SAKRAMENT EUCHARYSTII_Jezus stał się dla nas arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka.doc

(49 KB) Pobierz
SAKRAMENT EUCHARYSTII

SAKRAMENT EUCHARYSTII

 

Napisał ks. Adnrzej Siemieniewski   

Jezus stał się dla nas arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka

Nie tylko teoretycznie wiemy, że w niebie Jezus zaprasza na ucztę wieczną, na ucztę Baranka; możemy tego także doświadczać. Są pewne drzwi, pewna brama, przez którą chrześcijanie wchodzą do nieba. To jest liturgia, czyli to, co chrześcijański lud kapłański czyni w niedzielę: przeprasza Boga, przyjmuje Jego Słowo, przyjmuje też zaproszenie na Wieczerzę Pańską. We wspólnocie Odnowy w Duchu Św., która często uwielbia Boga, możemy się spotkać z (bardzo słusznym) powiedzeniem, że wychwalając Jezusa Chrystusa czynimy to samo, co czynią święci w niebie. Czasem (też bardzo słusznie) mówimy, że musimy się przyzwyczajać do chwalenia Boga na ziemi, byśmy już przyzwyczajeni do tego dotarli do nieba, by tam też móc Go wychwalać. Ale prawdę mówiąc o wiele ciekawsze niż to, co w niebie robią święci, jest to, co w niebie robi Pan Jezus.

Powrócimy do fragmentu Hbr 6,19, gdzie jest mowa o tym, że my, chrześcijanie, „uciekliśmy się do uchwycenia zaofiarowanej nadziei”. Pamiętamy, że nadzieja jest jak kotwica, trzymajmy się tej nadziei jako kotwicy duszy, „bezpiecznej i silnej kotwicy, która przenika za zasłonę”. Za zasłonę, czyli do nieba, gdzie „Jezus poprzednik wszedł za nas”. Wszedł za zasłonę, „stawszy się arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka” (Hbr 6,20). Jezus stał się Arcykapłanem: to pierwsza część odpowiedzi na niezwykle fascynujące pytanie: co Pan Jezus robi w niebie?

Arcykapłan to słowo zaczerpnięte z liturgii Starego Testamentu. Kapłani w Starym Testamencie składali Bogu ofiary w świątyni. Szczególnie ważny był arcykapłan, który raz w roku składał wyjątkową, szczególną ofiarę pojednania. Te ofiary ustały: nie ma już świątyni w Jerozolimie i to od bardzo wielu wieków; nie ma ofiar, które składali kapłani, którzy byli z rodu Aarona. Co jednak nam mówi Biblia: „Jezus Poprzednik wszedł za nas stawszy się Arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka” (Hbr 6,20). Pan Jezus stał się w niebie arcykapłanem, a jeśli tak, to składa ofiarę Bogu Ojcu z siebie samego: „Ojcze oto jestem, cały Twój, masz mnie w ofierze”. Co na to mówi Bóg Ojciec? Z radością przyjmuję tę ofiarę i tak trwa wzajemne ofiarowywanie się i przyjmowanie z nieustanną chwałą w niebie.

Co to znaczy „kapłan na wzór Melchizedeka”? Melchizedek to tajemnicza postać ze Starego Testamentu, która pojawia się w księdze Rodzaju (Rdz 14,18). Jeśli dowiemy się, kim był Melchizedek i co takiego robił, to dowiemy się jednocześnie, kim stał się Pan Jezus, skoro „wszedł do nieba i stał się arcykapłanem na wzór Melchizedeka” (Hbr 6,20). W księdze Rodzaju 14 od wiersza 17 czytamy o powrocie Abrama (późniejszego Abrahama) z wojny. „Kiedy Abram wracał po zwycięstwie odniesionym nad Kedorlaomerem i królami, którzy z nim byli, wyszedł mu na spotkanie do doliny Szawe, czyli królewskiej, król Sodomy. Melchizedek zaś, król Szalemu, wyniósł chleb i wino. A ponieważ był on kapłanem Boga Najwyższego błogosławił Abrama mówiąc: «Niech będzie błogosławiony Abram przez Boga Najwyższego, Stwórcę nieba i ziemi i niech będzie błogosławiony Bóg Najwyższy, który w twe ręce wydał twoich wrogów»” (Rdz 14,17-20).

Melchizedek był kapłanem Boga Najwyższego i przyniósł w ofierze chleb i wino. Najczęstszym sposobem składania ofiar w Starym Testamencie był zwyczaj, aby co nieco z takiej ofiary − że tak obrazowo powiem − odsyłać do Pana Boga w postaci dymu; resztą spożywano. Melchizedek „wyniósł chleb i wino jako ofiarę, bo był kapłanem Boga Najwyższego”. Co to więc znaczy, że Jezus, który wszedł do nieba, stał się tam arcykapłanem na wzór Melchizedeka?

To zmienia zupełnie nasze życie, zupełnie zmienia wizję tego, kim jesteśmy, zupełnie zmienia wizję tego, co to znaczy być uczniem Jezusa Chrystusa! Po pierwsze, ktoś za nas wszedł do nieba i za nas się wstawia, ofiarowując Ojcu swój krzyż, który był na Golgocie, ofiarowując swoją prośbę i wstawiennictwo i błagania. To wszystko Jezus ofiarowuje, wstawiając się do Boga Ojca. O tym pisze św. Paweł: „Wstąpił na prawicę Ojca i przyczynia się za nami” (por. Rz 8,34 i Hbr 9,24), gdyż jest kapłanem. Ale to ma też bardzo ważną konsekwencję, którą przeżywamy w Eucharystii, bo wobec nas Jezus postępuje tak, jak Melchizedek wobec Abrama.

Jesteśmy zwycięzcami w Jezusie Chrystusie. On na krzyżu zwyciężył śmierć, zwyciężył grzech i możemy mieć w tym udział. W tym sensie można powiedzieć, że już wracamy jako zwycięzcy, już dokonało się to, że śmierć i grzech zostały przybite do krzyża i zostały zwyciężone. W tym sensie być chrześcijaninem oznacza nieustannie „powracać jako zwycięzca” i nam też na spotkanie wychodzi Jezus jako Melchizedek. Wynosi nam chleb i wino (będą tu na Mszy wniesione za chwilę w procesji). Ale uwaga! Jezus jest kapłanem na wzór Melchizedeka, ale to nie znaczy, że dokładnie tak jak Melchizedek. Melchizedek to na pewno bardzo ważna postać, ale gdzie mu tam do Pana Jezusa! Jezus, który tak jak Melchizedek wynosi chleb i wino, mówi o tym chlebie i winie, coś czego Melchizedek nigdy, absolutnie nigdy, nie mógłby powiedzieć: „To jest Ciało moje, to jest kielich krwi Nowego i Wiecznego Przymierza, która za was będzie wylana” (por. Mt 26,26-28). Jezus, który ofiarowuje nam siebie w znakach chleba i wina, ofiarowuje się Ojcu pełen miłości i wdzięczności; a tam, gdzie ktoś ofiarowuje coś Bogu, tam staje się kapłanem: na tym polega kapłaństwo.

Dlatego Papież w adhortacji Ecclesia in Europa przypomina, że to w czym tu uczestniczymy, można nazwać „Eucharystią”, (wiemy, że można też to nazwać Mszą Św., czy Wieczerzą Pańską) − ale słusznie nazywamy to też „Ofiarą”. Jest to przede wszystkim ofiara Jezusa: to On się ofiarowuje, On się stał arcykapłanem, a ten arcykapłan ofiarowuje siebie. Jest też ofiarą Jezusa dla nas: „Bierzcie i jedzcie − to dla was to przyniosłem”.

W zdania z Ewangelii zapowiadające Eucharystię warto wnikać. Jaka to radość wiedzieć, że przyszliśmy uczestniczyć nie tylko w jakimś obrzędzie, ale przyszliśmy dotknąć prawdy obecności Jezusa pośród nas: to jest nadzieja! Przypominam list do Hebrajczyków 6,18-20: „Uciekliśmy się do uchwycenia zaofiarowanej nadziei i trzymajmy się jej jak kotwicy duszy, bezpiecznej i silnej kotwicy, która przenika poza zasłonę, gdzie Jezus Poprzednik wszedł za nas, ofiarował się za nas, stawszy się arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka”. Tego właśnie doświadcza Oblubienica Jezusa Chrystusa, kiedy na Mszy przynosi się chleb, kiedy ofiarowuje się wino. A kiedy my ofiarowujemy coś jako Kościół, to nie jest to tylko ofiara ludzka: Kościół jest przecież ciałem Jezusa Chrystusa. Poprzez nasze usta Jezus Chrystus ofiarowuje się Ojcu. Nam też się ofiarowuje, bo nie po jesteśmy tu zaproszeni, by tylko patrzeć jak nowy Melchizedek ofiarowuje się Bogu. Jesteśmy tu po to, żeby doświadczyć, że Jezus ofiarowuje się komuś, a tym kimś jesteśmy my! „Bierzcie i jedzcie”, „bierzcie i pijcie”. Jezus jest kapłanem na wieki, dlatego nigdy nie skończy się Jego ofiara: ani dzisiaj, ani jutro: zawsze tak będzie w Kościele − „arcykapłan na wieki na wzór Melchizedeka” (Hbr 6,20).

Eucharystia to okazja, by ucieszyć się tym, że Liturgia jest w jeszcze jednym sensie przedsmakiem chwały niebieskiej. Owszem, Pan Jezus w niebie jest najważniejszy, On jest arcykapłanem w niebiańskiej świątyni, ale oczywiście nie jest tam sam! Trzeba to sobie ciągle i nieustannie przypominać, bo wciąż pokutuje wizja Boga zamkniętego w ramach Starego Testamentu, a my przecież jesteśmy ludźmi Nowego Testamentu. Starotestamentową wizję można tak podsumować: „chwały mojej nie oddam innemu!” (Iz 48,11). Niektórzy mają taką wizję, że Pan Bóg jest skąpym wielkorządcą, który zazdrośnie strzeże swej chwały i nikomu nic nie chce dać. Nie, Nowy Testament jest inny: Ojciec daje swoją chwałę Synowi, a Syn − przekazuje tę chwałę swoim uczniom. To jest Nowy Testament: „Tę chwałę, którą mi dałeś, daję teraz im” (J 17,22). Księga Apokalipsy na każdej stronicy mówi, że niebo nie jest puste; jest pełne, jest zamieszkałe, jest tam pełno istot, które Pan Bóg obdarzył chwałą.

To kolejny motyw nadziei, o której pisał Papież, bo jeśli w niebie jest pełno istot, które Pan Bóg obdarzył chwałą, to z tego wynika obietnica dla nas, skoro my idziemy tą samą ścieżką. Ta ścieżka ma gdzieś koniec. Gdzie jest koniec ścieżki życia? W Apocalypsis, czyli w księdze Objawienia, Jan Apostoł pisze: „Ujrzałem, a o to w niebie tron i Zasiadający na tronie (to oczywiście Bóg Ojciec)” (por. Ap 4,2-3). A czy dokoła tronu jest pusto? Jak wzrokiem sięgnąć pustynia? Bóg wielki i straszliwy nikogo nie dopuścił do siebie? Nie! Dokoła tronu pełno jest tych, których Pan Bóg tam sobie naspraszał: „dokoła tronu dwadzieścia cztery trony” (Ap 4,4 − przypominamy sobie, co Jezus obiecywał: „zasiądziecie na tronach”!). „Dwadzieścia cztery trony, a na tronach dwudziestu czterech starców” (Ap 4,4). Chociaż właściwie jest tam napisane po grecku: „dwudziestu czterech prezbiterów”; to jest to samo słowo, którym zwykle w Nowym Testamencie nazywa się prezbiter albo biskup: Kościół w niebie reprezentowany jest przez swoich prezbiterów.

„Dwadzieścia cztery trony, na tronach dwudziestu czterech prezbiterów odzianych w białe szaty, na ich głowach złote wieńce” (Ap 4,4): to jest uroczystość, skoro są pięknie ubrani, jak na liturgię w świątyni − białe szaty, złote wieńce. Kto tam jeszcze jest? „Cztery zwierzęta dookoła tronu” (Ap 4,6): tu znowu tłumacz walczył z językiem − tak naprawdę jest napisane „cztery istoty żyjące”. „Cztery istoty żyjące”, a więc istoty, które są pełne życia, choć nie są ludźmi. To są aniołowie pełni mocy.

Dlaczego cztery? Dla Izraelity skojarzenie było proste, gdyż w samym środku świątyni, w sanktuarium były rzeźby cherubów. Dwa takie cheruby ze złota stały na Arce, a dwa dużo większe, wyrzeźbione z drewna akacji, stały obok. Razem cztery cheruby stały w najświętszym miejscu świątyni. To właśnie chce powiedzieć Apostoł: „Zobaczyłem, że tam w niebie jest tak jak w świątyni w Jerozolimie, choć tysiąc razy wspanialej”. Bóg zasiada na cherubach (to są właśnie te „cztery istoty żyjące”), które „nieustannie mówią dniem i nocą: «święty, święty, święty, Pan Bóg Wszechmogący»” (Ap 4,8). Skąd my to znamy? Tak, z Mszy św.! Po wychwalaniu Boga w prefacji: „Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne, byśmy dziękowali Ci Panie za to, że nas zbawiłeś, za dzieło Chrystusa, za wielkie dzieła, których dokonałeś przez swoich świętych” − wysławiamy Go z chórami aniołów i świętych. To jest sens liturgii: na tę krótką chwilę pozwala Pan Bóg, byśmy i my naszymi śpiewami włączyli się w to, co aniołowie i święci śpiewają w niebie. Liturgia to przedsmak na ziemi tego, co jest tam w górze, w niebie.

Jeżeli przyjrzymy się uważnie księdze Apokalipsy, temu, co najważniejsze, jej strukturze, to od razu rzuci się nam w oczy, że kto wchodzi w lekturę księgi Apokalipsy, to wchodzi w liturgię, którą tam „na górze” świętuje Jezus.

Na przykład księga Apokalipsy 5,8: Baranek bierze księgę i czworo zwierząt, tych tajemniczych istot żyjących i dwudziestu czterech prezbiterów, pada przed Barankiem. Jest to liturgia: gesty chwały, uwielbienia, „każdy mając harfę i złote czasze pełne kadzideł, którymi są modlitwy świętych” (Ap 5,8). W Kościele widzieliśmy niejednokrotnie kadzidło, często używano też kadzideł działo w liturgii w świątyni w Jerozolimie. Wszyscy Żydzi, którzy w tamtych czasach żyli, dobrze pamiętali, że to się często działo w liturgii: rzucanie kadzidła na węgiel, żeby wzniósł się dym do nieba.

Tam w niebie prezbiterzy, którzy już dotarli do Boga, też mają kadzidła, których złote czasze są pełne modlitw świętych. Co to może znaczyć? Słowo „święci” w Nowym Testamencie oznacza najczęściej po prostu chrześcijan, ludzi wierzących. Są oni uświęceni; dlatego są nazywani „świętymi”, gdyż otrzymali łaskę uświęcającą. „Modlitwy świętych” to nasze modlitwy: śpiewamy lub recytujemy modlitewnie, a modlitwy naszej wspólnoty wznoszą się do nieba i włączają się w jeszcze większy nurt. Modlitwa nie kończy się na tym, że Pan Bóg słyszy nasze modlitwy; On sam włącza je w coś znacznie większego od nas. Często przypominamy sobie o tym w postaci przyzywania wstawiennictwa świętych, na przykład, kiedy ktoś mówi: „Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami”. Modląc się tutaj nie jestem w jakiejś izolatce: „nie chcę nikogo widzieć na prawo, na lewo, chcę widzieć przez modlitewny otwór w suficie mojego życia tylko Pana Boga i koniec”. Moja modlitwa, a szczególnie modlitwa wspólna, zawsze się włączy w modlitwę, którą święci tam w górze się modlą. Oni tam są, modlą się i moja modlitwa łączy się z ich modlitwami i dociera do Pana Boga wspólnie z ich modlitwą.

„Dwudziestu czterech prezbiterów, cztery istoty żyjące i każdy ma złotą czaszę pełną kadzideł, którymi są modlitwy świętych” (Ap 5,8). W Ap 8 przychodzą jeszcze inni aniołowie. Stają przy ołtarzu, oni też mają złote naczynia na żar i wiele kadzideł, aby je dali w ofierze. Te kadzidła to są modlitwy wszystkich świętych. „I wzniósł się dym kadzideł jako modlitwy świętych z ręki anioła przed Bogiem” (Ap 8,4). Jak widać, czasem Pan Bóg chce, byśmy nie tylko patrzyli przez „otwór w suficie” tylko na tron Boga; czasem chce, byśmy się rozejrzeli, że nie jesteśmy w modlitewnej izolatce. Księga Apokalipsy mówi w wielu miejscach o potężnych cherubach, o aniołach i o zbawionych ludziach w niebie. Apokalipsa 6,9 mówi: „Gdy otworzył pieczęć piątą ujrzałem, tam w niebie, pod ołtarzem dusze zabitych dla Słowa Bożego”. Czy owi zabici leżeli tam w trumnach, nieruchomo, ze złożonymi rękami? Nie, „ujrzałem dusze zabitych dla Słowa Bożego i głosem donośnym te dusze wołały”. Zbawieni w niebie żyją, bo „Bóg nie jest Bogiem umarłych, ale Bogiem żywych, Abrahama, Izaaka, Jakuba”, oraz całej reszty: Piotra i Pawła, Jakuba i Tomasza, Maryi i Dominika, Franciszka i ojca Maksymiliana Marii Kolbe, i całej reszty też. On nie jest Bogiem umarłych, ale żywych: „dusze umarłych dla Słowa Bożego” żyją i „głosem donośnym wołały”. Święci w niebie rozmawiają z Bogiem w sprawach ziemskich (Ap 6,10): „Dokądże, Władco Święty i Prawdziwy, nie będziesz sądził i wymierzał kary tym co mieszkają na ziemi?”

To są rzeczy, które znakomicie rozszerzają perspektywę modlitwy. Człowiek, który dowiedział się z tekstu Ewangelii na sposób krótki i zwarty, że Bóg jest Bogiem żywych (Łk 20,37), dowiaduje się o tym samym obszernie, w obrazach, w wizjach w Apokalipsie. Dlatego pisze nam Jan Paweł II, że liturgia jest nie tylko przedsmakiem chwały liturgii niebiańskiej sprawowanej w świętym mieście Jeruzalem (EcclEuch, 70), ale że jest także przedsmakiem ostatecznej szczęśliwości. Z tego powodu często w liturgii Mszy św. wspominamy, że ktoś umarł. Jest to nawet typowe, że modlimy się w pierwszą rocznicę, w dziesiątą rocznicę lub w kolejne rocznice śmierci. To bardzo piękny zwyczaj, przypomnienie sobie, że ktoś umarł: bo przecież nie przepadł na wieki. Eucharystia to właśnie najlepsza okazja i miejsce przypomnienia sobie, że śmierć to zadatek wiecznej szczęśliwości, a na Mszy razem z chórami aniołów i świętych jednym głosem wołamy: „Święty, Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów”. To jest przedsmak liturgii niebiańskiej i przedsmak tej chwały, do której nas Pan Jezusa zaprasza jako arcykapłan na wzór Melchizedeka, którym się stał na wieki. „Stał się dla nas arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka” (Hbr 6,20).

Homilia wygłoszona na rekolekcjach wspólnoty hallelu Jah Milicz, 18 sierpnia 2004

opracowanie tekstu: ks. A. Siemieniewski, A. Sobkowicz

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin