Ksiądz Jan Twardowski.doc

(310 KB) Pobierz
Ksiądz Jan Twardowski, poeta



 

 

 

Ksiądz Jan Twardowski urodził się w Warszawie w 1916 roku, tam też skończył gimnazjum matematyczno-przyrodnicze im. Tadeusza Czackiego. Debiutował jako student polonistyki. Jego pierwszy tomik „Powrót Andersena” ukazał się w 1937 roku, kolejny pojawił się dopiero w 1959 (przeleżał sześć lat w wydawnictwie, czekając na odwilż). Podczas wojny walczył jako żołnierz Armii Krajowej, uczestniczył w Powstaniu Warszawskim. W 1945 roku wstąpił do seminarium duchownego. Święcenia kapłańskie przyjął 4 lipca 1948 roku. W tym czasie jego wiersze ukazywały się sporadycznie w „Tygodniku Powszechnym”. Tomik, którym powrócił jako poeta, nosił po prostu tytuł „Wiersze”. Potem ukazały się między innymi: „Znaki ufności” (1970), „Zeszyt w kratkę” (1973), „Niebieskie okulary” (1980), „Rachunek dla dorosłego” (1982). Od 1959 roku ksiądz Twardowski jest rektorem kościoła Sióstr Wizytek na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.

 



 

 

 

 

 

 

 

W swojej poezji ksiądz Jan Twardowski mówi czym jest wiara, ufność, obcowanie z Bogiem, z ludźmi, czym jest miłość, przyjaźń. Jego wiersze są pełne ciepła, życzliwości, są pozbawione patosu, poruszają problemy zwykłych ludzi. Poeta często zwraca się do dzieci, zwierząt, roślin. Jest to poezja pocieszająca w smutkach, ucząca radości życia i zachwytu nad światem. Możemy w niej odnaleźć odpowiedzi na najważniejsze i najtrudniejsze pytania.

 

„Pochłania mnie wiara, ale wiara, która nie jest statyką, zatrzymaniem się, lecz ciągłym odkrywaniem na nowo tajemnicy”.

 

Jestem bo Jesteś

na tym stoi wiara

nadzieja miłość spisane pacierze […]

bo gdy sensu już nie ma to sens się zaczyna

jestem bo Jesteś. Wierzy się najprościej

wiary przemądrzałej szuka się u diabła

(Jesteś)

 

 

 

„Dorosła, pełna wiara, wszystkie dogmaty, teologia, religia, to skomplikowana sprawa. Żądają tej wiary wielkiej. A mała wiara dziecka w to wszystko się nie wdaje, nie jest w stanie. Wierzy, że jest Bóg, wierzy, że nie jest samo”.

 

Szukają wielkiej wiary kiedy rozpacz wielka

szukają świętych co wiedzą na pewno

jak daleko odbiegać od swojego ciała

a ty góry przeniosłaś

chodziłaś po morzu

choć mówiłaś wierzącym

tyle jeszcze nie wiem

 

- wiaro malutka

(Wielka mała)

 

  

 

Może wierzysz tak sobie

lepiej

gorzej

jak żółw po maleńku

 

uwierz wreszcie naprawdę

po ciemku

(Może)

 

„Bóg nie musi siebie tłumaczyć, to jest jego sprawa. Przedstawia się nam jako Tajemnica. Wielki artysta nigdy do końca się nie ujawnia”.

 

 

Nie boję się dętej orkiestry przy końcu świata

biblijnego tupania

boję się Twojej miłości

że kochasz zupełnie inaczej

tak bliski i inny

jak mrówka przed niedźwiedziem

krzyże ustawiasz jak żołnierzy za wysokich

nie patrzysz moimi oczyma

może widzisz jak pszczoła

dla której białe lilie są zielononiebieskie

pytającego omijasz jak jeża na spacerze

głosisz że czystość jest oddaniem siebie

ludzi do ludzi zbliżasz

i stale uczysz odchodzić

mówisz zbyt często do żywych

umarli to wytłumaczą

 

boję się Twojej miłości

tej najprawdziwszej i innej

(Boję się Twojej miłości)

 

 

 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„Daleki jestem od operowania, tak powszechnymi dziś, znakami: ptak, zwierzę, ryba, liść, kwiat. Widzę bowiem dzięcioła, kosa, bociana, słonia, pstrąga, ślaz, borsuka, wrotycz, makolągwę – konkretny nie anonimowy świat”.

 

 

Popatrz na psa uwiązanego przed sklepem

o swym panu myśli

i rwie się do niego

na dwóch łapach czeka

pan dla niego podwórzem łąką lasem domem

oczami za nim biegnie

i tęskni ogonem

 

pocałuj go w łapę

bo uczy jak na Boga czekać

(Czekanie)

 

 

 

 

 

„Zamiast o katedrach i gotykach wolę pisać o drzewach, które mają w sobie coś ze wspomnienia raju. Świat jest naprawdę cudowny”.

 

Drzewa po kolei wszystkie niewierzące

ptaki się zupełnie nie uczą religii

pies bardzo rzadko chodzi do kościoła

naprawdę nic nie wiedzą

a takie posłuszne

 

nie znają ewangelii owady pod korą

nawet biały kminek najcichszy przy miedzy

zwykłe polne kamienie

krzywe łzy na twarzy

nie znają franciszkanów

a takie ubogie

 

nie chcą słuchać mych kazań gwiazdy sprawiedliwe

konwalie pierwsze z brzegu bliskie więc samotne

wszystkie góry spokojne jak wiara cierpliwe

miłości z wadą serca

a takie wciąż czyste

(Drzewa niewierzące)

 

 

 

„W życiu człowiek dość często rozpacza i buntuje się przeciwko temu, co go spotkało, a potem, ze zdumieniem, widzi, że to dobrze, iż tak właśnie się wydarzyło, że w tę stronę obrócił się nasz los”.

 

Nie płacz w liście

nie pisz że los ciebie kopnął

nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia

kiedy Bóg drzwi zamyka – to otwiera okno

odetchnij popatrz

spadają z obłoków

                                  małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia

a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju

i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz

(Kiedy mówisz)

 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

„Znam takich, którym udała się sztuka miłości przez całe życie. Szczęście to jest kochać i być kochanym. Miłość jest wyjściem poza siebie, to jest jakaś ekstaza. Oddanie w miłości nie jest rezygnacją z siebie jest poszerzeniem swojego życia.”

 

Najpierw nie chcieli uwierzyć

więc mówili do siebie

że ich miłość za wielka

nieobjęta jak liście

za wysokie za bliskie

potem że to nieprawda

przecież tak jest ze wszystkim

lecz Ty co znasz ptaki po kolei

i buki złote

wiesz że jeśli miłość to tak jak wieczność

bez przed i potem

(Jeśli miłość)

 

 

 

„Nawet miłości nieudane, przemijające, bolesne też nas wiele uczą, rozwijają wewnętrznie”.

 

Jest jeszcze taka miłość

ślepa bo widoczna

jak szczęśliwe nieszczęście

pół radość pół rozpacz

ile to trzeba wierzyć

milczeć cierpieć nie pytać

skakać jak osioł do skrzynki pocztowej

by dostać nic za wszystko

 

miej serce i nie patrz w serce

odstraszy cię kochać

(Jest jeszcze taka miłość)

 

 

 

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą

zostaną po nich buty i telefon głuchy

tylko to co nieważne jak krowa się wlecze

najważniejsze tak prędkie że nagle się staje

potem cisza normalna więc całkiem nieznośna

jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy

kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

 

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna

zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście

przychodzi jednocześnie jak patos i humor

jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej

tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu

jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon

żeby widzieć naprawdę zamykają oczy

chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć

kochamy wciąż za mało i stale za późno

 

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze

a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny

 

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą

i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą

i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości

czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą

(Śpieszmy się)

 

 

 

 

 

[1] Twardowski Jan: Biedroneczko leć do nieba. Kraków, 1997

 

[2] Zaworska Helena: Jestem, bo Jesteś. Rozmowy z księdzem Twardowskim. Kraków, 1999


[1] 

[2] 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin