Bismarck, uczeń czarnoksiężnika.doc

(49 KB) Pobierz

Bismarck, uczeń czarnoksiężnika

Piotr Buras

2010-11-29, ostatnia aktualizacja 2010-11-26 18:18


http://bi.gazeta.pl/im/3/5457/m5457453.gif 

Kanclerz Bismarck, który tępił polskość w imię pruskiej racji stanu i był u nas uosobieniem antyniemieckiej tradycji, bywa dzisiaj - dzięki Polsce lokalnej - symbolem sporu o polski patriotyzm

Popularny obraz Ottona von Bismarcka osnuty jest w Polsce wokół kilku cytatów. "Bijcie Polaków, by im ochota do życia odeszła!" - pisał w 1861 r. w liście do siostry. Jako autor słynnej maksymy "Wielkich problemów współczesności nie rozstrzyga się mowami i uchwałami większości", tylko "krwią i żelazem" (1862), stał się wcieleniem antydemokratycznego militaryzmu. Za dowód ambicji hegemonistycznych i ciągłości niemieckiej historii od Bismarcka do Hitlera służyć mogły zaś słowa kanclerza: "My, Niemcy, boimy się tylko Boga i nikogo więcej na świecie" (1888).

Nacjonalista?

Z jednej strony podziw i respekt, z drugiej strach i nienawiść: czy te skrajne uczucia, jakie przez dziesięciolecia budził w nas "żelazny kanclerz", adekwatne są do jego historycznej roli? Odkąd Bismarck skrystalizował się w polskiej świadomości jako negatywne "miejsce pamięci", głębsza refleksja nad jego postacią z trudem torowała sobie u nas drogę. Do dziś najważniejszą pracą na jego temat jest znakomite skądinąd dzieło Józefa Feldmana "Bismarck a Polska" z 1938 r.

Tym cenniejsza jest wydana jakiś czas temu biografia Bismarcka pióra poznańskiego badacza Lecha Trzeciakowskiego. Niejeden czytelnik przywiązany do obiegowego wizerunku kanclerza będzie teraz musiał przemyśleć go na nowo.

Trzeciakowski nie patrzy na swego bohatera przez polskie okulary. Uważa wprawdzie, że zawziętość Bismarcka na punkcie Polski nosiła "znamiona obłędu", ale dla niego jest to tylko jedna z figur na dyplomatycznej szachownicy kanclerza. Jednak przeciętnego czytelnika najbardziej zaskoczy ocena, że Bismarck "nie hołdował hasłom nacjonalistycznym". Skąd w takim razie germanizacja, Kulturkampf, rugi pruskie i hakata, które są naturalnym ciągiem skojarzeń z jego osobą?

Choć niemieccy nacjonaliści powoływali się później na Bismarcka jako inicjatora polityki eksterminacyjnej wobec Polaków, to różnice w ich podejściu były znaczące. Bismarck uosabiał klasyczną pruską rację stanu: chodziło mu o umocnienie wewnętrzne państwa (dlatego bezwzględnie tropił "wrogów Rzeszy") i zachowanie jego integralności terytorialnej. Przede wszystkim kierował się interesem państwa, a nie narodu.

Jak pisał Feldman, to geopolityka, a nie walka żywiołu germańskiego ze słowiańskim była podłożem polsko-pruskiego antagonizmu, którego kontynuatorem był Bismarck. Trwałość rozbiorów Polski była dla niego dogmatem i spoiwem wspólnoty interesów, jaka łączyła Prusy z innym zaborcą - Rosją. Historyk Jerzy W. Borejsza nazwał kiedyś postawę Bismarcka "nacjonalizmem politycznym, ale nie językowym czy etnicznym".

Metoda Bismarcka polegała na wygrywaniu różnic wewnątrz polskiego społeczeństwa. W 1886 r., podejmując akcję osadniczą wymierzoną w Polaków w Poznańskiem i na Pomorzu, mówił, że ma być ona skierowana przeciw wrogim państwu elementom wyższym. Chciał wydziedziczyć tylko szlachtę, którą obok duchowieństwa uważał za śmiertelnego, bo wciąż myślącego o niepodległości wroga. Polskich chłopów gotów był obłaskawiać (nawet za pomocą wydawanej po polsku prasy), uważając ich za lojalnych wobec państwa. Ustąpił dopiero pod naporem rosnących w siłę nacjonalistów, którzy głosiły, że w ramach narodowego państwa niemieckiego nie ma miejsca na mniejszości.

W polityce zagranicznej Bismarck jątrzył nieustannie, podsycał konflikty. Ale uważał zarazem, że zjednoczone dzięki jego zabiegom Niemcy są krajem terytorialnie "zaspokojonym". Rację stanu definiował jako unikanie otoczenia przez wrogą koalicję, a bezpieczeństwo Niemiec w Europie było jedynym celem jego polityki. Mało kto pamięta, że druga część osławionego zdania: "My, Niemcy, boimy się tylko Boga..." brzmiała: "...i bojaźń Boga nakazuje nam miłować i szanować pokój". Ale tylko ten pierwszy fragment wywołał euforyczny odzew.

Jak pisze Trzeciakowski, ta reakcja była "odzwierciedleniem nastrojów coraz to szerszych kręgów społeczeństwa niemieckiego Rzeszy, które od chwili proklamowania cesarstwa żyło na rauszu, spowodowanym pozycją Niemiec w świecie. Wyrazem tego był rozwój nacjonalizmu". Bismarck patrzył nań sceptycznie, nawet jeśli pod presją rosnących w siłę kół militarnych, przemysłowych i junkierskich zaangażował się w politykę kolonialną. Ale rzucone w 1897 r. buńczuczne hasło należnego Niemcom "miejsca pod słońcem" pochodzi już z innej epoki - czasów Wilhelma II, w którego ekspansjonistycznej polityce Bismarck nie bez racji widział poważne zagrożenie własnego dzieła.

Porażki i mit

Bilans rządów Bismarcka był skromniejszy, niż sugerować mogłaby legenda wielkiego męża stanu. Lothar Gall, autor jego najważniejszej niemieckiej biografii, pisał, że jego Rzesza okazała się "skrajnie niestabilnym i krótkotrwałym tworem historycznym", długo skrywającym znamiona toczącej ją korozji. Finał nastąpił w 1918 r. po klęsce w wojnie światowej.

Także według Trzeciakowskiego Bismarck był mistrzem w działaniach na krótką metę. Znakomicie radził sobie, gdy chodziło o zdobycie lub utrzymanie władzy, świetnie rozgrywał wewnętrzne konflikty w Rzeszy i napięcia międzynarodowe. Ale dalekosiężnych skutków swych posunięć w wielu przypadkach nie przewidział.

Jego walka z Kościołem zakończyła się fiaskiem i przyczyniła się do wzmocnienia katolickiej partii Centrum. To samo dotyczy sprawy polskiej. Za sprawą długoletnich represji poziom świadomości narodowej wzrósł i także polscy chłopi stali się "elementem antypaństwowym". Taki sam skutek odniosły prześladowania socjaldemokracji ("hultajów bez ojczyzny"). Po zdjęciu obowiązującego 12 lat zakazu działalności SPD odniosła w 1890 r. wyborczy sukces, zdobywając 35 mandatów. Wprowadzone już w 1867 r. powszechne prawo wyborcze szybko zaczęło sprzyjać wrogom kanclerza - socjalistom właśnie i burżuazji. Swoje najtrwalsze dokonanie - wprowadzenie systemu ubezpieczeń społecznych - Bismarck sam później oceniał krytycznie. Trzeciakowski przychyla się do poglądu Galla, że Bismarck był "uczniem czarnoksiężnika": budził moce, nad którymi potem nie był w stanie zapanować.

Trzeciakowski nie zajmuje się kwestią pośmiertnego mitu Bismarcka, która z dzisiejszej perspektywy wydawać się może szczególnie ciekawa. To paradoks, że ten, który "brutalizował" życie polityczne Rzeszy, wykopywał głębokie podziały polityczne i społeczne oraz sceptycznie patrzył na rozwój agresywnego nacjonalizmu, wkrótce po śmierci stał się, według określenia historyka Golo Manna, "symbolem panniemieckiej wspólnoty narodowej, wewnętrznie spójnej, bo trzymanej żelazną ręką, na zewnątrz gotowej do nieograniczonych podbojów".

W Republice Weimarskiej na Bismarcka projektowano tęsknoty za charyzmatycznym przywódcą, który podniesie naród z wersalskiej katastrofy. To właśnie ten mit legitymizował w dużej mierze objęcie władzy przez Hitlera: w 1933 r. powrót do Bismarcka miał w powszechnym odczuciu oznaczać nie wskrzeszenie imperium Hohenzollernów, lecz odnowę narodowej wspólnoty, jaką pamiętano z 1914 r.

To skrzyżowanie się mitu Bismarcka z mitem Hitlera historyk Lothar Machtan uważa za "jedno z najbardziej zwariowanych zjawisk niemieckiej kultury pamięci XX w.". Teza o historycznej ciągłości między II a III Rzeszą to temat, który aż prosi się o osobny rozdział. Szkoda, że Trzeciakowski traktuje go zdawkowo.

Po II wojnie Bismarck z wyśnionego "przywódcy narodu" stał się symbolem tego, co za sprawą wojny rozpętanej przez Hitlera Niemcy utraciły: jednolitego niemieckiego państwa narodowego. Ale od 40 lat polityczny mit Bismarcka należy nieodwołalnie do przeszłości.

Przemawiając w 1971 r. z okazji stulecia utworzenia Rzeszy, ówczesny prezydent zachodnich Niemiec Gustav Heinemann powiedział, że "nie należy on do czarno-czerwono-złotej [barwy RFN] galerii przodków, gdyż nie jest częścią tradycji wolnościowej, na której RFN została zbudowana".

Jak to robią w Kulicach

Jesienią 2005 r. w mazurskiej wsi Nakomiady koło Kętrzyna wybuchł pozornie lokalny spór o odkryty tam przypadkowo, odnowiony i postawiony w centrum miejscowości obelisk upamiętniający Bismarcka. Zwolennicy jego usunięcia argumentowali, że nie ma dla niego miejsca, bo Bismarck był wrogiem polskości. Na tych, którzy obstawali przy utrzymaniu pomnika jako świadectwa przeszłości budującego lokalną tożsamość, posypały się zarzuty o gloryfikowanie Bismarcka i brak patriotyzmu. Nadzór budowlany nakazał rozbiórkę pomnika, co wójt wykonał.

Historyk Robert Traba pisał o tym sporze: "Prowokuje do pytań: jaka ma być polska pamięć XXI w.? Czym jest krajobraz kulturowy w regionie o wielokulturowej tradycji? (...) Czy chcemy, by lokalna pamięć odwoływała się jedynie do śladów, które należą do kanonu narodowej tradycji?".

To ironia historii, że Bismarck, który w XIX w. tępił polskość w imię pruskiej racji stanu, a w XX był "patronem" antyniemieckiej tradycji, staje się w ten sposób niepostrzeżenie jednym z symboli sporu o rozumienie patriotyzmu i tożsamości Polaków w wieku XXI. Czy chcemy konstruować ją, odwołując się tylko do jednej pamięci narodowej, która odbiegające od ustalonej wersji poglądy traktuje jako zdradę narodowych interesów? Czy też akceptujemy to, że umiejętność obchodzenia się z wielością m.in. lokalnych perspektyw spojrzenia na historię stanowi o sile i dojrzałości społeczeństw?

Inaczej niż w Nakomiadach postąpiono w Kulicach koło Goleniowa w Zachodniopomorskiem należących od XVIII w. do rodziny von Bismarck. We wzniesionym przez nią w XIX w. dworze, odnowionym kilkanaście lat temu dzięki fundacji Akademia Europejska Kulice-Külz i przy wsparciu MSW RFN, odbywają się dziś konferencje poświęcone m.in. polsko-niemieckiej przeszłości Pomorza.

Gdyby nasz współczesny "spór o Bismarcka" przyczynił się do odkrycia prawdy, że możliwość patrzenia na historię z różnych stron to coś bardzo cennego, jego "życie po życiu" bodaj po raz pierwszy przyniosłoby dobre owoce.

***Lech Trzeciakowski, "Otto von Bismarck" , Ossolineum, Wrocław 2009

Źródło: Gazeta Wyborcza


Więcej... http://wyborcza.pl/1,97737,8726707,Bismarck__uczen_czarnoksieznika.html#ixzz1JV2lT8TR

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin