Cathy Kelly - Taka jak ty.pdf

(2017 KB) Pobierz
2570993 UNPDF
CATHY KELLY
Taka jak ty
Rozdział 1
H anna wyciągnęła długą, zgrabną nogę i zręcznie odkręciła kurek
mokrą stopą. Po chwili z kranu popłynęła cudownie gorąca woda.
- Nieźle ci to idzie - zauważył Jeff rozbawiony. Hanna oparła się o nie­
go wygodnie. Dzieliła ich tylko piana pachnąca werbeną.
- Lubię czytać w wannie, za to nie znoszę zimą wynurzać się, żeby
dolać ciepłej wody, więc nauczyłam się odkręcać kurek nogą- mruknęła.
Woda podnosiła siępowoli, wypełniała starą wannę, rozgrzewała. Hanna
była zmęczona, ale szczęśliwa, choć w nocy praktycznie nie zmrużyła oka.
Wspólna kąpiel po miłosnym maratonie to dobry pomysł. Gorąca woda
koi mięśnie obolałe po erotycznych zapasach. Raz omal nie spadli z łóżka,
a innym razem Hannie tak strzyknęło w krzyżu, że miała ochotę wrzesz­
czeć z bólu. Takie są skutki podrywania młodych facetów, stwierdziła
z zadowoleniem. Nie mająkłopotów z kręgosłupem i pociągająich gimna­
styczne akrobacje z lustrami, fotelami i paskiem od szlafroka. Jedyna sztucz­
ka z paskiem od szlafroka, na jaką było stać biednego Harry'ego, to wlec
go za sobą po ziemi, zamiatając kurze i rozsypane płatki śniadaniowe.
Dlaczego właściwie myśli o nim „biedny Harry"? Biedny, a jakże.
Wredny, Samolubny, Kłamliwy, Pasożytniczy Harry pasuje o wiele le­
piej . Skoro o pasożytach mowa, Hanna z całego serca życzyła Harry'emu,
żeby doświadczył na własnej skórze spotkania z osławionym stworzon­
kiem z rzek tropikalnych, które podobno umie się dostać do ciała męż­
czyzny po strumieniu moczu. Oczywiście, jeśli facet jest na tyle głupi,
żeby sikać do rzeki. Hanna miała nadzieję, że pozbycie się pasożyta wiąże
się ze skomplikowaną i bolesną operacją, po której Harry przez tydzień
nie będzie mógł wygodnie usiąść. I że do tej operacji używa się straszli­
wego narzędzia tortur, sto razy gorszego niż wziernik ginekologiczny.
- Znasz inne sztuczki ze stopami? - Jeff uwodzicielsko ugryzł ją
w ucho, skutecznie ściągając ją z powrotem na ziemię z amazońskiej
dżungli. Zapomniała o bolesnych zabiegach medycznych.
- Nie - odparła stanowczo. Czekała, aż ciepła woda ukoi ból w pra­
wym biodrze. Zamknęła oczy i wyobrażała sobie, jak upłynie następna
godzina. Mała walizka czeka na szafie. Ubrania, które zabiera do Egiptu,
leżą na łóżku w pokoju gościnnym. Pakowanie zajmie pół godziny. Z listą
w ręce sprawdzi, czy zabrała wszystko, co potrzeba. Potem opróżni lo­
dówkę. Głupio by było wracać do śmierdzącej kuchni tylko dlatego, że
przed wyjazdem nie chciało jej się do niej zajrzeć. Właściwie zostało jej
jeszcze tylko kilka minut bezczynności w wannie.
Jeff był innego zdania. Poczuła jego usta na karku, jego dłonie błą­
dziły pod wodą, dotykały jej ud.
Wyprostowała się gwałtownie i zakręciła wodę. Długie włosy oble­
piały jej plecy jak splątane wodorosty.
- Nie mamy czasu, Jeff- stwierdziła surowo. - Jest wpół do dziesią­
tej. Za dwie godziny muszę być na lotnisku, a jeszcze się nawet nie spa­
kowałam.
Przyciągnął ją z powrotem bez wysiłku - w końcu na siłowni wyci­
skał dwa razy większe ciężary.
- Gdybym jechał z tobą, niewiele musiałabyś zapakować - mruknął.
- Tylko skąpe bikini i seksowną sukienkę, jak ta wczoraj.
Hanna uśmiechnęła się do siebie. Ametystowa sukienka była bardzo
śmiała i niepodobna do niczego w jej skromnej, konserwatywnej garde­
robie. Kupiła ją ponad rok temu na wyprzedaży w butiku znanego pro­
jektanta i do tej pory nie odważyła się jej założyć. Dopiero wczoraj zde­
cydowała się w niej wystąpić na uroczyste otwarcie Jupitera, nowego
klubu nocnego w hotelu.
- Będą tłumy sławnych ludzi! Lista gości wygląda jak spis treści
w „Hello" - koleżanki Hanny z hotelowej recepcji rozprawiały o przyję­
ciu od kilku tygodni. - Musimy zrobić się na bóstwa, dziewczyny. Nie
możemy zawieść firmy.
Hanna zrobiła się więc na bóstwo, ułożyła ciemne włosy tak, że opa­
dały na ramiona miękko jak jedwab i włożyła szalenie drogą sukienkę.
Nieraz myślała, czy nie oddać jej z powrotem do sklepu tylko dlatego, że
była taka droga. Wszystkie recepcjonistki hotelu Triumph wstrzymały
oddech, widząc stateczną zazwyczaj pannę Campbell w czymś innym niż
uniform recepcjonistki albo dżinsy, biała koszula, marynarka i mokasyny.
Niesamowite, szeptały z niedowierzaniem. Kto by pomyślał, że z chłodnej
recepcjonistki można zmienić się w kusicielkę tylko za sprawą sukienki?
Jeff Williams od niedawna prowadził hotelową siłownię. Nie słyszał
jeszcze o reputacji Hanny - uważano ją za oschłą i oziębłą - i westchnął
z zachwytem na widok smukłego, zgrabnego ciała w cieniutkim szyfo­
nie, obcisłym w najbardziej pożądanych miejscach.
Prawie cały hotelowy personel zajął się podglądaniem wielkiego świa­
ta. Recepcjonistki szeroko otwartymi oczami wpatrywały się w gwiazdy
ekranu i innych znakomitych gości wychylających duszkiem szampana
w oddzielonej części klubu. Jeff i Hanna woleli spędzić wieczór na par­
kiecie. Oboje odkryli, że uwielbiajątańczyć. Pili więcej wody mineralnej
niż alkoholu i tańczyli: boogie, salsę, nawet walca. Rozbawionej Hannie
wystarczyły dwa kieliszki białego wina, by odebrała pocałunki Jeffa jako
coś naturalnego, a nie kompletną pomyłkę.
- Jestem od ciebie starsza o dziesięć lat - zauważyła, gdy ścisnęli się
na jednym siedzeniu. Obejmowały ją silne ramiona Jeffa, widziała nad
sobą jego jasną głowę. Czuła się jak nastolatka na randce, ale doskonale
się przy tym bawiła.
- Trzydzieści sześć lat to jeszcze nie starość - mruknął z ustami wtu­
lonymi w jej włosy.
Mieszkał na drugim końcu miasta i na dodatek miał dwóch współloka-
torów, o wiele rozsądniej było więc pójść do Hanny, która mieszkała o rzut
beretem od hotelu.
Jeff przysiadł na małej, twardej kanapie, popodziwiał brokatowe po­
duszki, które Hanna własnoręcznie wyhaftowała pewnego weekendu, po
czym zabrał się za robótki ręczne innego rodzaju. Nie poganiał jej. Wie­
działa, że tak będzie. Jako instruktor na siłowni, Jeff przywykł, że przy­
ciąga piękne kobiety. Zawsze dbał, by wiedziały, co robią, zanim będzie
za późno.
- Naprawdę tego chcesz? - Zapytał w pewnym momencie. Jego pło­
nący wzrok dobitnie świadczył o pożądaniu.
Hanna nie wahała się, bo już wcześniej doszła do wniosku, że należy
jej się intensywna sesja w łóżku po dwunastu miesiącach celibatu. Było
wspaniale, jakby znalazła w kącie starą rakietę tenisową zapomnianą od
szesnastu lat, kiedy kochała się w Ivanie Lendlu i udowodniła, że nadal
umie przebić piłkę nad siatką, nie robiąc z siebie kompletnej idiotki.
Jeff nie musi wiedzieć, że ostatnio równie zmęczona była po za­
jęciach step-aerobiku; spocona jak prosię, w mokrej od potu koszulce,
obolała, a instruktorka o figurze supermodelki darła się na nią przez go­
dzinę.
I nie musi wiedzieć, że oprócz Hanny jest pierwszą osobą, która
śpi na wielkim łożu z zagłowiem z żółtego brokatu. Mężczyźni, zwłasz­
cza, jak zauważyła, młodzi mężczyźni, denerwują się na myśl i o celiba­
cie, i o kobietach podejmujących świadomą decyzję o pójściu z kimś do
łóżka. Świadome decyzje są równie niebezpieczne jak zaangażowanie.
Gdyby Jeff domyślał się, że upatrzyła go sobie na tego, który zakoń­
czy rok wymuszonego celibatu, uciekałby gdzie pieprz rośnie przekona­
ny, że pakuje się w związek z neurotyczną histeryczką. Gdyby tylko wie­
dział.
Życie pokazało Hannie, że mężczyźni nadają się tylko do jednego, i nie
jest to bynajmniej zarabianie pieniędzy. Nauczyła się tego bardzo wcześ­
nie, jeszcze od ojca. Tam gdzie się urodziła, w Connemara, gdzie prze­
żyją tylko najtwardsze sztuki bydła, rolnicy albo pracują ponad siły, aż
artretyzm wykręca im ręce, a trudy i zmartwienia dodają lat przed cza­
sem, albo sięgają po butelkę i zwalająna żony ciężar utrzymania rodziny
i płacenia rachunków. Ojciec Hanny wybrał to drugie.
To jej matka postarzała się przedwcześnie. Miała zaledwie czterdzie­
ści lat, a jej twarz już poorały zmarszczki i bruzdy. Kiedy Hanna obser­
wowała, jak Ann Campbell wraca blada ze zmęczenia po sprzątaniu kuchni
w miejscowym hotelu i zabiera się za robienie na drutach swetrów, za
które płacono jej grosze, obiecała sobie, że nigdy nie skończy jak matka.
Żaden mężczyzna nie uwięzi jej w małżeństwie, nie będzie wracał do
domu pijany, nie będzie domagał się obiadu, na który nie zarobił. O, nie!
Zrobi karierę, osiągnie niezależność, nie będzie sobie marnować oczu,
dziergając przy mdłym świetle, żeby zarobić te kilka fontów.
Oblane egzaminy końcowe i Harry to dwie nieprzewidziane prze­
szkody w szczegółowo opracowanym planie. Ale teraz wróciła na prostą,
stwierdziła, zgrzytając zębami, choć dentysta upominał, by tego nie robi­
ła. Mniej więcej. Ma nową pracę, wybiera się na ciekawy urlop, który -
miała nadzieję - pozwoli jej uzupełnić braki w wykształceniu, zaczyna
nowe życie. Dla Jeffa nie ma w nim miejsca. Przeszkadzałby, przywo­
dziłby na myśl miłość i małżeństwo. A miłości ma dosyć do końca życia,
wielkie dzięki.
Woda stawała się nieprzyjemnie zimna. Spóźni się, jeśli się zaraz nie
ruszy. Wstała z gracją i wyszła z wanny.
- Jesteś w doskonałej formie - stwierdził Jeff, z podziwem patrząc
na wąską talię i jędrne ramiona.
- Chcesz powiedzieć, jak na panią w moim wieku ~ zażartowała,
owijając się ręcznikiem. Odruchowo masowała szczękę, obolałą od ciąg­
łego zaciskania zębów.
10
Zgłoś jeśli naruszono regulamin