artykuły o herlingu grudzińskim.doc

(58 KB) Pobierz
"Pisarz i los

"Pisarz i los. O twórczości Gustawa Herlinga-Grudzińskiego" Ewa Bieńkowska

Irena Grudzińska-Gross 15-06-2003 19:54

Niezwykłość tej nominowanej do Nagrody Literackiej NIKE 2003 książki polega na połączeniu ogromnej uwagi wobec dzieła Herlinga z wyraźnym krytycyzmem wobec niektórych jego wyborów, zarówno literackich, jak i osobistych

Od wielu już lat jesteśmy świadkami procesu, który można nazwać przyswajaniem kulturze polskiej pisarstwa Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Do roku 1989 dostęp do jego książek był trudny, a sama postać pisarza raczej nieznana. Koniec zimnej wojny przerwał tę izolację: dziś uczy się o nim w szkole i na maturze uczniowie analizują fragmenty "Dziennika pisanego nocą". Mają już do dyspozycji wiele bryków i omówień, a także poważnych opracowań, wywiadów i analiz. Ton tych prac, niekiedy bardzo wartościowych, jest niezmiennie pochwalny, jak gdyby długo pomijany pisarz nie zasłużył na żadną krytykę. Przyznają się do niego różne tradycje literackie i polityczne: to Pisarz Odzyskany.

Na wskroś romantyczny

Taki jest kontekst, w którym pojawiła się książka Ewy Bieńkowskiej „Pisarz i los. O twórczości Gustawa Herlinga-Grudzińskiego” (Zeszyty Literackie, Warszawa 2002). Jestem wielką entuzjastką pisarstwa Bieńkowskiej i tym razem też się nie zawiodłam. Jej niezwykłość polega na połączeniu ogromnej uwagi wobec dzieła pisarza z wyraźnym, choć delikatnie wyrażonym krytycyzmem wobec niektórych jego wyborów, zarówno literackich, jak i osobistych. Bieńkowska łączy życie Herlinga z jego twórczością, ona sama jest także w tej książce obecna. Z wielką sympatią „wczytuje się” w dzieło Herlinga, ale najbardziej interesuje ją „Dziennik” i opowiadania. Pisze więc o miejscu i roli Włoch w dziele Herlinga, o jego miłości do malarstwa, literackim zauroczeniu tajemnicą i sekretami. Rozważa dziwną niepełność jego teorii zła i zmieniające się podejście do kobiet i miłości. Analizuje jego technikę pisarską i „apokryficzne”, literackie źródła jego opowiadań. Jest to punkt widzenia bardzo interesujący, bo dotyczy mechanizmu powstawania jego znakomitych noweli. Bieńkowska pisze bardzo trafnie, że opowiadania „są apokryfami - kontynuują, naśladują coś, co już było. Przybierają formę dawnej literatury i spokojnie wskazują na swój punkt wyjścia. Upraszczając, można powiedzieć, że nowele dzielą się na apokryfy Stendhala ( »Kroniki włoskie «), Melville'a ( »Burtleby «), Hawthorne'a ( »Czarny welon pastora «), [Henry] Jamesa ( »Obrót śruby «) i Kafki. Herling czuje się znakomicie w ich świecie - to jego świat, chociaż zbudowany z tak różnych temperamentów pisarskich. Zarówno ich środki językowe, jak i wizja człowieka i rzeczywistości są dla niego zaczynem do poszukiwaniach własnego narzędzia i własnego stosunku do poznawczej i metafizycznej władzy literatury”. (str. 127)

Bieńkowską frapuje także forma i zakres "Dziennika pisanego nocą". Interesuje ją zależność między zapisem kronikarskim a zalążkami opowiadań, rozległość zainteresowań pisarza, jego fascynacja Rosją, a także wstrzemięźliwość autobiograficzna i sposoby samoprezentacji. Słusznie uznaje ostatnie opowiadania za miejsce, gdzie poszukiwać należy wątków autobiograficznych. Przez całą książkę przewija się motyw samobójczej śmierci pierwszej żony pisarza, Krystyny. Bieńkowska posuwa się nawet do przypuszczenia, że "Herling zapłacił życiem Krystyny" za niezwykle trudną "rzeczywistość" londyńskiej emigracyjnej depresji i biedy (str. 155). Zatrzymuje się nad rolą snu w twórczości pisarza, delikatnie obracając w palcach poszczególne fragmenty dziennika czy opowiadań, w których sny są objaśniane. Najbardziej ceni w pisarstwie Herlinga "momenty krótkiego opisu - zaklęcia ( ), natychmiastowe reakcje na zagadkowe, powtarzalne piękno świata ( ), metafory obmyślone tak, że prowadzą do biografii, do historii, do wielkiej sztuki, do religii - w jednym rzucie języka, co zna własne możliwości" (str. 162). Mnie także najbardziej olśniewają momenty, o których pisze Bieńkowska, i uważam jej diagnozę za bardzo trafną.

Z lektury tej książki wyłania się postać pisarza na wskroś romantycznego, a przynajmniej w romantyzm zanurzonego. Powracający duch ukochanej samobójczyni, tematy incestu, spalających namiętności, nieosiągalność szczęścia, fatum, sekrety, tajemnice - oto repertuar tropów romantycznych, które charakteryzują jego opowiadania. Motywy te są skutkiem wspomnianego już powyżej ostentacyjnie literackiego pochodzenia jego twórczości. Nie są zresztą wcale zaskakujące: był to przecież pisarz polski - więc jak mógłby nie ulec romantyzmowi. Ale, będąc pisarzem polskim, Herling jest także zanurzony w polityce. Bieńkowska nie interesuje się jednak tym aspektem jego pisarstwa. Wielokrotnie wspomina o jego moralizatorstwie, ostrych sądach, braku tolerancji, ale Giedroyc jest w tej książce wymieniony tylko dwa razy, a "Inny świat" prawie wcale! "Dziennik" był dla Bieńkowskiej narzędziem zrozumienia rzeczywistości PRL-u, ale bohaterem jej książki jest wyłącznie pisarz i moralista.

Sędzia Niezłomny

Czy można tak pisać o Herlingu, który niemal codziennie wypowiadał - w "Dzienniku", artykułach, wywiadach - ostre sądy polityczne? Którego arcydzieło - "Inny świat" - było także narzędziem w walce przeciw Związkowi Radzieckiemu? Oczywiście, że można. Książka Bieńkowskiej jest bardzo ważnym i głębokim omówieniem pisarstwa Herlinga. Odsunięcie perspektywy politycznej jest nawet odświeżające i jestem pewna, że sam Herling byłby z tego zadowolony: w końcu był przede wszystkim pisarzem. Ale wybór taki ma swoją cenę. Bieńkowska nie podejmuje tematów, które są dla pisarza centralne, i przyjmuje na słowo wiele z jego stwierdzeń, które należą raczej do sfery autokreacji niż rzeczywistości. I nad tym chciałabym się przez chwilę zatrzymać.

W jednym z wczesnych omówień twórczości Herlinga Krzysztof Pomian nazwał go pisarzem literatury rozrachunkowej. Pomian miał na myśli opowiadanie "Książę Niezłomny" i październikowe rozliczenie komunizmu, ale wydaje mi się, że to trafne określenie można rozszerzyć na całą twórczość Herlinga. W "Dzienniku", w opowiadaniach, by nie wspominać już "Innego świata", Herling rozlicza epokę, systemy polityczne, ludzi. Jest sędzią, oskarżycielem i w jego dziełach nie ma wyroków uniewinniających, mało jest nawet okoliczności łagodzących. Czytając go, trzeba o tym pamiętać, bo jest to wzorzec, wedle którego skonstruowany jest jego świat.

Poczucie krzywdy

Jak słusznie napisał Pomian, głównym przedmiotem analizy Herlinga są faszyzm i komunizm, dwa totalitaryzmy. Żyjąc w kraju postfaszystowskim, odcięty przez komunizm od swej ojczyzny - jest ich bezlitosnym krytykiem. Ofiarami tych systemów były niezliczone ilości ludzi, i to po ich stronie staje Herling. On także był ofiarą i do końca życia uważał siebie za Pisarza Prześladowanego. Używam tu dużych liter, bo chcę podkreślić niemal apokaliptyczne poczucie krzywdy, które Herling wyrażał. Jak wszyscy, którzy o nim piszą, chylę czoła przed straszliwym doświadczeniem Gułagu i siłą i talentem pisarza, które pozwoliły mu przetopić to doświadczenie na „Inny świat”. Rozumiem także, że nie nam, którzyśmy tego nie przeżyli, rozumieć do końca traumę spowodowaną przez Gułag. Nie oznacza to jednak, że należy przyjmować dosłownie wszystko, co pisarz ma nam do powiedzenia. Bieńkowska całkowicie akceptuje Herlinga Prześladowanego, jego wersję życia we Włoszech i, co ważniejsze, jego wizję Europy. „Pod koniec życia - pisze - Herling opowie o czterdziestoletniej kwarantannie w leprozorium reakcyjności, na jaką skazały go Włochy, to znaczy intelektualno-dziennikarski establishment” (str. 13). „Czterdzieści lat kwarantanny”, całkowita samotność, w której Herling porozumiewa się tylko z dwoma innymi „samotnikami” - Nicolą Chiaromonte i Ignazio Silone - ostracyzm, walka o prawdę ze sprzedajnymi lewicowcami - to wszystko są stałe tematy Herlinga, źródło i podstawa struktury „Dziennika”. Pod koniec życia jest to niemal obsesja. Nawet w roku 1999, podczas spotkania na neapolitańskich targach książki, Herling-Grudziński czuje się osaczony: słyszy „lekkie potupywanie w auditorium [które] oznaczało, że przeważnie postkomuniści przyszli posłuchać, co ma do powiedzenia »patentowany reakcjonista «, który nie ukrywa swoich poglądów”. „Kiedy po kolokwium szedłem wśród słuchaczy do drzwi wyjściowych, towarzyszyły mi niechętne co najmniej spojrzenia. Pośrednio strofowały one także organizatorów: musicie być w przyszłości ostrożniejsi w doborze mówców. »Większa ostrożność « jest dewizą epoki po Wielkiej Apokalipsie Totalitarnej”. („Dziennik...”, 22 lutego 1999). Tak pisze o sobie twórca u szczytu sławy, oblegany przez włoskich czytelników, duma Neapolu. Krzywe spojrzenia, lekkie potupywanie

Nie leprozorium

Roberto Salvadori napisał już na łamach "Gazety", jak nierzeczywisty był opis sytuacji politycznej we Włoszech, które, choć trudno to w "Dzienniku" zauważyć, nigdy nie były rządzone przez komunistów. Sytuacja osobista Herlinga też nie miała zewnętrznych znamion leprozorium. Nawet po pobieżnym przejrzeniu listy jego publikacji widać, że wydawał książki, drukował w gazetach i periodykach, uczestniczył w życiu publicznym. "Inny świat" wyszedł w Anglii w roku 1951 i była to druga publikacja książkowa Herlinga, choć pierwsza po angielsku. W latach 50. - czyli najtrudniejszym okresie w powojennym życiu Herlinga - "Inny świat" miał trzy angielskojęzyczne wydania w Stanach Zjednoczonych, ukazał się także po arabsku, chińsku, hiszpańsku, japońsku, niemiecku (trzy osobne wydania) i włosku. W tym ostatnim języku "Inny świat" wyszedł w roku 1958, czyli trzy lata po tym, jak Herling osiedlił się w Italii. Była to już druga z trzech jego książek opublikowanych w latach 50. we Włoszech. Rok przedtem ukazał się tom pt. "La sconfitta e la ribellione del cortigiano", a w tymże 1958 roku tom esejów "Da Gorki a Pasternak". Herling był stałym współpracownikiem wydawanego przez Kongres Wolności Kultury pisma "Tempo Presente", w którym drukowali m.in. Hannah Arendt i Czesław Miłosz, drukował także w tygodniku "La Fiera Letteraria" i periodyku "Settanta". Pisał też regularnie do jednej z największych gazet włoskich "Corriere della Sera", a potem do "Il Giornale". Określenie tego rodzaju kariery zawodowej jako "leprozorium" jest rzeczą kuriozalną.

Prześladowany i Szczęśliwy

Jego "samotnicza cela" była śliczną biblioteką w przepięknym domu należącym, o ile wiem, do rodziny Benedetto Croce, najbardziej szanowanego filozofa włoskiego. Jego córka, Lidia Croce, została drugą żoną pisarza i była powodem jego osiedlenia się we Włoszech. To w tej bibliotece pisał rankami "Dziennik pisany nocą", bo tytułowa noc ma znaczenie metaforyczne. Z dwóch osób, które jako jedyne wydawały mu się godne jego przyjaźni, Ignazio Silone był pisarzem, którego książki należały do lektur szkolnych, a Nicola Chiaromonte pisał co tydzień krytyki teatralne do najpopularniejszego tygodnika "L'Espresso". To prawda, że nie mieli oni popularności Alberto Moravii, ale niewątpliwie byli częścią kulturalnego establishmentu. Tak jak Herling, byli oni z przekonania demokratycznymi socjalistami, którzy nie znajdowali dla siebie miejsca na prawicy i nie akceptowali komunistycznego dogmatyzmu. Z pewnością należały im się większe honory i uznanie, nie wydaje mi się jednak, by można ich było przedstawiać jako ofiary.

Każdy, dosłownie każdy z pisarzy polskich dwudziestego wieku przeszedł przez mniejsze lub większe piekło. Ich doświadczenie to obozy, więzienia, zsyłki, emigracje, wygnanie z miejsc urodzenia, śmierć bliskich. Tylko Herling-Grudziński jednak do końca życia prezentował siebie jako Pisarza Prześladowanego, niemalże romantycznego emigranta, samotnie walczącego w swej „celi” w odległym Neapolu przeciwko osaczającym go wrogom. „Emigracja heroiczna” - powie o nim Pomian. Nawet sukcesy ostatnich lat życia, które tak dokładnie odnotowywał w „Dzienniku”, nie złagodziły jego poczucia krzywdy. „Z ostatnich kart twórczości człowieka, zdawałoby się, wreszcie pogodzonego ze sobą i swoim życiem, nie czerpiemy pokrzepienia - pisze Bieńkowska. - »Dziennik « tchnie chwilami gniewem na Polaków, na politykę światową, na ludzkość. Ostatnie opowiadanie, »Podzwonne dla dzwonnika « - jakąś zmartwiałą grozą. Sceną są nie zewnętrzne wydarzenia (te rozegrały się w przeszłości), lecz ludzkie okaleczone wnętrze, noszące na zawsze znak przejścia przez piekło. Wstrząsające są kartki testamentu, jaki zostawił nam Herling” (str. 21).

Gorycz, poczucie krzywdy nigdy Herlinga nie opuściły. Tymczasem nie był to jedyny logiczny sposób bycia dla pisarza-emigranta. Przykładem postawy przeciwnej może tu być inna postać pisarza, który z emigracji powrócił - chodzi mi oczywiście o Czesława Miłosza. On także miał okres gniewu i rozgoryczenia, osamotnienia w Berkeley, bardziej nawet oddalonym od Polski niż Neapol. Nie przetworzył jednak na stałe swego losu w postać pisarza-ofiary, choć przecież jest to tak zgodne z literacką tradycją romantyzmu. Gdy sytuacja na to pozwoliła, Miłosz przełamał literacką "kliszę" i stał się tak nietypowym dla polskiej sceny literackiej Poetą Szczęśliwym. Być może nie jest to jednak kwestia wyboru, a raczej charakteru. To nie los, jak sugeruje tytuł książki Bieńkowskiej, rozgoryczył na zawsze Herlinga-Grudzińskiego. Po prostu takie miał usposobienie.

Ewa Bieńkowska "Pisarz i los. O twórczości Gustawa Herlinga-Grudzińskiego", Zeszyty Literackie, Warszawa 2002

 

Herling-Grudziński Gustaw: "Najkrótszy przewodnik po sobie samym"

WOJCIECH CESARSKI 19-01-2001, ostatnia aktualizacja 19-01-2001 22:40

"Najkrótszy przewodnik po sobie samym" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego reklamowany jest jako "pierwsza autobiografia autora". Ale informacja ta jest myląca, i to z kilku powodów - twierdzi Wojciech Cesarski

Przede wszystkim ze względu na sposób, w jaki powstała ta książeczka. Jeśli bowiem przez "autobiografię", w słownikowym znaczeniu tego słowa, rozumiemy "życiorys jakiejś osoby napisany przez nią samą", to "Najkrótszy przewodnik..." taką autobiografią na pewno nie jest. Składa się co prawda z wypowiedzi Herlinga na temat jego życia, upodobań i poglądów na różne kwestie, ale wszystkie te wypowiedzi wyjęte zostały z dwóch innych tekstów, sporządzonych na dodatek w innych niż autobiograficzne celach. Po pierwsze z filmu "Rozważania o cnotach", nakręconego z Herlingiem w1998 r. w Neapolu przez Aleksandrę Czernecką i Marcina Barana i wyemitowanego przez II program TVP w 1999 r. Po wtóre z przygotowywanego przez Włodzimierza Boleckiego drugiego (po "Rozmowach w Dragonei") cyklu wywiadów z Herlingiem na temat jego twórczości, który ukazać się ma niebawem na rynku pt. "Rozmowy w Neapolu".

Co więcej, wypowiedzi te zostały wybrane, zredagowane i ułożone nie przez Herlinga, ale przez jego przyjaciela i znawcę twórczości Włodzimierza Boleckiego i układają się w popularną obecnie formę biograficznego abecadła, wzbogaconą o wypowiedzi autora.

Jeśli z tej perspektywy spojrzymy na "Przewodnik", to trzeba (niestety) stwierdzić, że jest to biografia Herlinga mocno niepełna, ponieważ Bolecki odwołuje się tylko do dwóch wspomnianych wyżej źródeł. W rezultacie "jego" Herling z jednej strony "prześlizguje się" po takich okresach swojej "autobiografii" jak dzieciństwo, młodość czy pobyt w radzieckim łagrze (odsyłając czytelnika do "Innego świata"), z drugiej zaś, redukcji zostaje poddana intelektualna sylwetka pisarza; dowiemy się więc, co myśli Herling o wolności, prawdzie, miłości czy intelektualistach, natomiast nie znajdziemy ani słowa o tym, co sądzi o Rosji czy totalitaryzmie.

Powierzchowność tej "autobiografii" wynika, jak się wydaje, z celu, jaki postawił sobie Bolecki. Chcąc bowiem sporządzić "najkrótszy przewodnik po Herlingu'', musiał z konieczności "przycinać" wypowiedzi pisarza do wymiarów impresji lub aforyzmu, co nie zawsze przynosi najlepsze efekty.

W tej sytuacji tym wszystkim, którzy chcieliby poznać biografię znakomitego pisarza, mogę doradzić tylko jedno: uważną lekturę twórczości Herlinga-Grudzińskiego, a w szczególności lekturę "Innego świata" i "Dziennika pisanego nocą" (którego siódmy tom obejmujący lata 1997-99 ukazał się właśnie nakładem Czytelnika). A także lekturę rozmów, jakie z pisarzem przeprowadzili Elżbieta Sawicka ("Widok z wieży") i Włodzimierz Bolecki ("Rozmowy w Dragonei"). Powie ktoś, że jest to rada banalna i oczywista. To prawda, ale za to - jak sądzę - jedynie słuszna.

Gustaw Herling-Grudziński: "Najkrótszy przewodnik po sobie samym", Wyd. Literackie, Kraków 2000; Gustaw Herling-Grudziński "Dziennik pisany nocą 1997-1999", "Pisma zebrane", seria II, tom 11, Czytelnik, Warszawa 2000

 

 

 

"Pisarz i los. O twórczości Gustawa Herlinga-Grudzińskiego" Ewy Bieńkowskiej

Marek Radziwon 02-06-2003 19:20

"Dziennik pisany nocą" spełnia wszystkie moje ambicje pisarskie - mówił Gustaw Herling-Grudziński w cytowanych przez Ewę Bieńkowską "Rozmowach w Dragonei".

Są dwa powody, dla których Ewa Bieńkowska zajmuje się Herlingiem-Grudzińskim: po pierwsze, uważa go za wybitnego pisarza, po drugie, za pisarza, który mimo różnicy wieku i doświadczenia mówił tym samym językiem, co jej pokolenie i był dla niej, głównie dzięki "Dziennikowi", intelektualnym i moralnym przewodnikiem. "Uczył nas - pisze Bieńkowska - mówić o sprawach historii, polityki, wyborów moralnych, języka, jakiego niektórzy (myślę chociażby o sobie) bez tej pomocy być może jeszcze długo by nie odnaleźli".

"Lata jałowe", "pisarski czyściec", jak to określa Bieńkowska, skończyły się dla Herlinga w roku 1971 wraz z publikacją pierwszych fragmentów "Dziennika pisanego nocą" w paryskiej "Kulturze". Notatki Herlinga zajęły w piśmie Jerzego Giedroycia miejsce dzienników Gombrowicza. Początkowo traktowane jako nagłe zastępstwo za mistrza, szybko wybiły się na literacką samodzielność. Pojawiały się w nich szkice przyszłych opowiadań, z czasem gotowe całości.

Bieńkowska składa portret Herlinga z rozmaitych elementów. Szkicuje jego biografię, pisze o pierwszych 20 latach spędzonych przez niego w Polsce, jego losy nazywa historią "zestrzelonego w locie" - po początkach na Uniwersytecie Warszawskim, wojnie, obozie sowieckim, Bliskim Wschodzie i Monte Cassino. Zastanawia się, jaki wpływ, już po wojnie, na autora "Innego świata" mogło mieć poczucie wykluczenia z bieżącego włoskiego życia intelektualnego, bo uczucie takie, uzasadnione lub nie, towarzyszyło mu przez większość emigracyjnych lat. Co znaczyły dla niego nieliczne, ale silne włoskie przyjaźnie z największymi nazwiskami literatury włoskiej - z Nichola Ciaromonte i Ignazio Silone. Próbuje wreszcie wyśledzić upodobania literackie Herlinga, jego gusta malarskie, inne smaki estetyczne, opisuje także ewolucję jego poglądów politycznych. Wdziera się więc we wszystkie te obszary - polityczne, społeczne, artystyczne i krytyczno-literackie - do których po części docierają historycy, po części literaturoznawcy i krytycy sztuki, ale niemal nigdy jedni i drudzy naraz.

Cała ta wiedza pozwala Bieńkowskiej wnikliwiej spojrzeć na twórczość Grudzińskiego. Jak wyglądałby "Dziennik", gdyby nie poczucie odrzucenia przez włoskie elity, jakie byłyby losy niektórych opowiadań, gdyby nie szczególna sytuacja, w której się Grudziński znalazł - z miłością do Włoch i ich historii i bez szacunku dla ich współczesnego porządku politycznego?

Ostatnie dziesięciolecie przyniosło Grudzińskiemu oprócz na bieżąco pisanego "Dziennika" dwa grube tomy opowiadań. Pisarzowi, który często i chętnie angażował się w spory i oceny polityczne, także liczne zaszczyty w kraju, doktoraty honoris causa, akty bez mała hołdu i uwielbienia i po prostu satysfakcję, że się doczekało niespodziewanego końca radzieckiej dominacji. Jednocześnie komentarze Herlinga dotyczące kształtującego się dopiero w Polsce życia politycznego były ostre, gorzkie, czasem niesprawiedliwe i napastliwe. "Na czym wyrosła ta niezwykła całość wydająca tak inny ton?" - zastanawia się Ewa Bieńkowska.

Ewa Bieńkowska "Pisarz i los. O twórczości Gustawa Herlinga-Grudzińskiego", Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2002.

O książce Ewy Bieńkowskiej także we wtorek w 1 TVP o godz. 10.05, 12.29 i na zakończenie programu oraz w 2 PR o godz. 21.45.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin