Pawełek.doc

(84 KB) Pobierz

PAWEŁEK
Tomcioszek



Siedziałem sam w pokoju. Był już dziesiąty dzień obozu. Do końca pozostało jedynie pięć dni. Leżałem na łóżku i miałem wyrzuty sumienia, dlaczego właśnie teraz mam migrenę i ból brzucha i nie mogę iść z innymi na wycieczkę, popływać promem po jednym z tych pięknych mazurskich jezior. Przez najbliższe godziny w całym ośrodku będę tylko ja i kilka pań kucharek, które pewnie siedzą teraz tam na zapleczu i popijają sobie kawkę albo może już się wzięły za gotowanie obiadu.
  Ośrodek był ładny, pokoje fajne, czteroosobowe, z łazienką, z telewizorem. Nic, tylko się cieszyć. Ale mnie ostatnio nic już nie cieszyło. Powodem tego mojego stanu był – ktoś. Dzień za dniem uciekał, a ja wciąż nic...
  Włączyłem telewizor. Stał naprzeciwko mojego posłania. Za mną łóżko należące do Kamila. Jak zwykle spod sterty bokserek i skarpetek nie było widać pościeli. Po drugiej stronie pokoju kolejne nie pościelone łóżko Kuby, a za nim ładnie poukładane, jedyne czysto zaścielone, jak zawsze, łóżko Pawła. Paweł, hmmm, co tu dużo mówić, to chodzący ideał faceta. Nie będę ukrywał: to on był tym powodem... Ładnie zbudowany (co miałem okazję potwierdzać codziennie podczas wieczornej i porannej toalety), z sześciopakiem na brzuchu i pięknymi niedużymi sutkami na klacie gładkiej jak pupa niemowlęcia. Oczy miał jasnoniebieskie, czasami mogłoby się zdawać, że są takie głębokie, że nie widać ich końca, oraz krótkie blond włosy. Do tego nieprzeciętne rysy twarzy. Wszystkie dziewczyny na niego leciały. Nie tylko dziewczyny. Ja też... Tak, ja też! Bo – co z tego, że za mną też dziewczyny latają, jakbym był nie wiem kim, a już takie dwie to mnie totalnie wnerwiają! Niedługo się pobiją, którą wybiorę i z którą będę chodził. Głupie... A ja wodze oczami tylko za Pawłem... Co się ze mną dzieje?
  Właśnie dawkowałem kolejną porcję tabletek, jakie miałem zażyć, gdy do pokoju wpadła jedna z pań kucharek.
  – Jak się czujesz, skarbeczku? – zapytała słodko pierdzącym głosem. – Kierownik prosił, żebym do ciebie zaglądnęła.
  – Coraz lepiej – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – I niech się pani nie fatyguje, nie jestem małym dzieckiem.
  – No, kawaler jesteś jak się patrzy! A boli cię dalej głowa? – zapytała znowu tym samym męczącym tonem głosu.
  – Już przechodzi – odparłem z nadzieją, że zaraz wyjdzie, a ja będę mógł z powrotem wrócić do oglądania telewizji.
  – To dobrze. Przyniosłam ci na pocieszenie kawałeczek serniczka – powiedziała tym razem troszkę innym tonem.
  Podziękowałem i wziąłem od niej niewielki talerzyk z kawałeczkiem apetycznie wyglądającego deseru.
  – No to ja już lecę, zdrowiej szybko – powiedziała jeszcze i od razu wyszła, jakby się bała, że zaraz coś jej zrobię.
  – Do widzenia – oparłem, ale chyba już tego nie słyszała, bo zamknęła drzwi z donośnym trzaskiem.
  Gdy właśnie chciałem zjeść kawałek mojego serniczka, usłyszałem dość głośną rozmowę na korytarzu, po czym do pokoju wszedł... Paweł? Ubrany był w krótkie seksowne białe spodenki i bluzę bez rękawów, przez ramię miał przewieszony turystyczny plecak. Tak, jak wyszedł na wycieczkę.
  – Zapomniałeś czegoś? – zapytałem bardzo zdziwiony i o mało nie zakrztusiłem się kawałkiem sernika. Zacząłem kaszleć. On podszedł do mnie i postukał mnie w plecy, odstawił sernik na stolik koło mojego łóżka, a gdy wreszcie odzyskałem władzę, głos i kontrolę nad oddychaniem, powiedział:
  – Nie, niczego nie zostawiłem i nie zapomniałem. Powiedziałem kierownikowi, że już mnie mdli, bo mam chorobę lokomocyjną, a nie wziąłem dziś tabletek. I czy mogę wrócić. Że zostanę z tobą, gdyby ci coś, no wiesz... – i uśmiechnął się, patrząc w moje oczy.  
  Dziwnie się wtedy poczułem.
  – Aaa... A nie szkoda ci, że nie pojechałeś? Ten prom to duża atrakcja – powiedziałem lekko zakłopotany.
  – Szczerze? Też mi atrakcja... Nie raz pływałem promem. Po Bałtyku i nie tylko... A teraz bez tłoku i bez ścisku wreszcie sobie wezmę porządny prysznic. Nie będziesz miał nic przeciwko?
  – Co? Jaki tu ścisk? Jedna łazienka na czterech to dla ciebie tłok? – chciałem go szturchnąć, ale sprytnie odskoczył. – Idź, idź... Nie będę miał nic przeciwko – odpowiedziałem wesoło, a on parsknął  śmiechem.
  Patrzyłem, jak się rozbiera... Mmm... co za ciało. I w slipkach ma tyle, że oddech zatyka.
  – No to znikam.
  – Znikaj, znikaj...
  Zabrał ręcznik, szampon i mydło i już  go nie było. Słyszałem, jak odkręca wodę. Wyobrażałem sobie, jak myje swoje ciało. Na pewno stoi tam nago. Ech, jakbym chciał tam być przy nim! I zaraz musiałem poprawić swojego penisa.
  Po jakimś czasie woda przestała spryskiwać – jak to sobie wyobrażałem – jego nagi tors, brzuch, pośladki i jego penisa, którego od tych całych dziesięciu dni chciałem zobaczyć. Usłyszałem zgrzyt zamka, po czym ujrzałem, jak Paweł, owinięty w pasie tylko ręcznikiem, wychodzi z łazienki. Po jego nienagannie wyrzeźbionej sylwetce spływały jeszcze krople wody. Od pępka w dół biegła mu cienka linia jasnych włosów, które ginęły pod ręcznikiem na jego biodrach, a spod ręcznika było widać delikatne zarysy tego, co tam ukrywał. Mój mały znów podskoczył na ten widok, co nie umknęło uwadze Pawła.
  – Spokojnie, nigdy nie widziałeś faceta z ręcznikiem na biodrach? – zapytał swoim miłym i delikatnym głosem.
  – Ciebie jeszcze nie – odpowiedziałem ukrywając zakłopotanie. – Ciekawe, jak by się zachowała Nina, jakby cię tak zobaczyła.
  – Pewnie by ten ręcznik ze mnie zdarła – zaśmiał się, poprawiając penisa pod tym okryciem.
  – I zemdlałaby pewnie z wrażenia, co? – zaśmiałem się razem z nim.
  – Niech mdleje. Mam ją gdzieś. Nawet jednego włoska na małym bym jej nie pokazał.
  – A komu byś pokazał?
  – No, niektórym mógłbym, są tacy. Nie tylko jednego włoska.
  – Są „tacy” czy  są „takie”? Bo powiedziałeś: tacy – poprawiłem go.
  – Bo tak chciałem powiedzieć... – odrzekł i usiadł obok mnie na moim łóżku.    
  Myślałem, że padnę! On i ja! Ja ubrany w koszulkę z krótkim rękawem i krótkie dżinsy, on w samym ręczniku. To było aż za piękne! Nagle spostrzegłem, że ręcznik, który oplata jego biodra i ukrywa to, co od dawien dawna chciałem zobaczyć, zaczyna mu się podnosić! Z tego, co mu przez slipy widziałem, domyślałem się, że jego penis jest dość sporych rozmiarów, ale teraz widziałem go dokładnie, a gdybym go zobaczył bez tego ręcznika, chyba by mnie zamroczyło. I gdyby nie to, że nagle na swojej dłoni poczułem jego dłoń i ciepło jego palców. Aż zaświrowało mi w brzuchu. A jego palce przesuwały się bardzo powoli w górę po mojej ręce, aż do ramienia, tu się zatrzymały i z powrotem zaczęły opadać. Czułem dokładnie ciepło jego dłoni, która gładziła moją rękę. O co mu chodzi? Mój mały aż zakipiał z podniecenia.
  – A za tobą to się dziewczyny nie oglądają? – powiedział cicho.
  – To co? – odpowiedziałem mu prawie szeptem, bo naprawdę ledwo oddychałem.
  – To nic... Wsadziłbyś którejś? Ale tak naprawdę...
  – Żadnej – odpowiedziałem bez chwili namysłu.
  – Ja też żadnej – odpowiedział w zwolnionym tempie głosu, a ja spostrzegłem, że jego kutas coraz bardziej zaczyna mu brykać pod ręcznikiem! Jego dłoń znów dotknęła moich palców.
  – Nie lubisz dziewczyn, nie? – powiedział bardzo cicho, podniósł moją dłoń i położył na ręczniku, na swoim już bardzo nabrzmiałym i wyprężonym penisie, a ja patrzyłem wielkimi oczami, co on robi! – Bo ja też nie lubię. I wiem, że od dawna parzymy ty na mnie, a ja na ciebie. Wiem, że tego chcesz – powiedział, po czym przesunął moją rękę na swoje udo, pod ręcznik.
  – Ale co... – zacząłem, a moje palce same zacisnęły się na tym jego coraz twardszym penisie i aż mi się zrobiło gorąco. Ale on nie pozwolił mi dokończyć zdania. Położył palec na moje usta, po czym pocałował je delikatnie. Odpłynąłem. To było fantastyczne. On zaczął coraz bardziej napierać językiem na moje usta. Poddałem się, a on położył moją głowę na poduszce, a sam położył się na mnie całym ciałem.
  – Paweł nie rób ze mnie... – zacząłem, ale znów zamknął mi usta swoimi ustami.
  – Nic nie robię. Musiałem wreszcie coś wykombinować, żebyśmy mogli być sami – wyszeptał, przerywając każde słowo dotykiem swoich warg składanym delikatnie na moich wargach.
  – Dlaczego...?
  – Bo mi się od początku podobasz... – i znów mnie pocałował.
  Zapomniałem w tym momencie o bólu głowy i brzucha. To ja tyle dni o nim marzyłem, a tu okazuje się, że on... Teraz całował tak namiętnie, że wszystko ze mnie się ulatniało, i dusza, i myśli i całe ciało, jakbym fruwał gdzieś w powietrzu. Po długiej chwili błogiego pocałunku poczułem, że Paweł zaczyna jeździć swoją ręką po moich spodniach w okolicy krocza, dotykając mojego od dawna stojącego penisa. On chyba wie, co robi, i wie, jak to strasznie podnieca!
  Położyłem swoje ręce na jego ręczniku w miejscu, w którym przykrywał on pośladki i zacząłem je gładzić i ugniatać. Paweł aż sapał z podniecenia i dalej mnie całował, po twarzy i po oczach, po wargach i po policzkach. Nigdy bym nie uwierzył, że... że to naprawdę może się między nami zdarzyć! Podczas tego błogiego pocałunku on ściągnął ze mnie koszulkę i zaczął pieścić językiem moje sutki. Jego język penetrował moją klatę, po czym przeszedł aż do pępka. A ja rozwiązałem mu ten ręcznik, który po chwili zsunął mu się z bioder, przesunąłem swoją rękę bliżej jego penisa i wreszcie dotknąłem go bez niczego, oraz zobaczyłem to, co zawsze chciałem zobaczyć: jego pięknego, okazałego, twardego kutasa. Był naprawdę duży i gruby, bardzo twardy i bardzo gorący, a po każdym moim dotyku jeszcze bardziej się wyprężał. Wziąłem go mocno do ręki, a drugą zacząłem pieścić jego jądra, też duże, a one aż same poruszały się pod tym moim dotykiem. Paweł tylko mruczał z zadowolenia, a ja myślałem tylko o tym, czy przypadkiem mi się to nie śni. A jeśli śpię, żebym się teraz za szybko nie obudził! Nie, to nie był sen... Paweł uniósł się lekko, rozpiął mi suwak moich krótkich dżinsów i jednym sprawnym ruchem ściągnął je ze mnie. Przez materiał moich bokserek zaczął pieścić językiem mojego wyprężonego penisa, po czym wyjął go delikatnie, odchylając bokserki od góry. I znowu sprawnym ruchem dłoni zsunął je ze mnie, a ja tylko lekko podniosłem biodra, żeby mu w tym pomóc. Teraz obydwaj byliśmy całkiem nadzy. Paweł zsunął się jeszcze niżej i teraz mój penis wylądował w jego ustach. Lizał go i gryzł bardzo delikatnie, co doprowadzało mnie prawie do szczytu rozkoszy. Jęczałem za każdym razem, gdy zsuwał z niego skórkę i delikatnie pieścił go językiem.
  – Jaki on jest ładny – powiedział, a ja nie wiedziałem, co on w ogóle mówi. Mój penis jest mniejszy, chyba taki całkiem zwyczajny, a ten jego... Co mu się w moim penisie podoba?
  Po chwili przestał.
  – Ja też tak chcę – powiedział, po czym usiadł na mojej klacie i podsunął mi swojego wielkiego fallusa aż pod same usta. Liznąłem go delikatnie, a on aż westchnął z podniecenia. Wziąłem go do ust. Zacząłem pieścić go językiem, a placami pieściłem jego jądra. Chyba było mu dobrze, bo pojękiwał cicho, a potem sam zaczął mi go wpychać głębiej do ust, tak jakby stymulował ruchanie. Posuwał go w moje usta i wciąż pojękiwał. Gdy mu go zassałem najgłębiej jak tylko mogłem, najlepiej i najmocniej jak tylko potrafiłem, Paweł zatrzymał się nieruchomo i złapał mnie za głowę.
  – Bo się zaraz spuszczę – wyszeptał. – Świetnie to robisz... Ale chciałbym inaczej... – i powoli zaczął schodzić ze mnie. – Chciałbym, żebyś wszedł... – powiedział cicho, po czym położył się obok i obrócił się na brzuch.
  Ja też tego chciałem. Wiedziałem, że czy się on na to zgodzi czy nie, ja będę do tego dążył! Będę chciał w niego wejść!  
  Podniosłem się i dopiero teraz zobaczyłem, jak wyglądają najseksowniejsze pośladki świata. Były bardzo jędrne, lekko owłosione. Zbliżyłem się do nich i rozsunąłem lekko jego nogi. Zobaczyłem zamkniętą dziurkę, bramę do rozkoszy, bramę do raju. Chyba mi się zakręciło w głowie. Polizałem ją delikatnie, co sprawiło że Paweł zadrżał całym ciałem i jęknął:
  – Jeszcze...
  Zacząłem ją lizać jeszcze intensywniej. Jego jęki były cudowne, a drżenie całego ciała przenosiło się też na mnie. Już nie mogłem nad sobą zapanować... Po chwili położyłem się na nim i przymierzyłem penisa w ten lekko rozchylony i zwilżony przeze mnie otworek. Bardzo, bardzo powoli zacząłem wchodzić w jego ciało. Nie było to łatwe. Przepychałem się z trudem. On jęczał przy tym, ale gdy się przebiłem, gdy już pokonałem to zamknięte oczko, za każdym ruchem wchodziłem w niego coraz głębiej i głębiej. Jeszcze jeden ruch, jeszcze jedno głębokie posunięcie biodrami i... już... Jestem. Udało się! Gdy wsunąłem całego penisa, aż położyłem się na nim, padłem na niego całym sobą, a on odwrócił głowę i zaczął całować moje usta. To było cudowne...
  – Teraz... Zaczynaj... – wyszeptał.
  Zacząłem... Jak tylko wykonałem pierwszy ruch, już myślałem, że polecę w niego takim wytryskiem, że się nie pozbieram. Musiałem się zatrzymać i mocno opanować, żebym się nie okazał takim ostatnim napaleńcem, który już skończył, a jeszcze nie zaczął. Teraz poszło mi dużo lepiej. Nie dość że go popychałem swoim fiutem na całą długość i najgłębiej jak mogłem, to on jeszcze mnie całował, co chwilę odwracając głowę. I tylko szeptał:
  – O tak, bosko to robisz, o tak... Mmm... Naprawdę bosko...
  A ja jeszcze bardziej i jeszcze mocniej! Aż poczułem, że już dochodzę, że zaraz wystrzelę tak, jak jeszcze nigdy w życiu! Nie umiałem się już zahamować. Wyprężyłem się, on chyba też to poczuł, bo sam mocniej zacisnął pośladki. I naraz wystrzeliłem, wprost w niego, bo nie pomyślałem, jak miałbym to inaczej zrobić, gdzie? Wyskoczyć, dlaczego? I tak nie maiłem na to siły... To było cudowne. Sześć bardzo obfitych strzałów w jego ciasną dziurkę, aż zawyłem z podniecenia, aż mnie szarpało, a potem strzelała reszta, ale już nie miałem siły się ruszyć, niech samo strzela... i opadłem na nim jak nieżywy.
  Poczułem, jak on wydostaje się spod mojego ciężaru.
  – Teraz ja chcę polecieć, uważaj... – powiedział i znowu, tak jak przedtem, usiadł mi na klatę, włożył tego swojego pięknego, wielkiego kutasa w moje usta, a ja zassałem go mocno, a drugą ręką chwyciłem mu rozkołysane jaja. Paweł prawie natychmiast zaplombował mi swoją spermą wszystkie zęby. Nie wiedziałem, co się dzieje. Coś z tego połknąłem – a nawet nie wiedziałem, że sperma może być taka słodka – reszta mi sama pociekła po wargach.
  Paweł upadł koło mnie nieruchomo, a oddychał jak lokomotywa. Dopiero gdy opadły w nas te wszystkie niesamowite wrażenia, zaczęliśmy się znowu pieścić i całować...
  – Chciałem tego z tobą – powiedział Paweł po chwili. – Chciałem cię uwieść, pociągnąć gdzieś w krzaki, wycałować ci małego i zrobić wszystko, żebyś mi wsadził... Wiedziałem, że jestem gejem. Teraz wiem na pewno. Jestem prawdziwym gejem.
  – Ja też chciałem z tobą. Wcale nie wiedziałem, dlaczego chcę, ani że jestem gejem. Ale teraz też to wiem. Też jestem gejem.
  Potem, ubrani, siedzieliśmy przed telewizorem i zajadaliśmy nasz serniczek.
  Gdy Kuba i Kamil wrócili z wycieczki, gdy zaczęli nam swoje: „Żałujcie, że was nie było, było super, no naprawdę super, żałujcie” – my wiedzieliśmy, że nie mamy czego żałować. Nam też było super. Ale niczego nie daliśmy po sobie poznać.
  Obóz dobiegał końca, ale my postanowiliśmy, że ta nasza znajomość i to, co się miedzy nami tu zawiązało, nie może się tak skończyć. Wiedzieliśmy, że te chwile pozostaną nam w pamięci na zawsze. Tym bardziej byłem szczęśliwy, gdy już w autokarze Paweł, siedząc obok mnie, szepnął mi do ucha:
  – W kieszeni masz karteczkę z moim gg i komórą. Umówimy się. Spotykamy się zaraz jutro.. Już nie wytrzymam bez ciebie...
  Ścisnąłem mocno jego gorąca dłoń.
  – Ja też nie wytrzymam... Już bym chciał – odpowiedziałem i lekko musnąłem go wargami po policzku, a palcami lekko i dyskretnie przejechałem po jego rozporku.
  – Nie ruszaj, bo stanie - wyszeptał. – Jutro będziesz z nim robił co chcesz...
  Już się nie mogę doczekać tego jutra! 

Zadzwonił dzwonek. Z ławek wstali wszyscy uczniowie i powoli zaczęli udawać się do wyjścia. Właśnie skończyła się lekcja chemii. Wszyscy oprócz mnie nienawidzili i naszej nauczycielki, i tablicy Mendelejewa, która wisiała na ścianie, a czasami nawet mnie, zwłaszcza wtedy, gdy jako jedyny dostawałem szóstki ze sprawdzianów. Pani nie ufała naszej klasie, dlatego na zaplecze wpuszczała tylko mnie. Dobrze wiedziałem, gdzie co jest, jakie związki, kwasy i inne chemikalia. Zdarzało się, że czasem coś jej podbierałem, żeby w domu trochę „pochemikować”. Teraz bardzo ociągałem się z wyjściem z klasy, by móc pogadać z panią sam na sam.
  – Nie idziesz? – zapytała Ania, która przyglądała mi się, gdy bardzo powoli pakowałem do torby książki.
  – Za chwilę pójdę, muszę panią o coś zapytać – odpowiedziałem. Agata popatrzyła tylko na mnie z politowaniem i wyszła. Nareszcie zostałem sam z panią. Podszedłem do biurka.
  – A ty jeszcze nie wyszedłeś, Tomku? – zapytała.
  – Mam do pani prośbę – zacząłem niepewnie. Wiedziałem że powiem tylko o jedno słowo za dużo i z mojego planu nici.
  – Tak? – zapytała zaciekawionym głosem.
  – Eeee, czy mógłbym potem przyjść do pani po lekcjach na zaplecze... i czy mógłbym otrzymać kilka związków... na małe doświadczenie? – wyrzuciłem z siebie jednym tchem.
  Nastała głucha cisza, którą przerywały czasami jakieś krzyki z korytarza. Pani patrzyła na mnie zaciekawiona. Zrobiło mi się trochę głupio.
  – A o której kończysz? – zapytała po chwili.
  – O 16:10 – odpowiedziałem.
  – Ja o 14:20, ale... mam do ciebie zaufanie. Zostawię ci klucz w pokoju nauczycielskim, potem  go oddasz na dyżurce. Do której planujesz tu być? .
  – Eee... najwyżej pół godziny.
  – Dobrze. Tylko zamknij potem zaplecze i salę. I od środka, jak tu będziesz... I, błagam, nie narób głupot! Nie wysadź szkoły w powietrze – zażartowała, ale widać było, że chyba miała pewne obawy.
  – Nie, na pewno... Tu chyba nie ma takich związków. Ale też obiecuję pani, ze nie znajdzie mnie tu pani rano leżącego na podłodze, zatrutego jakimiś oparami.
  – No, w porządku... – uśmiechnęła się.
  – Bardzo pani dziękuje – odpowiedziałem uradowany, po czym poszedłem dalej na swoje lekcje.
  Nareszcie koniec lekcji! A ja, zamiast do szatni, do pokoju nauczycielskiego. Zawsze dziwiło mnie to, że jak uczeń tu wchodzi, nikt nie zwraca na niego uwagi. Podejrzewam, że jakbym wyniósł stamtąd wszystkie klucze, nikt by tego nie zauważył.
   Przekręciłem kluczyk w zamku i nareszcie byłem w swoim świecie, pełnym próbówek, zlewek i najróżniejszych chemicznych rzeczy. Założyłem fartuch i wszedłem do pomieszczenia obok,  aby poszukać potrzebnych mi odczynników. Drzwi od pomieszczenia, w którym się znajdowałem, same się zamknęły. Nie zwróciłem na to uwagi, lecz po chwili usłyszałem, jak zamek w drzwiach, które kilka sekund temu sam zamykałem, otwierają się! To pewnie pani sprzątaczka – pomyślałem – albo pani od chemii czegoś zapomniała, albo mnie sprawdza! – i nie odrywając się od szafek, szukałem nadal tego cholernego kwasu, który powinien tu właśnie stać.
  – Jak ci idzie? – usłyszałem głos, chyba pani od chemii, ale z sąsiedniego pomieszczenia i nie bardzo wyraźny.
  – Bardzo dobrze... tylko nie mogę znaleźć kwasu siarkowego. Nie wie pani,  gdzie jest? – zapytałem.
  Po dłuższej chwili milczenia usłyszałem ten sam, trochę zniekształcony głos...
  – Powinien być przed tobą.
  Poderwałem się. To nie był jej głos... Zamurowało mnie. Przede mną nie stała pani od chemii, lecz... Paweł! Ten sam Paweł, z którym...  Już o nim zapomniałem. Po szaleństwie na obozie nie miałem z nim kontaktu. A teraz, tutaj stoi przede mną.
  – Paweł? – zapytałem z niedowierzaniem. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że to głupie pytanie.
  – A co...? Nie poznajesz mnie!? – wykrzyknął ze śmiechem. – Czemu nie napisałeś mi chociaż sms'a? Obiecywałeś... – powiedział z wyrzutem,.
  – Ja?! A ty nie mogłeś? Ile razy wysyłałem! I dzwoniłem! I co? „Numer nieprawidłowy” – zaskrzeczałem, naśladując ten głupi automat, który słyszałem za każdym razem, gdy wbijałem jego numer.
  – Fakt... Zmieniłem operatora – przyznał po chwili. – A ja nie miałem namiarów na ciebie.
  – Skąd wiedziałeś... jak mnie znaleźć...? – zacząłem ale on nie dał mi skończyć.
  – Od czego jest Internet? – odpowiedział. – Przeleciałem wszystkie szkoły – po czym podał mi maczkiem zadrukowaną kartkę. Przyjrzałem się jej. Lista uczniów całej mojej szkoły! Tu moja klasa, a pod numerem 17 moje nazwisko! Podkreślił je na czerwono!.
  – Ty spryciarzu – powiedziałem i oddałem mu kartkę.
  – Heh... się wie – odpowiedział swoim szarmanckim głosem.
  – A jak mnie tu... znalazłeś?
  – Stałem pod klasą, jak kończyliście lekcje. Wszyscy biegusiem do szatni, a ty... A ja pomału za tobą – po czym zbliżył się do mnie. Poczułem jego oddech na swojej twarzy.
  – Paweł, a jak ktoś wejdzie... – odsunąłem się lekko od niego, patrząc mu w oczy. Nie umiałem ukryć radości!
  – Nie wejdzie – powiedział, podnosząc w góry pęk kluczy i pocałował mnie. Mmm... Te jego usta, te wargi, ten oddech! Jak za tym tęskniłem!
  Muskał językiem moje wargi. Nie opierałem się długo. Teraz tkwiliśmy w miłosnym, długim i strasznie romantycznym pocałunku. Nasze języki dotykały się, po chwili zaczęły się siłować, a potem znowu delikatnie muskać. Czułem, jak Paweł obejmuje mnie coraz mocniej. Zrobiło mi się głupio, że spotykamy się w takich warunkach, ale po chwili zrozumiałem, że to nam wcale nie przeszkadza. Jego ręce zaczęły zjeżdżać coraz niżej, a  językiem jeszcze mocniej wbił się we mnie. Brakowało mi tchu, ale to nie było teraz ważne. Jego ręce zaczęły ugniatać mi pośladki. Teraz to ja zacząłem jeszcze głębiej penetrować mu usta. Było mi wspaniale. Jemu z resztą też. Instynktownie i samowolnie położyłem mu ręce na szyi i lekko przyciągnąłem go jeszcze do siebie. Stęknął. Mój mały zaczął już porządnie skakać. Czułem, jak obija się o klejnoty Pawła. Jego ręce teraz złapały moje. Przez cały czas ani na chwilę nie oderwaliśmy od siebie ust. Nagle poczułem, że fartuch który mam na sobie, a raczej miałem jeszcze chwilę temu, ląduje pod moimi stopami. Nie wiem nawet, kiedy on go ze mnie ściągnął. Moje ręce powędrowały do rozporka Pawła. On zaczął jeszcze głośniej stękać. Bardzo powoli i delikatnie badałem okolice rozporka, a on coraz mocniej ugniatał mi pośladki. Podobało mi się to. Mój mały już był w pełnej gotowości. Odpiąłem rękami jego rozporek. Jego spodnie zjechały w dół. Chwilę później on zdjął ze mnie bluzkę. Cały czas, coraz bardziej intensywniej się całowaliśmy. Teraz moje ręce pieściły jego penisa, przez kolorowe bokserki. Paweł też miał już pełną erekcję. Naglę oderwał się ode mnie. Zrzucił z siebie bluzę, odwrócił mnie mocno i przywarł do mnie. Wtulił się w moje plecy, a ręce położył mi na wypukłości w okolicach krocza. Zacząłem stękać. On całował teraz moją szyję. Zarzuciłem ręce do tyłu. Trafiłem prosto na jego pośladki. Trwaliśmy w tej pozie dość długo. Poczułem, jak jego zwinne palce rozpinają mi rozporek, a potem ściągają ze mnie spodnie łącznie ze slipkami. Odwróciłem się. Popchnąłem lekko Pawła, a ten oparł się o biurko. Musnąłem językiem jego wargi i zjechałem trochę niżej. Teraz pieściłem jego sutki. Lizałem je bardzo powoli, bardzo powoli. Moje ręce zdjęły w końcu z niego bokserki. Przed moimi oczyma miałem teraz jego pięknego, długiego penis. Ten sam, doskonały, takiego, jak pamiętam. Wydawało mi się, że włosków ma naokoło jeszcze więcej niż to było latem... Podnieciło mnie to jeszcze bardziej. Zjechałem językiem od sutków do pępka, a potem bardzo powoli wziąłem jego penisa do ust. Paweł zamruczał, a ja bardzo delikatnie zacząłem pieścić główkę jego fallusa, a rękami obracałem jego jądra. Syczał i pojękiwał. Zaczął poruszać biodrami w przód i w tył. Jego penis bardzo głęboko wszedł mi w gardło. Ale teraz nie dusiłem się. Chyba zapamiętałem, jak powinienem to robić. Bardzo mi to pasowało, że Paweł posuwa mnie w usta. Przyśpieszał. Coraz intensywniej wbijał mi się w gardło. Nagle przestał. Podniósł mnie do góry, a sam schylił się i wziął mojego nabrzmiałego penisa do ust. Prawie krzyknąłem.  Było mi dobrze. Czułem, jak jego język pieści mi teraz jądra, a ręka przesuwa się wzdłuż penisa. Jęczałem, on też. Coraz szybciej i intensywniej lizał mi mojego penisa. Czułem, że z każdą minutą jestem coraz bliżej wytrysku.
  – Uważaj, bo zaraz trysnę... – powiedziałem.
  Wtedy przestał. Wyprostował się i popatrzył mi w oczy.
  – Cały cza marzyłem, żeby w ciebie wejść. Dasz...?
  Zatkało mnie. Nikt mnie nigdy nie posuwał! Bałem się tego.!
  – Ale... – zacząłem, lecz nie pozwolił mi dokończyć.
  – Nie bój się. Dużo czytałem o tym, jak... żeby było dobrze.
  – Ale... nic tu nie mamy! Ja też czytałem...
  – Dla mnie to będzie pierwszy raz... A ty...?
  – Ja też nigdy tego... z nikim...
  – To gumki nie musimy... Ale jak chcesz, mam...
  – Nie, nie chcę. Tak jak teraz... chcę... – odpowiedziałem naraz, czując, ze chyba tego naprawdę z nim chcę! Naprawdę – chcę! – Na ślinie też można... – dodałem ciszej.
  – Tak zrobię – odpowiedział i odwrócił mnie tyłem. Sam się pochyliłem, opierając się rękami o stół laboratoryjny. Poczuć go w sobie... Je... Chyba będę kwiczał z radości! Dotknął mnie tam jego palec. Podrażnił mnie mocno, aż mi się gorąco zrobiło. Nie... to już nie palec, to... jego język! Wwierca się we mnie, a dłonie rozchylają mi pośladki! Nagle jego język wbił się głęboko. Co za uczucie! Wwierca się coraz głębiej, a dłonie rozchylają mi pośladki! Jeszcze bardziej się wypiąłem. Jaki gorący, jaki wilgotny... Tak może mi robić, ile tylko chce Pojękiwałem cicho z tej przyjemności... Oj, teraz trochę zabolało... Ale to nie penis, to jego palec, który dotarł głęboko, drażniąc mnie tak, że sam nieświadomie kręciłem tyłkiem, a penis tam mi się podrywał, że go nie mogłem opanować. Miło... Rozkosznie... Coraz lepiej! Jak to będzie, jak zamieni palec na... Niech już to zrobi! I zrobił! Poczułem, że wchodzi. Jego penis napiera na mnie z ogromną siłą! Zabolało, chociaż robił to powoli i delikatnie.
  – Pchnij mocno... – powiedziałem. Nie mogłem się już doczekać!
  Paweł pchnął mocnym ruchem bioder. Poderwało mnie. Wyprostowałem się jak struna... i poczułem, jak wjeżdża, jak mnie rozpycha... Boli! Zacisnąłem zęby. Jak przejdzie do końca, to przestanie boleć, wiem, też o tym czytałem...
  Poczułem jego brzuch na swoich pośladkach. To znaczy, że wszedł we mnie cały... Ciepło, gorąco... Teraz czułem najprzyjemniejsze uczucie w życiu. Położył się prawie na moich plecach, a jego ręka odnalazła mojego penisa. Słyszałem jego szybki oddech. Jest mi dobrze, coraz lepiej! Czekałem, kiedy zacznie, ale on chyba był jeszcze bardziej podniecony niż ja. Jego penis pulsował w mnie, czułem, jak się sam podrywa, dodając mi dziwnego podniecenia. Tak! Bo to już było prawdziwe podniecenie!
  Zaczął bardzo powoli, małymi ruchami, ale za każdym razem jakby się rozpędzał, aż wreszcie poczułem, że jeździ we mnie na całego. Dawało mi to wiele rozkoszy. Już nie było żadnego bólu. Ból zamieniał się w ekstazę, a on coraz intensywniej wbijał się we mnie. Jego palce coraz  szybciej mnie masturbowały, a drugą ręką pieścił mi jądra. Całował mi kark i ramiona... Było mi cudownie, pierwszy raz w życiu. Uderzał we mnie z całym impetem, a jego jądra uderzały poniżej moich pośladków. Coraz bardziej przyśpieszał. Dyszałem razem z nim, mało w głos nie jęczałem i nie krzyczałem!
  Nie wiem ile mogło to trwać, ale chyba niedługo...
  – Ja... już... dochodzę – wydyszał mi do ucha i  przyśpieszył na maxa. Wtedy poczułem, jak jego penis napręża się we mnie jeszcze mocniej. Paweł zaprzestał ruchów. Wbił się we mnie całym sobą, pochwycił mnie, objął, ścisnął – i poczułem, jak a po chwili jego penis strzela we mnie mocnymi uderzeniami spermy. Niesamowite uczucie.
  Wiem, że Paweł nie maił już sił... Wysunął penisa ze mnie. Poczułem w sobie dziwną pustkę.  Chwyciłem go za rękę, którą on wciąż miał zaciśniętą na moim penisie i zacząłem nią poruszać. Paweł zrozumiał. Klęknął przede mną, wziął mi go do ust, zaczął mi go mocno ssać i jednocześnie onanizował. Myślałem, że się przewrócę, Az w końcu oparłem się o jego ramiona. I też długo już nie wytrzymałem.  
  – Uważaj, polecę... – zdążyłem tylko powiedzieć, a on wessał mi penisa jeszcze głębiej w usta. Spuściłem mu się prosto do gardła. I nie mogłem już wydusić z siebie ani słowa, nawet najmniejszego jęknięcia. A Paweł... połknął wszystko do ostatniej kropelki. Jeszcze mi go wylizał, pocałował w sam czubek, pocałował oba moje jądra, przejechał po nich językiem – i z trudem wstał. Był uśmiechnięty. Ja też. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin