Baird Jacqueline - Grzeszna namietnosc.pdf

(793 KB) Pobierz
1275560 UNPDF
JACOUELINE BAIRD
Grzeszna
namiêtnoœæ
1275560.002.png
RO ZDZIA£ PIERWS ZY
Rebeka rozejrza³a siê po sali w y k ³adow¹ i usiad³a w
pierwszym rzêdzie obok swojego szefa. Sala by³a praw ie
pe³na.
- Mia³eœ racjê, Rupercie, to nazwisko przyci¹ga
publicznoœæ - przyzna³a, zw racaj¹c siê do siedz¹c ego obok
mê¿czyzny.
- Przecie¿ zaw sze mam racjê - uœmiechn¹³ siê szeroko.
- Cii. Oto on.
Rebeka przysz³a na wyk³ad z antropologii tylko dlatego,
¿e Rupertowi bardzo na tym zale¿a³o. Rupert i jego ¿ona Mary
studiowali ra¿eni z Benedyktem Maxwellem, dzisiejszym
wyk³adowc¹.
- Dobry wieczór pañstw u, dziêkujê za przybycie. Mam
nadziejê, ¿e sprostam oczekiwaniom i nikogo nie zanudzê.
Zanudzi! Ju¿ brzmienie jego g³osu by³o elektryzuj¹
ce. Rebeka obla³a siê rumieñcem, kiedy jej wzrok
nieoczekiw anie skrzy¿owa³ siê na chwilê ze spojrze
niem ciemnych, b³yszcz¹cych oczu. Ten mê¿czyzna
mia³ jak¹œ niezwyk³¹ si³ê przyci¹gania i zaskoczona
poczu³a, ¿e budzi w niej po¿¹danie. Wstrzyma³a
oddech, serce jej zamar³o. Po raz pierwszy przytrafi³o
jej s iê coœ takiego. Jej ogromne fio³kowe oczy roz
szerzy³y siê jeszcze bardziej, usta rozchyli³y siê ze
zdumienia. Nigdy siê nie spotkali, a jednak wszystko
w nim w ydaw a³o siê znajome...
Sta³ przed publicznoœci¹ ze swobod¹ i opanow a-
1275560.003.png
6
GRZES ZNA NAMIÊTNOŒÆ
niem. By³ w ys oki, znakom ic ie zbudow any. S zer okie ramiona,
rozbudowana klatka piersiowa, d³ugie, muskularne nogi, ani
grama t³uszczu.
Rebeka s³ucha³a jak w transie opowieœci o jego pe³nym
przygód i niebezpieczeñstw ¿y c iu . Przed szeœcioma laty
w yruszy³ na w ypraw ê do d¿ungli amazoñskiej. Dwanaœcie
miesiêcy póŸniej pozos tali uczestnicy w ypr aw y donieœ li o jego
œ mierci. Widzieli, jak pr¹d zniós³ go w stronê wodospadu.
Nikt nie móg³by prze¿yæ takiego wypadku. A jednak rok
temu powróci³ cudem do. cywilizacji, spêdziwszy cztery
lata na badaniu zwyczajów nie znanego dot¹d plemienia
indiañskiego. Jego ksi¹¿ka o tych badaniach mia³a ukazaæ
siê w przysz³ym tygodniu i Rebeka by³a przekonana, ¿e
zdobêdzie ona o w iele w iêcej czytelników ni¿ inne prace z
dziedziny antropologii.
Wiedziano o nim niew iele i gdy pojaw i³ siê teraz w
œrodowisku naukowym, wywo³a³ w nim w ielkie poruszenie.
Niektórzy bardziej konserw atyw ni antropologow ie z trudem
ukryw ali zaw iœæ. T ymc zas em Benedykt Maxwell, nie zra¿ony
krytyk¹, jeŸdzi³ z wyk³adami po ca³ym œwiecie, by nie pozwoliæ
lud ziom zapom nieæ o losie po³udniowoamerykañs kich Indian i
niszczeniu lasów tropikalnych.
Rebeka w pe³ni podziela³a jego pogl¹dy, a gdyby nawet
wczeœniej uwa¿a³a inaczej, sam widok wyk³adowcy przekona³by j¹
do sprawy.
Mia³ czarne, doœæ d³ugie w ³osy, które opada³y
swobodnie na ko³nierz marynarki. Nie by³ w ³aœciw ie uderzaj¹co
przystojny. Szerokie czo³o i czarne, krzaczaste brwi w
po³¹czeniu ze sporym nosem i mocno zarysow an¹ szczêk¹
nadaw a³y jego twarzy surowy
1275560.004.png
GRZES ZNA NAMIÊTNOŒÆ7
i groŸny wygl¹d. Spraw ia³ wra¿enie silnego i zdecydowanego, a
przy tym mia³ prawdziwie piêkne oczy.
To by³y dwie najkrótsze godziny w ¿yciu Rebeki, a gdy
skoñczy³ wyk³ad, wsta³a i z zapa³em bi³a brawo. Jego
z³otobr¹zowe oczy spoczê³y na niej i przywiod³y jej na myœl
du¿ego, drapie¿nego kota, zaraz jednak uœmiech rozjaœni³ jego
surow¹ twarz i wra¿enie prys³o.
W podnieceniu odwróci³a siê do sw ego szefa.
- By³ wspania³y, napraw dê wspania³y.
Rupert rozeœmia³ siê. By³ to potê¿ny, niedbale ubrany
mê¿czyzna z grzyw¹ siwych w³osów. Kiedy ojciec Rebeki
by³ c hory, Rupert zatrudni³ j¹ jako asystentkê. Parê
miesiêcy póŸniej, po œmierci ojca, sprzeda³a dom rodzinny i
w ynajê³a pokój u Ruperta i Mary.
Szef przyjaŸnie otoczy³ j¹ ramieniem.
- A wiêc ty tak¿e - pokrêci³ g³ow¹ - co to jest...
Najpierw Mary oszala³a, gdy dow iedzia³a siê, ¿e Ben
przyje¿d¿a, a teraz wygl¹da na to, ¿e i ty jesteœ nim
absolutnie oczarow ana.
Rebeka zaœmia³a siê i potrz¹snê³a g³ow¹, usi³uj¹c ukryæ
podniecenie, które w zbudzi³ w niej Benedykt Maxwell.
- WstydŸ siê, Rupercie — za¿artowa³a. - Wiesz dobrze,
¿e Mary nie widzi nikogo poza tob¹ i m a³ym Jonathanem.
- No chyba. - Rupert uœmiechn¹³ siê z zadow oleniem.
Rebeka w iedzia³a dlaczego. Tydzieñ temu Mary, po dziesiêciu
latach ma³¿eñstw a, urodzi³a w reszcie ch³opca. Zaledwie
w czoraj w rócili do domu ze szpitala.
- S³uchaj, mo¿e posz³abyœ na ban kiet u rektora i
wyt³umaczy³a mnie jakoœ. Zajrzê póŸniej. Najpierw muszê
zobaczyæ, jak Mary daje sobie radê.
1275560.005.png
8
GRZES ZNA NAMIÊTNOŒÆ
- Oczywiœcie, Rupercie. Uca³uj oboje ode mnie.
Rebeka, nadal uœmiechaj¹c siê, przesz³a przez dziedziniec
uniw ersytetu i ruszy³a w stronê rektoratu. Zatrzyma³a
siê przed drzwiami rektora, zawróci³a nagle i pobieg³a w
stronê damskiej toalety. Nerw ow e skurcze ¿o³¹dka
przypisa³a niestrawnoœci, ale w g³êbi duszy w iedzia³a, ¿e
ok³amuje sam¹ siebie. Œwiadomoœæ, ¿e stanie twarz¹ w twarz
z Benedyktem Maxwel-lem, nape³nia³a j¹ p odnieceniem,
jakiego nigdy dot¹d nie doœw iadczy³a. WeŸ siê w garœæ,
dziewczyno, pomyœla³a, i, od³o¿ywszy torebkê na bok, zaczê³a
studiowaæ sw e odbicie w lustrze.
Czy ta zarumieniona dziewczyna o b³yszcz¹cych oczach
to napraw dê ona? Zachowywa³a siê nieprzytomnie. Op³uka³a
twarz zimn¹ wod¹, w ytar³a j¹ do sucha i starannie popraw i³a
makija¿, który i przedtem by³ minimalny. Trochê tuszu na
d³ugich, gêstych rzêsach, odrobina ró¿owej szminki na
pe³nych w argach-z w estchnieniem obejrza³a rezultat.
To beznadziejne. By³a wykszta³cona, inteligentna,
œw ietnie spraw dzi³a siê jako asystentka profesora
Ruperta Barta, wyk³adow cy na wydziale praw a. Stanow i³a
idealn¹ partiê dla ka¿dego mê¿czyzny. N ies tety, maj¹c
niespe³na metr szeœædziesi¹t wzrostu, ogromne f io³kowe
oczy i d³ugie czarne w ³osy, które, choæ upiête starannie w
kok, wykazywa³y nieznoœn¹ tendencjê d o zw ijania siê w
loki, wci¹¿ przypomina³a, mimo kusz¹co zaokr¹glonych
kszta³tów, m³odziutk¹ bohaterkê powieœci Nabokova -
Lolitê. Zadr¿a³a, a nieprzyjemne w spomnienie przyæmi³o
blask jej oczu. Znowu westchnê³a. W prostej szmizjerce z
niebieskiego jedwabiu wygl¹da zupe³nie jak pensjonarka.
Taka znana osobistoœæ nie zwróci na ni¹ w ogóle
1275560.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin