Przed sklepem jubilera- Karol Wojtyła- dramat literacki Papieża(1).txt

(66 KB) Pobierz
      Andrzej Jawie� 
(pseudonim Karola Wojty�y)


  Przed sklepem jubilera

  Medytacja o sakramencie
  ma��e�stwa, przechodz�ca
    chwilami w dramat 






Zak�ad Nagra� i Wydawnictw
   Zwi�zku Niewidomych
      Warszawa 1996



T�oczono pismem punktowym 
dla niewidomych
w Drukarni Zak�adu
Nagra� i Wydawnictw
Zwi�zku Niewidomych,
Warszawa, 
ul. Konwiktorska 9





Pisa�a G. Cagara
Korekty dokona�y
I. Stankiewicz
i E. Chmielewska 


I. Sygna�y

Teresa: Andrzej wybra� mnie i poprosi� o moj� r�k�.@ Sta�o si� to dzi� mi�dzy godzin� pi�t� a sz�st� po po�udniu.@ Dok�adnie nie pami�tam, nie zd��y�am spojrze� na zegarek@ ani te� dostrzec godziny na wie�y starego ratusza.@ W takich momentach nie sprawdza si� godziny,@ momenty takie wyrastaj� w cz�owieku ponad czas.@ Ale nawet gdybym pami�ta�a, �e trzeba spojrze� na zegar ratusza,@ nie mog�abym tego uczyni�, musia�abym bowiem@ patrze� ponad g�ow� Andrzeja.@ Szli�my w�a�nie praw� stron� rynku, gdy Andrzej odwr�ci� si� i rzek�:@ czy chcesz by� moj� towarzyszk� �ycia?@ Tak powiedzia�. Nie powiedzia�: czy zechcesz by� moj� �on�,@ ale: moj� towarzyszk� �ycia.@ By�o wi�c przemy�lane to, co zamierza� powiedzie�.@ M�wi� to za� patrz�c przed siebie, jakby si� l�ka� w�wczas czyta� w moich oczach, a r�wnocze�nie jakby chcia� zaznaczy�,@ �e przed nami jest jaka� droga, kt�rej kresu nie wida�@ - jest lub przynajmniej mo�e by�, je�li na jego pro�b�@ ja odpowiem "tak".@ 
Odpowiedzia�am "tak" - nie od razu,@ ale po up�ywie kilku minut,@ a jednak nie mog�o by� w ci�gu tych minut �adnej refleksji,@ nie mog�o te� by� �adnej walki motyw�w.@ Odpowied� wi�c by�a prawie �e zdeterminowana.@ Wiedzieli�my oboje, �e si�ga w ca�� przesz�o��@ i wychyla si� w przysz�o�� daleko,@ �e zanurza si� w naszym istnieniu jak cz�no tkackie,@ aby uchwyci� ten g��wny w�tek, co decyduje o wzorze tkaniny.@
Pami�tam, �e Andrzej nie od razu zwr�ci� ku mnie wzrok,@ ale do�� d�ugo patrzy� przed siebie, jakby wpatrywa� si�@ w t� drog�, kt�ra jest przed nami.@
 
Andrzej: Doszed�em do Teresy drog� dosy� d�ug�, nie odnalaz�em jej od razu.@ Nie pami�tam nawet, czy pierwszemu naszemu spotkaniu@ towarzyszy�o jakie� przeczucie lub te� co� w tym rodzaju.@ I chyba nawet nie wiem, co znaczy "mi�o�� z pierwszego wejrzenia".@ Po pewnym czasie stwierdzi�em, �e znalaz�a si� w polu mej uwagi,@ to znaczy, �e musia�em ni� si� interesowa�,@ i r�wnocze�nie godzi�em si� na to, �e musz�.@ Mog�em wprawdzie nie post�powa� tak, jak czu�em, �e musz�,@ lecz s�dzi�em, �e nie mia�oby to sensu.@ Widocznie co� by�o w Teresie, co odpowiada�o mej osobowo�ci.@ 
My�la�em w�wczas wiele o "drugim ja".@ Teresa by�a przecie� ca�ym �wiatem, tak samo odleg�ym@ jak ka�dy inny cz�owiek, jak ka�da inna kobieta@ - a jednak co� pozwala�o my�le� o przerzuceniu pomostu.@ 
Pozwala�em tej my�li trwa�, a nawet rozwija� si� we mnie.@ Nie by�o to pozwolenie niezale�ne od aktu woli.@ Nie poddawa�em si� tylko wra�eniu i urokowi zmys��w,@ bo wiem, �e w�wczas naprawd� nie wyszed�bym z mego "ja"@ i nie dotar� do drugiej osoby - ale tu by� w�a�nie wysi�ek.@ Bo przecie� moje zmys�y karmi�y si� co krok@ wdzi�kiem napotykanych kobiet.@ Gdy kilka razy pr�bowa�em za nimi p�j��,@ spotyka�em wyspy odludne.@ Pomy�la�em te� w�wczas, �e pi�kno�� dost�pna dla zmys��w@ mo�e by� darem trudnym lub niebezpiecznym,@ spotyka�em wszak�e osoby, kt�re ona wiod�a do cudzej krzywdy@ - i tak powoli nauczy�em si� ceni� pi�kno��@ dost�pn� dla umys�u, czyli prawd�.@ Postanowi�em wi�c szuka� kobiety, kt�ra naprawd� b�dzie@ dla mego "drugim ja", a pomost mi�dzy nami rzucony@ nie b�dzie chwiejn� k�adk� w�r�d nenufar�w i trzcin.@ 
Spotka�em kilka dziewcz�t, kt�re zaabsorbowa�y m� wyobra�ni�,@ a tak�e moj� my�l - i oto w momentach,@ w kt�rych najbardziej zdawa�em si� sobie nimi zaj�ty,@ stwierdza�em nagle, �e Teresa wci�� tkwi w mej �wiadomo�ci i pami�ci,@ a ka�d� z tamtych z ni� odruchowo por�wnuj�.@ A przecie� nawet pragn��em, by j� wypar�y z mej �wiadomo�ci,@ poniek�d liczy�em na to.@ I got�w by�em te� i�� za wra�eniem, za wra�eniem natarczywym i mocnym.@ 
Mi�o�� uwa�a� chcia�em za nami�tno��@ i za uczucie, kt�re przewy�szy wszystko@ - wierzy�em w absolut uczucia.@ I dlatego nie mog�em wprost poj��,@ na czym opiera si� to przedziwne trwanie Teresy we mnie,@ dzi�ki czemu jest we mnie obecna,@ co jej zapewnia miejsce w moim "ja",@ i co stwarza wok� niej ten jaki�@ dziwny rezonans, to "powiniene�".@ Unika�em jej przeto przezornie, omija�em wr�cz z premedytacj�@ to, co mog�oby wzbudzi� bodaj cie� domys�u.@ Czasem a� zn�ca�em si� nad ni� w moich my�lach,@ r�wnocze�nie za� w niej widzia�em m� prze�ladowczyni�.@ Wydawa�o mi si�, �e �ciga mnie swoj� mi�o�ci�,@ a ja musz� odci�� si� stanowczo.@ Tak za� ros�o me zainteresowanie dla Teresy,@ mi�o�� wyrasta�a poniek�d ze sprzeciwu:@ mi�o�� mo�e by� bowiem zderzeniem,@ w kt�rym dwie osobowo�ci u�wiadamiaj� sobie do g��bi,@ �e powinny do siebie nale�e�, chocia� brak nastroj�w i wra�e�.@ Jest to jeden z tych proces�w we wszech�wiecie, co sprowadzaj� syntez�@ i jednocz� to, co rozdzielone, a co ciasne i ograniczone, to rozszerzaj� i bogac�.@
 
Teresa: Musz� przyzna�, �e o�wiadczyny Andrzeja@ by�y dla mnie czym� nieoczekiwanym.@ Nie mia�am zaprawd� powodu, by na nie liczy�.@ Zdawa�o mi si� zawsze, �e Andrzej czyni wszystko,@ abym by�a mu niepotrzebna, i by mnie o tym przekona�.@ 
Je�eli te o�wiadczyny nie zasta�y mnie ca�kiem nieprzygotowan�,@ to dlatego, �e czu�am, i� jako� jestem dla niego,@ i �e chyba mog�abym go kocha�.@ Chyba nawet t� �wiadomo�ci� ju� go kocha�am.@ Ale tylko tyle.@ Nie dopu�ci�am nigdy do tego, aby nosi� w sobie uczucie,@ kt�re zostanie bez odpowiedzi.@ Dzi� jednak mog� si� przyzna� sama przed sob�,@ �e nie by�o to dla mnie �atwe.@ 
Pami�tam zw�aszcza jeden taki miesi�c,@ a w tym miesi�cu jeden taki wiecz�r -@ w�drowali�my w�wczas po g�rach,@ towarzystwo by�o liczne i bardzo z sob� z�yte,@ bardziej chyba ni� po kole�e�sku -@ rozumieli�my si� doskonale.@ Andrzej w�wczas dosy� wyra�nie interesowa� si� Krystyn�.@ Nie psu�o mi to jednak uroku w�dr�wki.@ Zawsze bowiem by�am twarda jak drzewo,@ kt�re pierwej spr�chnieje ni� si� rozklei.@ Je�eli p�aka�am nad sob�,@ to nie z racji zawodu w mi�o�ci.@ A jednak by�o mi ci�ko.@ 
Zw�aszcza owego wieczoru, gdy przy zej�ciu zasta�a nas noc.@ Nie zapomn� nigdy tych jeziorek, co zaskoczy�y nas po drodze@ jak gdyby dwie cysterny niezg��bionego snu.@ Spa� metal zmieszany z odblaskiem@ jasnej sierpniowej nocy.@ Ksi�yca jednak nie by�o.@ Nagle, gdy tak stali�my wpatrzeni@ - tego nie zapomn� do ko�ca �ycia -@ gdzie� sponad naszych g��w@ dosz�o wyra�ne wo�anie.@ By�o ono zreszt� podobne@ do zawodzenia raczej lub j�ku@ czy te� mo�e nawet do kwilenia.@ Wszyscy wstrzymali oddech.@ Nie by�o wiadomo, czy wo�a cz�owiek,@ czy te� zawodzi sp�niony ptak.@ Ten sam g�os powt�rzy� si� raz jeszcze,@ w�wczas ch�opcy zdecydowali si� odkrzykn��.@ Przez cichy u�piony las,@ przez noc bieszczadzk� szed� sygna�.@ Je�li to cz�owiek - m�g� go us�ysze�.@ Jednak�e tamten g�os ju� nie odezwa� si� wi�cej.@ 
I w�a�nie w�wczas, gdy wszyscy zamilkli,@ nas�uchuj�c, czy si� nie odezwie,@ mnie nagle b�ysn�a inna my�l: te� o sygna�ach -@ my�l ta wr�ci�a do mnie dzisiaj@ pomi�dzy profilem Andrzeja@ a wie�� starego ratusza@ w naszym mie�cie -@ dzi� mi�dzy godzin� pi�t� a sz�st� po po�udniu,@ gdy Andrzej poprosi� mnie o r�k� -@ 
w�wczas my�la�am o sygna�ach, kt�re nie mog� si� z sob� spotka�.@ A by�a to my�l o Andrzeju i o mnie.@ I poczu�am, jak trudno jest �y�.@ Tej nocy by�o mi tak strasznie ci�ko,@ cho� by�a to naprawd� wspania�a@ i pe�na tajemnic natury noc bieszczadzka.@ Wszystko wok� zdawa�o mi si�@ tak bardzo potrzebne@ i tak zharmonizowane z ca�o�ci� �wiata,@ tylko cz�owiek wytr�cony i zagubiony.@ Nie wiem zreszt�, czy ka�dy cz�owiek,@ ale wiem na pewno, �e ja.@ Dzisiaj wi�c, gdy Andrzej zapyta�:@ "czy zechcia�aby� zosta� na zawsze towarzyszk� mojego �ycia"@ ja po up�ywie dziesi�ciu minut odpowiedzia�am "tak",@ a po chwili spyta�am go jeszcze, czy wierzy w sygna�y.@
 
Andrzej: Teresa spyta�a mnie dzisiaj:@ Andrzeju, czy wierzysz w sygna�y?@ A gdy, zaskoczony tym pytaniem,@ zatrzyma�em si� przez chwil�@ i spojrza�em zdumiony w oczy@ mej - od kwadransa - narzeczonej,@ opowiedzia�a mi swe my�li,@ te, kt�re snu�y si� w jej g�owie@ od owego wieczoru w g�rach.@ 
Jak�e blisko przesz�a w�wczas obok mnie!@ Osaczy�a mnie prawie sw� wyobra�ni�@ i tym dyskretnym cierpieniem,@ kt�rego w�wczas nie chcia�em si� domy�li�,@ a dzisiaj got�w jestem poczyta� je za nasze wsp�lne dobro.@ 
Teresa - Teresa - Teresa -@ jakby punkt jaki� przedziwny moich dojrzewa� -@ ju� nie pryzmat pozornych promieni,@ ale cz�owiek prawdziwego �wiat�a.@ I wiem, �e nie mog� i�� dalej.@ Wiem, �e nie b�d� ju� szuka�.@ Dr�� tylko na my�l, �e tak �atwo@ mog�em j� straci�.@ 
Od kilku lat sz�a obok mnie, a nie wiedzia�em,@ �e to w�a�nie ona idzie i dojrzewa.@ Wzdraga�em si� przyj�� tego,@ co najwspanialszym dzi� jest dla mnie darem.@ Po kilku latach widz� to wyra�nie,@ �e drogi, kt�re powinny si� rozbiec,@ zbli�y�y nas w�a�nie do siebie.@ Tych kilka lat to czas bezcenny,@ by zorientowa� si� w skomplikowanej@ mapie sygna��w i znak�w.@ 
Tak trzeba.@ Dzi� widz�, �e m�j kraj jest tak�e jej krajem,@ a przecie� marzy�em, by przerzuci� pomost. -@ 
Wieczorami w naszym starym mie�cie,@ (w pa�dzierniku s� wczesne wieczory -)@ m�czy�ni wychodz� z biur,@ gdzie projektuje si� budowy nowych osiedli,@ kobiety i dziewcz�ta wracaj� do dom�w@ ogl�daj� po drodze wystawy.@ 
Spotka�em Teres�, gdy przystan�a@ przed wielkim oknem wystawowym,@ pe�nym damskiego obuwia.@ Stan��em obok niej cicho i nieoczekiwanie@ - i nagle byli�my razem@ po obu stronach wielkiej prze�roczystej tafli@ nasyconej jarz�cym si� �wiat�em.@ I ujrzeli�my swoje odbicia razem,@ wystawa bowiem zamkni�ta jest od ty�u@ wielkim, olbrzymim lustrem,@ kt�re odbija zar�wno modele obuwia@ jak i ludzi przechodz�cych trotuarem,@ zw�aszcza za� tych, co przystan�li,@ aby si� prz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin