Spignesi Stephen J. - Sto największych katastrof wszech czasów.pdf

(885 KB) Pobierz
439598154 UNPDF
Spignesi Stephen J. - Sto największych katastrof wszech czasów
Stephen J. Spignesi
Sto NAJWIĘKSZYCH
KATASTROF
WSZECH CZASÓW
Przełożył Roman Zawadzki
i
BELLONA Warszawa
Tytuł oryginału THE 100 GREATEST DISASTERS OF ALL TIME
Tłumaczył Roman Zawadzki
Redakcja Dariusz Krawczyk
Redaktor prowadzący Ryszard Radziejewski
Redaktor techniczny Andrzej Wójcik
Korekta Joanna Dzik
Skład i łamanie Fotoskład Domu Wydawniczego Bellona
Copyright © 2002 by Stephen J. Spignesi. Ali rights reserved. Copyright for Polish
edition by Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2007
Dom Wydawniczy Bellona prowadzi sprzedaż wysyłkową swoich książek za
zaliczeniem pocztowym z rabatem do 20 procent od ceny detalicznej.
Nasz adres: Dom Wydawniczy Bellona
ul. Grzybowska 77, 00-844 Warszawa
Dział Wysyłki: tel. 022 45 70 306, 022 652 27 01, fax 022 620 42 71
e-mail: biuro@bellona.pl
Internet: http://www.bellona.pl
www.ksiegarnia.bellona.pl
ISBN 978-83-11-10640-6
¦/
Poświęcam pamięci Mej ukochanej ciotki Marie Frasno
oraz Mego drogiego teścia Tony'ego Fantarella
Wiara uczy nas, że nasza wieczna dusza będzie tyła nawet po śmierci naszej ziemskiej
powłoki. Uczy się nas, że śmierć to wrota; wśród wierszy poety Johna Donnę'a
znajdujemy strofę, która pięknie to ujmuje. W swym sonecie „Death be not proud"
(Nie pysznij się, śmierci) Donnę karci śmierć i nakazuje jej, by się nie puszyła tym, że
odbiera życie. Donnę, kończąc sonet, oznajmia: „Gdy mija krótki sen, budzimy się w
wieczności. I nie ma już śmierci; śmierci
— ty musisz umrzeć". Nie ma więc czego się obawiać
Przedmowa
Wyrafinowane okrucieństwo natury
Londyński „Telegraph" 13 luty 2002
Miliony motyli zabitych przez potworny sztorm
Ronald Buchanan w Mexico City
Strona 1
Spignesi Stephen J. - Sto największych katastrof wszech czasów
Wczoraj naukowcy poinformowali, że podczas potwornego sztormu w górach
Meksyku zginęły miliony motyli królewskich, które zimowały
tam po przewędrowaniu prawie pięciu tysięcy kilometrów. Badacze amerykańscy i
meksykańscy szacują, iż po sztormie z ostatniego miesiąca w sosnowych lasach na
zachód od miasta Meksyk ziemię
pokryło przynajmniej 270 milionów zamarzniętych motyli. „Nigdy nie widziałem
czegoś podobnego" — powiedział dr Lincoln Brower, amerykański biolog, który przez
ostatnie 25 lat badał migracje
motyli. Coroczne przeloty motyli królewskich aż z północy Kanady uważane
są za jedne z największych migracji w przyrodzie. W listopadzie opadają one na lasy
w postaci ogromnej pomarańczowej
chmury.
Ponieważ ich przylot zbiega się z obchodami meksykańskiego Dnia Zmarłych, wielu
wieśniaków wierzy, że motyle są duchami ich przodków.
© Telegraph Group Limited, 2002.
Wprowadzenie
Próżne przechwałki
Źródłem ludzkich nieszczęść jest jego nieznajomość przyrody.
Paul Henry Thiry d'Holbach, System Przyrody, 1770
Gdy coś zaczyna się dziać, na nic się zdadzą ludzkie próby, by nad tym zapanować —
tak naprawdę wszystko jest w rękach przyrody.
Ed Skidmore, Zespół Badań Erozji Wietrznej Departamentu Rolnictwa USA (WERU)'
„Człowiek najbardziej chełpi się tym — pisał w 1960 roku Hal Borland w «New York
Times» — że panuje nad swym środowiskiem naturalnym, nad Ziemią, którą
zamieszkuje". Badanie katastrof, tak naturalnych, jak i zawinionych przez człowieka,
obala ten pogląd.
Pierwszych trzydzieści pięć katastrof opisanych w książce Sto największych katastrof
wszech czasów spowodowała przyroda. Numer 36 to wybuch w elektrowni atomowej
w Czarnobylu — pierwsza na naszej liście katastrofa spowodowana przez człowieka.
Ponad połowa z setki najpotworniejszych katastrof wszech czasów była dziełem
naszej matki natury. Katastrofy spowodowane przez człowieka, a obecne na naszej
liście — owe niepowodzenia ludzkich poczynań zakończone śmiercią i zniszczeniem
— są niczym w porównaniu ze zniszczeniami i śmiercią sprowadzonymi przez
przyrodę.
Pierwsze dwadzieścia pozycji to katastrofy zawinione przez głód i epidemie,
wywołane przez powodzie i sztormy lub przez obie te rzeczy razem.
Nie sposób ich od siebie oddzielić.
W największym wypadku kolejowym wszech czasów (numer 57, Bihar, Indie, 1981)
zginęło ośmiuset ludzi. Największa epidemia wszech czasów (numer 1, czarna śmierć)
pochłonęła 75 milionów ofiar.
W największej katastrofie morskiej (numer 48, wybuch na statku Mont Blanc) zginęło
Strona 2
Spignesi Stephen J. - Sto największych katastrof wszech czasów
1635 pasażerów. Największy głód (numer 4, Chiny, 1876) zabił 13 milionów ludzi.
Największa katastrofa lotnicza (numer 62, zderzenie na pasie startowym na Teneryfie)
to śmierć 583 osób. Największe trzęsienie ziemi wszech czasów (numer 14, Chiny,
1556) pochłonęło 830 tysięcy ofiar.
Badając katastrofy na przestrzeni dziejów, bardzo szybko zaczynamy uzmysławiać
sobie potęgę natury. Dysponujemy przeogromnym bogactwem materiałów, z których
wybraliśmy zestaw stu największych katastrof.
Jest to jednak lista bardzo subiektywna — ale czyż mogło być inaczej?
Na każde jedno trzęsienie ziemi opisane w tej książce przypadają setki innych o
równej lub większej liczbie ofiar.
Na każdą katastrofę lotniczą przypadają dziesiątki innych niż te podane w książce.
Każdej klęsce głodu odpowiada niezliczona ilość innych, wystarczająca, by poświęcić
im osobną książkę.
Żadne ze zdarzeń nie jest fikcją, a każdego dnia przybywa ich więcej. Cóż, książka to
nie jest stale uzupełniana strona internetowa, a naszą listę rankingową trzeba było
kiedyś zamknąć.
Przytaczamy tu szczegóły straszliwej katastrofy kolejowej w Egipcie, lecz w czasie,
gdy trzymacie w rękach tę książkę, mogło przecież wydarzyć się coś jeszcze bardziej
przerażającego — coś, o czym należałoby tu opowiedzieć.
I dlatego właśnie konieczne będą kolejne wydania tej książki.
Jak na razie ta setka katastrof zwięźle obrazuje to, co złego przytrafia się nam na
naszej plancie. Zapewniamy, że mogąc wybierać z ogromnej liczby równie
dramatycznych zdarzeń, staraliśmy się zająć przypadkami najgorszymi w swoich
kategoriach lub tymi, które miały największe znaczenie w aspekcie społecznym,
kulturowych czy naukowym.
Może dzięki książce takiej jak Sto największych katastrof wszech czasów naprawdę
zaczniemy doceniać życie.
Stephen Spingesi 15 kwietnia 2002 New Haven, Connecticut
Cytat za: www.discovery.com, gdzie opisano katastrofalną suszę z rozdziału 95.
Podziękowania
Jestem wdzięczny za pomoc podczas pisania książki Sto największych katastrof
wszech czasów i za wsparcie ze strony licznych organizacji, uniwersytetów, muzeów,
a także naukowców, historyków i — oczywiście — rodziny i przyjaciół. Kieruję słowa
podziękowania do was wszystkich, a zwłaszcza do mego dzielnego dokumentalisty,
fotografa Michaela Pye'a, anielsko cierpliwych wydawców Ann LaFarge i Karen Haas
oraz szlachetnego człowieka, który ze szczególną cierpliwością podchodził do mej
pracy — agenta i przyjaciela Johna White'a.
Wdzięczność swą kieruję pod adresem Amberst Collee, Ann LaFarge, Associated
Press, Boston Pyblic Library, Bruce'a Bendera, Cat Press, Center for Disease Control
(CDC), Colleen Payne, Corbis/Bettmann, University Cornell, dr. George'a
Pararasa-Carayanisa, dr. Geore'a Leunga, dr. Michaela Luchini, dr. Roberta
Strona 3
Spignesi Stephen J. - Sto największych katastrof wszech czasów
McEacherna, Eastern Memoriał Society, Federal Emergency Management
Administration (FEMA), Florence Art News, Giny Sigillito, Jamesa Cole'a, Jay J.
Pulli, Jessici Fernino, Joan Carroll, Johna White'a, Karen Haas, Kensington Books,
Lee Mandato, Library of Congress, Melissy Grosso, Michaela Pye'a, Michaeli
Hamilton, Mikę'a Lewisa, Morgana Williamsa, NASA, National Geographic Data
Centere (NGDC), National Hurricane Center, National Oceanographic and
Atmospheric Administration (NOAA), National Weather Service, New York Public
Library, Patricka Lyncha, profesor Cynthii Damon, San Francisco Museum, Southern
Connecticut State University, South Florida Water Management District, Steve'a
Zachanusa, Texas City, Texas Cham-ber of Commerce, „Augusta Chronicie", United
States Geological Survey (USGS), University of New Haven, University of Kansas,
University of Wisconsin Disaster Management Center oraz The Weather Channel.
Uwagi dotyczące liczb
Przy omawianiu konkretnej liczby osób zabitych w danej katastrofie — czy to w
naturalnej, czy spowodowanej przez człowieka — rzadko kiedy udaje się znaleźć
źródła współczesne lub historyczne zawierające dokładną liczbę ofiar.
W książce zdecydowaliśmy się jednak przyjmować jakąś jedną konkretną liczbę,
zwykle największą z podawanego przedziału.
Dla przykładu, jeśli w źródłach historycznych na temat epidemii, głodu czy powodzi
powtarza się liczba „od 20 do 40 milionów", logiczny wydaje się wniosek, iż musi
istnieć jakiś dowód na to, że zginęło do 40 milionów osób, ponieważ w przeciwnym
razie takiej liczby by nie podawano.
Decyzję o podawaniu największych liczb podjęliśmy sami. Uczyniliśmy tak ze
względu na to, by lepiej można było ułożyć listę porządkową katastrof, a także, by
usunąć niejasności dotyczące ich rozmiarów.
Od Autora
Niektóre rozdziały książki Sto największych katastrof wszech czasów rozpoczynają
się od inscenizacji — formy narracji inspirowanej rzeczywistymi wydarzeniami, tyle
że przetworzonymi na fikcję literacką w celu przedstawienia skali katastrofy z
perspektywy pojedynczego człowieka i wprowadzenia czytelnika w nastrój chwili.
Postacie, które stworzono na użytek tych opowieści, wzorowano na osobach, które
mogły brać udział w katastrofach, co nie znaczy, że mają swoje odpowiedniki wśród
postaci rzeczywistych.
Szczegóły miejsc, budynków czy przytoczonych dialogów odwzorowują autentyczne
realia, aczkolwiek są jedynie odzwierciedleniem wyobrażeń autora o tym, jak to
wszystko mogło przebiegać.
Opowieści te są fikcją, choć w naszym przekonaniu odtwarzają realia przerażających
przejść ludzi, którzy zginęli w tych katastrofach.
Wszelkie podobieństwo do osób prawdziwych, żyjących czy zmarłych czy też czyichś
rzeczywistych zachowań lub wypowiedzi jest niezamierzone.
1
Strona 4
Spignesi Stephen J. - Sto największych katastrof wszech czasów
Czarna śmierć
Europa
1347-1351 75 OOO 000 ofiar
Iluż dzielnych mężczyzn, ileż zacnych niewiast rano śniadało ze swymi rodzinami, po
czym tej samej nocy wieczerzało ze swymi przodkami na tamtym świecie! Aż trudno
uwierzyć, jak godnym pożałowania był ich stan. Za dnia wychwalani przez tysiące,
umierali niezauważenie i bez pomocy. Wielu na ulicy, inni w swych domach, co
rozpoznawano po fetorze rozkładających się ciał. Poświęcone cmentarze nie
wystarczały do grzebania tak ogromnych ilości ciał, które zwalano setkami na
ogromne stosy — niczym towary w ładowniach statków — i zasypywano odrobiną
ziemi.
Giovanni Boccacio
Jonathan
Miasteczko Jonathana było metropolią kostnic.
W dziesiątkach murowanych domków, ciągnących się wzdłuż niebrukowanych uliczek
małego angielskiego miasteczka, zamieszkiwała śmierć. Pomór zdziesiątkował
mieszkańców tak szybko, że całe rodziny leżały bez pochówku i nikt nie odmawiał
modlitwy nad czyimkolwiek ciałem. Odór miasta śmierci roznosił się kilometrami po
okolicy.
Jonathan nie czuł powiewu niezwykle ciepłego jak na tę porę roku wiatru, gdy powoli
przesuwał się wzdłuż bocznej ściany swego małego domku. Żeby dojść do dołu na
podwórku, przesuwał się powoli wzdłuż ściany swojego domu, wspierając się na
lewej ręce. Chorował już czwarty dzień, miał przed sobą mniej niż godzinę życia.
Jonathan czuł oślepiający, pulsujący ból głowy, niepodobny do niczego, co przeżył
wcześniej i był tak wycieńczony, że z trudem znajdował siłę, żeby dowlec się na
podwórko i wysikać. Mimo że każdy kąt jego małego, jednoizbowego domu
wypełniony był odchodami, wymiocinami i krwią zmarłej żony oraz dzieci, sam nie
chciał zabrudzić własnego domu. Biblia nakazywała czystość, a Jonathan był
człowiekiem bogobojnym i pobożnym. Sunął więc, ciągnąc nogi po ziemi i zataczając
się krok za
15
krokiem w stronę małego dołu używanego przez jego rodzinę jako toalety. Modlił się,
żeby do niego nie wpaść i nie umrzeć tam, na zewnątrz, z dala od swych bliskich.
Jonathan dotarł do dołu i zatrzymał się na chwilę, chwiejąc się z bólu od zawrotów
głowy. Gdy poczuł, że stoi wreszcie na tyle pewnie, że może zająć się tym, po co tu
przyszedł, rozwiązał tasiemki swych kalesonów, sięgnął do środka i wyjął członka.
Wziął głęboki oddech i gdy mocz zaczął płynąć, poczuł straszliwy ból w dole krzyża i
w pachwinie. Ciężko dysząc, spojrzał w dół i zobaczył, że wypływa z niego cienki
strumyk czarnej krwistej cieczy, palącej niczym ogień, w miarę jak opuszcza jego
umierające ciało i szybko znika w ciemnej, przepastnej dziurze.
Na widok ohydnej, nienaturalnie czarnej cieczy Jonathan poczuł się jakby lepiej. „O,
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin