Katastrofa w Tajdze Tunguskiej
Dnia 30 czerwca 1908 roku o godzinie 7.17 w Tajdze Tunguskiej miało miejscezagadkowe wydarzenie. Po dziś dzień nauka nie jest zgodna co do wersji wydarzeń,które nastąpiły tego dnia. Może nie tyle wersji wydarzeń co przyczyny tegowybuchu. Na początku naukowcy twierdzili, ze nad rzeka Podkamienna Tunguskaeksplodował meteoryt. Potrzeba było dokładnych badan aby stwierdzić, ze nadSyberia nie eksplodowało sztuczne ciało kosmiczne. Nad Tunguska eksplodowałstatek kosmiczny - twór obcej cywilizacji. Ale po kolei...
Owego ranka nastąpił potężny wybuch, tak silny, ze detonacja była słyszalnaw promieniu 800 km. Ludzie znajdujący się wiele kilometrów od epicentrumprzestali na chwile słyszeć. Sejsmografy na całym świecie odnotowałydrgania o niespotykanej dotąd sile. Wielka chmura pokryła cale niebo a naregion tunguski spadł czarny deszcz. W Antwerpii niebo zapłonęło jak podczaswschodu słońca, w Heidelbergu noc stała się tak jasna jak w Petersburgu a wLondynie na błękitnym niebie pojawiły się nagle czarne chmury.
Różne przyczyny, czy to polityczne, czy tez może po prostu brak odpowiednichśrodków technicznych spowodował opóźnienie w badaniach tej katastrofy.Dopiero w 1921 roku w pierwsza poważną wyprawę badawcza ruszył Leonid Kulig(od 1920 roku zajmował się badaniami meteorytów). Do wyruszenia w rejonkatastrofy tknęły go artykuły w gazetach rosyjskich. Przeczytał tam relacjenaocznych świadków, którzy widzieli "wielki, święcący obiekt o blaskutak silnym, ze nie można go było obserwować gołym okiem. Przez jakieś 10minut przedmiot ten opadał ruchem powolnym, miał zaś formę święcącejrury, tzn. kształt wyraźnie cylindryczny..." Ludzie także widzieli płomienieoraz słyszeli wyraźne detonacje, poprzedzające pojawienie się ognia. Wszyscyświadkowie byli zgodni, ze obiekt leciał z południa na północ.
Dnia 13 kwietnia 1927 roku Kulik dotarł do miejsca katastrofy. Ujrzał onmianowicie olbrzymie połacie lasu powalone potężnym podmuchem. Bliżejepicentrum drzewa były także osmalone lub wypalone - potwierdzało to wszystkojedna z teorii dotycząca wybuchu jądrowego. Jak wiadomo powszechnie wybuchomatomowym towarzyszy fala żaru (jeden z naukowców obliczył, że temperaturapodczas wybuchu wynosiła około 90 tys. stopni!). Jednakże co dziwniejsze, wśróddrzew opalonych znajdowały się drzewa z nieopalonymi gałęziami. Jest to dowódna to, iż lasu nie ogarnął zwykły pożar a ogień pojawił się w wielumiejscach naraz. Wszyscy naukowcy byli zgodni co do tego, ze wybuch nastąpiłna wysokości od 3 do 5 kilometrów nad ziemia, co całkowicie wyklucza upadekmeteorytu. Częściowo wyklucza to także kometę. Po wybuchu świadkowiezaobserwowali olbrzymi słup dymu (być może był to grzyb jaki powstaje powybuchu atomowym, ale świadkowie nie byli tego w stanie w ten sposób określić).Słup dymu miał wysokość około 20 km (grzyb atomowy w Hiroszimie miał od 12do 15 km). Należy dodać iż w dniu katastrofy nad Syberia, sejsmografy na całymświecie zarejestrowały efekty sejsmiczne jakie nie zdarzają się w przypadkuuderzenia meteorytu. W końcu meteoryt nie był by w stanie wywołać zmiany wpolach magnetycznych i grawitacyjnych Ziemi. Co jeszcze przemawia za wybuchematomowym? Pasterze zauważyli, ze ich zwierzęta cierpią na nieznana chorobęskory. Ponadto rośliny i drzewa wykazywały zmiany popromienne. Ponadtoradioaktywność w centrum wybuchu była znacznie większa.
Wszystkie powyższe fakty wskazują na to iż był to wybuch o charakterze jądrowym.Teren zniszczony wybuchem obejmował 3100 km kwadratowych (w Hiroszimie 46 km).Radzieccy specjaliści obliczyli ze wybuch w tajdze był 1500 razy silniejszy odtego w Hiroszimie. Cos jeszcze? Po próbnych wybuchach w Alamogordo naukowcyznajdowali stopione szkliwo przypominające zielona ceramikę (nazwano to "Trinit").Ekipy znalazły identyczne kawałki szkliwa w centrum wybuchu w tajdze.
No cóż. Powstały dwie ciekawe teorie. Pierwsza mówiła o cząstceantymaterii, a druga o "czarnej dziurze" (gdyby to była prawda,czarna dziura mogłaby przewiercić się przez skorupę ziemska i poszybowaćdalej w kosmos). Na szczęście (dla mnie? dla nas?) radzieccy naukowcyodrzucili obie teorie. Jakby nie było w żadnym z przypadków świadkowie nieoglądali by przez 10 minut szybujący obiekt. Na podstawie posiadanych wiadomości,obliczono ze obiekt poruszał się z szybkości ok. 3 km na sekundę.
Naukowcy zauważyli kolejna dziwna rzecz : zniszczenia terenu rozkładały siębardzo nierównomiernie rysując jakąś "dziwna figurę". Jeden znaukowców stwierdził , iz jest to wynikiem tego, ze to co eksplodowałoznajdowało się w jakimś pojemniku jego struktura spowodowała taki właśnierozrzut (kierunek był spowodowany niejednorodnością zbiornika). Jakieśdowody? Znaleziono maleńkie kulki w rejonie wybuchu, które są z pewnościąpochodzenia pozaziemskiego. Składają się one z krzemianu i magnetytu. Połączoneone były w bryły przypominające kiście winogron. Oczywiście rozległy sięglosy mówiące o tym ze zostały przywleczone przez meteoryt lub kometę.Jednakże obalono i to, gdyż na kulkach znaleziono ślady kobaltu, niklu,miedzi i germanu! Był to najlepszy dowód na to, iż kulki pochodzą z obiektusztucznego, który nie mógł powstać sam z siebie (ktoś go musiał celowozrobić).
To wszystko jednak małe miki (jak mawiał Dobrowolski)! Naukowcy zaczęlipatrzeć na lot obiektu z wykorzystaniem wiedzy dotyczącej pociskówrakietowych. Opierając się na geografii zniszczeń, stwierdzili ze lot obiektumusiał być wolniejszy niż szybkość jakiegokolwiek naturalnego ciałakosmicznego. W obliczeniach wyszło iż obiekt tunguski mógł mieć szybkośćokoło 2500 km/h (mniej więcej jak współczesny odrzutowiec - meteory poruszająsię szybkością 15-20 km/ sekundę). Prędkość to jedno. Druga, ważniejszasprawa, to tor lotu (zeznania świadków i geografia zniszczeń). Kolejne ekipyustalały, że : obiekt leciał z południowego zachodu na północny wschódlub tez z południowego wschodu na północny zachód. No i co? I jedno idrugie... Okazało się, ze obiekt w trakcie lotu zmienił kierunek zewschodniego na zachodni... Ziegel pisał , iż obiekt zatoczył łuk o długości600 km. Czegoś takiego nie jest w stanie wykonać żaden obiekt naturalny. Tojeszcze też małe miki. Wchodząc w ziemska atmosferę obiekt wykonał manewrwykonywany przez współczesne statki kosmiczne powracające z kosmosu. Aby wejściepowiodło się, każdy obiekt musi wchodzić w atmosferę pod katem + 6 stopni wstosunku do linii horyzontu. Obiekt ma do dyspozycji pas 6 km do wykonania tegomanewru. Przypadkowe trafienie w ten korytarz jest NIE możliwe. Po raz pierwszyświadkowie zauważyli obiekt na wysokości 130 km nad ziemia a wiec właśniewe wspomnianym korytarzu...
Już mi się nie chce Cię dalej przekonywać. Posłuchaj lepiej tego co mi siętak bardzo podoba, pod czym ja podpisuje się wszystkimi rękami i członkami też.Ta piękna proza pochodzi z książki Baxtera i Atkinsa :
"Ranek. Na wielkiej wysokości, nad Oceanem Indyjskim wdziera się wziemska atmosferę przybyły z kosmosu potężny obiekt. W bardzo rozrzedzonych,górnych jej warstwach, wszystkie manewry przebiegają w sposób przewidziany.Niczym nie powstrzymany pędzi ów obiekt na spotkanie z Ziemia..
Obiekt jest kosmicznym pojazdem. Jego kadłub ma kształt cylindryczny. Ważytysiące ton. Przybył z głębi wszechświata, napędzany energia jądrowa, zszybkością - prawdopodobnie - zbliżoną do szybkości światła.
Zbliżając się jednak do Ziemi pojazd znalazł się nagle w niebezpiecznejsytuacji. Może jego system napędowy zaczął wadliwie funkcjonować, albo możepopełniono jakiś nawigacyjny błąd w przygotowaniu lądowania. W reaktorachrośnie temperatura. Urządzenia mające zabezpieczyć przed krytyczna sytuacją,mogącą doprowadzić do reakcji łańcuchowej, przegrzewają się i topnieją.
130 km nad powierzchnia Ziemi system nawigacyjny pojazdu kieruje go wzdłużtego samego korytarza, który w kilkadziesiąt lat później zostanie odkrytyprzez nasza naukę i będzie wykorzystany w celu umożliwienia wszystkimastronautom bezpiecznego powrotu na Ziemie. Wejście w ten kanał musi być niesłychanieprecyzyjne, aby z jednej strony zabezpieczyć pojazd przed przegrzaniem się , az drugiej - przed odbiciem się z powrotem w pustkę kosmosu. Kierując się tymkanałem pojazd kosmiczny zmniejsza szybkość. W ciągu kilku sekund, podczasgdy jego zewnętrzna powłoka wchodzi w kontakt z gęsta warstwa atmosfery,temperatura tarcia wzrasta do 3000 stopni. Pojazd zaczyna się żarzyć. Jegoblask jest bardziej oślepiający niż blask Słońca.
Fala uderzeniowa powietrza znajdującego się pod wielkim ciśnieniem rozciągasię daleko przed pojazdem. Za nim rozciąga się ogon roztopionych cząstek powłokichroniącej przed gorącem. W środkowej Syberii ogłuszający grzmotdetonacyjny wywołuje panikę wśród mieszkańców małych wiosek ipojedynczych zagród - jedynych osiedli w tym bezludnym kraju. Silna falabalistyczna wyprzedzająca pojazd kładzie pokotem drzewa, wali namiotypasterzy, odrzuca ludzi i zwierzęta jak pyłki prochu.
Na wysokości trzech kilometrów nieznane istoty znajdujące się wewnątrzpojazdu podejmują korekturę lotu. Skręcają ze wschodu na zachód, ponadzalesionymi płaskowyżami Syberii Środkowej, zapewne z myślą o ratunku.
Ten manewr był ich ostatnim aktem. Topią się ściany miedzy komorami napędowymi.Paliwo jądrowe osiąga ponadkrytyczną gęstość, co natychmiast wywołujereakcję łańcuchowa. W ułamek sekundy później wszystko eksploduje. Potwornyżar rozpłomienia niebo i spala wszystko w rejonie 50 kilometrów.
Potem ogień gaśnie. Pozostaje czarna chmura, która ludzie długo jeszczeobserwować będą w atmosferze. Pozostaje spustoszona tajga, jedyny po dziśdzień świadek wybuchu, kryjący skrzętnie tajemnice wydarzenia, które mogłogruntownie zmienić bieg naszych dziejów."
Niestety bieg dziejów nie został zmieniony...
Tatar73