Artur16.txt

(10 KB) Pobierz
64






























  Moryan le Fay
  Je�li wierzy� mej braci, b��dnym rycerzom, to nie we wszystkich zamkach mo�na by�o liczy�
  na go�cinne przyj�cie. Sk�din�d, je�li wnioskowa� z tego, co mia�em sposobno�� zaobserwowa�,
  nie bardzo zas�ugiwali oni na zaufanie, zaufanie w tym sensie, jaki si� nadaje dzi�
  temu s�owu. Zgodnie z �wczesnymi pogl�dami byli oni mo�e lud�mi zupe�nie godnymi wiary.
  Co do mnie, to dla zdania sobie sprawy z istotnego stanu rzeczy robi�em zawsze ma�y
  arytmetyczny rachunek, mianowicie, odejmowa�em od ca�o�ci 97% k�ad�c je na karb fantazji
  rycerza, pozosta�e za� uwa�aj�c za fakt nie ulegaj�cy w�tpliwo�ci. Przerobiwszy i tym razem
  to samo dzia�anie postanowi�em zadzwoni� u wej�cia do zamku, tzn. zawo�a� stra�e. Lecz w
  tej samej chwili na zakr�cie wiod�cej do zamku drogi ukaza� si� jaki� je�dziec. Kiedy�my si�
  znale�li w nieznacznej odleg�o�ci od siebie, spotrzeg�em, �e nosi he�m z pi�ropuszem i stalow�
  zbroj�, lecz �e ta ostatnia mie�ci�a si� w czym� w rodzaju twardego, zabawnie wygl�daj�cego
  futera�u. Mimo woli u�miechn��em si� ze swego braku pami�ci, kiedy zbli�ywszy si�
  przeczyta�em napis na futerale:
  �Persimo�skie myd�o � u�ywaj� wszystkie primadonny.� By� to m�j w�asny wynalazek,
  wprowadzony przede wszystkim w celach higienicznych. W g��bi duszy piastowa�em jeszcze
  jeden zamiar: pragn��em w ten spos�b podci�� raz na zawsze korzenie idiotycznej instytucji
  b��dnego rycerstwa. Wybra�em kilku zuch�w spo�r�d najwi�kszych zawalidrog�w i wyposa�y�em
  ich w p�aszcze-futera�y z rozmaitymi og�oszeniami. By�em przekonany, �e w miar�
  zwi�kszania si� ich liczby zaczn� oni czyni� piekielnie zabawne wra�enie. W�wczas ka�dy
  bez wyj�tku osio�, zakuty w stal, b�dzie wywo�ywa� �miech i kpiny i tym sposobem ten
  �mieszny i barbarzy�ski zwyczaj zostanie powoli wyrugowany. Misjonarze moi mieli zapowiedziane,
  �e musz� wszystkim bez wyj�tku, kogo spotkaj�, odczytywa� z�ote napisy na
  swych futera�ach. Poz�ota odpowiada�a barbarzy�skiej wspania�o�ci tych czas�w i �atwiej ni�
  co innego mog�a �ci�gn�� uwag� ludzi i rycerstwa na napis. Obowi�zkiem wi�c spotkanego
  b��dnego rycerza by�o odczytywanie i obja�nianie lordom i ladies znaczenia myd�a. W razie
  gdyby szlachetni lordowie i wysoko urodzone ladies wzdragali si� przed u�yciem go, proponowano
  wypr�bowa� dzia�anie myd�a na psach ich szlachetnego w�a�ciciela. Poza tym misjonarze
  musieli u�ywa� myd�a sami wraz ze swymi rodzinami i popieraj�c swe s�owa w�asnym
  do�wiadczeniem, przekonywa� o jego dobrodziejstwie szlacht�. W wypadkach za� wyj�tkowej
  odporno�ci klienta zalecane by�o z�apanie i wyszorowanie myd�em jakiego� pustelnika,
  co nie przedstawia�o specjalnej trudno�ci, gdy� wszystkie lasy roi�y si� od nich. Je�eli za� to
  nawet nie przekona szlachetnego klienta, to trzeba da� mu spok�j, i pos�a� go do wszystkich
  diab��w.
  Misjonarz czysto�ci spotykaj�cy b��dnego rycerza rzuca� mu wyzwanie i je�li uda�o mu si�
  go zwyci�y�, szorowa� go od st�p do g�owy. Je�li zwyci�ony nie rozchorowa� si� po tej
  operacji, wi�zano go rycerskim s�owem honoru, �e po�wi�ci si� reklamowaniu myd�a i �e do
  grobowej deski po�wi�ci si� krzewieniu myd�a i cywilizacji. Co si� tyczy mydlarni, to ta sz�a
  �wietnie. Z pocz�tku mia�em dwu robotnik�w, lecz ju� przed wyjazdem zostawi�em pi�tnastu
  pracuj�cych dniami i nocami. Skutki pomy�lnego rozwoju mej fabryczki da�y si� pr�dko �odczu�:
  kr�l doznawa� lekkich omdle� i kl�� si�, �e w tego rodzaju powietrzu nie wytrzyma. Sir
  Lancelot wlaz� za� a� na dach myd�arni i cho� go zapewnia�em, �e tam jest najgorzej, nie
  schodzi� i powtarza� z uporem, �e potrzebuje jak najwi�cej powietrza. Przy tym kl�� si�, �e
  ka�dego, komu przyjdzie do g�owy za�o�y� u siebie w domu mydlarni�, wyprawi najkr�tsz�
  drog� do piek�a.
  Rycerza, kt�rego�my spotkali, zwano La Cote Male Taile. Poinformowa� mnie, �e w zamku
  zamieszkuje siostra kr�la Artura, b�d�c� �on� kr�la Urieusa, na kt�rego terytorium znajdowali�my
  si�. Kr�lestwo Urieusa by�o zreszt� tak wielkie, jak mniej wi�cej okr�g Kolumbii;
  mo�na by�o stan�� po�rodku niego i rzuci� kamie� z zupe�nym prze�wiadczeniem, �e upadnie
  w s�siednim kr�lestwie. W og�le kr�l�w i pa�stw w Brytanii by�o tak wiele, jak swego czasu
  w Grecji lub w Palestynie. Mieszka�cy sypiali tam zwin�wszy si� w k��bek, gdy� nie mogli
  wyci�gn�� n�g bez paszportu. La Cote by� niezmiernie przygn�biony, gdy� spotka�o go tu
  kompletne fiasko. Nie zarobi� nawet na chleb. Nic nie pomog�o, zawiod�o nawet demonstracyjne
  szorowanie myd�em pustelnika, kt�ry odda� ducha ze strachu.
  Po�egnawszy rycerza, kt�rego na pr�no stara�em si� pocieszy�, pod��yli�my bez przeszk�d
  do zamku rozmawiaj�c z Sandy po drodze o strapieniach La Cote�a. Dziewczyna
  twierdzi�a, �e mego misjonarza od pierwszego dnia podr�y zacz�y trapi� niepowodzenia.
  Powodem ich by�a, pod�ug niej, kl�ska, kt�rej La Cote dozna� przed samym wyjazdem.
  Zgodnie z panuj�cym zwyczajem, towarzyszka rycerza, je�li ten j� posiada, przechodzi do r�k
  zwyci�zcy � lecz Maledisant-Sandy mego misjonarza � nie zgodzi�a si� na to i nawet po pora�ce
  rycerza zosta�a przy jego boku. Na moje przypuszczenie, �e zwyci�zca wola� politycznie
  nie upomina� si� o zdobycz, Sandy odpar�a, �e jest to niemo�liwe, gdy� zwyci�zca jest
  obowi�zany przyj�� towarzyszk� zwyci�onego rycerza. Przyj��em to do wiadomo�ci. Kiedy
  muzyka Sandy zacznie mi ju� zbytnio dzia�a� na nerwy, pozwol� si� po prostu po�o�y� przez
  jakiego� draba na obie �opatki, tj. dam mu wysadzi� si� z siod�a i b�d� wolny jak ptaszek.
  Tymczasem zostali�my spostrze�eni przez stra� z mur�w zamku i po kr�tkich pertraktacjach
  wpuszczeni do �rodka. Nie wr�y�em sobie po tej wizycie niczego dobrego. Reputacja
  pani de Fay by�a mi znana. Dama ta trzyma�a w postrachu ca�e kr�lestwo wm�wiwszy
  wszystkim, �e jest wszechw�adn� czarodziejk�. By�a ona przesi�kni�ta z�o�ci� a� do szpiku
  ko�ci. �ycie jej by�o pasmem zbrodni, �r�d kt�rych mord nie odgrywa� ostatniej roli. Gdyby
  nie wzi�ty na siebie obowi�zek poszukiwania przyg�d, nie pomy�la�bym nigdy o odwiedzeniu
  tego zamku i jego w�a�cicielki.
  Pragn��em spotkania z ni� w tym samym mniej wi�cej stopniu, co spotkania z Belzebubem.
  Lecz ku memu zdumieniu okaza�o si�, �e czarownica jest wyj�tkowo pi�kn� kobiet�. Jej
  czarne my�li ani troch� nie odzwierciadla�y si� na jej obliczu, podobnie jak wiek nie wyry�
  ani jednej zmarszczki, nie skazi� ani jedn� plamk� jej ol�niewaj�co �wie�ej, at�asowej cery.
  Mog�aby ona �mia�o uchodzi� za wnuczk� starego Urieusa i za siostr� w�asnego syna. Niezw�ocznie
  po przest�pieniu prog�w zamku polecono nam stawi� si� przed kr�low�. Tutaj, w
  sali przyj��, ujrzeli�my obok kr�lowej jej ma��onka, staruszka o dziecinnych oczach i przygn�bionym
  wyrazie twarzy, a tak�e syna jej, Uwaine�a le Blanchemainga. Na tego ostatniego
  spojrza�em z zaciekawieniem; o w�dr�wce jego z sir Marhausem i zwyci�stwie nad 30 rycerzami
  opowiada�a mi Sandy. Lecz najwyra�niej g��wn� rol� odgrywa�a tu Morgan i wszyscy
  wobec niej usuwali si� na dalszy plan. Z niewys�owion� gracj� i czaruj�c� uprzejmo�ci� poprosi�a
  nas, aby�my zaj�li miejsca, i zacz�a zarzuca� mnie pytaniami. M�j Bo�e! Ta kobieta
  �piewa�a jak ptak albo jak flet, je�li wolno u�y� takiego por�wnania. By�em �wi�cie przekonany,
  i� biedn� kr�low� ohydnie spotwarzono. W�a�nie szczebiota�a i �mia�a si�, gdy podszed�
  m�odziutki �liczny pazik, w ubraniu mieni�cym si� wszystkimi kolorami t�czy. Lekkim
  krokiem, ledwo dotykaj�c ziemi zbli�y� si� do kr�lowej, przykl�kn�� na jedno kolano i poda�
  jej co� na z�otej tacy. Kiedy powsta� i cofa� si� gn�c si� w pok�onach; straci� nagle r�wnowag�
  i bezg�o�nie upad� u jej st�p. W�wczas zr�cznie i spokojnie cisn�a we� swym ostrym sztyletem,
  tak jakby celowa�a w mysz!
  Biedne dziecko upad�o na wznak i po kilku konwulsyjnych drgawkach wyzion�o ducha.
  Staremu kr�lowi wyrwa� si� okrzyk wsp�czucia, kt�ry natychmiast zamar� na jego ustach.
  Sir Uwaine na znak matki zawo�a� na s�ugi, kr�lowa za� szczebiota�a dalej, jak gdyby nigdy
  nic. Mog�em spostrzec, jak doskona�� jest gospodyni�, gdy nie przerywaj�c rozmowy bacznie
  �ledzi�a s�ugi wycieraj�ce pod�og�. Przyniesione przez nich mokre p��tna kaza�a sprz�tn�� i
  przynie�� inne. A gdy sko�czyli wyciera� pod�og� i zamierzali opu�ci� sal�, Morgan le Fay
  zatrzyma�a ich spojrzeniem wskazawszy na czerwon� plamk� wielko�ci �zy, kt�rej nie dostrzegli.
  I to wszystko podczas niemilkn�cej rozmowy ze mn�!
  Zadziwiaj�ca kobieta! A jej spojrzenie! Gdy wzrokiem strofowa�a s�ugi, nieszcz�liwcy
  robili wra�enie ra�onych piorunem. Sam zreszt� zacz��em doznawa� podobnego uczucia. Co
  do biednego starego Urieusa to wystarczy�o, by odwr�ci�a g�ow� w jego stron�, a stary kr�l
  formalnie kurczy� si� ze strachu.
  W�r�d rozmowy wyrazi�em si� mimochodem pochlebnie o kr�lu Arturze zapomniawszy o
  jej �miertelnej nienawi�ci do niego. To wystarczy�o. Jak gdyby czarna chmura pad�a nagle na
  jej twarz. Wezwawszy stra�e Morgan le Fay zawo�a�a:
  � Odprowadzi� tych ludzi do baszty!
  Z przera�enia zaniem�wi�em: reputacja jej baszty by�a mi nieco znana. Zupe�nie wytr�cony
  by�em z r�wnowagi i �adna zbawcza my�l nie przychodzi�a mi do g�owy mog�ca mnie
  wyratowa� z tej opresji. Ale ca�kiem inaczej si� zachowa�a Sandy. Nie zd��y� jeszcze stra�nik
  po�o�y� r�ki na mym ramieniu, kiedy moja towarzyszka zapiszcza�a:
  � Niech B�g was broni, szale�cy! Czy si� wam �ycie sprzykrzy�o? To� podnosicie r�k� na
  Patrona!
  Co za szcz�liwy pomys�! I jaki prosty! Czy co� podobnego strzeli�oby mi kiedykolwiek
  do g�owy?! Co prawda, by�em skromny od urodzenia, ale tu moja skromno�� by�a co najmniej
  nie na miejscu.
  Dzia�anie tych s��w na madame by�o piorunuj�ce. My�li jej nagle przyj�y zupe�nie inny
  ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin