Herbert Zbigniew - Obrona Templariuszy.pdf

(134 KB) Pobierz
Microsoft Word - Herbert Zbigniew - Obrona Templariuszy.rtf
naszej istoty. Dla ludzi redniowiecznych smak popiołu nie miał jak dla nas smaku nico ci.
mier w ogniu była przedsionkiem piekła, tego nie gasn cego stosu, na którym cierpi nigdy
nie spalone do ko ca ciała. Ogie fizyczny ł czył si z ogniem duchowym. M ka aktualna
zapowiadała m k wieczn . Niebo — siedziba wybranych, owe chłodne, milcz ce masy
powietrza były w oczach konaj cych dalekie i nie do zdobycia.
Z pocz tkiem 1309 roku ledztwo zostaje wznowione i ta nowa faza procesu charakteryzuje
si z jednej strony zaci ni ciem rub maszyny do wymuszania zezna (w samym Pary u 36
Templariuszy umarło w czasie przesłucha ), a z drugiej strony rzecz, zdawałoby si ,
niewytłumaczalna, podnosi si nie spotykany dotychczas opór wi niów, którzy porzucili
wszelkie wybiegi i polityk . Jac ues de Molay wyznaje, e b dzie bronił Zakonu, ale tylko
przed samym papie em. Inni bracia składaj podobne deklaracje. 2 maja liczba Templariuszy,
którzy chc broni Zakonu, wzrosła do pi ciuset sze dziesi ciu trzech. Odpowiedzi na ten
masowy opór jest stos, na którym płonie pi dziesi ciu czterech Templariuszy. Stara rzymska
metoda dziesi tkowania znów wi ci swoje triumfy.
W czerwcu 1311 roku post powanie dowodowe zostało zamkni te i akty ledztwa przesłano
papie owi. Sobór w Vienne nie przyniósł spodziewanej pomocy Zakonowi. Pami tajmy, e s
to czasy niewoli awinio skiej i papie uwa a spraw za definitywnie przegran . Bulla „Vox
Clamantis" z 3 kwietnia 1312 roku rozwi zywała Zakon, nie zawierała jednak pot pienia
Templariuszy. Ich dobra miały by przekazane Zakonowi Szpitalników. Tak wi c krew braci
Zakonu wi tyni nie obróciła si dla Filipa Pi knego w złoto.
Wi zienia Francji s jednak pełne i trzeba co robi zwłaszcza z dygnitarzami Zakonu, którzy
chc broni si przed trybunałem sami, „poniewa nie mamy nawet czterech groszy, aby
zapłaci za inn obron ". Nieustannie domagaj si stawienia przed s d papieski.
ledztwo jednak zostało zako czone i wysłannicy Klemensa V biernie asystuj przy
ogłaszaniu wyroków. Przywódcom Templariuszy grozi do ywotnie wi zienie.
Sentencja wyroku skazuj cego Jac uesa de Molay i Geoffroya de Charney odczytana została
w katedrze Notre-Dame. Wielki tłum słuchał jej w ciszy, ale zanim doczytano do ko ca, obaj
przywódcy — by mo e, e podziałał tutaj patetyczny gotyk Notre-Dame — zwrócili si do
ludu krzycz c, e zarzucanie Zakonowi zbrodni i herezji jest fałszem, e reguła Templariuszy
„była zawsze wi ta, słuszna i katolicka". Ci ka r ka stra nika spada na usta Mistrza, aby
zdusi ostatnie słowa skazanych. Kardynałowie przekazuj opornych w r ce s du paryskiego.
Filip Pi kny zarz dza spalenie na stosie, i to tego samego dnia. Aby u mierzy swój gniew,
oddaje płomieniom jeszcze trzydziestu sze ciu zbyt bezkompromisowych braci.
Wysoki Trybunale, na tym pozornie ko czy si dramat rycerzy Zakonu wi tyni.
Rzeczoznawcy szperaj po grobowcach, aby zdoby znak tajemnicy. Czasem udaje im si
odnale ła cuch eonów, czasem fascynuje ich odkryty na portalu grymas domniemanego
Baphometa. Obrona postawiła sobie zadanie skromne — badanie narz dzi.
W historii nic nie zamyka si ostatecznie. Metody u yte w walce z Templariuszami weszły do
repertuaru władzy. Dlatego nie mo emy tej odległej afery pozostawi bladym palcom
archiwistów.
12
82343896.002.png
nieobecno , ni bra udział w tej komedii) — po zapoznaniu si z wymuszonymi zeznaniami
deklaruje, e Templariusze zasługuj na kar mierci. Tak umocniony opini ludu Filip
Pi kny pod a do Poitiers na spotkanie z papie em.
Klemens V rozegrał rozmow z królem po mistrzowsku, z miejsca zwracaj c rozmow na
sprawy wyprawy krzy owej, a dyplomatycznie pomijaj c proces wytoczony Zakonowi
Templariuszy. Filipowi Pi knemu nie pozostaje nic innego, jak posłu y si wiernymi mu
dygnitarzami Ko cioła, arcybiskupami Narbonne i Bourges, którzy na zainscenizowanym
zje dzie wspólnie z królewskimi zausznikami gwałtownie zaatakowali Zakon, oboj tno
władzy duchownej w tej aferze, nie szcz dz c tak e obra liwych słów pod adresem papie a.
Klemens V pozostał na swoich pozycjach. Mówił nawet, e niektóre zeznania Templariuszy
nie wydaj mu si dostatecznie wiarygodne i aby zyska na czasie, zapowiedział, e w
przyszłym roku Sobór w Vienne zajmie si spraw Zakonu. Za dał tak e widzenia si z
głównymi oskar onymi.
Ci ostatni jechali w zbrojnym konwoju z Pary a do Poitiers. Podró przerwana została nagle
w Chinon pod pretekstem choroby oskar onych. Ponad wszelk w tpliwo , Wysoki
Trybunale, plan był z góry ukartowany. Chinon, którego ponure ruiny zachowały si do dzi ,
nadawało si bardzo do tego postoju z racji ogromnych podziemi. Kiedy na miejsce nowej
ka ni przybywaj wysłannicy papie a w towarzystwie zaprzysi onych wrogów
Templariuszy, Nogareta i Plaisiansa, oskar eni milcz lub przyznaj si do winy. Powracaj c
do lochów mog pisa na murach swój testament.
Przegl daj c akta procesu łatwo zauwa y , jak cz sto ci sami przesłuchiwani odwołuj swoje
zeznania, by po kilku dniach powraca do najci szych samooskar e . Nie mo na tego
inaczej wytłumaczy , jak u ywaniem w stosunku do oskar onych ognia, kotła, estrapady,
elaznych trzewików i dławi cych obr czy.
Obrona pozwala sobie zacytowa fragmenty niektórych zezna .
Ponsard z Gizy, 29 XI 1309 r.:
„Zapytany w sprawie, czy nigdy nie był poddawany torturom, odpowiedział, e trzy miesi ce
temu, gdy składał zeznanie przed biskupem Pary a, rzucono go do w skiego dołu z r kami
tak mocno zwi zanymi z tyłu, e krew wypływała spod paznokci; powiedział wówczas, e
je li go b d dr czyli, zaprzeczy poprzednim zeznaniom i powie wszystko, czego chc . Był
gotów na wszystko, eby tylko ka była krótka, ci cie, stos, wrzucenie do wrz tku, do tego
stopnia nie mógł znosi długiej m ki, któr cierpiał znajduj c si w wi zieniu przeszło dwa
lata".
Brat Bernard z Albi:
„Tak bardzo byłem torturowany, tak długo przesłuchiwany i trzymany w ogniu, e stopy moje
s spalone, i czułem jak ko ci łami si we mnie".
Brat Aymeri z Villiers le Duc 13 maja 1310 r.:
Protokół mówi, e oskar ony był blady i przera ony. Przysi ga z r k na ołtarzu, e zbrodnie
zarzucane Zakonowi s wymysłem. „Je li kłami , niech tu na miejscu ciało moje i dusz
pochłonie piekło". Gdy przeczytano mu poprzednie zeznania, odpowiada: „Tak, przyznałem
si do szeregu bł dów, ale to na skutek m czarni, jakie mi zadali rycerze królewscy, G. de
Marcilly i Hugues de la Celle, w czasie przesłucha . Widziałem wczoraj pi dziesi ciu
czterech moich braci, których wieziono na wozach, aby byli spaleni ywcem... Ach, je li mam
by spalony na stosie, wyznam, e bardzo boj si mierci, e jej nie znios , ugn si ... Przy-
znam si pod przysi g przed wami, przed kimkolwiek chcecie, do wszystkich zbrodni, jakie
zarzucacie Zakonowi; przyznam si , e zabiłem Boga, je li tego ode mnie za daj ".
Pragn łbym zwróci uwag Wysokiego Trybunału na psychologiczny aspekt mierci na
stosie. Zwierz cy strach przed ogniem zasadza si na instynktownej wiedzy, e zadaje ona
ciału cierpienia najdotkliwsze. Jakich sił duchowych trzeba, aby zachowa wiar , e
potrafimy z tego najbardziej niszcz cego ywiołu wynie cho by najdrobniejsz cz stk
11
82343896.003.png
w gł b ciemnych lochów, sens ich losu?
Pozostało, Wysoki Trybunale, imi owego demona. Dotrwało do naszych czasów stanowi c
temat rozwa a wielu rzeczoznawców. Nie przedmiot, ale słowo jest jedynym dowodem
rzeczowym w tej sprawie. Wypowiedzmy wreszcie to imi : Baphomet.
Rzeczoznawca niemiecki, orientalista Hammer-Purgstall, wywodzi imi demona od słowa
Bahumid, co miało oznacza wołu i z czego wyci gn ł wniosek, e szło o kult złotego cielca,
istotnie Templariuszom zarzucany. Teza ta nie ostała si i sam autor zmienił j niej na
równie nieprzekonywaj c . Badacz Templariuszy, znakomity historyk Wiktor Emil Michelet,
widział w nazwie skrót formuły, któr zgodnie z zasadami kabalistycznymi nale ało czyta z
prawa w lewo. TEMpli Omnium Hominum Pacis ABbas. Zauwa ano tak e, e nazwa
pochodzi mo e od zajmowanego przez Templariuszy cypryjskiego portu Bapho, gdzie w sta-
ro ytno ci znajdowała si wi tynia Astarte, owej Wenus i Ksi yca, Dziewicy i Matki, której
składano ofiary z dzieci. Hipotez t podał oskar yciel id c po linii najbardziej
fantastycznych zarzutów stawianych Zakonowi, w tej liczbie i ludo erstwa.
Do prawdopodobne, przynajmniej z filologicznego wzgl du, wydaje si wyja nienie, które
dał znakomity arabista na pocz tku XIX wieku, Sylwester de Sacy, wywodz c imi demona z
przeinaczonego nazwiska — Mahomet. Potwierdza to fragment poematu Templariusza
Oliviera, napisanego w langue d'oc „E Bafonet obra de son poder": „I Mahomet zabłysn ł
swoj moc ". Nie jest to wcale, jak chce oskar yciel, dowód infiltracji islamu do ezoterycznej
doktryny Templariuszy. Chocia ulegali oni w pewnym stopniu religiom Wschodu, aden
dokument nie wskazuje na to, e stanowili sekt religijn . W ich umysłach nast pił na pewno
wa ny proces rozszerzenia perspektyw na sprawy wiary. To, co było pewnikiem dla ka dego
franko skiego szlachcica ruszaj cego na wyprawy krzy owe, e chrze cija stwo jest jedyn
godn tej nazwy religi , zostało zachwiane przez nowe kontakty i nowe do wiadczenia.
Koran, uznaj cy Chrystusa za jednego z proroków, ułatwił niew tpliwie ten proces.
Powró my jednak ze Wschodu, który w tym okresie jest ju tylko wspomnieniem i echem, do
Francji, gdzie toczy si gra o ycie i honor Zakonu wi tyni. Filip Pi kny, jak przystało na
nowoczesnego władc , sprawnie potrafił posługiwa si propagand . W chwili gdy w lochach
całej Francji słycha j k torturowanych, król pisze list do wszystkich suwerenów Europy,
denuncjuj cy „zbrodnie" Templariuszy. Nie wszyscy jednak dali wiar oskar eniu, i tak np.
król Anglii, Edward II, widzi w zarzutach stek kalumnii i zawiadamia o swym przychylnym
Templariuszom stanowisku królów Portugalii, Kastylii, Aragonii i Sycylii oraz samego
papie a. Łatwo z tego wydedukowa , e powszechna zła opinia o Templariuszach nie była
znowu wcale tak powszechna, jak to starał si zasugerowa oskar yciel.
Po owym fatalnym, wymuszonym pierwszym przyznaniu si do winy Wielkiego Mistrza
istniała tylko jedna nadzieja dla Templariuszy, ta mianowicie, e zostan przekazani
jurysdykcji ko cielnej, ci lej, e b d s dzeni przez samego papie a. I rzeczywi cie pod
koniec 1307 roku król wyra a zgod na przekazanie wi niów Klemensowi V. Na wiadomo
o tym Templariusze masowo odwołuj swoje zeznania. Według tradycji Jac ues de Molay
uczynił to przed tłumem zgromadzonym w ko ciele, ukazuj c rozdarte torturami ciało.
Filip Pi kny widz c, e nici intrygi wymykaj mu si z r k, naciska spr yn propagandy,
tym razem wewn trznej. Zaczynaj po Pary u kr y pisemka, e papie został kupiony przez
Templariuszy. Nic bowiem bardziej ni argumenty pecuniarne nie rozpala nami tno ci.
Podekscytowawszy tłum Filip Pi kny zwraca si do parlamentu i uniwersytetu paryskiego,
aby poparł jego antypapiesk polityk i wypowiedział si w sprawie Templariuszy.
Uniwersytet wszelako odpowiada, e sprawy o herezj powinny by s dzone przez
trybunał duchowny. Jest to jeszcze jeden dowód, Wysoki Trybunale, e nie cała opinia
ówczesna wypowiada si przeciwko Zakonowi.
Intelektuali ci jak zwykle nabru dzili, ale za to parlament, który zebrał si w maju 1308 w
Tours (co prawda niepełny, gdy wielu ze szlachty wolało usprawiedliwia swoj
10
82343896.004.png
ledztwo rozpocz to natychmiast po aresztowaniach i prowadziła je władza wiecka.
Instrukcja do komisarzy zaleca, aby „badano prawd starannie i je li to jest konieczne — przy
u yciu tortur". Obwinionych stawia si wobec alternatywy: albo przyznaj si do zarzucanych
im przest pstw i zostan ułaskawieni, albo zgin na stosie.
Post p cywilizacyjny, Wysoki Trybunale, polega m. in. na tym, e proste narz dzie do roz-
bijania czaszek zast piły słowa-maczugi, maj ce jeszcze t zalet , e pora aj psychicznie
przeciwnika. Takimi słowami s : „deprawator umysłów", „czarownica", „heretyk".
Zarzucono oczywi cie Templariuszom herezj , i to głównie dlatego, eby wytr ci papie owi
z r k mo liwo interwencji na ich korzy . Zreszt od pocz tku walka była bardzo trudna.
Filip Pi kny miał sił , Stolica Apostolska tylko dyplomacj .
Teraz nast puje moment najci szy dla obrony i nic dziwnego, e oskar yciel poło ył na to
akcent główny. Istotnie, jest faktem, e Jac ues de Molay wobec przedstawicieli Ko cioła,
teologii i uniwersytetu paryskiego wyznał publicznie, jakoby od dłu szego czasu panował w
Zakonie zwyczaj, i w czasie ceremonii przyjmowania nowych rycerzy-mnichów zapierali si
oni Chrystusa i pluli na krzy . Inny dygnitarz Zakonu, Geoffroy de Charney, zło ył podobne
zeznanie, podkre laj c jednak, e on sam nie stosował tej metody przyjmowania do Zakonu,
jako niezgodnej z zasadami wiary. Doda nale y, e oba zeznania nast piły zaledwie
dwana cie dni po aresztowaniu, co sugeruje, e zło one były spontanicznie. Pami tamy
jednak, Wysoki Trybunale, e czas oskar onych liczy si w ledztwie na godziny, a aparat
ledczy pracował zgodnie z królewsk instrukcj „starannie".
Jest rzecz wi cej ni prawdopodobn , e Wielkiemu Mistrzowi, który, jak z całego procesu
okazało si , był bardzo naiwnym politykiem, obiecano, i publiczne wyznanie win ochroni
egzystencj Zakonu jako cało ci. Zreszt sam akt plucia na krzy nie musi wiadczy o
apostazji, ale by mo e, i potwierdzaj to opinie rzeczoznawców, stanowi element inicjacji,
jej, e tak powiem, dialektycznego charakteru. Wystarczy powoła si na powszechnie znany
rytuał pasowania na rycerzy, w czasie którego symboliczny policzek jest jedynym, jaki rycerz
znie musi bez oddawania. Co do samego faktu zeznania ró nych Templariuszy s z sob
sprzeczne. Jedni zeznaj , e pluło si w bok, a nie na wizerunek, inni zaprzeczaj kate-
gorycznie stosowaniu tej praktyki. Geoffroy z Gonneville tłumaczy, e zwyczaj
wprowadzony był przez złego mistrza, który b d c w niewoli u Saracenów odzyskał wolno
po zaparciu si Chrystusa. Ale ten e sam oskar ony nie potrafi poda , kim był ów zły mistrz.
Brat Gerard z Pasagio mówi: „Nowo wst puj cemu do Zakonu pokazywano krzy drewniany
i pytano, czy to jest Bóg. Zapytany odpowiadał, e jest to obraz Ukrzy owanego. Brat
przyjmuj cy mówił wtedy: «Nie wierz w to, jest to kawałek drewna. Nasz Pan jest w
niebiesiech»". wiadczy to przeciwko zarzucanej Templariuszom idolatrii, a jest dowodem
wysokiego stopnia spirytualizacji ich wiary. Krótko mówi c, Wysoki Trybunale, zeznania s
sprzeczne i co do sposobu, i co do genezy zwyczaju. A co najwa niejsze, adne ródła pisane,
a przede wszystkim zachowana reguła, nie zawieraj podobnego przepisu.
Podobnie ma si sprawa z owym bo kiem, który miał by czczony przez Templariuszy i na
temat którego wylano tak ilo atramentu, e nawet gdyby był aniołem, stałby si diabłem.
Inkwizytor Wilhelm z Pary a w swojej instrukcji dla organów ledczych nakazuje pyta
oskar onych o pos g, który ma głow ludzk i wielk brod . Ale i tu równie odpowiedzi
obwinionych s sprzeczne i niejasne. Dla jednych była to figura z drzewa, dla innych ze
srebra i skóry; e ska lub m ska; bez zarostu i z brod ; podobna do kota lub wini; miała
jedn głow , dwie albo trzy. Mimo zaj cia wszystkich przedmiotów kultu nie udało si
znale adnego odpowiadaj cego tym opisom.
Mamy tu wi c, Wysoki Trybunale, klasyczny przykład zbiorowego wmówienia. I my, którzy
znamy logik strachu, psychopatologi zaszczutego, teori zachowania si grup w obliczu
zagłady, nie mo emy da temu wiary. Pami tajmy tak e, e wyobra nia redniowieczna
n kana była przez diabła. Któ lepiej od niego mógł wytłumaczy torturowanym, rzuconym
9
82343896.005.png
e motywem decyduj cym była nie tylko duma, ale trudno ci pogodzenia ró nych reguł. Ten
krok oka e si tragiczny w skutkach.
Kiedy zastanawiamy si , Wysoki Trybunale, nad procesem wytoczonym Templariuszom, do-
strze emy, e Filip Pi kny nie kierował si wył cznie zimnym wyrachowaniem, ale w jego
stosunku do Zakonu był element autentycznej pasji. Jest to moment psychologiczny co
prawda, ale nie bez znaczenia. Spróbujemy go wytłumaczy .
Otó na pocz tku roku 1306, po trzeciej dewaluacji, paryski le petit peuple burzy si . Ma-
nifestacje dochodz do takich rozmiarów, e zagro ony król ucieka wraz z rodzin do
warowni Templariuszy, owej słynnej Tour du Tempie, gdzie prze ywa upokarzaj ce
obl enie „motłochu". Co prawda w kilka dni pó niej przywódcy buntu wisieli na bramach
Pary a, ale smak kl ski był gorzki. Nic bowiem bardziej nie upokarza monarchy, jak poczucie
wdzi czno ci. I to w stosunku do tych, których ma si niedługo ogłosi zbrodniarzami. W tym
samym roku przeprowadza Filip operacj , która była czym w rodzaju manewrów przed
procesem Templariuszy. Przedmiotem operacji był naród bezbronny — ydzi, których
maj tki poddano konfiskacie, ich samych okrutnie torturowano, a wreszcie skazano na
banicj .
Filip Pi kny rozumiał dobrze, e policja polityczna w szeroko zakrojonych akcjach powinna
działa szybko, co gwarantuje wykluczenie elementu oporu. Grom musi pa , zanim
zagro eni ujrz wiatło błyskawicy.
W czwartek, 12 pa dziernika 1307 roku, Jac ues de Molay kroczy obok króla w pochodzie
ałobnym na pogrzebie ony Karola de Valois. W pi tek o wicie, 13 pa dziernika, a wi c na-
zajutrz, wszyscy Templariusze we Francji zostaj aresztowani. Musimy, Wysoki Trybunale,
pochyli ze smutnym uznaniem głowy nad t niebywał , jak na owe czasy, perfekcj machiny
policyjnej.
Oskar yciel powiedział, e uwi zienie Templariuszy nikogo nie dziwiło, e zarzuty
przeciwko nim podnoszone były niejednokrotnie, kr yły niejako w powietrzu. Dodał tak e,
e Filip Pi kny konferował z papie em Klemensem V w tej sprawie, ale znów pomin ł tło
rozmów. Wiadomo bowiem, e szło w tych pertraktacjach o now wypraw krzy ow . Papie
chciał wysła na jej czele owego niebezpiecznego porywacza papie y Nogareta, nad którym
ci yła kl twa, co miało, jak s dził, złama jego karier polityczn i zwróci go na drog
cnoty. Filipowi idea wyprawy krzy owej była najzupełniej obca, mógł wi c przedstawi jej
trudno ci, argumentuj c, e le si dzieje w Zakonie Templariuszy, którzy, oczywi cie, mieli
stanowi trzon armii wyruszaj cej na Wschód. Uszedł tak e uwagi oskar yciela fakt
znamienny, e Wielki Mistrz Zakonu, Jacques de Molay, sam zwrócił si do papie a z pro b
o przeprowadzenie dochodze , aby oczy ci si ze stawianych, a nie sprecyzowanych jasno
zarzutów. Z kolei Klemens V nie mog c znale wiarogodnych dowodów winy Templariuszy
zwraca si we wrze niu 1307 roku do Filipa Pi knego z daniem przysłania mu wyników
dochodze . Jest rzecz oczywist , Wysoki Trybunale, e król nie mógł si kompromitowa
ujawnieniem zezna złoczy ców czy ewidentnie przekupionych, a usuni tych z Zakonu,
braci. Trzeba było zatem wydrze rozpalonym elazem samooskar enie z ust tych, którzy
przebywali aktualnie w Zakonie.
Rozkaz aresztowania, skierowany do baronów, prałatów i przedstawicieli władzy królewskiej
na prowincji, jest arcydziełem retoryki: „Oto sprawa gorzka, sprawa godna po ałowania,
sprawa naprawd okropna, gdy si o niej my li — straszna, gdy si o niej słyszy — zbrodnia
szkaradna, przest pstwo wstr tne, czyn ohydny, ha ba przera aj ca, post pki zupełnie
nieludzkie — doszły do naszych uszu wprawiaj c nas w wielkie osłupienie i wstrz saj c
gwałtown odraz ..." Wysoki Trybunale, prosz policzy przymiotniki tego pierwszego
zdania. Przymiotniki towarzysz nie tylko złej poezji, ale stanowi zawsze istotny składnik
oskar e , których strona dowodowa jest w tła. Bo i w dalszym ci gu tego tekstu nie ma nic
poza bulgotaniem w ciekło ci.
8
82343896.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin