Uniwersytet Wrocławski
Zaoczne Studia Filozofii
Maciej Stambuła
KONCEPJE ŚWIADOMOŚCI W MONADOLOGII LEIBNIZA
Praca licencjacka
napisana pod kierunkiem
dr Beaty Trochimskiej – Kubackiej
Wrocław 2004
Wstęp. 3
1. Leibniziańska krytyka dualizmu umysłu i ciała. 4
2.Siły i monady. 6
3. Dedukcyjne wyprowadzenie rozciągłości i świadomości z siły. 7
3.1. Siła i świadomość 7
3.2. Siła i zanik świadomości. 8
3.3. Monady i świadomość. 9
3.4. Rozciągłość i monady. 9
4. Tożsamość i różnica w monadzie 10
5. Monada a świadomość czasu, przestrzeni i ruchu. 11
6. Hierarchia świadomości w monadycznej strukturze rzeczywistości. 11
6.1. Monady omdlałe, nieświadome - świat nieożywiony. 12
6.2. Monady wegetatywne, nieświadome- świat roślin. 13
6.3. Monady obdarzone pamięcią – dusze zwierzęce. 14
6.4. Monady rozumne, świadome – dusze ludzkie. 14
7. Monady a realne postrzeganie ciał 15
8. Dlaczego monady nie maja okien, a jednak współdziałają? 17
9. Harmonia przedustawna . 18
10. Harmonia przedustawna a wolność woli. 19
11. „Metafora kina” jako ilustracja harmonii przedustawnej. 20
Zakończenie. 21
Literatura. 23
Wstęp.
Gottfried Wilhelm Leibniz był obok Spinozy i Kartezjusza, trzecim spośród wielkich filozofów Europy siedemnastego stulecia. Dzięki swojej oryginalnej koncepcji metafizycznej starał się rozwiązać problem stosunku umysłu i ciała, który powstał na gruncie filozofii Kartezjusza oraz Spinozy, lecz znalazł tam nie zadawalające rozstrzygnięcie. Oryginalność Leibniza polegała na tym, iż odwołał się w swojej filozofii do indywidualizmu i pluralizmu, co pozwoliło mu zbudować system daleko wykraczający poza współczesne mu koncepcje metafizyczne.
Podczas obserwacji rzeczywistości Leibniz stwierdził, iż każde zjawisko jest indywidualne, każde różni się od każdego innego, nie ma dwóch liści ani dwóch kropel wody, które byłyby do siebie zupełnie podobne. Wbrew rozpowszechnionemu poglądowi atomistów, nie ma dwóch rzeczy, które by różniły się tylko miejscem zajmowanym w przestrzeni, a poza tym były identyczne: „Rzeczy jednorodne i pozbawione wszelkiej różnorodności są zawsze tylko abstrakcjami, jak czas, przestrzeń i inne byty matematyki czystej. Nie ma wcale ciał, których części pozostawałyby w spoczynku, i nie ma wcale substancji, która by nie miała różnić się czymś od każdej innej”[1].
Wszelako zjawiska, jakkolwiek różnią się między sobą, są sobie bliskie, gdy zaś nie są dość bliskie, to znajdą się zjawiska między nimi pośrednie. Nie ma w przyrodzie skoków, a tylko przejścia. Między różnymi rodzajami ruchów przejścia są ciągłe, a spokój jest tylko krańcowym punktem w szeregu ruchów coraz to drobniejszych. Podobnie linia prosta jest krańcowym wypadkiem linii krzywych, a równość - nierówności. Podobnie nieświadomość jest tylko najniższym szczeblem świadomości, fałsz jest najmniejszą prawdą, a zło najmniejszym dobrem. Wszędzie we wszechświecie panuje ciągłość, każde zjawisko jest przejściem między innymi zjawiskami. Ten stan rzeczy Leibniz sformułował jako prawo ciągłości (lex continui), bowiem: „Nic się nie dzieje od razu, i to jest jedno z moich wielkich i najlepiej sprawdzonych prawideł, że natura nigdy nie robi skoków”[2]. Prawo to pozwalało mu łączyć zjawiska w szeregi i sprowadzić do jedności przeciwieństwa, także przeciwieństwo materii i ducha.
