Moreland Peggy - Romans na każdą pogodę - Ucieczka (romans w teksasie).pdf

(535 KB) Pobierz
10097243 UNPDF
PEGGY MORELAND
Ucieczka
PROLOG
W chwili gdy otworzyła drzwi do mieszkania, wiedziała, że
tu był. Natychmiast poczuła ten niepowtarzalny, dość ostry za­
pach bardzo drogiej wody po goleniu, którą jej były mąż, nie
wiadomo skąd biorąc na to pieniądze, kupował z uporem ma­
niaka.
Znieruchomiała, z całej siły zaciskając palce na rączce od
walizki. Niemożliwe, żeby się tu zjawił, przekonywała samą
siebie, czując narastającą panikę. Przecież już od dawna nie miał
klucza, a Reggie - jej przyjaciółka i właścicielka mieszkania,
na pewno by go nie wpuściła.
Ze strachu ugięły się pod nią nogi, ale zmusiła się, żeby wejść
do środka.
- Roger? - zawołała. - Jesteś tu?
Poczekała chwilę, nasłuchując, ale tylko tykanie zegara za­
kłócało panującą w mieszkaniu ciszę.
Jeśli nie ma go teraz, to na pewno był tu wcześniej. Zapach
jego wody po goleniu nadal utrzymywał się w powietrzu.
Jak dostał się do środka, zastanawiała się Leighanna. Przecież
zmieniłam zamki po wyrzuceniu go z mieszkania ponad rok
temu.
Rączka walizki wyślizgnęła się z jej drżących palców. No,
tak! Przecież dawała mu swoje klucze miesiąc temu, kiedy
zaproponował, że odstawi samochód do naprawy.
6
UCIECZKA
Zacisnęła pięści ze złości, kiedy przypomniała sobie tam­
ten incydent. Oczywiście oszukał ją. Zapłacił jakiemuś do­
morosłemu mechanikowi grosze za uruchomienie auta, re­
sztę pieniędzy zostawiając sobie. I, jak to on, o tym również
jej nie poinformował. Wkrótce przekonała się o tym sama,
kiedy samochód zepsuł się w centrum Houston w godzinach
szczytu.
Teraz była już pewna, że to właśnie wtedy dorobił sobie
klucze do jej mieszkania. Ogarnęła ją furia. Jak mogła być
tak naiwna? Mogła zaufać każdemu, tylko nie swojemu byłe­
mu mężowi. Czyżby nie nauczyła się niczego w ciągu czte­
rech lat małżeństwa? Roger był mistrzem w kłamaniu. I nie
miała najmniejszych nawet wątpliwości, że brakowało mu ja­
kichkolwiek oporów, żeby ją okraść. Przecież robił to już
w przeszłości. Raz dwadzieścia, drugi raz sto dolarów zni­
kało z jej portmonetki. A po rozwodzie zabrał nawet jej obrą­
czkę ze szkatułki z biżuterią i sprzedał ją, wydając pieniądze
na jakieś głupoty. Pieniądze! Pewnie zabrał wszystkie jej
oszczędności! Z sercem walącym jak dzwon rzuciła się do ku­
chni, tam, gdzie chowała zaskórniaki. Zanim zajrzała do scho­
wka, była pewna, że ich już tam nie mam. I nie pomyliła się.
Wszystko, co oszczędziła na kupno nowego samochodu, znik­
nęło.
Łzy pociekły jej po twarzy, gdy z furią cisnęła metalowym
pudełkiem o ścianę.
- Niech cię diabli wezmą, Roger! - zawołała z rozpaczą.
Reggie Giles z niedowierzaniem patrzyła na otwarte na
oścież drzwi do mieszkania. Weszła do środka, zamykając je za
sobą.
UCIECZKA
7
- Leighanno? - zawołała, wchodząc do salonu. - Leighan­
no, gdzie jesteś?
- Tutaj. W swoim pokoju - usłyszała cichy głos.
Zainteresowana wrażeniami z wizyty u Mary Claire w Temp­
tation, Reggie szybko ruszyła w tamtą stronę.
- Czy wiesz, że zostawiłaś otwarte drzwi frontowe? Co się
stało? Przecież każdy mógłby wejść!
W drzwiach do pokoju Leighanny znieruchomiała. Na łóżku
leżała otwarta walizka, a wokół stos ubrań i butów. Po podłodze
walały się wieszaki. Leighanna wyciągała właśnie bieliznę
z szuflady komody.
Reggie, nie bardzo rozumiejąc, co się dzieje, westchnęła
głęboko.
- Czy ty wyjeżdżasz, czy wróciłaś? - zapytała nieśmiało.
- Wyjeżdżam - padła krótka odpowiedź. Widać było, że
Leighanna jest wściekła, ale oczy miała zaczerwienione od pła­
czu. Przeszła koło Reggie i dorzuciła jeszcze kilka ręczników
do już i tak pełnej walizki.
- Dokąd?
- Wyprowadzam się.
Reggie spojrzała na nią z przerażeniem. Leighanna była dla
niej jak najbliższa krewna. Straciła już Mary Claire i jej dzieci.
Przeprowadzili się do Temptation. Nie mogła znieść myśli, że
straci także Leighannę.
- Zaczekaj - zawołała chwytając ją za ramię, gdy Leighanna
kolejny raz ruszyła w stronę szafy. - Powiedz mi chociaż, dla­
czego?
- Roger! - padła zwięzła odpowiedź i Leighanna wrzuciła
ostatnią już partię rzeczy do walizki, zamykając nogą szufladę
komody.
8
UCIECZKA
Reggie patrzyła na nią w osłupieniu. Nigdy wcześniej nie
widziała jej w takim stanie. Miła i łagodna, zawsze panowała
nad sobą. Szczera i otwarta, starała się dużo z siebie dawać
innym, nawet takiej szumowinie jak jej były mąż, Roger.
Bo taki właśnie był, pomyślała ze złością Reggie. Leighanna
mogła być zaślepiona, ale ona nie. Cztery lata temu wynajęła
mieszkanie Rogerowi, kiedy pobrali się z Leighanną, i wyrzu­
ciłaby go po otrzymaniu pierwszego czeku bez pokrycia, gdyby
nie było jej szkoda jego biednej żony.
Wspierała Leighannę w czasie rozwodu, próbowała nawet
otworzyć jej oczy na bezczelność Rogera, kiedy od czasu do
czasu wpadał do nich już jako rozwodnik, próbując pożyczyć
pieniądze. A Leighanna była zbyt ufna oraz naiwna i nie zda­
wała sobie sprawy, jakim ten człowiek jest naciągaczem, aż było
za późno.
To, że był powodem tak okropnego nastroju jej przyjaciółki,
wcale Reggie nie zdziwiło. Martwiło ją natomiast, co takiego
zrobił Roger, że Leighanna była aż w takiej furii.
- A co on ma wspólnego z twoim wyjazdem? - zapytała.
- Pewnie wydaje się, że to wystarczy, iż zrujnował mi życie
i że muszę spłacać zaciągnięte przez niego kredyty, prawda?
- warknęła. - Ale nie... Nie Roger! Jest jak ten króliczek z re­
klamy baterii. Nigdy nie przestaje. Nigdy!
Reggie przysiadła na skraju łóżka.
- Co zrobił tym razem? - zapytała zrezygnowana.
- Przyszedł do mieszkania pod moją nieobecność, kiedy
byłam u Mary Claire, i ukradł ze schowka wszystkie moje
oszczędności - wyrzuciła z siebie jednym tchem Leighanna.
- Co zrobił? - zawołała Reggie, nie wierząc własnym
uszom.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin