Agata Christie
Karty na stół
Tłumaczyła Krystyna Bockenheim
Tytuł oryginału:
Cards on the Table
Data wydania polskiego: 2001
Data pierwszego wydania oryginalnego: 1936
Przedmowa autorki
Panuje powszechne przekonanie, że powieść detektywistyczna przypomina wielki
wyścig: tu i tam są startujący, a wśród nich — faworyci, na których stawiamy. „Płacisz
i wybierasz”. Zasada wyboru w powieści jest i odwrotna niż na torze wyścigowym.
Inaczej mówiąc, faworytem jest najmniej prawdopodobna osoba! Wystarczy dostrzec
kogoś, kto nie ma żadnych szans popełnienia zbrodni, i w dziewięciu przypadkach na
dziesięć zadanie skończone.
Ponieważ nie chcę, aby moi wierni Czytelnicy odrzucili książkę z niesmakiem,
wolę ostrzec ich z góry, że to nie ten gatunek. Jest tylko czterech startujących i każ-
dy z nich spełnia warunki, każdy mógł popełnić zbrodnię. To skutecznie eliminuje ele-
ment zaskoczenia. Niemniej uważam, że w wypadku czterech osób, z których każda
popełniła morderstwo i jest zdolna popełnić następne, napięcie będzie równie duże.
Przedstawiam cztery różne osobowości, różne motywy, które mogłyby doprowadzić do
zbrodni. Dedukcja musi być zatem czysto psychologiczna, ale nie powinno to zmniej-
szyć zainteresowania, ponieważ najciekawszy jest właśnie umysł mordercy.
Mogę dodać jeszcze jeden argument na korzyść tej historii: jest ona jednym z ulubio-
nych przypadków Herkulesa Poirota. Natomiast jego przyjaciel, kapitan Hastings, po
usłyszeniu jej rzekł, że jest bardzo nudna! Chciałabym wiedzieć, z którym z nich zgo-
dzą się moi Czytelnicy.
Pan Shaitana
— Drogi panie Poirot!
ROZDZIAŁ I
Głos był miękki, niski, modulowany — użyty świadomie jako instrument.
Herkules Poirot odwrócił się na pięcie.
Ukłonił się i ceremonialnie uścisnął podaną sobie rękę.
W jego oczach pojawił się niezwykły wyraz. Można by powiedzieć, że przypadkowe
spotkanie wzbudziło w nim emocje, jakich rzadko miał okazję doświadczać.
— Co za spotkanie, panie Shaitana — odpowiedział.
Zamilkli. Stali naprzeciw siebie podobni szermierzom przed walką.
Wokół snuł się wolno leniwy, elegancki londyński tłum. Uszu ich dobiegał jednostaj-
ny szmer przytłumionych głosów.
— Kochanie, są doprawdy rozkoszne! — wycedziła jakaś dama tuż nad uchem
Poirota.
— Po prostu boskie, prawda? — doleciało ich z innej strony.
Była to wystawa tabakierek w „Wessex House”. Wstęp: jedna gwinea, na wsparcie
londyńskich szpitali.
— Drogi panie — powiedział pan Shaitana — jak miło pana zobaczyć! Czyżby chwi-
lowy przestój w pracy? Sezon ogórkowy w świecie przestępczym? A może ma się tu dzi-
siaj odbyć napad? Ale chyba nie mogę na to liczyć!
— Niestety, monsieur — odparł Poirot — Przyszedłem tu w celach czysto prywat-
nych.
Uwagę pana Shaitany odwróciło na moment Śliczne Młode Stworzenie, mające po
jednej stronie głowy masę loków jak u pudla, a po drugiej — trzy rogi obfitości z czar-
nej słomki.
4
— Moja droga — zwróci...
kubolina12310