Interesujące jest zastosowanie wspomnianego prawa w dziedzinie psychologii, gdzie przyjmował, że życie psychiczne posiada całą skalę stopni, aż do postaci tak słabej, że już nieświadomej. Tym sposobem Leibniz wprowadził do psychologii nieświadome stany psychiczne: „Słowem nieświadome spostrzeżenia mają równie wielkie zastosowanie w nauce o duchu jak cząsteczki w fizyce”[3].
Prawo ciągłości pozwala Leibnizowi na przejście z dziedziny matematyki w dziedzinę zjawisk psychicznych i na sformułowanie koncepcji percepcji i apercepcji, czyli teorii postrzeżeń. To w konsekwencji znajduje wyraz w oryginalnej koncepcji świadomości, która przybiera postać bardzo zróżnicowaną, bowiem nie tylko skupia się na postrzeżeniach ludzkich, lecz rozciąga się na całą obserwowaną rzeczywistość, co czyni filozofię Leibniza bardzo interesującą. Właśnie na tym aspekcie jego filozofii skupia się niniejsza praca, która spróbuje przybliżyć drogę ewolucji stanowiska Leibniza, począwszy od krytyki współczesnej mu metafizyki, aż po rozwinięcie w jego własnej filozofii.
Jakkolwiek Leibniz był pełen podziwu dla filozofii Spinozy i Kartezjusza, to przecież nie zgadzał się z nią z różnych względów.
Po pierwsze, nie mógł przyjąć przyczynowości mechanicznej, która grała tak wielką rolę zarówno w systemie Spinozy, jak i Kartezjusza. Zależności przyczynowo-skutkowe przedstawiają jedynie porządek, w jakim zjawiają się rzeczy, ale nie wyjaśniają, dlaczego rzeczy są tym, czym są, i zjawiają się tak jak się zjawiają. Stwierdzenie Spinozy, że naturą rzeczywistości jest to, iż przejawia się ona w ciągach zdarzeń, jakie rzeczywiście zachodzą , nie wyjaśnia tego, czym jest sama natura. Potwierdza to Leibniz pisząc: „Jestem jak najbardziej gotów oddać współczesnym sprawiedliwość; uważam jednak, że za daleko posunęli reformę, między innymi mieszając rzeczy naturalne ze sztucznymi, nie mieli bowiem dość wielkiego wyobrażenia o majestacie natury. Przyjmując, że między jej a naszymi machinami zachodzi taka różnica, jak między czymś dużym a czymś małym”[4].
Po drugie, Spinoza nie uczynił nic, ażeby rozwiązać niezmiernie ważny problem dotyczący stosunku między umysłem i ciałem, bowiem w systemie Spinozy rozciągłość i myśl to dwa różne atrybuty jednej i tej samej substancji, przy czym Spinoza zapomina o współdziałaniu jednego atrybutu z drugim. Wcześniej Kartezjusz próbował rozwiązać ten problem, lecz także bez rezultatu, ponieważ w jego systemie umysł i materia to dwie różne od siebie substancje, które nie mogą na siebie wpływać, bo istotą umysłu jest myślenie, a istotą materii rozciągłość. Zarówno w systemie Spinozy, jak i Kartezjusza myśl i rozciągłość pozostawały od siebie oddalone. Obaj ci filozofowie sprowadzali istotę materii do rozciągłości i do niczego więcej, istotę zaś umysłu tylko do aktywności myślowej. Tymczasem w rozumieniu Leibniza taki pogląd sprzeciwia się obserwowanemu faktowi, gdyż wtedy nie mogłoby zaistnieć nic nie cielesnego w ciele i nic nieświadomego w umyśle: „Zresztą tysiące znamion każe sądzić, że w każdej chwili jest w nas jednak nieskończona ilość spostrzeżeń bez apercepcji i bez refleksji, tzn. że dokonują się zmiany w duszy samej, których nie uświadamiamy sobie.”[5]
Leibniz wysuwając swoją koncepcję materii odwołał się do pojęcia siły, ponieważ nie można utożsamiać materii tylko z rozciągłością, lecz należy jeszcze przyjąć tzw. bezwład materii, ale ten bezwład, ta tendencja do zachowania „status quo” nie jest biernością materii. To jest aktywność, to jest siła. Materia jest więc rozciągłością i siłą.
Takie samo założenie przyjmuje Leibniz w przypadku substancji myślącej, bowiem jej istoty nie wyczerpuje to, że jest świadoma. Gdyby wyczerpywało, to cóż by stawało się z umysłem, gdy nie mamy świadomości? Stąd wnioskuje Leibniz, że w myślącej substancji jest coś więcej niż myślenie. Posiada ona moc trwania poprzez stany większej lub mniejszej świadomości i przetrwania stanów nieświadomości: „Sami bowiem doświadczamy w sobie stanu, w którym nie pamiętamy nic i nie mamy żadnej wyraźnej percepcji, jak kiedy tracimy przytomność, albo gdy jesteśmy pogrążeni w głębokim śnie bez żadnego marzenia”[6].
Innymi słowy umysł również ma w sobie jakiś bezwład, ma tendencję do tego, żeby pozostawać umysłem nawet wówczas, gdy nie ma świadomości. Umysł wtedy jest siłą , a nie tylko stanem świadomości.
Siła występuje zarówno w umyśle, jak i w materii, a jeśli tak, to musi być ona wspólnym mianownikiem obu. To jest substancja, której atrybutem jest myśl i rozciągłość, to jest rzeczywistość, której Leibniz poszukiwał.
Siła jest więc założeniem i wyjaśnieniem wszelkich zjawisk rzeczywistości, staje się ona zasadą metafizyczną. Leibniz dość jasno to uzasadnia twierdząc: „Atoli potem, skoro usiłowałem zgłębić same zasady mechaniki, aby uzasadnić znane z doświadczenia prawo natury, uprzytomniłem sobie, że samo uwzględnienie masy rozciągłej nie wystarcza i że trzeba się posłużyć pojęciem siły, które jest nader zrozumiałe, choć należy do działu metafizyki”[7].
Siła jest tym, co pozostaje w materii poza rozciągłością i ponad nią, to musi być ona nie rozciągła, a więc niepodzielna, a więc prosta, a więc podstawowa. Nie podlega zmianie i stawaniu się. Siła jest więc wieczna.
Ale siła nie jest jedna. Nie może być jedna. Wielości sił dowodzi badanie zarówno umysłu, jak i materii. Rozciągły aspekt przestrzeni znaczy tyle, iż każdy punkt w przestrzeni stawia opór temu, ażeby na niego wkraczały i go przenikały inne punkty. Dwa ciała nie mogą zajmować tej samej przestrzeni w tym samym czasie. Każdy punkt przestrzeni można więc uważać za ośrodek siły.
Pozostawiając materię można przejść do tego, co jest najbardziej interesujące, a mianowicie monady psychicznej. Ja nie jestem Tobą. Ja jestem- ja. Jestem czymś jednym, stwierdza Leibniz: „Aby więc znaleźć te rzeczywiste jednostki, zmuszony byłem uciec się do - by tak rzec - rzeczywistego i ożywionego punktu, czyli do atomu substancji [...]. Znalazłem tedy, że natura ich polega na sile, że wynika stąd coś analogicznego do uczucia i dążenia [...]”[8].
Jesteśmy nie tylko różnymi umysłami, lecz jesteśmy umysłami absolutnie oddzielonymi jeden od drugiego. Każdy umysł przeciwstawia się temu, żeby na niego wkraczał i go przenikał inny umysł. Z założenia więc musi istnieć tyle sił ile jest indywiduów. A zatem liczba indywidualnych, jedynych w sobie sił psychicznych musi być nieskończona.
Siły te, spełniają z osobna i razem warunki określające substancję. Można by je również nazywać jednościami pod warunkiem, że nie wolno ich mieszać z jednościami matematycznymi, które są podzielne. Ażeby uniknąć tego pomieszania, można je opisać jako punkty. Ale tutaj również nie można myśleć o nich jako o punktach matematycznych, które nie mają rzeczywistego istnienia, lecz są po prostu i wyłącznie pojęciowej natury. Być może więc, można je zdefiniować jako atomy, lecz z pewnością nie jako atomy fizyczne, które nie tylko są podzielne, lecz i rozciągłe. I nie możemy tutaj używać terminu atomy jakościowe, czy też ostateczne jednostki, różniące się raczej jakościowo niż ilościowo. Albowiem jakości są akcydensami substancji, gdy tymczasem w tych metafizycznych bytach ostatecznych nie ma rozróżnienia pomiędzy akcydensem a esencją. Każdy byt ostateczny jest tym, czym jest, i jest tylko tym, czym jest. Leibniz chcąc uniknąć możliwych nieporozumień, przyjmuje termin monada. [9]
3.1. Siła i świadomość.
Aktywność, czy też siła czyni każdą rzecz tym, czym jest, i daje jej formę, czy też naturę. Lecz co należy rozumieć przez naturę jakiejś rzeczy? Przez własną naszą naturę, czy też charakter należy rozumieć sposób w jaki przedstawiamy sobie samych siebie. Gdy więc się mówi o rzeczach, takich, jakie są same w sobie, to rozumie się rzecz tak, jakby ona przedstawiała sobie swoją naturę, gdyby była obdarzona świadomością. Rzeczy same w sobie to rzeczy dla samych siebie. Otóż właśnie monady, mają tendencję, by trwać w swoim własnym bycie, bowiem idea wysiłku bierze się z naszego wewnętrznego poczucia napięcia i dążenia do czegoś; termin ten jest pozbawiony znaczenia , jeśli nie reprezentuje tego poczucia.
Istnienie i siła implikują, że monada ma życie wewnętrzne podobne do świadomości. Leibniz twierdzi, iż w nas samych widzimy monadę od wewnątrz, taka jaką jest sama w sobie i dla siebie, bowiem: „Działalność zasady wewnętrznej, stanowiąca o zmianie, czyli o przejściu z jednej percepcji do drugiej, można nazwać apetycją, pożądanie co prawda nie zawsze i niezupełnie może osiągnąć całkowitą percepcję, do której dąży, ale coś z niej zawsze otrzymuje i osiąga nowe percepcje”[10]; gdyż: „ Wielości w substancji prostej doświadczamy sami, gdy stwierdzamy, że najmniejsza myśl, jaką w sobie zauważamy, obejmuje różnorodność w przedmiocie”[11].
Lecz, co zrobić z przedmiotami, które są nieożywione i które nie mają świadomości? Tutaj z pomocą przychodzi wspomniane we Wstępie niniejszej pracy leibniziańskie prawo ciągłości, które zakłada, że nie ma w naturze skoków, lecz raczej zachodzi mały postęp nie skończenie drobnymi krokami od zera do nieskończoności. Człowiek nie jest cudem i zerwaniem porządku naturalnego. Stąd siła reprezentuje samą siebie, co się ujawnia w świadomości człowieka i w woli, a wola nie jest wyjątkiem. Albo żadna rzecz nie przedstawia sobie sama siebie i nigdzie nie ma życia - czemu przeczy istnienie i natura człowieka – albo też wszędzie jest życie i wszystko przedstawia samo siebie: „W naturze nie ma przerw. Wszędzie są proste substancje, oddzielone faktycznie od siebie poprzez własne czynności, które nieustannie zmieniają ich stosunki”[12].
Tak zwany więc świat nieożywiony i pozbawiony życia to po prostu niższy stopień tego, co znajdujemy w człowieku, a absolutny brak życia i brak świadomości to granica, do której rzeczy się zbliżają, im niżej zstępujemy po szczeblach istnienia, lecz żadna rzecz nigdy do niej nie dochodzi. Monady, które tworzą świat nieożywiony w mniejszym stopniu obdarzone są zdolnością postrzegania i dążeniem niż te, które znajdują się w sercu istot żywych.[13]
Rachunek nieskończonościowy wybawia Leibniza również z innej trudności. Jeśli wszystkie monady są nie rozciągłe, niepodzielne, proste, podstawowe i wieczne, to jak odróżniamy jedną od innych? Pod względem jakościowym, formalnym, jeśli chodzi o substancjalność wszystkie one są podobne; że zaś są nie rozciągłe to, gdy zajmują różne punkty w przestrzeni może się zdawać, że są one całkowicie nie do rozpoznania i że nie ma racji, dla której miałyby zjawić się raczej w jakimś jednym porządku niż w innym. Ale rachunek nieskończonościowy pozwoli uniknąć tej sprzeczności, jeśli się będzie uważać, że monady różnią się jedna od drugiej, co do stopnia świadomości, w jakim przedstawiają sobie jedną i tę samą rzecz.
3.4. Rozciągłość i monady.
Według Leibniza, rozciągłość nie może być rezultatem tego, że monady przenikają się wzajemnie, czy też, że jakoś ze sobą współdziałają. Nie mogą więc interesować jedna drugiej i zarazem wpływ...
apd61