich przerażały.
Wkrótce zabrakło nawet strażników. Zległo pięciu rycerzy Trysë, którzy uratowali
Ganrelkę z Pól Eleneötu. Wielki wezyr, w złotych szatach splamionych krwawym stolcem,
leżał na magicznych księgach. Stryj Ganrelki, który w pierwszych dniach Apokalipsy
dowodził atakiem na bramy Golgotterath, wisiał w swojej komnacie, kołysząc się z wolna na
sznurze. Królowa utkwiła nieruchomy wzrok w zachlapanych ropą prześcieradłach.
Ze wszystkich, którzy schronili się w Ishuäl, ocalał jedynie bastard Ganrelki oraz kapłan-
bard.
Chłopiec, przerażony dziwnym zachowaniem barda i jego zasnutym bielmem okiem,
ukrył się i wychodził tylko wtedy, gdy głód stawał się nieznośny. Stary bard nieustannie go
szukał, a jednocześnie śpiewał pradawne pieśni o miłości i bitwach, lecz bluźnierczo
przekręcał słowa.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin