wiktor pielewin
hełm grozy
przełożyła
małgorzata Buchalik
2006
Wydanie oryginalne
Tytuł oryginału:
Szlem Uzhasa
Data wydania:
2005
Wydanie polskie
Projekt i ilustracja na okładce:
Witold Siemaszkiewicz
L’hommage pour Chirico
Przełożyła:
Małgorzata Buchalik
Wydawca:
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak,
ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków.
www.znak.com.pl
ISBN 83-240-0638-9
Wydanie elektroniczne
Trident eBooks
Przedmowa
Wedle jednej definicji mit jest tradycyjną opowieścią, która zazwyczaj próbuje wytłumaczyć jakieś zjawiska naturalne bądź społeczne. Wedle innej – rozpowszechnioną i powszechną (choć nieprawdziwą) wiarą lub ideą. Zwróćmy uwagę na tę charakterystyczną dwoistość pojmowania mitu. Dowodzi ona, że z zasady uznajemy stworzone czy sformułowane niegdyś historie i interpretacje za nieprawdziwe, a w każdym razie niezbyt im ufamy. Podejście takie sprzyja powstawaniu nowych profesji – wariacji intelektualnego dziennikarstwa – nadto zaś nadaje naszemu życiu pewien dodatkowy wymiar. Przeszłość to grzęzawisko pomyłek, a my jesteśmy tutaj, gdzie jesteśmy, żeby odnaleźć prawdę. Po prostu wiemy lepiej.
Wszystko, co oddala nas od mitu, nazywamy „postępem”. Postęp nie jest jedynie ewolucją naukową, techniczną czy polityczną. Postęp zawiera pierwiastek duchowy, znakomicie opisany przez F. Scotta Fitzgeralda w Wielkim Gatsbym: wiarę „w zielone światło, w orgiastyczną przyszłość, która rok po roku ucieka przed nami. Wymknęła się nam wówczas, lecz to nie ma znaczenia – jutro popędzimy szybciej, otworzymy ramiona szerzej... I pewnego pięknego poranka... Tak oto dążymy naprzód, kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość”[1].
Innymi słowy postęp jest siłą napędową, która zmusza nas do nieustannego parcia naprzód: byle dalej od miejsca, w którym znajdowaliśmy się ledwie przed chwilą. Nie znaczy to bynajmniej, że dzisiaj obywamy się już bez mitów. Przeciwnie: żyjemy wśród mitów instant, gotowych do spożycia, wypełnionych mydlanymi bańkami. Są one tak nierealne, że nie sposób nawet nazwać ich kłamstwami. W ciągu kwadransa naszą mitologią może stać się cokolwiek, choćby program Prawda czy fałsz – pogromcy mitów na kanale Discovery.
Fundamentem naszego mitycznego myślenia nie jest już wiara religijna, jak w przypadku tradycyjnych kultów, lecz jej brak. Co zabawne, idea postępu towarzyszy nam od tak dawna, że nabrała już wszelkich cech mitu. Stała się tradycyjną opowieścią, która rzekomo tłumaczy zjawiska naturalne i społeczne; jest również wiarą: powszechną, choć nieprawdziwą.
Postęp zamknął nas w kabinach różnych kształtów i rozmiarów, kabinach wypełnionych migoczącymi ekranami. Kiedy jednak zaczynamy analizować zawartość i strukturę tych kosztownych błyskotek, prędzej czy później rozpoznajemy w nich punkt wyjścia, początek naszej podróży: pierwotny mit. Mit ten obleka się w nową formę, ale jego treść pozostaje niezmienna. Można się sprzeczać, czy ciągle wracamy do przeszłości, czy też gnamy bez wytchnienia w przyszłość; w istocie rzeczy nigdy nie posuwamy się ani o centymetr.
Nawet świadomość wszystkiego, co powyżej staje się w naszych czasach tradycyjną opowieścią. Wiele lat temu Jorge Luis Borges napisał, że istnieją jedynie cztery historie opowiadane wciąż na nowo: oblężenie miasta, powrót do domu, wędrówka oraz (samo-) ofiara boga. Znamienne, że różni odbiorcy mogą zaliczać identyczną historię do różnych kategorii: to, co dla Tezeusza jest wędrówką czy powrotem, dla Minotaura będzie brutalną ofiarą z boga. Może zresztą istnieją więcej niż tylko cztery cykle, jak nazwał je Borges, jednak ich liczba jest definitywnie określona, a przebieg z góry wiadomy. Dlaczego?
W ten sposób dochodzimy do trzeciej możliwej definicji mitu. Jeżeli umysł przypomina komputer, być może mity stanowią powłokę systemową: zestawy poleceń, które wykonujemy, przetwarzając nasze dane o świecie, mentalne matryce, które nakładamy na złożony obraz wydarzeń, żeby nadać mu jakieś znaczenia.
Informatycy twierdzą, że dobry kod potrafi napisać jedynie człowiek odpowiednio młody. Wygląda na to, że podobnie jest z kodem kulturowym. Nasze programy napisaliśmy, kiedy ludzkość była jeszcze młoda, na etapie tak odległym i zamierzchłym, że nie rozumiemy już języka oprogramowania. Albo, co gorsza, rozumiemy go na tak wiele sposobów, na tylu poziomach, że pytanie „co to znaczy?” zwyczajnie traci sens.
Dlaczego Minotaur ma głowę byka? Jak myśli i o czym? Czy jego umysł jest funkcją ciała, czy też zewnętrzna postać jest tylko obrazem w jego umyśle? Czy to Tezeusz jest w środku Labiryntu? Czy może Labirynt istnieje w Tezeuszu? Może oba te twierdzenia są prawdziwe? A może oba fałszywe?
Każda odpowiedź kieruje nas w inny korytarz. Było już wielu, którzy twierdzili, że poznali prawdę. Ale jak dotąd nikt jeszcze nie wrócił z Labiryntu. Miłej podróży. A jeśli przypadkiem spotkacie Minotaura, nigdy nie róbcie MUUUUU. Uchodzi to za wysoce obraźliwe.
Started by ARIADNA at xxx pm xxx BC GMT
Zbuduję labirynt, żeby zgubić się z tym, kto zechce mnie znaleźć – kto to powiedział i o czym?
:-)
Organizm(-:
O co chodzi? Jest tu kto?
Romeo-y-Cohiba
Jestem.
Co to wszystko znaczy?
Też nic nie rozumiem.
Ariadno, jesteś tutaj?
Co za Ariadna?
Jakaś Ariadna zaczęła wątek. Zdaje się, że to nie Internet, tylko wygląda jak Internet. Nigdzie nie można stąd wyjść.
xxx
Uwaga! Ktoś nas czyta? Odezwijcie się!
Nutscracker
Ja czytam.
Kto powiesił pierwszego posta?
Wisi już od dawna.
Skąd wiesz? Nie ma daty.
Widziałem go jakieś trzy godziny temu.
Uwaga, kolejno odlicz. Dziadek do Orzechów, Romeo i ja, zgadza się?
Zgadza.
To w każdym razie wszyscy, którzy mają ochotę rozmawiać.
Czyli jest nas tutaj trzech.
Tak, tylko gdzie jest to tutaj?
W jakim sensie?
W normalnym. Możecie opisać miejsce, w którym się znajdujecie? Co to jest: pokój, sala, dom? Dziura w xxx?
Ja na przykład jestem w pokoju. Albo w celi, sam nie wiem. Niedużej. Zielone ściany, na suficie biały plafon. Pod ścianą łóżko. Pod drugą ścianą stół z klawiaturą, na której teraz piszę. Klawiatura jest na amen przyklejona do stołu. Nad stołem wpuszczony w ścianę panel LCD za grubą szybą. Kiedy piszę, pojawiają się na nim litery. Nie da się go rozbić, już próbowałem. Oprócz tego są drzwi. Jedne z dziwnego, czarno-zielonego metalu, zamknięte. Na środku mają jakąś ozdobę. Drugie drzwi, drewniane, białe, prowadzą do łazienki. Są otwarte.
U mnie to samo, co u Romea. Zamknięte metalowe drzwi z jakąś płaskorzeźbą. Łazienka jak w hotelu. Na półce pod lustrem mydło, żel pod prysznic i szampon. Wszystko w firmowych opakowaniach, a na nich dziwny znaczek, coś jakby trybik. Dziadek, a ty skąd stukasz?
Też z takiego pokoju. Drzwi są chyba odlane z brązu. Organizm, to na mydle to nie trybik, tylko raczej gwiazdka. Taka jak symbol, którym w książkach oznacza się przypis. Jest nawet na papierze toaletowym, na każdym listku.
Jesteśmy w tym samym hotelu. Spróbuję zastukać w ścianę. Słyszeliście coś?
Nie.
Ja też nie.
Teraz spróbuję w drzwi, słuchajcie.
Nic nie słychać.
Jak się tu znaleźliście?
Nie mam bladego pojęcia. A ty, Organizm?
Obudziłem się w jakimś pedalskim szlafroczku, prawie goły i tyle.
To nie żaden szlafroczek. To chiton. Starożytni Grecy chodzili w takich, może i trafiłeś z epitetem. Bielizny zdaje się też nie nosili.
Dobrze chociaż, że jest ciepło.
Może Dziadek pamięta, jak tu trafił?
Nie pamiętam.
Skąd wzięliście takie nicki – Organizm, Dziadek do Orzechów?
A ty, Romeo? Faktycznie masz takie konkretne cygaro?
Nie wiem, zależy z czyim porównywać. A nicka sobie nie wymyślałem. Pojawia się na monitorze, kiedy wysyłam posta. Nie jestem żaden Romeo. Jestem xxx. Profesjonalny xxx, jeśli to kogoś interesuje.
Pornobiznes? To całkiem blisko. Robimy prawie w tym samym, Romeo, ja jestem xxx. Wcześniej pracowałem w xxx.com, dlatego chwilowo wypadłem z rynku. Ale tobie to pewnie nie grozi.
Jaki znów pornobiznes? I co to za iksy?
Już któryś raz wyskakują. Cenzura. Ktoś kontroluje naszą rozmowę. I nie chce, żebyśmy wymieniali informacje, kim naprawdę jesteśmy. Albo żebyśmy klęli.
Ej, ty, kimkolwiek jesteś! Żądam, żeby natychmiast umożliwiono mi kontakt z rodziną! I z ambasadą xxx!
Myślisz, że tutaj jest ambasada xxx?
Ambasada xxx jest wszędzie.
Jesteś pewien? A może jesteśmy w xxx?
Chłopaki, może wy się rozumiecie bez słów. Ale ja jakoś nie łapię, co za ambasada xxx i gdzie są te xxx, jeśli nie ma tam ambasady xxx. I w ogóle po jaką xxx potrzebna wam teraz ambasada.
Monstradamus
Dzień dobry, można przyłączyć się do rozmowy?
O, Monstradamus. Kim jesteś?
xxx. Mieszkam w xxx, zawodowo zajmuję się xxx.
Mało oryginalne.
Przeczytałem wszystkie posty w tym wątku. Jestem w tej samej sytuacji, w takim samym pokoju i chitonie. Też nie pamiętam, jak się tu znalazłem.
To jest nas już czterech. Coraz lepiej.
Czemu lepiej?
Może zaraz przyjdzie ktoś jeszcze. Im więcej ludzi, ty większe prawdopodobieństwo, że razem coś wymyślimy.
A może po prostu umarliśmy?
Bez paniki. Zmarli nie siedzą na czacie.
A właściwie skąd wiesz? Może to jedyne, co jeszcze są w stanie robić.
Jak to ma być tamten świat, dziękuję za taką wieczność.
W porządku, przeanalizujmy sytuację. Hipotezę o tamtym świecie proponuję z miejsca odrzucić.
Może to sen?
Uszczypnij się, sprawdzisz. Ja już próbowałem, nic z tego.
Czyli tak: wszyscy mamy spiżowe drzwi. Przyjrzyjmy się płaskorzeźbie. To jakaś figura geometryczna, przypomina prostokąt. Dolny i górny brzeg zagięty do środka, a boczny na zewnątrz.
Przypomina nietoperza. Albo znaczek Batmana.
Jak dla mnie raczej obosieczny topór.
Może to zwykła ozdoba, bez żadnego znaczenia. Chociaż teraz, kiedy Romeo powiedział, że przypomina topór, też mi się tak zaczyna wydawać. Takie topory mieli chyba faszyści albo starożytni Rzymianie.
Jeżeli to topór, jest znacznie starszy niż Rzym. Takie były na Krecie i w starożytnym Egipcie.
...
Biluklb