Linz Cathie - Małżeństwo z rozsądku.pdf

(528 KB) Pobierz
Linz Cathie - Ma³¿eñstwo z rozs¹dku.rtf
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Przez całe lata Hillary Grant usiłowała zapomnieć o Luke'u McCaJlisterze. I naprawdę była
pewna, Ŝe jej 'się powiodło. AŜ do tej chwili.
Nie spodziewała się, Ŝe przywita ją z otwartymi ramionami.
A jednak tak zrobił. Swoją drogą nie qtiał wielkiego wyboru, biorąc pod uwagę fakt, Ŝe
dosłownie wpadł na nią!
Do zderzenia doszło zaledwie przed sekundą. Hillary wchodziła po metalowych schodkach do
jego biura w przyczepie, kiedy nagle Luke wyskoczył ze środka. Omal nie zemdlała z wraŜenia,
gdy zdała sobie sprawę, Ŝe znajduje się w ramionach jedynego męŜczyzny, jakiego kiedykolwiek
kochała. Kiedyś myślała, Ŝe on teŜ ją kocha, ale to była pomyłka. Bardzo kosztowna pomyłka.
Teraz, tak blisko niego, czuła, Ŝe wszystko wraca. Pierwsze olśnienie, Ŝarliwa namiętność,
niewiarygodna radość, a potem ból. W cieple tego niespodziewanego uścisku Luke'a opadły ją
natarczywe wspomnienia, dobre i złe.
JuŜ jako szesnastolatka podkochiwała się w nim skrycie, a kiedy miała dwadzieścia jeden lat,
kochała Luke'a do szaleń, stwa. On był jej pierwszym i jedynym kochankiem.
Siłą woli Hillary oparła się pokusie, Ŝeby trwać w uścisku Luke'a przez całą wieczność. Odsunęła
się od niego i spojrzała mu w oczy. CzyŜby stały się jeszcze bardziej zielone? JakŜe mogłaby
zapomnieć ich blask? Wokół tych oczu pojawiły się zmarszczki. Wokół ust takŜe - ust, które
kiedyś poczynały sobie z nią tak zuchwale. Rozkosznie zuchwale.
Ciemne włosy opadały mu na czoło. ChociaŜ było to miejsce budowy, nie miał na głowie kasku.
Powinien przyciąć włosy. Wyglądał starzej, ale pomimo wszystko dobrze. Był chyba zmęczony,
lecz prezentował się wspaniale.
B yła dopiero trzecia po południu, a jego policzki pokrył juŜ cień zarostu. Przypomniała sobie
szorstkość jego skóry i nagle zapragnęła przesunąć palcami po konturze brody, a potem do. tknąć
miękkich warg.
Nie! Nie zrobisz tego! Natychmiast przestań! Hillary znalazła w sobie dość siły i zdrowego
rozsądku, Ŝeby okiełznać niesforne myśli. Na litość boską, przecieŜ stojąc tak i wpatrując się w
niego cielęcym wzrokiem, zachowuje się jak jakaś wygłodzona seksualnie małolata! Nawet się
do niego nie odezwała ... Myśląc gorączkowo, jak zacząć rozmowę, otworzyła po prostu usta i
zaczęła mówić.
- Cześć - powiedziała z wymuszoną lekkością. - Pamiętasz mnie?
Wspaniałe wejście, pogratulowała sobie sarkastycznie. Nikt by nie zgadł, Ŝe skończyła z
wyróŜnieniem prawo ... ani Ŝe w ogóle coś studiowała. Nie tak chciała zacząć tę rozmowę. Ale
skąd mogła przewidzieć, Ŝe przyjdzie jej to robić w objęciach tego męŜczyzny!
- Och tak, pamiętam cię dobrze - mruknął Luke, nie zdejmując dłoni z jej pleców.
Jego ochrypły głos przejął ją dreszczem. Zawsze tak na nią działał. Ale po tych wszystkich
Jatach ... To śmieszne! Nie będzie tak stała jak zaklęta, czekając, aŜ całkiem stopnieje pod jego
spojrzeniem. Stać ją na więcej. Poza tym ma misję do spełnienia. WaŜną misję.
Hillary wyjechała na studia, a kiedy wróciła do Knoxville, . okazało się, Ŝe jej ojciec i ojciec
Luke' a nadal są skłóceni. Sprawy zaczęły wymykać się spod kontroli, ale Hillary nie zamierzała
udawać, Ŝe nic się nie dzieje albo czekać z załoŜonymi rękami na cud. To nie w jej stylu.
Działanie zawsze było jej naturalnym odruchem. Dlatego przyszła do Luke'a.
- Muszę z tobą porozmawiać. - Ostry, rzeczowy ton jej głosu nie pasował ani do przesiąkniętego
wilgocią kwietniowego dnia, ani do dusznej atmosfery ich spotkania po latach. - Mo.Ŝemy na
chwilę wejść do środka?
Luke nawet się nie poruszył.
- Do środka? - spytał niskim, kuszącym głosem.
Nagle wróciły do niej erotyczne wspomnienia. Wspomnienia tych wszystkich chwil, kiedy był
nie tylko w jej sercu, ale ...
- Do przyczepy. Powinniśmy porozmawiać w środku. - Poruszyła się ostroŜnie w jego objęciach,
co tylko pogorszyło sytuację.
Hillary znieruchomiała. Luke teŜ.
Utkwił w niej wzrok. Intensywność spojrzenia jego zielonych oczu poraziła ją. Zupełnie jakby
czytał w jej myślach. A jeśli n.aprawdę czytał ... to wpadła w tarapaty.
Luke uśmiechnął się, leniwie i błogo, nie ukrywając przyjemności, jaką sprawiała mu blisk{)ść
Hillary. Niewiarygodne, jak cudownie pasowały do siebie ich ciała. Jej pośladki były w zasięgu
jego dłoni. Piersi juŜ go dotykały, ocierając się o koszulę przy kaŜdym oddechu.
Jakby go prąd poraził. śądza. Głód. Wszystko to Luke czuł, gdy tak stał i na nią patrzył.
Hillary jeszcze wypiękniała. Jej skóra była gładka j ak' porcelana, a oczy tak zdumiewająco
niebieskie, Ŝe ktoś, kto jej nie :łnał, dałby głowę, Ŝe nosi szkła kontaktowe. Nie nosiła. Miała
właśnie takie "irlandzkie" - jak je kiedyś nazwał - oczy.
Na szczęście nie obcięła swoich gęstych, ciemnych włosów, co zawsze zapowiadała. Opadały
połyskliwą falą na jej ramiona w uroczym nieładzie. Tak jak kiedyś. Prawdziwe z nimi utra-
pienie, zwykła narzekać. Prawdziwa rozkosz, mruczał Luke, zanurzając w nich twarz, kiedy się
kochali.
- Minęło tyle czasu - szepnął miękko Luke.
- Właśnie. MoŜe mnie w końcu puścisz - odrzekła cierpko.
- Bardzo ci się spieszy? - Patrzył, oczarowany, jak jej twarz
oblewa się rumieńcem. Hillary nigdy nie potrafiła kryć swoich uczuć. W przeciwieństwie do
niego.
Luke bardzo wcześnie nauczył się taić wszelkie moŜliwe emocje. UwaŜał, Ŝe szczerość nie tylko
do niczego się nie przy" daje, ale osłabia człowieka. Czyni go podatnym na ciosy. Kom-
plikujesprawy.
Wiedział coś na ten temat i to z pierwszej ręki. Pamiętał, co przydarzyło się jego rodzicom.
Oboje bardzo Ŝywiołowo objawiali swoje uczucia, czemu trudno się dziwić, zwaŜywszy na fakt,
Ŝe matka była Sycylijką, a ojciec Irlandcz~kiem.
Po długim, burzliwym małŜeństwie, które wspominał jako nie kończącą się serię emocjonalnych
wybuchów, jego rodzice rozwiedli się w końcu sześć lat temu. Ojciec Luke'a nadal Ŝył samotnie,
a matka wzięła ślub z nadzwyczaj spokojnym, księgowym i przeprowadziła się na Florydę.
Wesele odbyło się, kiedy Hillary studiowałajuŜ prawo w jednym z modnych college'ów na
północy. Wiele się zdarzyło, odkąd wyjechała z Knoxville, ale jedna rzecz się nie zmieniła.
Luke nadal poŜądał jej tak dziko, Ŝe nie sposób wyrazić tego słowami.
- Czy mi się spieszy? - wycedziła Hillary przez zęby. - Nie przyszłam tu dla zabawy, Luke.
- Nie?
Tupet Luke'a doprowadzał ją do pasji. Zamierzała oderwać jego palce od swojej talii, ale w tej
samej chwili, gdy poczuła ciepło jego dłoni, dłoni, którą znała tak dobrze jak swoją własną,
zdała sobie sprawę, Ŝe to wcale nie był dobry pomysł. Sama brnie w kłopoty. W tej dłoni było
coś bardzo znajomego. Poczuła nawet maleńką bliznę między kciukiem a palcem wskazującym,
pamiątkę Luke'a z dzieciństwa po wyczynach z liną.
Uratowało ją następne wspomnienie. Przypomniała sobie, Ŝe Luke jest niesamowicie czuły na
łaskotki. Leciutkie dotknięcie między trzecim a czwartym Ŝebrem i skręca się ze śmiechu.
Wpatrując się w jego zielone oczy, bez skrupułów skorzystała ze swojej wiedzy. Zadziałało.
Puścił ją - tak nagle, Ŝe omal nie spadła ze schodów. I znów ją objął.
- Zdaje się, Ŝe koniecznie chcesz paść mi do stóp - rzekł ze
złośliwym uśmieszkiem.
- A ty koniecznie chcesz mi to utrudnić - odparowała.
- Staram się tylko bronić. To ty mnie łaskoczesz.,
- Bo nie chcesz mnie puścić!
- Pewnych błędów nie popełniam dwa razy - mruknął pod nosem.
Wolała się nie zastanawiać, co chciał przez to powiedzieć. - Ani ja. Oboje się uczymy na
własnych błędach. A teraz puść mnie, Luke. Mówię powaŜnie. ~ Wskazała oczami tłum ludzi na
placu budowy. - Chyba Ŝe zaleŜy ci na wywołaniu sensacji. Chcesz odegrać przed swoimi
chłopcami małe przedstaw.ienie? Mam się sprawdzić jako aktorka?
Luke opamiętał się, kiedy dotarła do niego kocia muzyka i gwizdy. Robotnicy budowlani raczej
nie słyną z dobrych manier. Jego ekipa nie stanowiła wyjątku od reguły. Ociągając się jeszcze
przez chwilę, uwolnił Hillary i spojrzał na męŜczyzn. Nie musiał nic mówić. Natychmiast
rozbiegli się do pracy. Tymczasem Hillary wycofała się po schodkach w dół i stanęła w
bezpiecznej odległości od Luke'a.
- Chodź - warknął, zirytowany nieufnością malującą się na jej twarzy. - Porozmawiamy w
środku.
Określenie "mieszane uczucia" w niewielkim stopniu oddawało to, co się z nią działo. Nie.
przewidywała tej ... iskry. Iskry? Kogo ona nabiera? To nie Ŝadna iskra! Ten głód był rozbucha-
nym, niepohamowanym płomieniem. Jej ciało 19nęło do Luke'a rozpaczliwie. Ale umysł kazał
uciekać w przeciwnym kierunku - szybko!
Rozdarta pomiędzy dwoma sprzecznymi nakazami, nie umiała poddać się Ŝadnemu z nich. Z
powodu swojej misji.
Wciągnęła głęboko powietrze, Ŝeby się uspokoić, i weszła do przyczepy.
- No więc ... - zaczął Luke, wyjmując zimne piwo z przenośnej lodówki ustawionej za stołem
kreślarskim, na którym leŜała kalka techniczna i stosy projektów. - Co tu robisz? Tęsknota za
mną zmiękczyła twoje serce?
Co za tupet, Ŝeby zadać jej takie pytanie! Ona miała bardzo miękkie serce, kiedy zerwał z nią w
tamte fatalne wakacje cztery lata temu.
- Nie. W moim przypadku potwierdziło się, Ŝe co z oczu, to z serca - odrzekła.
- CzyŜby?
- Z całą pewnością.
- To zabawne - wycedził kpiąco. - Jakoś nie miałem wraŜenia, Ŝe o mnie zapomniałaś.
- Ludzie, którzy zapominają o swoich błędach, skłonni są je powtarzać. To dla mnie dostateczny
powód, Ŝeby cię nie zapomnieć.
- Język masz cięty jak dawniej. Ciekawe ... - wlepił w jej usta natarczywy wzrok - ... czy wciąŜ
jest tak aksamitny i słodki.
- Nawet nie myśl o tym, Ŝeby zaspokoić swoją ciekawość - ostrzegła, mierząc go gniewnym
spojrzeniem.
_ śadne prawo nie zabrania myśleć o tym, o czym się chce, Hillary. Jesteś teraz prawnikiem,
więc powinnaś. o tym wiedzieć. _ A ty powinieneś wiedzieć, Ŝe nie podobają mi się twoje
aluzje - odparowała.
- Kiedyś nie tylko ci się podobały, ale ...
_ To było dawno temu - ucięła krótko. - Od tamtych czasów duŜo się wydarzyło. Dlatego
chciałam się z tobą zobaczyć. Jak mogłeś dopuścić do tego, Ŝeby sprawy zaszły tak daleko?
_ Jeśli chodzi o mnie, nie posunęły się dostatecznie daleko - odparł oschle. - Stanowczo nie.
_ Nie do wiary! - Wbiła w niego zdumione spojrzenie. Pomyśleć, Ŝe ja naprawdę sądziłam, Ŝe
będziesz w stanie mi pomóc. A ty jesteś równie zły jak twój ojciec.
Luke' owi wydało się to mało zabawne. Kiedy był blisko ojca, rozpierała go duma, Ŝe w niczym
go nie przypomina. Słowo "umiarkowanie" było jego dewizą, a w słowniku jego ojca po prostu
nie istniało.
- Zaczekaj ...
_ Nie, to ty zaczekaj! Jak moŜesz patrzeć spokojnie na to, co się między nimi dzieje?
- Zdaje się, Ŝe mówimy o róŜnych rzeczach.
- A o czym ty mówisz?
- O tym, co zdarzyło się między nami tam na schodkach kilka minut temu.
- Aja o wojnie między naszymi ojcami - wyjaśniła.
- Ach tak ...
_ Tak. Nie było mnie tutaj i nie zdawałam sobie sprawy, Ŝe sytuacja wygląda aŜ tak fatalnie.
_ Mnie teŜ tu długo nie było. Uruchamiałem własną firmę, jeśli tego nie zauwaŜyłaś.
Ta firma była powodem ich decydującej kłótni, pomyślał ponuro. Hillary nie potrafiła zrozumieć,
Ŝe on musi stanąć na własnych nogach. Nie pogodziła się z tym, Ŝe przyjął intratną pracę daleko
za granicą, Ŝeby zarobić pieniądze na załoŜenie własnej firmy. Nie, ona chciała, Ŝeby skorzystał z
pomocy finansowej któregoś z ich ojców. Odmówił. A potem doszło do tej piekielnej awantury i
tydzień później wyjechał na Bliski Wschód.
- Ty i ta twoja drogocenna firma! - syknęła wściekle Hillary, nie zapomniawszy, Ŝe ten temat
doprowadził ich do rozstania. Obsesyjna potrzeba załoŜenia firmy budowlanej własnymi siłami
przesłaniała Luke'owi wszystko, łącznie z nią.
Cztery lata temu ich związek legł w gruzach, gdy Luke oznajmił jej, Ŝe podpisał dwuletni
kontrakt, z moŜliwością przedłuŜenia go do trzech lat. Nie zapytał jej. o zdanie. Po prostu
oznajmił o swojej decyzji, jakby wszystko było między nimi uzgodnione. Hillary była w szoku.
Nigdy nie sądziła, Ŝe mógłby zrobić coś, co dotyczyło ich wspólnej przyszłości, bez porozu-
mienia się z nią. Chyba Ŝe wcale nie myślał o wspólnej przyszłości. Takie podejrzenie
zdruzgotało jej pewność siebie. Dotknęło do Ŝywego. Ta egoistyczna samowola Luke'a pogłębiła
tylko obawy Hillary, Ŝe zaleŜy jej na nim bardziej niŜ jemu na niej. Ona wyznała mu swoją
miłość, a on nigdy nie powiedział, Ŝe ją kocha. A jednak wierzyła, Ŝe odwzajemnia jej uczucia,
choć nie ubiera tego w słowa.
Patrząc wstecz, dochodziła do wniosku, Ŝe oszukiwała samą siebie. Jak mogło mu na niej
zaleŜeć, jeśli potraktował ją w ten sposób? Kiedy próbowała odwieść go od wyjazdu, Luke obru-
szył się. Nie chciał przyjąć pomocy swojego albo jej ojca. Pokłócili się. Potwornie.
- Usiłujesz mną manipulować! - wrzeszczał na nią. - Nie rób tego! Nie próbuj mnie ograniczać.
- Świetnie. Więc jedź sobie na Bliski Wschód. I idź do diabła! Guzik mnie to wszystko obchodzi!
- wykrzyczała ostatnie zdanie.
Luke wybiegł z pokoju, a potem nie widziała go ani nie miała od niego Ŝadnych wiadomości aŜ
do dzisiaj, kiedy sama go znalazła. Wróciła do Knoxville zaledwie kilka dni wcześniej, ale
gdyby Luke tylko zechciał, mógłby odnaleźć ją bez trudu w college'u. Oczywiście nie chciał.
Cztery lata temu przedstawił listę swoich Ŝyciowych celów. Jej na tej liście nie było. I nie ma.
Hillary wmawiała sobie, Ŝe to nie boli. I nie ma zamiaru dopuścić, Ŝeby bolało. Nigdy więcej.
_ A więc zdobyłeś swoją wymarzoną firmę· - Miała nadzieję, Ŝe powiedziała to zimnym,
beznamiętnym tonem. - Wygląda więc na to, Ŝe los dał ci wszystko, czego chciałeś.
- Nie wszystko. Jeszcze nie.
Na pewno marzy o większym przedsiębiorstwie, z biurami rozrzuconymi po całym stanie. Ale
co ją to obchodzi.
_ Kiedy ty poświęcałeś całą uwagę swojej firmie, nasi ojcowie starali się nawzajem wykończyć!
- Widząc sceptyczną minę Luke' a, wprowadziła drobną poprawkę. - MoŜe nie dosłownie. Na
razie ... - dodała złowieszczo. - Jeśli my czegoś nie zrobimy, to prędzej czy później do tego
dojdzie. Na razie ograniczają się do walki na polu zawodowym, ale kto wie, jak to wszystko
potoczy się dalej!
_ Zdrowa rywalizacja to rzecz normalna w interesach. - Luke wzruszył ramionami.
_ Nie widzę nic normalnego w dąŜeniu do sprowadzenia kogoś za wszelką cenę do parteru, tak
Ŝeby gryzł ziemię, w Ŝądzy starcia go na pył, wdeptania w glebę, aŜ do ostatecznego
wykończenia.
- To słowa twojego ojca?
_ Trochę to upiększyłam... nie zmieniając sensu. A twój ojciec?
_ UŜywa bardziej dosadnych słów - odpowiedział cierpko Luke. Hillary umiała sobie wyobrazić,
jak bardzo dosadnych. Pamiętała czasy, kiedy ci dwaj męŜczyźni byli przyjaciółmi i wspólnie
zarządzali przedsiębiorstwem budowlanym. Shawn McCallister był wykonawcą tego
przedsięwzięcia, jej ojciec, Charles, mózgiem. I wtedy obaj zgadzali się na taki układ. Shawn
McCaUister był krzepkim, pracowitym męŜczyzną, który klął jak szewc. Bez wątpienia nie
zapomniał niczego ze swojego repertuaru.
Korzenie rodziny Grantów w Tennessee sięgały czasów wojny. o niepodległość, a pochodząca z
północy rodzina jej matki w oczach przedstawicieli szanowanej rodziny ojca uchodziła za
parweniuszy. To był tylko jeden z wielu powodów, które doprowadziły do rozwodu jej rodziców,
kiedy Hillary skończyła sześć lat. Wtedy teŜ matka zabrała ją ze sobą z powrotem do Chicago.
Hillary spędzała letnie wakacje u ojca w Knoxville, a Luke' a poznała, gdy skończyła szesnaście
lat. Wystarczyło jedno spojrzenie i wpadła. Przez dwa lata cierpiała w milczeniu i robiła, co
mogła, Ŝeby Luke nie domyślił się, jak bardzo jest w nim zakochana. O pięć lat starszy, droczył
się z nią jak starszy brat - przynajmniej tak sobie wyobraŜała starszego brata, bo była jedynaczką.
Luke takŜe nie miał rodzeństwa. W tamte długie, samotne letnie noce przekonywała samą siebie,
Ŝe to jedna z tych rzeczy, które ich łączą. Kiedy skończyła dwadzieścia jeden lat i ich stosunki
stały się intymne, odkryła, Ŝe mają ze sobą więcej wspólnego. Naprawdę o wiele więcej ...
- Obudź się, Hillary! - Luke machnął dłonią przed jej oczami.
- No więc jak wspomniałam ... - Hillary ocknęła się i mówiła dalej, jakby wcale nie została
wyrwana ze snu najawie- Ŝe mój ojciec jest wrzodowcem i ogólny stan jego zdrowia ciągle się
pogarsza. Dzieje się tak przez tę jego obsesję, Ŝeby zrujnować twojego ojca.
_ Obwiniasz mojego ojca za to, Ŝe twój tato ma problemy ze zdrowiem? - zapytał Luke.
_ Nie. Mówię tylko, Ŝe musimy sprawić, aby skończyli z tą ich Ŝałosną wojną·
- Zgadzam się·
_ Naprawdę? - Hillary nie spodziewała się, Ŝe pójdzie jej tak łatwo. Miała, oczywiście, nadzieję,
Ŝe Luke w końcu ją zrozumie, ale sądziła, Ŝe będzie go przekonywać znacznie dłuŜej.
- Jasne.
_ Co za ulga. Szczerze mówiąc, trochę się denerwowałam, jadąc tu dzisiaj. Teraz jestem
zadowolona, Ŝe jednak się odwaŜyłam.
- Ja teŜ.
Jestem bardzo zadowolony, pomyślał Luke, gdy wszystko wydało mu się jasne. Upiecze dwie
pieczenie na jednym ogniu _ do tej sytuacji pasuje kaŜdy wyświechtany frazes, którego uŜywa
się, kiedy sprawy przybierają poŜądany obrót. Teraz, gdy Hillary wróciła, za nic nie pozwoli jej
odejść.
_ Masz jakiś pomysł? - zaciekawiła się Hillary. - Oczywiście.
_ Ja teŜ. Ale ty mów pierwszy. Jaki masz pomysł?
- To proste. Wyjdź za mnie.
ROZDZIAŁ DRUGI
- Co powiedziałeś? - spytała Hillary, bo przecieŜ musiała się przesłyszeć.
- Wyjdź za mnie. - To nie było pytanie ani oświadczyny.
Nie, to był w połowie rozkaz, w połowie wyzwanie na pojedynek.
Przez całe lata Hillary pragnęła usłyszeć od Luke'a te słowa.
Ale nie wypowiedziane w taki sposób. WyobraŜała sobie romantyczną chwilę z miłosnym
wyznaniem i z tuzinem róŜ w tle. l z muzyką. MoŜe Czajkowski? Zawsze miała słabość do Czaj-
kowskiego.
Zawsze teŜ miała słabość do Luke'a. Okłamywałaby samą siebie, gdyby nie przyznała w duchu,
Ŝe jego słowa głęboko ją poruszyły. Zawsze tego chciała, marzyła o tym jako nastolatka. Być
Ŝoną Luke'a.
- śartujesz sobie, prawda?
- Nie, jestem śmiertelnie powaŜny.
Jego spokój sprawił, Ŝe Hillary się opamiętała. O czym ona roi? O ich wspólnej przyszłości?
PrzecieŜ to mrzonki. Jeśli to miał być dowcip,' to wcale jej nie rozbawił.
- Zwariowałeś! Przez ostatnie cztery lata nie widzieliśmy się ani razu.
- Naprawdę? - spytał Luke zaczepnie.
- JeŜeli nie zamierzasz traktować mnie powaŜnie, to przestańmy o tym rozmawiać. - Jego
nonszalancja doprowadziła Hillary do furii. Czy naprawdę kochała kiedyś tego bufona? Musiała
być niespełna rozumu.
Nie zdąŜyła zrobić nawet dwóch kroków, gdy Luke chwycił ją za ramię.
- Chwileczkę. Nie opowiedziałaś mi o swoim planie. Jestem rozsądnym facetem. - ZlekcewaŜył
jej pogardliwe spojrzenie. - Chciałbym wysłuchać, co ty masz do powiedzenia. - Ujął jej rękę·
Hillary wyszarpnęła dłoń i zmierzyła Luke'a podejrzliwym wzrokiem. Ciekawe, co teŜ teraz jej
szykuje?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin