Rozdział 1.pdf

(75 KB) Pobierz
71789257 UNPDF
Autor: Katka
Rozdział 1
Właśnie przeprowadziliśmy się do nowego miasta, do Port Renfrew. Wszyscy
poza Renesmee, ona została w Forks. Mieszka u Charliego i chodzi w Forks do
szkoły. Obiecałam, że będę ją odwiedzała jak tylko znajdę chwile. Bardzo mnie
to bolało.
Za godzinę miałam wyjeżdżać do szkoły. Znowu będę chodziła do liceum tylko,
że tym razem pójdę od razu do drugiej klasy. Zeszłam do pokoju Alice. Żadne z
nas w szkole miało na razie nie mieć partnera ani partnerki. Miałam się
przedstawiać, jako Isabella Swan. To nie było dla mnie trudne, ponieważ
dopiero niedawno zmieniłam stan cywilny i nazwisko.
Weszłam do pokoju Alice. Była w garderobie. Oczywiście zadbała już żeby
wszystkie moje rzeczy wyglądały jak bym była modelką. Już mi to nie
przeszkadzało, ale i tak ubrałam się zwyczajnie i skromnie, żeby nie wyglądać
pierwszego dnia jak lalunia.
- Alice jak jedziemy do szkoły? W szóstkę się nie zmieścimy w volvo Edwarda.
- Faktycznie. Masz jakąś propozycję?
- A jeszcze nie wiesz, co mam do powiedzenia? – zapytałam śmiejąc się. - Skoro
nie jesteśmy oficjalnie tu parami to może pojedziemy z Rose jej samochodem?
- Mi pasuje. – nagle koło mnie znalazła się Rosalie.
- A czemu nie moim? – zapytała urażona Alice.
- No to losujmy. Alice jak będzie rewers to jedziemy twoim autem, jeśli awers
to bierzemy auto Rose.
Wzięłam monetę i rzuciłam do góry. Obracała się wysoko w powietrzu, Alice
się skrzywiła. Rosalie uśmiechnęła się triumfalnie widząc minę siostry.
Oczywiście wypadł awers. Rosalie wygrała.
- Za piętnaście minut na dole. – powiedziała i wyszła z pokoju.
- Dobra. - krzyknęłam za nią.
Odwróciłam się do Alice. Stała trochę przygaszona. Patrzyłam na nią.
Wyglądała świetnie, a jej ubrania były modniejsze niż te, które nosiła w Forks.
Zaczęłam się zastanawiać czy nie powinnam się przebrać wybierając strój
bardziej pasujący do jej stroju. Wyszłam od Alice bez słowa i poszłam do
swojego pokoju trzaskając za sobą najpierw drzwiami od pokoju, a później od
garderoby. Nagle, gdy przeglądałam wieszaki wszedł do garderoby ze swojego
pokoju Edward. Miał zdziwioną i zatroskaną minę.
Garderobę mieliśmy wspólną. Można było do niej wejść zarówno z mojego jak i
Edwarda pokoju. Mieliśmy też wspólną łazienkę, do której można było wejść
tylko z garderoby. Odwróciłam się wściekła, że musze szukać nowej kreacji i
zaczerpnęłam powietrza do płuc. Bez problemu znalazłam jedwabną sukienkę w
kolorze kości słoniowej. Wyciągnęłam ją z pokrowca. Szybko zrzuciłam z siebie
niebieską bluzkę z długim rękawem i dżinsy nie przejmując się obecnością
mojego męża. Założyłam pospiesznie sukienkę i poszłam do łazienki rozczesać
jeszcze raz włosy. Gdy wróciłam znalazłam jeszcze lekki krwisto-czerwony
płaszczyk i białe sandałki na wysokim obcasie wiązane na kostce. Gdy byłam
gotowa podeszłam do potrójnego lustra i zaczęłam się obracać przeglądając.
Edward podszedł do mnie i chwycił mnie od tyłu za ramiona obracając przodem
do lustra. Pochylił głowę do mojego ucha.
- Wyglądasz pięknie. Nie wiem jak dam rade udawać, że jesteś mi obojętna
skoro jesteś taka piękna i kusząca. – szepną mi swoim aksamitnym baronem
wprost do ucha.
- Nie licz na to, że ci ułatwię i się przebiorę. – powiedziałam uśmiechając się.
Odwróciłam się do niego twarzą i pocałowałam go czule w usta. Odsunęłam się
od niego po chwili. Uśmiechnęłam się do niego, gdy się skrzywił.
- Rose i Alice będą złe jak będą musiały na mnie czekać.
- Zawsze możemy pojechać tylko we dwoje twoim samochodem.
- Wybieram Alice i Rose. Już się umówiłyśmy. – pocałowałam go krótko w
usta. – Do zobaczenia w szkole.
Odwróciłam się i wyszłam z garderoby. Chwyciłam dużą torbę w kolorze
ciemnej czerwieni i wrzuciłam do niej rzeczy, które były w torbie dopasowanej
do mojego poprzedniego stroju. Gotowa zbiegłam na dół i już siedziałam z
Rosalie w samochodzie. Rose popatrzyła na mnie uważnie.
- Ubieraj się tak częściej. Ładnie wyglądasz.
- Dzięki.
- Alice pospiesz się. – krzyknęła Rose w stronę domu.
Po minucie Alice już siedziała na tylnym siedzeniu kabrioletu. Też popatrzyła
na mnie.
- Przy tobie wyglądam jak szara myszka. – uśmiechnęła się.
- Nie przesadzaj Alice. – skarciłam ją.
Rose prowadziła idealnie. Dzięki temu, że jechała całą drogę sto pięćdziesiąt
kilometrów na godzinę do szkoły dotarłyśmy zanim się obejrzałam.
Zaparkowała na parkingu dla uczniów, na którym nie było jeszcze żadnego
samochodu. Wysiadłyśmy z samochodu i poszłyśmy do sekretariatu.
- Dzień dobry. – powiedziałyśmy chórkiem, gdy tylko weszłyśmy do
pomieszczenia.
Uśmiechnęła się do nas sekretarka zza swojego biurka zawalonego stertami
różnych papierów. Pomieszczenie było nieduże. Ściany były w odcieniu
ciepłego piasku. Wszędzie stały szafy na papiery. Koło drzwi znajdowało się
kilka krzeseł i niski stolik z czasopismami dla oczekujących. Zamiast usiąść jak
to robiła większość ludzi od razu podeszłyśmy do biurka sekretarki. Zaczęłam
mówić w imieniu nas trzech.
- Chciałybyśmy dostać swoje plany lekcji. Jesteśmy nowymi uczennicami. Ja
jestem Isabella Swan, to jest Alice Cullen – wskazałam w prawo. – a to jest
Rosalie Hale. – wskazałam w lewo na Rose.
- Dobrze. – zaczęła grzebać w papierach i podała nam trzy kartki. - Wypełnijcie
te formularze.
Wzięłam od niej zielonkawe papiery i podałam jeden Alice i jeden Rose.
Szybko wypełniłyśmy wszystkie rubryki. Tylko przy rubryce „Nazwisko”
zawahałam się, ale wpisałam „Swan” tak jak to wcześniej ustaliłam z rodziną.
- Proszę. – oddałyśmy formularze.
- To wasze plany lekcji, a to musi podpisać każdy wasz nauczyciel. – podała
nam białe kartki na podpisy i plany lekcji. Wzięłam wszystkie papiery.
- Dziękuje. – Powiedziałam i wyszłyśmy.
Spojrzałam na nasze plany lekcji żeby sprawdzić, jakie lekcje mamy wspólne.
Okazało się, że mam angielski z Alice i wf z Rose. Dałam im ich plany i kartki
na podpisy. Na parkingu była już zajęta połowa miejsc parkingowych. Właśnie
wjeżdżało srebrne volvo Edwarda. Wokół sportowego kabrioletu Rose był już
tłum ciekawskich. Gdy Edward, Jasper i Emmett wysiedli zaraz zostali otoczeni
przez wszystkie dziewczyny, jakie były w zasięgu wzroku oprócz nas. Rosalie
zaczęła zgrzytać zębami. Położyłam jej rękę na ramieniu żeby się uspokoiła.
Zadziałało. Spojrzałam na chłopaków i zobaczyłam, że trzy modnisie zmierzają
w ich kierunku i wyczułam ciekawą zabawę. Podeszłam do grupki dziewczyn,
zostawiając, Rosalie z Alice. Przepchałam się przez dziewczyny tak, że teraz
stałam w pierwszym rzędzie podziwiających dziewczyn, tylko, że ja nie
podziwiałam urody moich nowych braci i męża. Do chłopaków właśnie
podeszły te trzy dziewczyny, które widziałam wcześniej. Blondynka stojąca po
środku zwróciła się, do Emmetta.
- Jestem Mandy. To jest Mindy. – wskazała na szczupłą czarnowłosą
dziewczynę po swojej prawej. – A to Catlin. – wskazała na rudowłosą
dziewczynę po swojej lewej. – Miło nam was powitać w naszej szkole.
- Dzięki. Ja jestem Emmett, a to Edward i Jasper. – pokazał na braci. – A to
Bella przyjaciółka mojej siostry. – wskazała na mnie.
Dziewczyny szybko się obróciły w moją stronę licząc na to, że będę brzydka i
nie będę dla nich konkurencją. Jak bardzo się myliły. Podeszłam do chłopaków.
Mandy zlustrowała mnie wzrokiem i widocznie zobaczyła we mnie duże
zagrożenie dla swojej reputacji, bo zaraz się skrzywiła. Ale mimo wszystko
wyciągnęła do mnie rękę.
- Miło cię poznać Bello. – powiedziała szorstkim głosem.
- Mi ciebie również. – powiedziałam uśmiechając się.
- Dziś po szkole jedziemy do miasta na zakupy i do kosmetyczki. Może
chciałabyś pojechać z nami? – zapytała z nadzieją, że stanę po jej stronie.
Edward zachichotał.
- Nie, dzięki. Na zakupach byłam wczoraj z siostrą Jaspera i z siostrą Emmetta i
Edwrda.
- Och. – jęknęła. – Ile wasze siostry mają lat? – zwróciła się do chłopaków.
- Wystarczająco żeby chodzić do tego liceum. – powiedział melodyjny głos i z
tłumu wyłoniła się Alice i Rose. – Bells musimy pogadać. Chodź z nami.
- Ok. – powiedziałam i poszłam bez słowa za dziewczynami.
Szłyśmy szybkim krokiem aż do skraju lasu. Na skraju lasu Alice się zatrzymała
i odwróciła do mnie i Rosalie.
- Dzwoniłam do Carlisa i gadałam z nim, ponieważ zaniepokoiła mnie twoje
reakcja Rose. – powiedziała Alice, na co jej siostra zazgrzytała zębami. – W
każdym razie nie musisz udawać z Emmettem, że nie jesteście parą. Tak będzie
pewne, że go żadna laska nie poderwie. Mi to nie robi różnicy, nie jestem
zazdrosna o Jaspera wiec ja będę udawała, ale nie wiem czy Edward to zniesie,
ponieważ już miałam wizję, że na przerwie na lunch wywiedzie cię gdzieś i da
sobie upust. – ostatnie zdanie skierowała do mnie.
- Do czego zmierzasz Alice?
- Widzisz ja jestem pewna uczuć Jaspera. Ty i Edward jesteście świeżo po ślubie
no i może mimo wszystko nie jesteś taka pewna jak się wydajesz.
- Czy sugerujesz, że nie ufam Edwardowi? Chcesz żebym ja z Edwardem też nie
udawała? – zapytałam oszołomiona.
- Lepiej będzie jak nie będziecie udawać Bello. – wtrąciła nagle Rose. – On nie
wytrzyma dłużej jak trzy dni, a do tego nie może czytać ci w myślach i będzie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin