W jaki sposób zdobędę silną wiarę.doc

(52 KB) Pobierz
W jaki sposób zdobędę silną wiarę

W jaki sposób zdobędę silną wiarę?

Kochani Bracia w Chrystusie!

W tych dniach dokonałem ciekawego odkrycia. Jest to drobnostka, ale zdaje mi się, że nadaje się na wstęp do dzisiejszego kazania. Spotkałem na ulicy, po długiem niewidzeniu, swojego gimnazjalnego kolegę. Ożyły stare wspomnienia. Między innemi przyszło mi na myśl, że często tłumaczyłem swoim kolego w 7-ej i w 8-ej klasie fizykę i matematykę.... Miałem grube bruliony z obu przedmiotów i lubiłem je bardzo.

Wróciwszy do domu, byłem ciekaw, czy dużo pamiętam jeszcze z tych przedmiotów? Niestety, próbowałem napróżno rozwiązać parę zadań algebraicznych. Jak wygląda zadanie cosinusowe? Zapomniałem, choć pamiętam, że na maturze odpowiadałem z niego bardzo dobrze. No, trudno, pomyślałem. Spróbujmy logarytmów! Też nic nie paamiętam! Wstyd! Prawda, że 24 lata upłynęły, jak ostatnio te rzeczy robiłem, ale zapomnieć do tego stopnia! Jeśli który z moich kolegów inżynierów zgorszy się moją krótką pamięcią, mówiąc, że przecież takie elementarne rzeczy należy wiedzieć, zapytam Go: Kochany Bracie, czy potrafisz czytać po grecku, jeśli przez 24 lata nie widziałeś greckich liter.

Co prawda, to prawda, nie róbmy wyrzutów, ale wyciągnijmy z tego naukę, która będzie jednocześnie tematem dzisiejszego kazania. Czego człowiek długo nie ma w użyciu, o tem zupełnie zapomni: wszystko jedno, czy są to logarytmy, greka, czy też religja!

Moim dzisiejszym tematem jest: kto chce wierzyć, powinien religję pielęgnować, rozwijać, kształcić i nie zaniedbywać jej, by skarłowaciała!

W dzisiejszem kazaniu rozwinę dalszy ciąg tematu, który omawiałem zeszłej niedzieli. Mówiłem, że wielu ludzi skarży się na brak błogosławionych łask wiary. "Szczęśliwy kto wierzy" - mówisz. "O, tak, szczęśliwy, ale czy mi co pomoże, jeśli Bóg nie obdarzył mnie taką wiarą?!"

Czy to słuszna skarga, kochani Bracia? W zeszłą niedzielę wykazałem, że Bóg każdego obdarza łaską wiary, a od nas tylko zależy, czy mamy ochotę ją przyjąć. Chcesz mieć wiarę? Chcę! Otóż, jeśli chcesz, to miej odwagę wierzyć - odważ się nakłonić swój rozum i swoje serce do wiary. O tem mówiłem w ostatniem kazaniu. Już wtenczas zaznaczyłem, że do wiary nie wystarcza ani odwaga, ale trzeba troszczyć się o wiarę, żedy nie zwiędły jej flance, żeby jej nie zapomnieć.

Dlaczego mamy troszczyć się o wiarę? Jak mamy troszczyć się o wiarę? - oto dwie główne myśli dzisiejszego kazania.

I. Dlaczego mamy troszczyć się o wiarę?

Czytając listy św.Pawła, widzimy, że Apostoł często nawołuje pierwszych chrześcijan, by pielęgnowali i troszczyli się o wiarę. Naprzykład pisze do Tymoteusza: "Potykaj się dobrem potykaniem wiary, zdobywaj życie wieczne" (I. Tym. 6, 16). Do Efezjan zaś: "Do wszystkiego ujmijcie tarczę wiary, którą byście mogli zgasić wszystkie strzały ogniste złośnika" (Ef. 6, 16). Koryntjan pisze: "Czuwajcie, stójcie mocno w wierze, mężnie sobie poczynajcie, i krzepcie się" (I. Kor. 16, 13)

Słyszymy zatem: Uważajcie na wiarę, troszczcie się o nią! Dlaczego tak często napominał Apostoł? Czy dlatego, że pierwsi chrześcijanie żyli wśród zepsutego do gruntu świata, byli wystawieni na pokusy otoczenia, na zarazki zgnilizny moralnej? Czy dziś nie żyjemy w podobnych warunkach? Gdyby dziś żył święty Paweł, czy nie wołałby błagalnemi słowami: Bracia, którzy w chrzcie świętym otrzymaliście ziarno wiary, Bracia, jeśli w duszach waszych, przez wychowanie domowe, szkolne i religijne, ziarnko to rozwinęło się w drzewo, to stając w szrankach życia, baczcie, by je wzmocnić! Macie żyć na ziemi wśród troski o chleb powszedni i pamiętać, że waszem powołaniem jest zachowanie nawet najmniejszych ziaren świata nadprzyrodzonego. Cóż dziwnego, Bracia, że wśród tysiąca kłopotów życiowych, coraz bardziej maleje znajomość religji nabytej w szkole? Cóż dziwnego, że zaczynasz ją zapominać i stajesz się bezbożnym, jeśli na jej pielęgnowanie i dalszy rozwój nie miałeś czasu? Można zapomnieć nietylko cosinusów, nietylko greki, ale i wiary.

Nawet ojczystą mowę można zapomnieć! Jakto? Nawet ojczystą mowę można zapomnieć? A tak! Im wcześniej ją zaniedba ktoś, tym łatwiej. W Holandji spotkałem dzieci węgierskie na wywczasach, które przebywały tylko rok wśród miłujących je rodzin holenderskich, a już ledwie, ledwie umiały po węgiersku, w pierwszych tygodniach po powrocie do domu nawet z matkami nie mogły się porozumieć. Nawet ojczystą mowę można zapomnieć! A wiecie jaka jest ojczysta mowa duszy? Religja, wiara! Można ją również zupełnie zapomnieć, jeśli kto wcześnie zaczyna ją zaniedbywać! Chociaż ktoś za młodu bardzo pięknie grał na fortepianie, zapomni, jeśli nie grał długie lata. Chociaż ktoś za młodu był doskonałym gimnastykiem, a potem się zaniedbał, to potem najprostsze ćwiczenia sprawią mu trudność, chociaż dawniej wykonywał z łatwością karkołomne sztuki.

Powiem więcej: wiadomości z zakresu wiary nietylko nie wolno zapominać, ale przeciwnie trzeba je z wiekiem coraz bardziej pogłębiać i rozwijać.

Dlaczego to specjalnie podkreślam? Dlatego, bo wielu ludzi dlatego traci wiarę, że w wieku dojrzałym naiwnie pojmują prawdy wiary, myślą o wierze kategorjami dziecka, chociaż są ludźmi dorosłymi. Czasem z obawą spostrzegają jak cudaczne mają pojęcia religijne. Może nie są to cudaczne pojęcia, tylko protest rozumu dojrzałego przeciwko dziecinnemu ujmowaniu zagadnień religijnych; co było dobre dla dziecka, to nie wystarcza człowiekowi dorosłemu. Małe dziecko w swojej prostej duszy, prostemi pojęciami wytwarza sobie obraz Boga, ale to nie odpowiada duszy dojrzałej. Jeśli człowiek dorosły nie rozwija, nie pielęgnuje dalej swojej wiary przez czytanie religijnych książek, słuchanie kazań, jeśli nie troszczy się z biegiem lat o rozwój religji, to bardzo łatwo zgubi się na manowcach niewiary. Przyczyna tkwi w nim samym , bo nie pielęgnuje wiary, w nim leży zło, a nie w wierze. Jeżeli poganin porzucił wiarę w bałwany, nie znaczy to, że niema Boga, ale że nie wystarcza mu bożek z drzewa.

Oto, jak ważny jest obowiązek pielęgnować i troszczyć się o wiarę lat dziecięcych.

Następuje teraz drugie ważne pytanie:

 

II. W jaki sposób mamy rozwijać wiarę?

Odpowiedź jest prosta. Wiarę trzeba rozwijać w ten sam sposób, co wszystko: przez ćwiczenie. Kto chce być dobrym skrzypkiem, ten codzień ćwiczy całemi godzinami. Kto chce robić rekord w biegu, ten długi czas trenuje. Kto chce mieć silną, żywą wiarę, ten powinien ćwiczyć się w niej codziennie.

Wiarę wzmacniamy przez zewnętrzne wyznania wiary, a zwłaszcza przez praktyki religijne. Trzeba dwóch rzeczy, by pielęgnować wiarę: zewnętrznego wyznania, wykonania praktyk religijnych.

 

Wyznanie zewnętrzne

Tak, i na zawnątrz trzeba wyznawać wiarę. Wiara zewnętrzna i zewnętrzne wyznanie odpowiada naturze człowieka, składającej się z duszy i ciała. "Albowiem sercem się wierzy ku sprawiedliwości, a ustami czyni się wyznanie ku zbawieniu" (Rzym. 10, 10) - mówi Apostoł - czyli, że wyznanie wewnętrzne i zewnętrzne daje zbawienie człowiekowi.

Zewnętrzne wyznanie potrzebne jest człowiekowi, bo w ten sposób wzmacnia się jego wiara. Kto ciągle głosi, że wystarczy być wewnętrznie religijnym, a na zewnątrz nie trzeba okazywać swej religijności, wyjdzie na tem podobnie, jak ów, kto umie po francusku, ale nigdy się tym językiem nie posługuje, aż go wkońcu z pewnością zapomni!

Wprawdzie wiara jest moją najbardziej wewnętrzną sprawą, skarbem, który spoczywa na dnie duszy, ale najpiękniejszym jej objawem jest żyć na świecie według jej przykazań. Są chwile, okoliczności, kiedy i na zewnątrz powinienem wyznawać wiarę! Wczas rano w niedzielę wybiera się na wycieczkę cała rodzina, ale niech nie opuszcza z tego powodu Mszy świętej! W pociągu, w towarzystwie, słyszę rozmowę dotyczącą wiary, ale wobec mnóstwa wrogich religji poglądów boję się zabrać głos w jej obronie. Jestem na Mszy świętej... dzwonią na Podniesienie... moi koledzy pochylają się tylko, ale ja powinienem mieć odwagę uklęknąć przed przychodzącym do nas Chrystusem Panem. Jestem biedną dziewczyną... przychodzi zamożny młodzieniec starać się o moją rękę... świetna partja, ale istnieje przeszkoda, która uniemożliwia nam wziąć ślub według przepisów religji , więc powinnam mieć odwagę powiedzieć nie, i ufając Bogu, wyrzec się świetnej karjery ziemskiej. W fabryce moi towarzysze ciągle wyśmiewają się z mojej pobożności, powinienem mieć odwagę chodzić dalej do kościoła i nie wstydzić się wiary! Są tacy, którzy wstydzą się rodziców! Czy nie jest smutniejszą rzeczą wstydzić się wiary? Czy jeszcze nigdy nie słyszeliście słów Pana: "A któryby się mnie zaparł przed ludźmi zaprę się go i Ja przed Ojcem Moim, który jest w niebiesiech" (Mat. 10, 33).

Bracia katolicy, którzy przyjeżdżają z prowincji, albo z zagranicy do nas, nie znajdują słów podziwu i budują się, widząc, że przed kościołem, przejżdżając tramwajem, większość pasażerów zdejmuje kapelusz i żegna się krzyżem świętym.

Znak krzyża świętego!

Wiecie, że jest to najbardziej charakterystyczny objaw wiary? kto publicznie kreśli znamię krzyża, to jakby mówił światu: Jestem naśladowcą Ukrzyżowanego Chrystusa!

Pragnę, żebyśmy się przyzwyczaili świadomie, pięknie, z godnością, ze zrozumieniem żegnać krzyżem świętym. Niech znak krzyża będzie zawsze świadomem wyznaniem wiary.

Gdy wrócimy myślą do najstarszych czasów chrześcijańskich, widzimy, że znak krzyża świętego, był zawsze triumfalnym znakiem wyznawania wiary. Co robili, idąc na śmierć, męczennicy? Wyznawali Imię Jezusa i kreślili krzyż na czole. Rzeczywiście, trudno sobie wyobrazić prostsze, bardziej zrozumiałe, bardziej charakterystyczne, aniżeli znak krzyża świętego, wyznanie wiary katolickiej. Dwie najgłówniejsze nauki naszej wiary mówią o krzyżu. Kto się żegna, głosi swoją wiarę w Trójcę świętą, i wierzy w godność Mesjasza i Synostwo Boże Pana Jezusa.

Posłuchajmy pisarza z II-go wieku Tertuliana (De corona c.3), jak rozpowszechnione było żegnanie się krzyżem świętym wśród chrześcijan. "Kiedy rozpoczynamy pracę, albo ją kończymy, kiedy wracamy do domu, albo wychodzimy, kiedy ubieramy się, obuwamy, spożywamy pokarm, idziemy spać, wstajemy i cokolwiek robimy, kreślimy znak krzyża świętego na czole". Tak czyniono w II-gim wieku!

Czy słyszeliście promieniujące dumą słowa świętego Jana Złotoustego? "Krzyż Chrystusa nosimy jako koronę, bo wszystko otrzymaliśmy przez Niego, co nam służy ku zbawieniu: kiedy rodzimy się na nowo (chrzest), jest znak krzyża; kiedy pobieramy pokarm (komunja), kiedy otrzymujemy ostatnie namaszczenie, zawsze i wszędzie widzimy przy sobie triumfalny znak; dlatego ze czcią umieszczamy krzyż w naszych mieszkaniach, na ścianach, na witrażach, na czole, w sercu" (Hom. 54 in Math. n 4). Tak pisano w IV wieku!

Jeszcze coś, Bracia! Przez znak krzyża świętego nietylko wyznajemy wiarę, ale wzmacniamy cięrpiącą duszę. Zwaliło się na nas mnóstwo klęsk, jednak nie są tak ciężkie, jak krzyż Chrystusa! Ludzie są na nas źli - jednak nie cierpimy od nich tyle, ile cierpiał Pan, który do wszystkich odnosił się z dobrocią, chociaż odpłacano mu podłością.

Czy mamy się wstydzic krzyża? Przeciwnie! Powinniśmy być z niego dumni! "A ja nie daj Boże, abym się chlubić miał, jeno w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa" (Gal. 6, 14). Krzyż dał światu kulturę, krzyż zniszczył okrucieństwa pogańskie, krzyż lśnił na koronach królewskich, krzyż będzie z mojej mogiły strzelał ku niebu... więc krzyż niech będzie rękojmią mojego zbawienia!

Wyznając odważnie wiarę, już przez to samo wzmacniamy ją i pielęgnujemy, ale przez praktyki codzienne i systematycznie jeszcze lepiej ją wzmacniamy i pielęgnujemy!

 

Wykonywanie praktyk religijnych

Niech was to nie przeraża, że będę mówił o systematyczności życia religijnego. Wiem dobrze, że gorącego stosunku między duszą a Bogiem, który nazywamy religijnością, nie da się wtłoczyć w schematy, w rubryki, przymierzyć, jak się mówi, na jedno kopyto. Religijność ma przenikać wszystkie przejawy naszego życia. To prawda, są jednak pewne ramki niezbędne, bo inaczej źle wyszłaby na tem dusza. Kto przekroczy te ramki, to chociażby miał najlepszą wolę, będzie się odznaczać bezładną, nieuporządkowaną, kapryśną religijnością, która raz wybucha gwałtownie, jak płomień porwany wiatrem, innym znowu razem tli się, jak kaganek, któremu zabrakło paliwa.

Potrzebne są pewne ramki, niezależnie od naszych kaprysów, od złego, albo dobrego humoru, potrzebny jest pewien ład w życiu religijnem.

Jaki porządek mam na myśli?

Powszechnie znane praktyki religijne życia chrześcijańskiego, które zna każdy, ale które nie każdy docenia, sądząc, że przez nie religja staje się szablonową. Taki porządek wprowadza np. codzienny, systematyczny pacierz ranny i wieczorny. Nie wolno nam żadnego dnia opuścić pacierza, wszystko jedno, czy ta modlitwa będzie ujęta w znane formułki z książek do nabożeństwa, czy też będzie gorącem wzniesieniem się duszy, która może bez słów zetknąć się ze Stwórcą. Istnieje wolny wybór, odpowiednio do natury modlącego się człowieka, ale powinno się przestrzegać samego wykonania.

Po dniach powszednich, uwieńczonych modlitwą następuje niedziela, uświęcona Mszą świętą. Dużo mówiłem o tem w dawniejszych kazaniach, dlaczego powinniśmy uświęcić niedzielę słuchaniem Mszy świętej. Nie mam zamiaru powtarzać tu tych myśli. Powinno wystarczyć, jeśli przypomnę, jaką wzmacniającą siłą dla pogłębienia wiary jest niedzielne wysłuchanie Mszy świętej. Ze spokojem spojrzysz na łożu śmierci w oczy Pana Jezusa, jeśli będziesz mógł powiedzieć: Panie, każdą niedzielę odwiedzałem Cię w kościele, brałem udział w tajemniczem misterjum przelewania Twojej Krwi, proszę Cię pozwól mi wziąć udział w radości wiecznej w niebie!

Znowu inna nauka:Przyjmować święte Ciało Chrystusa, żeby wzmocnić życie duszy. Przyjmować posilne Ciało Chrystusowe, żeby mieć siłę do walki w życiu. Pożywać Ciało Chrystusowe, żebyśmy napełnieni treścią Bożą, napełnić wiecznemi wartościami krótkie życie ziemskie, pełne trudów i znoju. Ile razy masz przyjmować Ciało Chrystusowe? Niema na to przepisu. Conajmniej raz do roku w czasie wielkanocnym, ale czy to może nas zadowolić?!

Znów inny przepis: zachowanie wyznaczonego przez Kościół postu. Nie z tego powodu, że w piątek nie smakuje mi tak mięso, jak w inne dnie, ale, żeby wystawić siebie na próbę, czy potrafię ostać się przy wierze i Bogu za cenę samozaparcia się i ofiar.

Podczas wojen napoleońskich pewien rosyjski chłop nie chciał przejść na strone Napoleona i wołał, że należy do cara! Żołnierze wypalili mu wielkie "N" na ramieniu. Co zrobił chłop? Odciął ramię i został wierny carowi! Ach! ponosić ofiary, żeby zostać przy Chrystusie! - oto dowód prawdziwej religijności, najskuteczniejsze wzmocnienie i pielęgnowanie wiary.

Kochani Bracia! Nie filozofować, nie drżeć przed wiarą - ale żyć nią!

Niektórzy ludzie boją się wody, najpierw maczają palce od nóg, ale cofają je zpowrotem, znowu próbują, ach, jaka zimna woda, ale skoro raz się przezwyciężyli i zanurzyli się odważnie to wołają: nie jest wcale taka zimna, jak się wydawała!

Ty również nie lękaj się i nie mędrkuj w rzeczach wiary. Spróbuj zbliżyć się do niej, żyj, praktykuj, używaj wiary, a potem mów, czy jest zimna! Chcesz mieć silną wiarę? Spróbuj żyć ściśle według jej przepisów, a spełnią się twoje pragnienia (...).

 

***

Kochani Bracia! Moje ostatnie pytanie pytanie, z którem się do was zwrócę, jest następujące: Chcecie zachować wiarę? Pielęgnujcie, troszczcie się i praktykujcie ją! Rozszerzaj swoją duszę do horyzontów zakreślonych wiarą, żyj życiem wiecznem.

Żyj perspektywą życia wiecznego! Co to znaczy? Znaczy nieustannie zachowywać słowa Pana: "Niechaj będą przepasane biodra wasze i pochodnie gorejące w rękach waszych; a wy podobni ludziom, czekającym na pana swego, kiedyby się z gód wrócił: aby, gdy przyjdzie i zakołacze, natychmiast mu otworzyli. Błogosławieni owi słudzy których przyszedłszy Pan znajdzie czuwających" (Łuk. 12, 35-37).

O jakiejkolwiek porze przyjdzie po mnie Pan, niech mnie zastanie w pogotowiu. Może jeszcze nie skończyłem swojej ziemskiej pracy, potrzebują mnie żona, dzieci, ale dusza moja jest czysta i gotowa.

Wierzę! Nie zaślepił mnie świat, nie darzę go nienawiścią, owszem, kocham kwiaty, dom, życie, ale dla nich nie pogardzę, ani nie zapomnę o mieszkaniu wiecznem, i zawsze świeżych kwiatów życia wiecznego.

Wierzę! Ciemny. zachmurzony jest firmament nademną, ale wiara w Boga jest dla mnie jasnym szczytem, który wznosi się ponad przysłoniętemi dolinami. Mieszkańcy gór mają dłuższy dzień i zażywają więcej słońca, aniżeli ludzie z dolin. Żeby moje życie na nizinie było słoneczne, lgnę całkowicie do wiary, upokarzam swój umysł i serce przed Bogiem, chłonę w siebie życiodajną siłę światła wiary, systematycznie wykonując praktyki religijne. Skłaniam głowę, a rozum mój woła: Wierzę! Sercem i każdym tchnieniem powtarzam: Panie, wierzę, wierzę! Amen.

(kazanie pochodzi z książki: Ks. dr Tihamer Toth, "Wierzę w Boga", Kraków 1933, s.57-66)

Bp.Tihamer Toth

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin