cz[1].4.txt

(21 KB) Pobierz
Rozdzia� IV
POEZJA W RUCHU

Elektryczno��... to by�o jedyne, co poczu�am, kiedy nasze oczy si� spotka�y. Moje plecy uderzy�y w �cian�, gdy grecki b�g mocno napar� na moje cia�o. Jego wargi zmia�d�y�y moje i poczu�am obcy j�zyk w moich ustach. Nie pami�ta�am nawet, czy pomalowa�am wargi, ale by�am zadowolona, �e to zrobi�am. W��czy�am si� w walk� o dominacj� i owin�am swoje nogi doko�a jego talii, ale wygra�. Normalnie nie podda�abym si� tak �atwo, ale jego smak pozbawia� mnie silnej woli. Mocno naciera�am na niego, zacie�niaj�c sw�j u�cisk, a� uda�o mi si� odepchn�� od �ciany na kilka sekund i zosta�am zn�w do niej przyci�ni�ta, tym razem silniej, co sprawi�o, �e pisn�am, a on j�kn��.
Ca�a rozpuszcza�am si� pod jego dotykiem, kiedy poczu�am znajome ciep�o r�ki, wspinaj�cej si� po moim udzie. W tym momencie zostawi� mnie ostatnim razem. Te dwie sytuacje r�ni�y si� tym, �e teraz si� nie zatrzyma�. Podr�owa� dop�ki nie dotar� do kraw�dzi moich majtek.
- Edward, przesta�. Nie teraz, jeszcze nie. - Nienawidzi�am si� za to, �e musia�am mu to powiedzie�, ale nie by�am gotowa. Robi� to niesamowicie... i to w�a�nie mnie przera�a�o. Z iloma kobietami by� w ten spos�b, kiedy ja nie pr�bowa�am z �adnym m�czyzn�? Oczywi�cie, spotyka�am si� z ch�opakami, ale nigdy nie zaszli�my tak daleko, wszyscy mnie nudzili. Ile do�wiadczenia zdoby� przez ten czas, kiedy ja pozostawa�am wci�� dziewic�? Nie by�am gotowa, by zrobi� to z nim.
Odsun�� si�, zadyszany jak ja.
- Dlaczego, Bello? Co jest nie tak? Dlaczego nazywasz mnie Edwardem? - Uwielbia�am ton jego g�osu, kt�rym wypowiada� moje imi�; to by� niski, wilgotny g�os, prawie chrapliwy, kiedy wype�nia�o go po��danie.
- Jest co�, co powiniene� o mnie wiedzie�. Uch... Nie wiem, jak to powiedzie�, ale... Jestem typem... jak... och, pieprzy� to, Edward, jestem dziewic�. - Przez chwil� patrzy� na mnie zaskoczony.
- Jeste� dziewic�? Bogini moich sn�w, najbardziej seksowna rzecz, jak� kiedykolwiek widzia�em, jest dziewic�? �a�, dzi�ki ci Bo�e � powiedzia� ostatni� linijk� patrz�c w g�r�, na niebo, zanim zn�w spojrza� na mnie z mi�ym wyrazem twarzy. - Bello, nie jeste� sama. Jestem wci��... jak ty. Nigdy nie by�em z kobiet� w ten spos�b. Nigdy nie chcia�em by�.
- Naprawd�? Wygl�dasz na tak do�wiadczonego. - By�am w szoku. To niemo�liwe, �eby nigdy nie by� z kobiet�. Spos�b, w jaki mnie ca�owa�, spos�b, w jaki sprawia�, �e roztapia�am si� pod nim, m�wi� mi co� innego.
- Wi�c, szczerze, jestem taki jak ty. Nie mog� tego wyja�ni� inaczej, ni�... kiedy jestem z tob�, inna cz�� mnie bierze g�r�; cz�� mnie, kt�ra jest pe�na ochoty i t�sknoty i przera�a mnie zastanawianie si�, co to znaczy. Nawet ci� nie znam. Spotka�em ci� dwa dni temu i od tego czasu ka�da moja my�l dotyczy ciebie. Pr�buj� si� broni�, wmawia� sobie, �e jeste� taka jak inne dziewczyny, ale nie jeste�. Chcia�bym zrezygnowa� ze swojego pieprzonego dziewictwa w�a�nie teraz i nie obchodzi�oby mnie to. Kiedy wymawiasz moje imi�, niezale�nie, czy z nienawi�ci�, czy z t�sknot�, czuj� mrowienie w kr�gos�upie. - Odci�gn�� moje nogi ze swojej talii i postawi� mnie na ziemi, zanim zrobi� krok w ty�. Sfrustrowany uni�s� r�ce do g�ry i kontynuowa�: - Tamtej nocy, nie wiem co mnie nasz�o. Moje instynkty schowa�y si� albo przej�y nade mn� kontrol�. Nienawidzi�em ci� za przenikni�cie przez moj� barier� w ten spos�b, a w tym samym czasie chcia�em, �eby� zaw�adn�a mn� i nigdy nie opu�ci�a. To znaczy... - przerwa�am mu, przykrywaj�c d�oni� jego usta. Przesta� m�wi� i opu�ci� r�ce wzd�u� bok�w, patrz�c na mnie smutnymi oczami.
- Edward, prosz�, doprowadzasz mnie do p�aczu. Rozumiem, co masz na my�li. Mam tak samo. Za ka�dym razem, kiedy wydaje mi si�, �e czuj� co� do ciebie, m�wi� sobie, �e nienawidz� ci� i chc� si� zem�ci�, a tak naprawd� wiem, �e pod spodem chcia�bym, �eby� mnie polubi�, trzyma� w ramionach i nie opuszcza�. Edward, dlaczego wygl�dasz tak smutno? - Przenios�am swoj� r�k� z jego ust na policzek. Odwr�ci� si� w jej stron� i poca�owa�, zanim chwyci� j� pomi�dzy swoje d�onie i przytrzyma�.
- Nie wiem. Czuj� si� w porz�dku. My�l�, �e jestem smutny, bo jestem szcz�liwy. Jestem smutny, bo wiem, �e moja rado�� nie potrwa d�ugo, kiedy opu�cisz Phoenix. - Roze�mia�am si� nie ca�kiem serdecznie i westchn�am.
- Edward, czy to tylko ja, czy m�wimy zbyt emocjonalnie? Pi�� minut temu planowali�my g�upi� zemst� po jednej nocy i jednym poca�unku, a teraz rozmawiamy... no... inaczej. Zostawmy sprawy ich w�asnemu biegowi. Powinni�my chyba cofn�� si� o krok i troszeczk� zwoli�. - Posmutnia� jeszcze bardziej. - Ale, czuj� dok�adnie to samo, co ty. Ka�de twoje s�owo odbija si� we mnie. A powodem, dla kt�rego nazywam ci� Edward jest to, �e kiedy m�wi� Cullen, wypowiadam to z frustracj� i z�o�ci�; k��c� si� z tob� albo nie wiem, co m�wi�. Kiedy wo�am na ciebie Edward, to jakbym przyznawa�a, �e nie nienawidz� ci�. - Jego wargi unios�y si� nieznacznie w k�cikach. Odwzajemni�am u�miech. - I Edward... nie my�lmy o tym, �e wyjad�. Teraz nie planuj� nigdzie odchodzi�. Nie wr�c� do Forks, zanim nie zaczn� si� zachowywa� jak anio�ek, albo przybiegn� jak pies � a to si� na pewno nie stanie. Podoba mi si� tu. I mam dobry widok z miejsca, w kt�rym stoj�.
Po naszej poezji w ruchu stali�my jeszcze przez chwil� w obj�ciach, �ciskali�my si� i nie chcieli�my si� rozsta�. Nie wiem, co to by�o, ale czu�am si� z nim kompletn�. Czu�am si� po��czona z nim w ka�dy mo�liwy spos�b, jakby by� cz�ci� mnie. Jestem idiotk�. Ale nie mog�am zaprzecza� temu, �e lubi� Edwarda Cullena, z�ego ch�opca ze szko�y w Phoenix, playboy'a, kt�ry jest prawiczkiem i kt�rego znam od trzech dni. Czas p�yn�� minuta po minucie i w ka�dej sekundzie czu�am, jak moje serce ro�nie uczuciami do Edwarda. Wci�� nie by�am go pewna, bo nie zna�am go tak dobrze, ale mia�am wra�enie, �e pewnego dnia go pokocham. Mam teraz tak popieprzone w g�owie.
Kiedy Edward zacz�� si� odsuwa�, przytrzyma�am go mocniej i nie chcia�am pu�ci�. - Bello, musz� zosta� po lekcjach, pami�tasz? - Westchn�am i przycisn��am g�ow� do jego piersi. Czu�am si� tutaj jak w domu i nie mia�am ochoty odchodzi�.
- Nie mo�esz zwia�? Nie chc� si� teraz rozstawa�. Ja... ja... prosz�, nie odchod�. - Jego pier� si� podnios�a i opad�a, kiedy wzi�� g��boki oddech. Poca�owa� mnie w czubek g�owy.
- Ja te� nie chc� odchodzi�, ale m�j tata powiedzia�, �e je�li b�d� sprawia� w tym miesi�cu powa�ne problemy, zabierze mi samoch�d. - S�ysz�c to, zachichota�am.
- Edward, po co ci samoch�d? To jest kampus. Nie mo�esz po prostu chodzi� tam, gdzie musisz? - Te� si� roze�mia�.
- Tak, pewnie masz racj�. Po prostu lubi� prowadzi�. A wi�c, skoro kara ma si� zacz�� za pi�� minut, a ty nie wydajesz si� mie� ochoty, by odej��, dlaczego nie p�jdziesz ze mn�? - Popatrzy�am na niego spod rz�s, zak�opotana.
- Czy nie powinnam zosta� ukarana, �eby znale�� si� w kozie?
- Tak, wi�c zosta� ukarana. Chyba, �e to zbyt trudne dla mojej malutkiej Belli? - Czy on w�a�nie nazwa� mnie malutk� Bell�? To sprawi�o, �e si� rozgrza�am. Chcia�am by� jego. Chcia�am by� tylko jego.
- Nie, nie s�dz�. - Odsun�am si� od niego na krok, uwolni�am jego szyj� ze swoich r�k; zwolni� u�cisk z mojej talii. - Czy mo�emy? - Wzi�am jego lew� r�k� w swoj� praw�, zaplataj�c nasze palce i wyszli�my zza sali gimnastycznej.  Kiedy znale�li�my si� z powrotem w zasi�gu wzroku innych ludzi, odsun�li�my si� od siebie, nie chc�c, by nabrali co do nas podejrze�. Edward powiedzia� mi, gdzie znajduje si� klasa dla ukaranych uczni�w i um�wili�my si� tam na spotkanie.
Nie b�dzie ci�ko wpa�� w k�opty. Mam zamiar zosta� ukaran� w miejscu odbywania przez innych kary.

***

Kiedy dotar�am do bloku A i znalaz�am drog� do pokoju 7, us�ysza�am dudni�cy �miech, dochodz�cy zza drzwi. Wesz�am do �rodka i zauwa�y�am Emmetta, rechocz�cego tak bardzo, �e prawie p�aka� i Jaspera le��cego na pod�odze - najwyra�niej min�� krzes�o, pr�buj�c na nim usi���.
- Czy jest tutaj co� �miesznego, panie Cullen? - Oho. M�j historyk, pan Miller, prowadzi� dzisiaj zaj�cia. M�ody, mia� oko�o dwudziestu trzech lat, ale by� nie�yczliwy i po spojrzeniu na jego twarz mo�na si� by�o, �e pami�ta�, kt�rzy uczniowie zostali ukarani. Historia nie b�dzie w przysz�o�ci zabawn� lekcj�.
- Nie, sir. - Emmett pr�bowa� si� uspokoi�, ale nadal si� trz�s�, hamuj�c �miech. Kiedy rozejrza�am si� po pokoju, zauwa�y�am, �e wszyscy siedz� w ostatnim rz�dzie �awek; Emmett, Rosalie, Jasper, Alice i, oczywi�cie, Edward. Znajdowa�o si� tu jeszcze pi�� innych os�b, kt�rych nie zna�am - rozdra�ni� mnie widok pewnego blondyna, siedz�cego w drugim rz�dzie.
- Czego� chcesz, panno Swan? Nie widz� twojego nazwiska na li�cie. - Oczywi�cie, �e go tam nie ma, ale i tak nietrudno si� tu dosta�.
- Naprawd�? Pan Banner, nauczyciel biologii, kaza� mi zosta�. Poj*******, musia� zapomnie� mnie zapisa�. Ha, co za osio�.
- Panno Swan, j�zyk. Przypuszczam, �e mo�esz zaj�� miejce. Witamy w kozie.
- Dzi�kuj�, sir. - Pos�a� mi zaintrygowane spojrzenie i wzruszy� ramionami. Kiedy przesz�am obok Mike'a, szarpn�� za skraj mojej sp�dniczki. Us�ysza�am niski warkot Edwarda, ale Mike nie by� w stanie go zarejestrowa�. - Czego chcesz, Mike? - szepn�am, zirytowana.
- Usi�d� ko�o mnie. Znam pow�d, dla kt�rego nie chcesz wpada� w k�opty; widzia�em twoj� twarz, kiedy zobaczy�a�, z kim musisz tutaj przebywa�. Widzia�em te�, jak si� na mnie gapisz. - Tym razem szarpn�� kraniec mojej sp�dniczki troszeczk� za mocno i u�miechn�� si� lalkowato, mrugaj�c do mnie.
- Mike, pu�� mnie. Nie chc� siedzie� obok ciebie. Chc� siedzie� obok moich... przyjaci�. - Pr�bowa�am odej��, ale mi nie pozwoli�. Jak mam go nak�oni� do zostawienia mnie w spokoju, bez pokazywania, �e jestem od niego silniejsza? Mo�e jest �wirem, ale wci�� wielkim facetem i dziewczyna moich rozmiar�w nie powinna by� twardsza ni� on.
- Widzisz Bello, zawaha�a� si�. �adna g�upia wym�wka nie przekona mnie, �e mnie nie chcesz. Wiem, �e jest inaczej. Ja te� ci� pragn�, Bello.
- Sir? - zapyta�am, ale kiedy si� ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin