Bajki – osoby wstają i naśladują postać
Bajka o Woźnicy
Dawno, dawno temu za 7 górami, za 7 lasami, kiedy wyginęli już wszyscy woźnice żył sobie król i królowa. Mieli oni duży zamek. Obok stała stajnia a w niej stały konie. Żeby koniom było raźniej spał z nimi woźnica. Król i królowa mieszkali razem z księżniczką. Oczywiście byli w zamku również dworzanie.
Pewnego dnia król i królowa odkryli potrzebę, aby pokazać księżniczce swoje królestwo. Kazali woźnicy zaprzęgnąć konie do karety. Gdy woźnica zaprzągł konie, wsiedli; król, królowa, księżniczka i dworzanie. Mieli oni ruszać zaprzęgiem złożonym z koni. Król zawołał: „Woźnico, woźnico, mój kochany woźnico możemy ruszać!” Więc woźnica krzyknął: „Wio!”
Niedaleko ujechawszy woźnica usłyszał głos króla, który powiedział: „Woźnico, woźnico, mój kochany woźnico zatrzymaj konie!” Gdy woźnica wstrzymał zaprzęg składający się z koni i karety, księżniczka i dworzanie byli bardzo zdziwieni, dlaczego król kazał woźnicy zatrzymać konie. A król kontynuował rozkaz: „Woźnico nawróć konie z karetą, gdyż musimy wrócić z królową, księżniczką i dworzanami, bo królowa zapomniała pierścionka”.
Woźnica, a trzeba było przyznać, że był to dość posłuszny woźnica, na słowa: „Woźnico, woźnico, mój kochany woźnico” – musiał zawrócić. Gdy cała kareta z woźnicą na czele dojechała do zamku, natychmiast wysiadł król, królowa, księżniczka i dworzanie. Po czym królowa znalazła się w swojej komnacie, a król i księżniczka z nią, natychmiast przybiegli dworzanie. Wtedy królowa przypomniała sobie, że swój pierścionek schowała do karety, którą powoził woźnica.
Dawno, dawno temu żyli sobie król z królowa.
Mieli konie, karetę i woźnicę. Kiedyś król zawołał woźnicę i tak mu powiedział: "Woźnico zaprzęgaj konie do karety, bo królowa chce pojechać na spacer". Posłuszny woźnica poszedł i zapiął konie do karety. Kiedy król z królowa wsiedli do karety, król zawołał: "Woźnico daj koniom znak do jazdy". I pojechali.
Para królewska jedzie w swej pięknej karecie przez okolicę, nagle prawy koń okulał, lewemu koniowi nic się nie stało. Przestraszony król zawołał: "Woźnico, woźnico, mój drogi woźnico, sprawdź, co się stało".
Królowa ze strachu zemdlała, a woźnica znalazł w kopycie prawego konia gwóźdź i go wyciągnął. W kopycie lewego konia nie znalazł nic.
Po chwili zniecierpliwiony król zwraca się z pytaniem do woźnicy: "Woźnico, woźnico, mój drogi woźnico czy wszystko w porządku?" Woźnica odpowiada ,że tak. Siada na koźle i daje koniom znak do jazdy.
Para królewska w swej pięknej karecie, złotej karecie jedzie dalej. Po chwili król wychyla się z okna karety i mówi do woźnicy: "Woźnico, woźnico, mój drogi woźnico, zatrzymaj konie, bo królowa chce zaczerpnąć świeżego powietrza".
Woźnica zatrzymuje konie i kareta staje. Z karety wysiada król i królowa. Nagle w oddali słychać grzmot - zaczyna padać deszcz, wszyscy są mokrzy, nie ma co czekać - król zarządza powrót na zamek.
Po przybyciu na zamek konie zatrzymują się i król i królowa wysiadają z karety. Król woła do woźnicy: "Woźnico, mój drogi woźnico wyprzęgnij konie i odstaw karetę". Zadowolona i szczęśliwa królowa pyta po chwili: "Woźnico czy odstawiłeś konie i karetę?" Woźnica odpowiada, że tak.
"Dziękuję ci woźnico, mój drogi woźnico" - odpowiada królowa.
*Są dwie rodzinki.
*Siedzą w dwóch rzędach na przeciwko siebie:
Ojciec, matka, dzieci (u nas było troje - trzeba podać imiona), może być babcia, dziadek (gdy jest dużo uczestników), pies, słoń, żyrafa.
*Prowadzący czyta historię o tym jak rodzinka wybrała się do ZOO (nie mam tekstu, ale myślę, że można to wymyślić w zależności od potrzeb i możliwości).
*gdy pojawia się w tekście dana osoba, musi ona biec dookoła i wrócić na swoje miejsce. gdy pada słowo "rodzina" - to wszyscy lecą.
Najwięcej w tej historii biega pies.
Czerwony kapturek
Prowadzący dzieli grupę na 4 zespoły. Każdy zespół ma za zadanie reagować na inny wyraz. Pierwszy zespół reaguje na wyraz „czerwony kapturek”, drugi wyraz „babcia”, trzecia na wyraz „myśliwy”, a czwarta na wyraz „wilk”. Prowadzący czyta bajkę „czerwony kapturek” i podczas czytania, gdy dana grupa usłyszy swój wyraz wstaje.
Bajka:
Bajka, nie bajka skrzata zdumiewajka o dziewczynce, którą Czerwonym Kapturkiem zwali. Jej ukochana Babcia mieszkała w lesie, co go dzielny myśliwy patrolował z uwagi na groźnego wilka.
Pewnego dnia Babcia zachorowała i mama Czerwonego Kapturka wysłała Czerwonego Kapturka do Babci, Babci Czerwonego Kapturka z koszem smakołyków i lekarstw.
Czerwony Kapturek idąc do Babci, wcale nie obawiał się strasznego wilka, bo wiedział, że pan myśliwy strzeże lasu i w razie potrzeby uratuje Czerwonego Kapturka przed wilkiem.
Gdy czerwony kapturek spotkał po drodze wilka okazał się wcale nie groźny, zapytał bowiem Czerwonego kapturka tylko o drogę do Babci. Życzliwy Czerwony Kapturek dokładnie wytłumaczył wilkowi, gdzie mieszka jej ukochana Babcia, ciesząc się, że nie musiała wzywać myśliwego. Gdy Czerwony Kapturek sam dotarł do chatki Babci okazało się, że wpadł w pułapkę wilka. Wilk bowiem połknął babcię razem z kapturkiem i rannym kapciem.
Tymczasem dzielny myśliwy, będąc w pobliżu życzliwej mu babci, babci czerwonego kapturka postanowił ją odwiedzić. Po wejściu do chatki Babci myśliwy szybko zorientował się w niecnych czynach wilka, widząc jak wilka duma rozpiera myśliwy wyjął zza cholewy kordelas i do wilka strzela. Wilk pada. Babcia z Kapturkiem uratowana czule dziękują myśliwemu.
A morał bajki jest taki. Nie ufaj w lesie nieznajomemu.
adrianreks14