All good things 2010.txt

(33 KB) Pobierz
0:00:00:Film pobray z www.chomikuj.pl/mieszko98
0:00:58:/Proszę przedstawić się|/ławie przysięgłych.
0:01:06:/Nazywam się David Marks.
0:01:10:/- Gdzie pan się urodził?|/- W Nowym Jorku.
0:01:18:/Pański ojciec nadal żyje?
0:01:21:/Tak.
0:01:23:/A matka?
0:01:27:/Już nie.
0:01:31:/Ile miał pan lat,|/gdy matka zmarła?
0:01:35:/Siedem.
0:01:38:/Był pan obecny przy jej ?mierci?
0:01:41:/Tak.
0:01:43:/W jaki sposób zmarła?
1:36:45:Format napisów zmieniony przez www.NAPiSY.info
0:01:55:Historia inspirowana wydarzeniami,|które rozegrały się
0:01:58:między styczniem 1971 r.|a listopadem 2003 r.
0:02:00:w Teksasie, Los Angeles|i Nowym Jorku.
0:02:02:/Proszę powiedzieć nam co? więcej|/o swojej przeszło?ci.
0:02:09:Proszę pana?
0:02:15:- Słucham?|- O swojej przeszło?ci.
0:02:51:ALL GOOD THINGS
0:04:43:- Tak, na koszt rozmówcy.|NOWY JORK, ROK 1971
0:04:46:David Marks.
0:04:51:Tato, tu David.
0:04:56:Jak ja to zrobię?|Jestem w smokingu.
0:05:02:A hydraulik?
0:05:04:Tak, niby po co...|Jakby to miało jaki? sens.
0:05:08:Po co wysyłać hydraulika,|żeby wykonał swojš robotę?
0:05:20:Co się patrzysz?
0:05:31:Cze?ć.
0:05:35:Cze?ć.
0:05:43:Zapomniałem, po co tu jestem.
0:05:59:Miałam zaparzyć kawę.
0:06:01:- Słucham?|- Zrobić ci kawę?
0:06:05:Nie, dziękuję.
0:06:14:Wybierałe? się gdzie??
0:06:17:Tak...
0:06:21:Ale jako? mi się nie ?pieszy...
0:06:24:Masz co?, co mógłbym|pod to podłożyć?
0:06:34:Kiedy się wprowadziła??
0:06:37:W niedzielę.
0:06:39:Skšd?
0:06:41:Z Long Island.
0:06:44:Z domu mojej mamy.
0:06:49:Skończyłe??
0:06:50:Chyba tak będzie lepiej.
0:06:56:Nie jestem hydraulikiem.
0:06:58:Jak pewnie się domy?liła?.
0:07:02:Nie załatwię hydraulika|do poniedziałku...
0:07:08:Więc chyba skończyłem.
0:07:13:Pomóc ci?
0:07:22:A więc przyszedłem tu,
0:07:25:żeby oznajmić,|że cieknie ci z kranu.
0:07:28:I że powinna? to naprawić.
0:07:34:Ładnie pachniesz.
0:07:39:Spó?nisz się.
0:07:42:Jak zawsze.
0:07:45:Zawsze możesz zwalić na mnie.
0:07:55:- Dobry wieczór. David Marks.|- Proszę tędy.
0:07:58:- O Boże.|- W końcu jest...
0:08:03:Po prostu go ignoruj.|Przepraszam za wszystko, co powie.
0:08:09:Spó?niony...
0:08:11:Jak zawsze.
0:08:13:Kto?, kto cię nie zna, pomy?lałby,|że jeste? zajętym człowiekiem.
0:08:18:- Widzę, że zaprosiłe? koleżankę.|- Katie.
0:08:22:- A pełne nazwisko? Zawsze.|- Katherine McCarthy.
0:08:27:Piękna z pani kobieta.
0:08:29:Sprawiła pani nawet, że mój syn|wyglšda na przystojniaka.
0:08:33:Jest przystojny.
0:08:34:Chcę, aby? poznał przyszłego|senatora z Nowego Jorku.
0:08:38:Nie zaprosiłem cię tu,|żeby? sobie bzyknšł.
0:08:41:- Ambasador Moynihan.|- Gratuluję, Sanfordzie.
0:08:44:- Dziękuję. Witaj z powrotem.|- Dziękuję.
0:08:46:Liz. Jak zwykle pełna wdzięku.
0:08:49:Pamięta pan mojego|najstarszego syna Davida?
0:08:52:- Spadkobierca David. Co u ciebie?|- Dobrze, dziękuję.
0:08:55:- A to jest...|- Katherine. McCarthy.
0:08:58:Panno McCarthy,|moja żona Elizabeth.
0:09:01:- Ambasadorze.|- Dzięki ci.
0:09:03:- Proszę, tato.|- Dzięki, Danielu.
0:09:06:- A gdzie białe rękawiczki?|- Wal się.
0:09:10:- Czy to irlandzkie?|- Słucham?
0:09:12:- Moynihan. To irlandzkie nazwisko?|- Gaelickie szkockie.
0:09:18:- Ale moja rodzina...|/- Przyjaciele...
0:09:20:Człowiek na tyle stary,
0:09:23:by pamiętać starš 42. ulicę.
0:09:28:Sanford Marks!
0:09:33:Dziękuję, burmistrzu.
0:09:35:Ojciec miał wizję Times Square.
0:09:38:I przekazał jš mnie.
0:09:41:Zamiast peep-shows i salonów masażu|widzę teatry broadwayowskie
0:09:45:przywrócone|do ich dawnej ?wietno?ci.
0:09:47:Zamiast rozpadajšcych się hoteli|widzę l?nišce biurowce.
0:09:52:Tętnišce życiem.
0:09:53:Pełne ważnych interesów.
0:09:56:Żywię nadzieję, iż z powrotem|tchnę życie w tę okolicę,
0:10:01:która była tak droga|memu ojcu.
0:10:04:Człowiekowi, który powierzył mi|kontynuowanie jego dziedzictwa.
0:10:09:Za Howarda Marksa!
0:10:12:/Proszę powiedzieć co?|/o rodzinnym interesie.
0:10:16:/Czy organizacja Marksów zawsze była|/tak potężna w Nowym Jorku?
0:10:21:/Zawsze byli?my wysoko|/w?ród najlepszych
0:10:24:/wła?cicieli nieruchomo?ci|/na Manhattanie.
0:10:26:/Interesowała pana taka praca?
0:10:32:/Nie bardzo.
0:10:34:- Sklep ze zdrowš żywno?ciš?|- Głupie, nie?
0:10:37:Nie, to ?wietny pomysł.
0:10:41:- Naprawdę?|- Tak, gdzie?
0:10:45:Może w Vermont.
0:10:50:A ty co zamierzasz?
0:10:52:Chciałam i?ć na medycynę.|Ale po ?mierci ojca...
0:10:56:Zabawne, jak ciężko|jest robić to, co się chce.
0:11:01:Założę się, że mogłaby?|robić wszystko.
0:11:04:/Oklahoma, gdzie wiatr|/hula po równinach
0:11:09:/I faluje pszenica
0:11:11:/Czuć ?wieżo?ć,|/gdy wzmaga się wiatr!
0:11:16:/Aż chce się krzyczeć:
0:11:22:/?piewamy tylko,|/że nie ma jak Oklahoma!
0:11:26:/Ojciec zaakceptował|/wasz zwišzek?
0:11:30:/Nie przeszkadzało mu to,
0:11:32:/ale chciał, żebym mieszkał|/w Nowym Jorku
0:11:34:/i wszedł do rodzinnego biznesu.
0:11:36:Dziękuję.
0:11:38:/To czym się pan zajmował?
0:11:41:/Przeprowadzili?my się|/do Vermont.
0:11:44:/Żyli?my w zgodzie z naturš.
0:11:49:/Kupili?my kawałek ziemi
0:11:51:/i prowadzili?my|/sklep ze zdrowš żywno?ciš.
0:11:56:WSZYSTKO, CO NAJLEPSZE
0:12:05:Idealnie.
0:12:21:Z pewno?ciš|jest pełna entuzjazmu.
0:12:24:- Gdzie jš znalazłe??|- Na 53. ulicy.
0:12:27:Cieknšcy kran.
0:12:29:No tak, sławny cieknšcy kran|na 53. ulicy.
0:12:33:Nie żałujesz kariery|w nieruchomo?ciach?
0:12:37:Nie.
0:12:40:Ignorujesz pewien|bardzo istotny fakt, Davidzie.
0:12:44:Jaki?
0:12:46:- Nigdy nie będzie jednš z nas.|- Wiem o tym.
0:12:51:Czy to nie wspaniałe?
0:12:57:Nie zapomnij rakiety.
0:13:16:Milion kilometrów stšd.
0:13:18:Oderwę kolejnš czę?ć|z twojego czoła.
0:13:21:Spalę cię. Tylko ciebie.
0:13:22:Reszty nie ruszę, ale o tej czę?ci|możesz zapomnieć.
0:13:28:Mówisz do siebie.
0:13:47:David, mam nadzieję,|że masz apetyt!
0:13:50:?wietna szynka, mamo.
0:13:51:Wyciskasz jednocze?nie|keczup i musztardę.
0:13:54:Mówię na to "kesztarda".
0:13:57:Kesztarda!
0:13:59:Katie, twój brat|będzie milionerem.
0:14:04:David, jak twoja rodzina|spędza ferie?
0:14:08:Wybieramy się na narty.
0:14:12:Na narty!
0:14:13:- Będę uczyła Davida.|- Też bym się bał.
0:14:18:- ?wietnie wyglšdasz.|- Dziękuję.
0:14:21:- Prawda, że ?wietnie wyglšda?|- To piękna dziewczyna.
0:14:31:Rodzina Marksów.|Serio nie kojarzysz?
0:14:35:- Połowa Times Square jest ich.|- Możemy o tym teraz nie mówić?
0:14:39:Która połowa?|O czym ty mówisz?
0:14:42:- Wiesz, o co chodzi...|- Zabiera jš do Paryża.
0:14:46:A mnie kiedy tam zabierzesz?
0:14:50:We?mie cię do Paryża,|ale tego w New Jersey.
0:14:58:Mama robi kawę.
0:15:01:- Co?|- Czemu się kryjesz?
0:15:04:Nie kryję się.
0:15:07:Beznadziejnie?
0:15:11:Czy jest beznadziejnie?
0:15:13:Nie, wcale.
0:15:16:Jest inaczej. Dużo inaczej.
0:15:19:Wszyscy ze sobš rozmawiajš.
0:15:21:Szynka jest|z ananasem i wi?niami.
0:15:26:- Lubię wi?nie.|- Ja też.
0:15:29:Ale jest całkiem inaczej.
0:15:37:Wyjdziesz za mnie?
0:15:40:Słucham?
0:15:46:Czy to było "tak"?
0:16:06:- Dziękuję.|- Było bardzo miło.
0:16:11:Chcieli?my,|żeby było już oficjalnie.
0:16:20:Wychodzi po 39,50$.
0:16:22:W tym hojny napiwek.
0:16:33:Przepraszam.
0:16:40:Dzięki, mamo.
0:16:42:- Nie ma za co, kochanie.|- Dziękuję.
0:16:46:Nie ma za co.
0:16:52:RUTLAND, VERMONT|ROK 1972
0:17:00:/No i nie chciał sprzedać.
0:17:02:Jego dzieci głodujš, a prowadzi|bardzo znany sklep mięsny.
0:17:07:Ale ojciec się nie poddał.|Zawsze mawiał:
0:17:10:"Na każdego znajdzie się|jaki? sposób".
0:17:14:Przekonałem się o tym.
0:17:16:Prędzej czy pó?niej|każdy się o tym przekonuje.
0:17:21:David.
0:17:22:- Zobacz, kto przyjechał.|- O wilku mowa.
0:17:26:Twój dziadek nie prosił mnie,|abym wszedł w interes.
0:17:29:To było zrozumiałe.
0:17:31:Twój brat to rozumie,|więc ty też powiniene?.
0:17:35:Jeste?my tutaj szczę?liwi.
0:17:37:- Dopłacam do tego.|- Aż staniemy na nogi.
0:17:40:Staniecie?|My?lisz, że jest tu szczę?liwa?
0:17:45:- A nie jest?|- My?lisz, że marzyła o tej norze,
0:17:48:gdy opuszczała Mineolę?|Gdy cię zobaczyła?
0:17:50:Nie, chciała czego? więcej.
0:17:52:Zasługuje na więcej.|To piękna kobieta.
0:17:56:Jak twoja matka.
0:18:01:- Miło, że pan wpadł.|- Dziękuję, kochanie.
0:18:03:Będę się zbierał do pracy.
0:18:05:Inaczej mój syn|poszedłby z torbami.
0:18:19:Co?
0:18:34:Powodzenia. Majš państwo|co? na oku w Nowym Jorku?
0:18:38:Jeszcze nie.
0:18:44:/To czemu sprzedali?cie?
0:18:46:/Pewnie my?lałem,|/że to dobra decyzja.
0:18:49:/Spełniłem pragnienie ojca,|/wchodzšc do rodzinnego interesu.
0:18:59:Niektórzy najemcy|płacš czynsz w gotówce,
0:19:02:więc odbierzesz jš osobi?cie.
0:19:04:- Solly, podaj mu adres Luxora.|- Oczywi?cie.
0:19:07:Gdy tam dotrzesz, zrozumiesz,|czemu wysyłam ciebie.
0:19:10:Żadni z nich przedsiębiorcy.
0:19:13:Ale te nieruchomo?ci|muszš na siebie zarobić.
0:19:17:Dopóki ich nie zburzymy.
0:19:20:I w końcu...
0:19:22:my?lę, że poradzisz sobie|z całym obszarem.
0:19:30:Dobrze, że tu jeste?, synu.
0:19:34:Trzymaj się z Sollym.
0:19:54:/Proszę wytłumaczyć|/ławie przysięgłych,
0:19:58:/na czym polegał|/ten rodzinny biznes.
0:20:01:/Dziadek posiadał ziemię|/w centrum miasta.
0:20:03:/Kiedy? była tam farma.
0:20:07:/Gdy rejon się rozwijał,
0:20:10:/wybudowali?my|/apartamenty i biurowce.
0:20:13:/Co tylko było wtedy trzeba.
0:20:21:Masz!
0:20:23:/Czym się pan zajmował|/w tej organizacji?
0:20:27:/Leasing, ale głównie...
0:20:32:/księgowo?ć.
0:20:43:/?ledziłem go całš noc.
0:20:45:/Salony masażu, peep-shows,
0:20:48:/kina porno.
0:20:50:/Wszyscy widzš tylko|/ładne biurowce.
0:20:52:/Ale Marksowie posiadajš
0:20:54:/najbardziej plugawe miejsca|/na Times Square.
0:20:56:- On jest problemem.|- A co ja mogę zrobić?
0:21:00:Musimy przej?ć do ofensywy,|panie burmi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin