Forbes Colin - Komórka.txt

(622 KB) Pobierz
Colin Forbes

Kom�rka

T�umaczy�: Jan Grzelak
Tytu� orygina�u: Cell
Wydanie angielskie: 2003
Wydanie polskie: 2004
Prolog
- Linda Warner, �ona ministra bezpiecze�stwa wewn�trznego, znikn�a trzy 
tygodnie 
temu - t�umaczy� Tweedowi nadinspektor Roy Buchanan. - Trzy tygodnie! I nic, 
�adnego 
�ladu, �adnej poszlaki. Nie wiadomo, co si� z ni� sta�o.
Naczelnik wydzia�u �ledczego Scotland Yardu rozejrza� si� po biurze Tweeda w 
gmachu przy Park Crescent Tweed siedzia� naprzeciwko, po drugiej stronie swojego 
biurka 
Policjant skin�� g�ow� Pauli Grey, asystentce Tweeda, kt�ra siedzia�a przy swoim 
w�asnym 
biurku. Dalej sta�o biurko Boba Newmana, by�ego mi�dzynarodowego korespondenta, 
z 
kt�rym te� si� milcz�co i pow�ci�gliwie przywita�. W rogu biura sekretarka 
Tweeda, Monica, 
pani w �rednim wieku z w�osami zwi�zanymi w wielki kok nad karkiem, zapami�tale 
m��ci�a 
palcami w klawiatur� komputera To w�a�nie Paula, atrakcyjna brunetka po 
trzydziestce, 
zada�a sobie trud, by odpowiedzie� Buchananowi:
- - Trzy tygodnie to d�ugo. Strasznie d�ugo. Czy by�o jakie� ��danie okupu? O 
ile 
za�o�ymy, �e to by�o porwanie..
- - Nie, i to w�a�nie sprawia, �e to jej znikni�cie staje si� jeszcze bardziej 
niepokoj�ce.
- - Ta sprawa tylko na pocz�tku trafi�a do gazet - zauwa�y�a Paula - Teraz 
prawie si� o 
tym nie pisze.
- - Gazety bardziej zainteresowa�o ostrze�enie wywiadu, �e jeste�my numerem dwa 
na 
li�cie al-Kaidy - wyja�ni� Buchanan. - Mamy podobno sta� si� obiektem ataku w 
rocznic� 
jedenastego wrze�nia
- - W jaki spos�b dosz�o do jej znikni�cia?
- - Victor Warner ma dwa domy. Ostatnie pi�tro apartamentowca w Belgravii i 
posiad�o�� w Carpford. To taka zapad�a wiocha u podn�y North Downs. Porsche 
pani 
Warner znaleziono na poboczu po przeciwnej strony drogi tu� za zakr�tem. �adnych 
�lad�w 
walki. Silnik wy��czony, kluczyki w stacyjce. Dziwna sprawa - Buchanan odwr�ci� 
si� do 
Tweeda - Chcia�bym, �eby� tam ze mn� pojecha� i sam rozejrza� si� po okolicy.
- - Ja? Zapomnia�e�, �e jestem zast�pc� dyrektora SIS?
- - Oczywi�cie, �e nie zapomnia�em - odezwa� si� po chwili nadinspektor. - Ale 
mimo 
to zdo�a�e� rozgry�� spraw� Arbogasta, wyja�niaj�c pi�� morderstw na dw�ch 
kontynentach, 
�e ju� udzia�u wiceprezydenta Stan�w Zjednoczonych nie wspomn�. A poza tym, 
zanim 
zacz��e� si� tu marnowa�, by�e� najm�odszym naczelnikiem wydzia�u zab�jstw w 
historii 
Scotland Yarda Sprawa Arbogasta dowiod�a, �e na szcz�cie w�chu nie straci�e�.
- To niemo�liwe. Musz� si� skoncentrowa� na tym, co tutaj robi�.
Tweed by� cz�owiekiem w nieokre�lonym wieku, �redniego wzrostu, nosi� okulary w 
rogowej oprawie Na ulicy wi�kszo�� ludzi min�aby go, nawet nie zauwa�aj�c - nie 
raz ju� 
korzysta� z tego dobrodziejstwa w swojej pracy. Ostatnio nawet jakby odm�odnia�, 
jego 
legendarna energiczno�� by�a jeszcze bardziej zauwa�alna ni� zwykle, ruchy 
�wawsze.
- Nie m�g�by� tego zrobi� dla mnie? - �asi� si� Buchanan.
- Roy, powiedzia�em �nie�! - waln�� pi�ci� w Mat biurka Tweed - A poza tym 
Warner wym�g� na Gabinecie pe�n� kontrol� nad sprawami wewn�trz kraju i 
ograniczenia 
ingerencji ze strony innych agend To dotyczy w szczeg�lno�ci mnie, Buchanan.
Nabiera� tchu, by kontynuowa� tyrad�, kiedy drzwi otworzy�y si� z takim impetem, 
�e 
ledwie wytrzyma�y to zawiasy. Dyrektor Howard wpad� do biura, jak bomba, 
wymachuj�c 
jakim� trzymanym w gar�ci plikiem papier�w. Pot�ne, niemal dwumetrowe 
ch�opisko, od 
zbyt d�ugiego przesiadywania w drogich restauracjach i klubach straci� kondycj� 
i dosta� 
zadyszki.
W paru susach przemierzy� pomieszczenie i pad� ci�ko na fotel przed biurkiem 
Newmana Ubrany w nienaganny garnitur uszyty na zam�wienie u drogiego krawca z 
Saville 
Row, wykrochmalon� na sztywno bia�� koszul� z much�, z grzmi�cym g�osem i 
nienagannym 
akcentem z wy�szych sfer, Howard by� uciele�nieniem idea�u wysokiego urz�dnika 
Na 
szcz�cie do tego wszystkiego mia� jeszcze g�ow� na karku, wi�c z Tweedem 
podzielili si� 
obowi�zkami sprawiedliwie - on u�era� si� z podobnymi sobie pawianami z 
Whitehallu, a 
Tweedowi zostawia� na woln� r�k� w kierowaniu Firm�.
- - Zwyci�stwo! - wychrypia� teraz, kiedy tylko odzyska� wreszcie mow�. - Wracam 
od 
premiera Zdo�a�em go przekona�, �eby odwo�a� edykt Warnera o tym, �e wszystko, 
co dzieje 
si� w kraju to wy��cznie jego sprawa Tweed, ma si� pan zaj�� spraw� znikni�cia 
pani Warner. 
Premier bardzo niepokoi si� ta spraw� Zaczynaj� kr��y� brzydkie pog�oski o tym, 
�e pi�kna 
Linda pono� za bardzo zaprzyja�ni�a si� z innym wysokim cz�onkiem Gabinetu.
- - Wspaniale! - ucieszy� si� Buchanan. - Tweed mo�emy zaraz jecha� na wizj� 
lokaln� 
do Carpford, miejsca, gdzie si� to znikniecie zdarzy�o.
- - Tu - potrz�sn�� raz jeszcze papierami uniesionymi w tryumfalnym ge�cie 
Howard - 
mam notatk� premiera, �e ma pan dzia�a� niezale�nie od ministerstwa 
bezpiecze�stwa 
Wszystko b�dzie zn�w po staremu
- - Oho - pokr�ci� g�ow� czytaj�c Tweed - stary nie owija w bawe�n�. - Od�o�y� 
kartk� 
na biurko. -.Me to w �aden spos�b nie zmienia mojej decyzji, �eby nie zajmowa� 
si� 
znikni�ciem pani Warner. To twoja sprawa, Roy. Nawiasem m�wi�c, nie bardzo 
wierz� w te 
prasowe historie o bezpo�rednim zagro�eniu kraju ze strony al-Kaidy.
- - Przecie� zna�e� Linde - nie odpuszcza� Buchanan. - Mo�e niezbyt blisko, ale 
zawsze. Ona ci� lubi�a
- - Podj��em decyzj� i...
Zadzwoni� telefon. Monica odebra�a, zas�oni�a mikrofon d�oni� i, pobieraj�c sw�j 
najbardziej zjadliwy u�miech, zapowiedzia�a:
- - Dzwoni pan Peregrine Palfry, osobisty asystent Warnera Nalega, by z panem 
rozmawia�.
- - Ten fagas? Bije Warnerowi pok�ony za ka�dym razem, kiedy tamten tylko poka�e 
si� w gabinecie. No dobra, daj mi tego dupka - powiedzia� bior�c s�uchawk� dwoma 
palcami, 
jakby si� spodziewa�, �e pocieknie z niej co� obrzydliwego. - Tweed, s�ucham.
- - Panie Tweed - us�ysza� arogancki g�os ze s�uchawki - pan minister prosi�, 
�ebym 
panu przekaza�, �e...
- - Jak ma do mnie interes, to niech sam zadzwoni. Nie przyjmuj� telefon�w od 
jego 
s�ug.
- - To wa�na sprawa Mam panu powiedzie�, �e...
- - ��cz ze swoim szefem, albo odk�adam s�uchawk�.
W s�uchawce rozleg� si� g�uchy d�wi�k, s�ycha� by�o jaki� szepcz�ce g�osy i po 
chwili 
odezwa� si� sam Warner. W jego g�osie pr�no by szuka� zachwytu.
- - Tweed, jestem zapracowanym cz�owiekiem...
- - No to jest nas dw�ch. W czym rzecz?
- - Prosz� uwa�nie mnie wys�ucha�. - Tym razem g�os by� ju� grzeczniejszy, ale 
zdeterminowany. - Dosz�y do mnie s�uchy, �e rozwa�a pan zaj�cie si� dochodzeniem 
w 
sprawie zagadkowego zagini�cia mojej �ony. Kategorycznie zabraniam panu 
ingerowa� w to 
dochodzenie. Nadz�r nad nim spoczywa w r�kach nadinspektora Buchanana i Garetha 
Morgana, szefa Wydzia�u Specjalnego. Zrozumiano?
- - Oczywi�cie - u�miechn�� si� Tweed, a po chwili kontynuowa�: - Jest tylko 
jedna 
ma�a przeszkoda na drodze do wykonania pa�skiej jak�e uprzejmej pro�by. Ot� tak 
si� 
sk�ada, �e moja firma panu nie podlega Niemniej dzi�kuj� za pa�ski telefon, 
kt�ry bardzo 
pom�g� mi podj�� decyzje. Do us�yszenia.
Tweed chwil� siedzia� prostuj�c plecy w fotelu, a w oczach zapali�y mu si� 
iskry. 
Uni�s� zaci�ni�t� pi�� i waln�� ni� w blat z tak� si��, �e zaskoczona Paula a� 
podskoczy�a za 
swoim biurkiem. Patrzy�a, zafascynowana zmian� osobowo�ci, jak� u niego ostatnio 
ujrza�a 
Zwykle spokojny, pasywny Tweed nagle sta� si� porywczy, ale i porywaj�cy 
rozpieraj�c� go 
energi�
- To zdecydowa�o - rzuci�. - Warner dzwoni z rozkazem, �ebym si� trzyma� z 
daleka 
od tej sprawy. Wida� jeszcze nie wie o decyzji premiera A to si� ch�opina 
zdziwi... Roy, nie 
zaczniemy od wycieczki do Carpford. Daj mi adres tej jego meliny w Belgravii. I 
nazwisko 
gospodyni.
Wsta� i ruszy� do wieszaka po p�aszcz.
- - Chod� ze mn�, Paula Masz oko do wynajdowania szczeg��w, kt�re mi umykaj� 
Mo�e wywnioskujesz co� z tego, co tam zastaniemy.
- - Prosz�, tu masz adres. - Buchanan nawet nie pr�bowa� ukry� zadowolenia z 
rozwoju wypadk�w. - Gospodyni nazywa si� Carson, pani Carson. Nic z niej nie 
wydusi�em 
Mam i�� z wami?
- - Nie - odpar� Tweed, wymierzaj�c mu kuksa�ca w rami�. - Najwyra�niej nie 
zada�e� 
w�a�ciwych pyta�, nie ma sensu pcha� ci� jej w oczy.
Londy�skie lokum Warner�w zajmowa�o ca�e czwarte pi�tro nowoczesnego 
apartamentowca, gin�cego szcz�liwie we wspania�o�ciach rezydencji okalaj�cych 
Belgrave 
Square, do kt�rych jego nowoczesno�� pasowa�a jak pi�� do oka Tweed u�y� 
legitymacji 
SIS, by pokona� op�r agresywnego portiera Winda by�a olbrzymia i luksusowa, z 
lustrami w 
z�otych ramach i siedzeniami obitymi czerwon� sk�r� Jecha�a powoli, ale 
bezszelestnie, a na 
czwartym pi�trze drzwi rozsun�y si�, ods�aniaj�c widok na szerokie korytarze 
wy�o�one 
dywanami, w kt�rych stopa grz�z�a po kostk�.
- Warner wykupi� ca�e pi�tro - rzuci� Tweed, skr�caj�c zgodnie ze wskaz�wkami z 
kartki Buchanana w lewo. - W po�owie tych pomieszcze� nawet nigdy nie byt Kupi� 
je tylko 
po to, �eby nie mie� s�siad�w.
Doszed� do ci�kich d�bowych drzwi, przy kt�rych na �cianie zamontowany by� 
domofon. Nacisn�� guzik i chwil� czeka�, a� z g�o�nika rozleg� si� g�os 
zirytowanej kobiety.
- Kto tam?
- - Nazywam si� Tweed, jestem zast�pc� dyrektora SB.
- - Kto� uprzedza� telefonicznie, �e si� pan pojawi Jego nazwisko?
- - Nadinspektor Buchanan ze Scotland Yarda
- - Baba nie ryzykuje, wszystko sprawdza - us�ysza� pe�en niech�tnego podziwu 
szept 
Pauli, ton�cy w zgrzycie i �oskocie trzech kolejno otwieranych zasuw. Drzwi 
uchyli�y si� i 
stan�a w nich wysoka, siw� ko�cista i nieprzyst�pna, ale doskonale ubrana 
kobieta Jej 
przenikliwe oczy skierowa�y si� na Paul�.
- A to niby kto?
- - A to niby moja asystentka, Paula Grey. Zreszt� jest ni� naprawd�.
- - Sko�czmy te rozm�wki w progu. Mam niewiele czasu.
- - Nasza rozmowa potrwa tak d�ug...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin