Zewrzyjmy szeregi.doc

(53 KB) Pobierz
Zewrzyjmy szeregi

Zewrzyjmy szeregi!

Abstrakt : O zaniedbania w wychowaniu młodego pokolenia oskarżają się media, szkoła, rodzina, politycy... Tymczasem jest coraz gorzej. Autor nawołuje do wspólnego działania. I do konsekwencji.

Autor : 

JAROSŁAW KORDZIŃSKI
Ośrodek Rozwoju Edukacji „Edukator”
Gdańsk
 

 



Nasz Autor wie, o czym pisze. Wychowanie to nie jest sprawa dla urzędów i urzędników - to praca dla wychowawców. Bycie wychowawcą to sprawa wiedzy, umiejętności, a najbardziej - postaw. Czas to sobie uświadomić. (red.) 

 


Jest źle czy normalnie?

Hannibal ante portas. Zła, agresywna, arogancka, leniwa, kontestująca świat wszelkich słusznych wartości, zdegenerowana, zmanierowana i nierozumiejąca niczego młodzież stoi u bram szkół. Najwyższy czas powołać armię. Wyznaczyć dowództwo. Określić jedynie słuszną strategię walki. Dżuma dotarła do szkół. Najwyższy czas rozpalać stosy i ogniem oraz mieczem wyciszyć, wypalić zarazę.

Młodzież zawsze sprawiała mniejsze lub większe problemy. Czas dorastania, to czas próby. Próba z reguły dotyczy aktywnego przeciwstawienia się lub przynajmniej kontestacji systemu zasad i norm reprezentowanych przez świat dorosłych. To takie naturalne. Co więcej, dzięki temu zjawisku świat posuwa się wyraźnie do przodu. Inna sprawa - czy to, co jest przed nami - jest lepsze od tego, na czym wzrastaliśmy? Jak jednak jest, nie może zdecydować centralny urząd, ale jedynie dobra diagnoza, dyskurs i autentyczne zaangażowanie tych, którzy mogą przyczynić się do pozywanej zmiany w obszarach, które przeobrażania takiego wymagają. Co więcej, jedyny realny wpływ na wychowanie dzieci i młodzieży mają nie urzędy, ale rodzina i w niemałym również stopniu szkoła.

Tak więc nie powołanie kolejnego centralnego urzędu jest dziś najbardziej potrzebne, ale celowa, bieżąca i analizująca osiągane efekty praca z nauczycielami i rodzicami. Nie zestaw norm i uregulowań prawnych, ale wewnętrzny imperatyw każący nieustannie zwracać uwagę dorosłym na ich rzeczywisty wpływ na postawy oraz zachowania pokoleń, które kolejno wkraczają w dorosłość.

Podczas jednej z wielu dyskusji na temat wychowania pewien poseł, który uważa, że dzieci trzeba bić, ponieważ inaczej nie wyrosną na ludzi, stwierdził autorytatywnie, że chyba wszyscy się zgadzamy, że z wychowaniem jest źle. Otóż ja się nie zgadzam. Z wychowaniem, i owszem, nie jest łatwo, ale tu zaraz pojawia się pytanie, a kiedy było łatwo? Osoby próbujące odpowiedzialnie podchodzić do kwestii wychowania mają dziś zdecydowanie więcej przeciwników niż pomocników. Najważniejsze problemy, z jakim stykają się współcześni wychowawcy, to:

1.      Propaganda medialna;

2.      Promocja negatywnych postaw;

3.      Nienajlepsze rozwiązania prawne;

4.      Brak woli współpracy wśród dorosłych;

5.      Niekonsekwencja podmiotów odpowiedzialnych za sprawy wychowawcze.

 

Media

Media uwielbiają destrukcję. Zło, gwałt oraz przemoc to tematy wielu najbardziej atrakcyjnych produkcji filmowych z ostatnich kilkudziesięciu lat. Niemal każda stacja telewizyjna posiada specjalny program publicystyczny poświecony tym zagadnieniom.  

Ostatnio ulubionym tematem tych programów stała się szkoła, a w szczególności rozmaite naganne sytuacje zachodzące między nauczycielami i uczniami. Przez jakiś czas popularnym tematem tego typu programów było pewne gimnazjum, w którym kilku uczniów wyciągnęło z klasy swojego nauczyciela i jakiś czas pomiatali nim na szkolnym korytarzu, co w całości zarejestrowały kamery zainstalowane w tejże placówce, żeby uchronić dzieci od gwałtu i przemocy ze strony ich agresywnych koleżanek i kolegów. Obraz okazał się hitem i pokazywano go wielokrotnie oraz omawiano w wielu rozmaitych mediach.

Jakiś czas po fali tych prezentacji rozmawiałem z dwiema uczennicami tej szkoły oraz jej rodzicami. Dorośli byli dość zadowoleni z całego tego wydarzenia. Uważali, że to bardzo ważne, by pokazywać te wszystkie patologie, a poza tym wreszcie świat usłyszał coś o ich miasteczku, co mocno podniosło ich aktywność w kręgach towarzyskich.

Dziewczynki nie były aż tak zachwycone. Po pierwsze powiedziały, że choć opisywane wydarzenie rzeczywiście miało miejsce, to przecież nie jest to cały i ostateczny obraz ich szkoły. Jak same stwierdziły - osób, które w taki sposób się zachowują - jest wśród blisko tysiąca osób liczącej społeczności uczniowskiej   zaledwie kilka, może kilkanaście. Większość młodzieży zachowuje się całkowicie inaczej. Generalnie przestrzega narzuconych jej norm, a niektórzy nawet chcą się uczyć. Co więcej, jak powiedziały mi te dziewczęta, propaganda medialna spowodowała więcej zła niż dobrego. Po pierwsze na skutek wielokrotnie powtarzanego obrazu w szkole pojawili się następcy sfilmowanych chuliganów, którzy próbując w jakiś sposób zaistnieć,   również podjęli próby rozmaitych zaczepek wobec nauczycieli, uznając że tak wolno czy nawet że tak trzeba. Po drugie, podczas rozmaitych wyjazdów sportowych, w których brały udział moje rozmówczynie, kiedy pytano je skąd przyjechały, na wieść, że z omawianej szkoły, większość ich z kolei rozmówców natychmiast się odwracała i odchodziła od nich, z czym do tej pory nigdy się nie spotykały. Na dobitkę uczniowie, którzy byli głównymi autorami całego tego wydarzenia, bardzo szybko wrócili do szkoły i w dalszym ciągu zachowują się w dokładnie taki sam sposób.  

Media zajmują się zbyt często obrazowaniem zła. Promocja dobrych, pozytywnych rozwiązań stanowi marginalną część ich przekazu. Części dorosłych bardzo to odpowiada. Szczególnie miło, kiedy pokazuje się kłopoty innych. Jest się z kogo pośmiać. Jest się o kim źle nawyopowiadać. Przy okazji można się poczuć jakoś lepiej. Młodzież patrzy na to z dwóch perspektyw. Jedna mówi o tym, że powinniśmy być tacy jak ci, których negatywne obrazy pokazują w telewizji. Inni się tego wstydzą. Dla mediów ci pierwsi są ważniejsi.

Ot przykład uczennicy, którą ewidentnie wykorzystano do promocji jednego z pism dla dorosłych. Po zamieszczeniu rozebranych zdjęć dorosłej (?) maturzystki rozpętała się burza medialna na temat złego dyrektora szkoły, który poprosił ją, by się zastanowiła, czy wobec tego co zrobiła, chce nadal chodzić do jego szkoły. Dziewczyna zdecydowała się zmienić swoje miejsce nauki, w czym pomogło jej pismo, finansując jej pobyt w płatnej placówce niepublicznej. Na pytania o to, jak się z tym wszystkim czuje, odpowiedziała, że nie ma jakichś specjalnych problemów i że ma nadzieję, że sytuacja ta pozwoli jej w spełnieniu jej największego marzenia, jakim jest znalezienie się na bilboardach.

Media promują niewłaściwe wzory zachowań, a kiedy się już upowszechnią i okazuje się, że część ich naśladowców uważa, że jest to po prostu wzór, który należy powtarzać, próbuje się z nimi walczyć przy pomocy prawa. 

 

Procedury

Od blisko dwóch lata zachęcą się, a w niektórych regionach nawet zobowiązuje szkoły do opracowywania specjalnych procedur postępowania w przypadku stwierdzenia określonych negatywnych zachowań uczniów. Co więcej, wszystkie komendy wojewódzkie policji również zostały zobowiązane do tego, by opracować zestaw niezbędnych procedur regulujących reakcje na zachowania uczniów podlegające zapisom ustawy z dnia 26 października 1982 r. o postępowaniu w sprawach nieletnich czy wręcz ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. - Kodeksu postępowania karnego. Większość procedur opracowanych jest bardzo profesjonalnie i pewnie dobrze by było, gdyby były stosowane.

Problem polega jednak na tym, że nawet kiedy ich się użyje, to konsekwencja ich zastosowania wcale nie musi być taka, jakiej byśmy się spodziewali. Wspomniane procedury gwarantują, co prawda, przestrzeganie wszelkich niezbędnych praw młodych uczestników czynów przestępczych, co jest niezwykle ważne również dla nauczycieli interweniujących w tego typu sytuacjach, niemniej jednak nawet najbardziej drobiazgowe przestrzeganie prawa, nie daje gwarancji egzekucji oczekiwanych postaw u niewłaściwie się zachowujących młodych ludzi. Co więcej, widoczny brak skuteczności oraz konsekwencji w stosowaniu prawa wobec młodych ludzi wchodzących w konflikt z powszechnie obowiązującymi normami powoduje, że wielu z nich nic sobie z tego typu zapisów nie robi, a i osoby, będące niekiedy ich ofiarami, rezygnują z walki o swoje z kolei prawa, nie wierząc, by działania takie mogły przynieść dla nich jakikolwiek pozytywny skutek. Tak stało się między innymi w przypadku opisywanym na wstępie.

Za czyny, w których brali udział uczniowie, a nie były to ich pierwsze wybryki odnotowane zarówno w szkole jak i na policji, każdy z uczestników poniósł mniejsze lub większe konsekwencje. Z reguły polegały one na udzieleniu rozmaitych upomnień oraz ustaleniu nadzoru kuratorskiego. Najbardziej agresywnego uczestnika opisywanej sytuacji sąd dla nieletnich nakazał umieścić w zakładzie poprawczym. Problem polega na tym, że dla tak ukaranych młodych ludzi, wyznaczone wobec nich postanowienia nie stanowiły żadnego szczególnego problemu, zwłaszcza, że z upomnieniami oraz nadzorem kuratorskim spotkali się nie po raz pierwszy, natomiast zakład poprawczy odmówił przyjęcia skierowanego do niego młodego chuligana ze względu na brak wolnych miejsc. Chłopcy zrobili co zrobili, przez jakiś czas stali się bohaterami medialnych przekazów, nie doznali żadnych ograniczeń ani nie ponieśli żadnych poważnych konsekwencji swojego czynu. Do pewnego stopnia rozgłos medialny spowodował, że stali się nawet bardziej popularni w swoim środowisku. Wrócili do szkoły i praktycznie jedynymi osobami, które czują się z tym zdecydowanie źle, są nauczyciele.  

 

Dom ze szkołą

Czy jednak za wspomniany stan rzeczy winę ponosi tylko system prawny oraz media? Wydaje się, że nie mniej winne są również osoby bezpośrednio związane z kształtowaniem postaw oraz zachowań młodych chuliganów. Osobami tymi są rodzice i nauczyciele. Nie rodzice i nie nauczyciele osobno, ale obie te grupy równolegle. Dlatego że nie działają razem.

To prawda, że pierwszym wychowawcą młodego pokolenia są jego rodzice. To dom rodzinny buduje w nich określony system wartości i kształtuje podstawowe normy społeczne. Kiedy jednak dom nie jest w stanie zaspokoić tych potrzeb, późno bo późno, ale do działania powinna wkroczyć również szkoła. Pracę wychowawczą wobec swoich uczniów nauczyciele powinni podejmować od pierwszego dnia ich pobytu w szkole. Praca powyższa powinna polegać na ustalaniu (wspólnie z rodzicami), a następnie egzekwowaniu (po części również we współpracy z rodzicami) określonych zasad oraz norm. Warto, żeby wspomniane zasady były opracowywane wspólnie z rodzicami już na poziomie pierwszego kontaktu dziecka ze szkołą. Dobrze również, żeby informacja o ich stosowaniu i egzekwowaniu była przekazywana na bieżąco ich rodzicom. By uczniowie na różne sposoby uczyli się i utrwalali znaczeń oraz sposobów postępowania wynikających z przyjętych i stosowanych w szkole norm społecznych.

Kiedy pracujemy z małymi dziećmi, wydaje nam się niekiedy, że maluchy nie rozumieją niektórych spraw i że wystarczy powtarzać im od czasu do czasu, czego nie powinny robić, a w sytuacji niewielkiej uciążliwości nieprzestrzegania przez nich przyjętych zasad po prostu udawać, że tego się nie widzi. Niestety, w ten sposób pomału kształtujemy w naszych wychowankach przekonanie, że są normy, których trzeba przestrzegać i są takie, o których wystarczy tylko wiedzieć, że są naganne. W podobny sposób zachowują się rodzice. Ciągłe powtarzanie, że czegoś nie wolno, jest po prostu nudne. Jeśli więc da się z jakimś niewłaściwym postępowaniem żyć i nie powoduje to szczególnych problemów, to się po prostu „odpuszcza”. I dziecko znowu uczy się, że są zasady, których trzeba przestrzegać i takie, które można sobie traktować znacznie mniej poważnie. W konsekwencji dziecko próbuje podejmować kolejne działania mające na celu przyznaniem przez dorosłych mniej lub bardziej akceptowanego prawa do łamania niektórych zasad. Ponieważ dzieci są w tym procesie dużo bardziej konsekwentne aniżeli dorośli, którzy zbyt często bagatelizują stanowione przez samych siebie zasady, dzieci, a z czasem dorastająca młodzież, rosną w przekonaniu, że im rzeczywiście dużo więcej wolno, niż to co stanowią rozmaite regulaminy czy inne zapisy prawa wewnątrzszkolnego. Kiedy nauczyciele dostrzegają, że ich uczniowie pozwalają sobie na zbyt wiele - dla niektórych bywa niekiedy zbyt późno.  

 

Konsekwencje

Dorośli powinni ze sobą współpracować w procesie wychowywani dzieci, a szkoła winna sprawować nad tym procesem szczególna kontrolę. Zauważmy, że prawo oświatowe, szczególnie w obszarach opieki i wychowania, nakłada na szkołę i nauczycieli obowiązek systematycznej oraz celowej współpracy z rodzicami swoich uczniów. Jednym z najważniejszych obszarów tego współdziałania powinno być wspólne ustalanie norm i reguł. Najczęstszym tłumaczeniem złego zachowania w przypadku większości uczniów jest stwierdzenie, ze oni nie wiedzieli. I chodzi właśnie o to, żeby tej niewiedzy się przeciwstawić. Żaden system kar, ani tym bardziej żaden instytut centralny nie rozwiąże w sposób wystarczająco skuteczny problemu negatywnych zachowań młodzieży. Najbardziej skuteczna jest konsekwencja oraz współpraca dorosłych. Tylko ona powoduje, że młody człowiek przejmuje proponowane mu zasady i ograniczenia za własne, a w konsekwencji sam zaczyna je stosować i przestrzegać. Przykładem tego typu myślenia może być wypowiedź pewnej nastolatki, które zdecydowała się wypowiedzieć na jednym z forów dyskusyjnych analizujących kwestie postaw i potrzeby bardziej skutecznego wychowywania współczesnej młodzieży. Szczególnie gorąco polecam ostatnie zdanie, które dobrze by było, gdyby mogło być skierowane również dla nauczycieli cytowanej nastolatki: - Młodzież jest ciągle taka sama, zawsze byli grzeczni i niegrzeczni, mniej ułożeni i bardziej. Zależy to chyba od wychowania. Jak rodzice wychowają dziecko takim ono jest. A jeśli mowa o tym, że młodzież jest niedobra, bo jest internet i telewizja, to bzdura. Sama mam 18 lat, mam internet, telewizor, komórkę i często to czego chcę, a jestem normalna. Rodzice nie muszą się wstydzić za mnie, a nawet mają powody do dumy. Tak samo, jeśli chodzi o towarzystwo, to oczywiste, że młodzi ludzie zmieniają się, żeby zostać zaakceptowanym, ale to zadaniem rodziców jest ocenić czy dziecko nie zmienia się za bardzo. Dlatego przykro mi bardzo, ale to co obserwuję wśród moich znajomych, to znaczy te zmiany na gorsze, są przede wszystkim spowodowane zbyt małym zainteresowaniem rodziców. Gratuluję tym rodzicom, którzy są ze swoich dzieci dumni i mogą śmiało powiedzieć, że dziecko ich nie zawodzi. I… dziękuję moim za to, że na taką, a nie inną nastolatkę mnie wychowali.


JAROSŁAW KORDZIŃSKI

„Wychowanie w Szkole” nr 8/2006

 

6

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin