James B.J. - Dłoń Anioła.pdf

(47471 KB) Pobierz
4447890 UNPDF
,. .
Bre~twiodla zycie
stracencze, tula ue,
az znany reporter
wYPQtrzyl ja w tlumie, podal reke i
wprowadzil do krainy sztuki. Poznala
pieklilo i cZ!u~osc,lecz jej zmysly spaly. Teraz
wybuchly jak wulkan, bo pelen pmsji m,lody
muzyk zaczal grac dla niej piesn milosci.
W poblizu czai sie jednak n,ieprzrjaciel!
Smierc zawisla nad glowami kochanków ...
. , ,
4447890.002.png
Tytul oryginalu:
The Hand ot an Angel
Pierwsze wydanie:
Silhouette Books, 1994
Przeklad:
Malgorzata Studzinska
Redakcja:
Mira Weber
PROLOG
Korekta:
Stanislawa Lewicka
Maria Kaniewska
W progu przystanal na chwile. Po to tylko, by jego
. ciemne, blyszczace oczy odnalazly Madame Zare. Ale ta
chwila wystarczyla, by inni go dostrzegli, i wokól rozlegl
sie szmer zaskoczenia.
Slawa i bogactwo nie byly niczym nowym dla miesz-
kanców Atlanty, którzy ucztowali az.do póznych godzin
nocnych w tym pieknym tropikalnym ogrodzie. Ale to byl
Jamie. Geste czatne wlosy opadaly mu na czolo, pod
doskonale skrojonym ubraniem rysowaly sie szerokie,
\ mo<;neramiona. T,ak, to byl Jamie, który dal swiatu swoja
muzyke.
Niestety, po dzisiejszym wieczorze. miala ona ucich-
';,
© 1994 by B.J. James
© for the Polish edition by Arlekin - Wydawnictwo Harlequin
Enterprises sp. z 0.0., Warszawa 1995
Wszystkie prawa zastrzezone, lacznie z prawem reprodukcji
czesci lub calosci dziela w jakiejkolwiek formie.
.'
,'_
f
,
\ nac.
N a twarzy Jamie' ego lJlalowal sie smutek, którego nie
potrafil ukrYc. Usmiechnal sie lekk'o i uj~l slabe, powy-
krecane dlonie, które Zara wyciagnela do niego.
- Madame.
- Mój slodki lobuziaku ,- mówila staruszka, na prq,zno
szukajac sladu rados·ci na jego twarzy. - Nielatwo jest
zostawiac,cos,. co sie kocha., Nawet jesli tak trzeba.
- Ma pani racje. Trudno jest odchodzic - westchnal
ciezko - nawet jesli tak trzeba.
- Bedziesz tesknic.
'- Na pewno.
Skinela glowa, korona siwych wlosów zalsnila w swietle.
Wydanie niniejsze zostalo opublikowane w porozumieniu
z Harlequin Enterprises fi B.V.
Wszystkie postacie w tej ksiazce sa fikcyjne. Jakiekolwiek
podobienstwo do osób rzeczywistych - zywych, i umarlych
- jest calkowicie przypadkowe.
Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin
Desire sa zastrzezone.
Sklad i lamanie: COMPTEXT, Warszawa
Printed in Germany by ELSNERDRUCK .
ISBN 83-7070-675-4
Indeks 356948
4447890.003.png
6
DLON ANIOLA
- To dobrze, ze twój ostatni koncert odbyl sie tu, gdzie
po raz pierwszy rzuciles swiat na kolana.
- , Nigdy nie pragnalem miec go u swoich stóp.
- Wiem. Ale jestesmy ci wdzieczni za to, ze ob-
darzyles nas swoja muzyka.
- Dziekuje· - Jamie uniósl do ust jej dlon. - Nigdy
tego nie zapomne. Warto bylo to przezyc.
- Nie watpie.
Tym razem usmiech pojawil sie i w jego oczach.
Madame Zara umilkla. Temat byl wyczerpany. Nie
potrzeba zadnych slów, by wiedziec, jak trudno jest
kochac, a jeszcze trudniej zostawic swa milosc. Wysunela
dlon zjego uscisku i dotknela lekko policzka Jamie'ego,
jakby chciala zlagqdzic jego ból.
- Alez z ciebie przystojny chlopak, Jamie: Gdybym
miala piecdziesiat lat mniej ...
- Pani jest zawsze tak samo mloda. Pani jest wieczna,
Madame - rozesmial sie Jamie.
- Czyli moge byc starsza od Pana Boga? - uniosla
lekko brwi.
- Nie, chcialem tylko powiedziec, ze pragnalbym byc
mezczyzna liczacym sie w pani zyciu.
- Ty posród moich szesciu mezów? - tym razem
Madame Zara sie rozesmiala.
- Mówila pani o pieciu.
-; Czyzby? - znowu uniosla brwi. - Z szóstym zylam
bez slubu.
ROZDZIAL PIERWSZY
-
- Nieoh cie diabli, Simon! -' Jamie uderzyl' dlonia
w stól, az zadzwieczalo szklo. - Przeciez wiedziales, ze
skonczylem juz z Organizacja, kiedy to planowales.
Simon McKinzie skinal glowa, nie silac sie na wyj as-
nienia~ Podniósl szklanKe,' poruszyl nia tak, ze bur-
sztynowy plyn zawirowal, i podniósija do ust. Jeden ruch
'i szklanka byla pusta. Czysta,'indcna whisky splynela mu
do gardla; polknal ja jak wode: ."
Jatnie patrzyl, jak dlbrzymia dlon przechylila ponow-
nie karafke i nastepna porcja plynu pojawila sie w szklan-
ce. \
Marynarka Simona miala swoje lata, jak i jej wlas-
ciciel, ale w dalszym ciagu wygladala porzadnie. Ktos
inny moze wygladalby smiesznie w blyszczacym ubra-
niu, które wyszlo z mody trzydziesci piec lat temu, kiedy
urodzil sie Jamie, ale nie Simon.
f - Dobrze dzis grales. - W ustach Simomi byla to
najwyzsza pochwala.
- Dzieki. - Jamie skrzyzowal rece. - Staralem sie.
- Spogladal przez caly ,czas na mezczyzne, który byl jego
przyjacielem i mistrzem. ,
- Chwilami balem sie, ze rozbijesz fortepian.
- Jak do'tad, nigdy tego nie zrobilem. A teraz, kiedy
sko6czylerri z koncertami, nie bede mial ku temu okazji.
- Szczesciarz.
- Wiem, ze ta kobieta, która bedzie miala Jamie'ego
McLachlana za meza, tez bedzie bardzo szczesliwa.
- Nie wiem, czy taka kobieta istnieje.
- Istnieje. Kiedy ja spotkasz, bed2;iesz wiedzial. A ona
'na pewno ci sie nie oprze.
4447890.004.png
8
DLON ANIOLA
DLON ANIOLA
9
- Ze dwa razy musialem wyjac chusteczke.
Jamie rozesmial sie. Smutek zniknal z jego. twarzy.
Siman latwa sie wzruszal. Jego.wrazliwosc dorównywala
pasiadanej sile.
- Juz ci przeszlo? - Simon popatrzyl badawcza na
Jamie'ega. Lubil go. najbardziej ze wszystkich McLach-
lan<;lw.- Czy mazesz mnie teraz wysluchac?
- Chcesz sie wytlumaczyc? Dobrze. Slucham:
- Raczej wyjasnic ci przyczyny. --Sinión byl daklad-
ny. .
- Dabrze. Wyjasnij. - Zly, ze wciagriietogo w te
aperacje" Jamie wiedzial, ze Siman zawsze, postepawal
razsadnie.Ten pateznie zbudawany weteran sluzb spec-
jalnych nie utwarzylby, najlepszego. adzialu, gdyby nie
ki'erowal sie mzsadkiem. Jamie dzialal razem z nim.
SIman zwerbawal go. wiele' lat temu.
, '- Mendaza przyjezdza jutra, a szóstej. - Widzac
pytanie w 'aczach Jamie'ega; dodal: - Tak, ten'"sam,
2 którym miales da czynienia trzy lata temu.
- Ujawnil sie?
~ Tak Ma liste i teczke pelna dawadów wystar-
czajacych, by uniemozliwic dzialanie szczególnie nieL
bezpiecznej grupie kartelu narkatykawego.Podabna lista
zawiera znane nazwiska. Ale nie wiemy, czyje i'jakie
stimawiskia piastuja ci ludzie. Mendaza jest bardzo
wystraszany. Patrzebujemy na latniskuznajamej twarzy.
Kagas, kamu ufa, ,
Jamie westchnal. Byl wykanczany. Zawsze tak sie
czul pa kancertach, a teraz jeszcze ta spatkanie.
~ Razamiem.
-'--Wystarczy, aby cie da strzegl na latnisku. Kiedy
upewnisz sie, ze cie widzi,' umailiwisz mu zamiane
teczki, stawiajac swoja w jak naj.clagadJ1li€jszymmiejscu.
Potem zabierzesz teczke' iMendazy i 'apuscisz: teren
latniska. '
, ,
- Czy Mendaza bedzie bezpieczny? "
, . - Ta' problem kagas innego.. Ty sie ta sprawa nie
zajmujesz. Jak tylko dastarczysz nam teczke, przecha-
dzisz na zasluzana emeryture. .
- A ja myslalem, ze nastapila ta juz tydzien-temu.
- Czyzby? Chyba sie pamyliles.
- Niech ci bedzie. - Jamie stuknal lampka a szklanke
Simana, - Za tydzien, w którym Jamie McLachlan,
pianista i tajny agent, przechadzi na emeryture.
Brett Sumner przesunela wyzej pasek aparatu fata-
graficznego. i przycisnela lakcie da ciala. Przy kazdym
kraku teczka abijala sie jej a kalana. Wadruchu wsciek-
lasci zapragnela nagle uderzyc nia mezczyzne, ,który
przepychal sie przez tlum tuz za nia. Co.z tego.,ze mu sie
spieszy. Wszystkim sie spieszy. Trzeba wykazac troche
cierpliwasci. Zwalnila kraku i powali pasuwala sie wraz
z tlumem. Kiedy znalazla sie w paczekalni, adetchnela
z ulga. Nareszcie mazna byla przelazyc aparat na drugie
ramie i uchwycic teczke tak, by nie przeszkadzala przy
kazdym ruchu. Paruszala sie z wdziekiem. Pasma krucza-
czarnych wlosów wysuwaly sie spad zniszczanegokape-
lusza, czerwana apaszka byla niedbale wsupieta w wycie-
-:I za wszystkie jego. dzieci, które zacznie produka-
wac,jak:tylka znajdzieadpowiednia, asabe·
~ Produkcja dzieci -'-rozesmial sie Jamie. ,~ Na cóz,
wymy~liles dla mnie zupelnie przyjemne zajecie.
- Prawda? - Simon usmiechnal sie i druga szklanka
whisky zniknela padobnie jak pierwsza.
4447890.005.png
10
Dl.ON ANIOLA
DLON ANIOLA
11
nalafigura, pewnosC siebie i poczucie wlasnej godnosci
podkreslaly jej zmyslowosc.
Brett nie zdawala sobie zupelnie sprawy z podziwu, jaki
budzi. Myslala tylko o tym, by jak najszybciej dotrzec do
domu. Myslami byla juz w ciemni, gdzie powolywala do
zycia nadzieje, marzenia, ból i' zal, które uchwycila na
zdjeciach. Idac wsród tlumu, przypatrywala sie twarzom
napotykanych ludzi, szukajac; ciekawych obiektów.
W oczy rzucila jej sie twarz szczuplego, atrakcyjnego
mezczyzny. Widziala ja w ostrych, kontrastujacych ze
soba kolorach; które nie tylko odzwierciedlaly przepel-
niajaca go energie, ale i podstep. ZWGlnilakroku, zacieka-
wiona. A moze to pozory? Twarze wielu osób przypomi-
naly maski, by nikt nie mógl ich zranic lub odkryc ich
prawdziwej natury. Pracujac, starala sie zawsze ujawnic
to, co krylo sie pod taka maska.
Nie rozumiala, dlaczego ten stojacy samotnie mez-
czyzna przyciagnal jej uwage. Dlaczego kojarzyl sie jej
z podstepem. Chyba to podpówiadal jej instynkt. Zaprag-
nela utrwalic napiecie, które malowalo sie na jego twarzy,
i siegnela po aparat. W jakis sposób odgadl jej intencje
i wpil sie w nia ciemnymi oczami. Brett zadrzala.
Zaskoczona stwierdzila, ze oczy mezczyzny byly niebies-
kie i bardzo rozgniewane, jakby mówily: wynos sie stad;
to nie twoja sprawa ..
Te nie wypowiedziane slowa dotarly do niej z taka
moca, ze az sie cofuela, a reka zsunela sie z aparatu.
Mezczyzna wpatrywal sie w nia intensywnie, dopóki nie
rozdzielil ich wózek z bagazami. Kiedy przejechal,
mezczyzny juz nie bylo.
. Brett wpatrywala sie w opustoszale miejsce zupelnie
wytracona z równowagi. Miala wrazenie, ze wszystko to
dzialo sie w jej wyobrazni, ze jej umysl nie uwolnil sie
jeszcze od nastrojów panujacych w kraju, z którego
wlasnie wrócila.
Jeszcze raz rozejrzala sie po szerokim korytarzu,
szukajac nieznajomego, ale go nie znalazla. Zorientowala
sie, ze stoi posród przechodzacych ludzi, i przylaczyla sie
do nich. Idac Z tlumem zmeczonych podróznych, od-
twarzala w myslach obraz ujrzanej twarzy.
Kazdy szczegól utkwil jej w pamieci. Proste brazowe.
wlosy odrzucone na bok byly tak ciemne, ze az ·czarne.
Wyraznie zarysowane brwi mialy ten sam kolor. Geste,
zawiniete rzesy byly jeszcze ciemniejsze. Wystajace
kosci policzkowe i podbródek swiadczyly o bezkom-
promisowosci tego mezczyzny. Pieknie wykrojone usta
stworzone byly do ~smiech,u; zlosc, która sciagnela je
w prosta, waska linie, nie pasowala do nich. I te cudowne
oczy jak plomien blyskajacy moca.
Piekna twarz. Twarz, której nie mozna zapomniec.
Znowu zwolnila kroku. Jedynie tlum ludzi powstrzy-
mywal ja od zawrócenia i ponownego przeszukania
poczekalni. Byla pod tak silnym wrazeniem tego mez-
czyzny, ze postanowila znalezc jakies logiczne wy-
tlumaczenie tego faktu. W koncu doszla do wniosku, ze
rysy wydaja sie jej znajome. Tylko skad je znala? Dala
upust swojej fantazji, próbujac sobie wyobrazic mezczyz-
ne w innym otoczeniu. Przedjej oczami pojawialy sie
obrazy i znikaly. Meczylo.ja uczucie, ze rozwiazanie
zagadki jest w zasiegu reki, ale nie mogla nic na lo
cie bluzki. Mocne wysokie buty, w które wpuszczone
byly nogawki szerokich spodni, podkreslaly plynny krok.
Jej zgrabna sylwetka przyciagala wzrok wszystkiCh.
Gonily ja spojrzenia pelne podziwu. Piekna twarz, dosko-
4447890.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin