Dodd Christina - Lost Princesses 01 - Uroczy wieczór.pdf

(979 KB) Pobierz
Some Enchanted Evening
C H R I S T I N A
D O D D
„Uroczy wieczór”
Przełożyła Anna Bielska
Tytuł orginału
S OME ENCHANTED EVENING
Prolog
Były kiedyś wysoko w Pirenejach dwa niewielkie królestwa żyjące w szczęściu i dostatku. W
jednym z królestw, Richarte, narodził się syn, który miał zostać następcą tronu.
W drugim królestwie, Beaumontagne, ku wielkiej radości, przyszły na świat trzy córki. Sorcha,
Klarysa i Amy wychowywane były w królewskim przepychu przez ojca i wierną tradycji babkę,
która nalegała, aby bezustannie wypełniały królewskie obowiązki.
Potem Europą zatrzęsła rewolucja, pogrążając oba królestwa w anarchii i zawierusze.
Po trzech latach walk trzy królewny zostały w tajemnicy wysłane do Anglii - dla ich
bezpieczeństwa. Ich ojciec stracił tron i zmarł. Po sześciu latach wojny ich babka pokonała
rewolucjonistów i odzyskała władzę. Wysłała najbardziej zaufanego emisariusza po swoje wnuczki,
Godfrey jednak okazał się nielojalny. Przekupiono go, a on przyjął pieniądze i zgodził się zgładzić
następczynie tronu. Ostatecznie jednak jego plan się nie powiódł; kazał księżniczkom uciekać, a
królowej wdowie po-
wiedział, że zniknęły w tajemniczych okolicznościach i wszelki ślad po nich zaginął. Starsza
pani wszędzie rozesłała posłańców, ale nikomu nie udało się natrafić na ślad zaginionych
księżniczek.
Okrutny uzurpator, hrabia Egidio duBelle, wtrącił królewicza Richarte do najgłębiej położonej
celi w najciemniejszym z lochów, skazując go na osiem lat udręki. W końcu jednak udało mu się
uciec do Beaumontagne. Tam zawarł umowę z królową.
Jeśli uda mu się odnaleźć wszystkie trzy zaginione królewny, będzie mógł wybrać sobie jedną z
nich za żonę. Dopiero po ślubie będzie mógł skrzyknąć wojska Beaumontagne i ruszyć do swojego
królestwa, aby pokonać okrutnego uzurpatora i ponownie zasiąść na tronie.
Jednak kiedy królewicz zajęty był poszukiwaniami księżniczek, hrabia duBelle wysłał ludzi, aby
wytropili królewicza, a same królewny, pamiętając przestrogi Godfreya, obawiały się wychylać z
kryjówki.
Tak więc ten plan mający na celu uratowanie zaginionych księżniczek, podobnie jak wiele
innych dobrych planów, spalił na panewce...
Rozdział 1
Nigdy nie zwracaj na siebie uwagi. Celem egzystencji królewny jest wypełnianie
obowiązków przedstawicielki rodziny królewskiej. Nic ponadto.
królowa wdowa Beaumontagne
SZKOCJA, 1808
Dolina i wioska należały do niego, a mimo to ta kobieta wjechała konno na rynek Freya Crags,
zupełnie jak gdyby to ona była właścicielką.
Robert MacKenzie, hrabia Hepburn, skrzywił się, obserwując nieznajomą, która przejechała
przez kamienny mostek i skierowała się w sam środek gwarnego tłumu. Był dzień targowy i na
całym placu porozstawiano osłonięte brązowym płótnem stragany. Okolica rozbrzmiewała setkami
głosów, ale nieznajoma wybijała się ponad tłum, siedząc wysoko na grzbiecie żwawego ogiera.
Kasztanek kroczył z wysoko uniesionym łbem, jakby był dumny z kobiety, która go dosiada. Już
sama klasa konia niejednego zaciekawiła.
Dama w siodle przykuwała jeszcze większą uwagę, ściągając z początku ukradkowe, a potem
całkiem śmiałe spojrzenia.
Robert patrzył na grupkę mężczyzn stojących w słońcu przed wejściem do karczmy. Przyglądali
się nieznajomej z rozdziawionymi ustami, całkowicie zapominając o zastawionych kuflami stołach.
Otaczający ich sprzedawcy i handlarze wdali się w krzykliwą rozmowę, oddając się domysłom i
uważnie przyglądając się nieznajomej.
Od szyi po palce u nóg odziana była w czarny wełniany strój do konnej jazdy, który przywodził
na myśl dostojeństwo, ale jednocześnie podkreślał kształty jej zgrabnej figury. Na głowie miała
czarny, wysoki kapelusz przepasany szeroką szarfą, która przytrzymywała odrzucony do tyłu
czarny welon. Czerwone wykończenie mankietów pasowało do czerwonej apaszki, którą miała
zawiązaną na szyi. Te delikatne barwne akcenty przyciągały wzrok. Miała wydatny biust, wąską
talię, na nogach czarne błyszczące buty, a jej twarz...
Dobry Boże, jej twarz...
Robert nie mógł oderwać od niej wzroku. Gdyby urodziła się w epoce renesansu, malarze
waliliby do niej drzwiami i oknami, błagając, by zechciała im pozować. Przedstawialiby ją jako
anioła o złocistych włosach mieniących się jak aureola wokół jej oblicza. Miedziane loki zdawały
się mieć moc ogrzewania dł ni i Robert poczuł mrowienie w palcach, tak bardzo pragnął odkryć,
jakie są w dotyku, i poczuć ich żar. Policzki kobiety były łagodnie zaokrąglone, wielkie
bursztynowe oczy pod ciemnymi brwiami przywodziły na myśl niebo, ale świadcząca o uporze
broda sprawiała, że jej twarz nie była zbyt przesłodzona. Miała wąski nos i nieco zbyt wydatny
podbródek, aby uchodzić za prawdziwą piękność , ale jej usta były szerokie, namiętne i karminowe.
Zbyt karminowe. Malowała je, był tego pewien. Wyglądała na dobrze urodzoną Angielkę, tylko że
taka kobieta nie malowałaby ust, a już z całą pewnością nie podróżowałaby samotnie.
Uśmiechnęła się, ukazując dwa rzędy białych zębów.
Robert wyprostował się, odsuwając od ściany karczmy. Zapragnął pocałować te zmysłowe usta.
Do diabła, skąd się wzięła ta myśl!
Hamish MacQueen był pewny siebie i bardzo zabawny; dawno temu stracił rękę w wypadku w
Marynarce Królewskiej.
- Jak myślisz, kim ona jest? Dobre pytanie! Robert miał zamiar uzyskaćna nie odpowiedź.
- Nie wiem, ale chciałbym przetrzepać jej sakwę - odezwał się Gilbert Wilson, a jego słowa
sprowokowały pozostałych.
- A ja podałbym jej na kolację gorącą kiełbaskę.
- Tomas MacTavish poklepał się po kościstym kolanie i zachichotał.
Do tych niewybrednych uwag dołączył swoją Henry MacCulloch.
- A ja zabawiłbym się z nią w pieski w sypialni. Wszyscy starzy mężczyźni wybuchnęli
śmiechem, wspominając dni, kiedy być może mieliby szansę na uwiedzenie pięknej nieznajomej.
Teraz żartowali, grzejąc się w słońcu, komentując wydarzenia i grając w bierki. Przynajmniej tak
było do chwili, kiedy miasteczku pojawiła się ta kobieta.
Wzrok Roberta podążył za jej postacią. Był wystarczająco rozsądny i w trakcie licznych podróży
dość wiele widział, by od razu wyczuć kłopoty. Z pozoru wcale nie był zainteresowany tym, co
działo się na placu, ale każdy jego zmysł był wyczulony na potencjalną sztuczkę. W końcu świat
wcale nie był tak bezpiecznym miejscem, jak zdawało się mieszkańcom tego miasteczka. Świat
pełen był kłamców i oszustów, morderców i jeszcze gorszych typów. To mężczyźni tacy jak on,
Robert, utrzymywali porządek. Jego przenikliwość pozwoli mu czynić tak dalej.
- Przeklęci głupcy. - Hughina Gray wyszła na zewnątrz, trzymając w dłoniach fartuch i
przyglądając się Robertowi i nieznajomej kobiecie. - Nie widzicie, że ona nie jest dobra?
- Założę się, że jest bardzo dobra - odparł B e n -neit, brat Tomasa, i wszyscy ryknęli śmiechem.
- Nie powinniście się tak wyrażać w obecności pana - ofuknęła ich Hughina, zerkając na
Roberta. Hughina była atrakcyjną wdową w jego wieku i nie robiła tajemnicy z tego, że w jej łóżku
znalazłoby się dla niego miejsce.
On jednak nie przyjmował tego zaproszenia. Kiedy pan sypiał z kobietami, które były jego
poddanymi, z całą pewnością wynikały z tego kłopoty, jeśli więc dopadała go potrzeba, podróżował
przez wzgórza do Trezor i odwiedzał lady Edmundson. Ona lubiła jego ciało i żarliwą seksualność,
nie dbając wcale oto , czy ją kocha, czy nie , co sprawiał o , że taki układ obojgu był bardzo na
rękę.
Ostatnio jednak Robert nie odczuwał tego pragnienia.
Zmiął w kieszeni wielokrotnie czytany list. Był zajęty opracowywaniem planów, desperackich
planów zemsty, a teraz wszystko miało spalić na panewce, ponieważ jakaś kobieta ośmieliła się nie
wypełnić swojej obietnicy. Niech ją wszyscy diabli!
Jednak w tej chwili jego uwagę zaprzątało zachowanie nowo przybyłej kobiety, która objeżdżała
stragany, pozwalając, by wszyscy mogli dokładnie się jej przyjrzeć. Robert patrzył, jak jego
poddani ją obserwują. Na ich twarzach malowały się podejrzliwość i zaciekawienie, ale kobieta
uśmiechała się do nich przyjaźnie, zupełnie jakby nie była za grosz inteligentna.
Jej wzrok padł na stragan krawcowej. Kobieta spojrzała na nią z całą wrogością, jaką może
żywić pospolitej urody kobieta wobec piękności.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin