Samotność a narkomania czyli...
"Stara legenda chińska głosi, że odurzający mak, służący do wyrobu opium, wyrósł po raz pierwszy w tym samym miejscu, gdzie upadły powieki Buddy, który odciął je sobie, aby nie ulec pokusie snu..."
"...Miało się to dziać w VI w. przed naszą erą. Wydaje się jednak, że historia narkotyków jest znacznie starsza - co najmniej tak stara, jak stara jest ludzka cywilizacja. Działanie takich środków, jak opium, haszysz i marihuana oraz kokaina znane było prawdopodobnie już w epoce kamiennej. Przyjmowanie środków odurzających, prowadzące do wywołania sztucznych zmian w stanach psychiki, wiązało się pierwotnie z obrzędami magicznymi oraz religijnymi i zastrzeżone było dla wąskiego, ekskluzywnego kręgu osób - kapłanów, wróżbitów i magów."[1]O zmianie stanu świadomości pisali również wielcy poeci i historycy greccy min. Herodot o czym świadczą wzmianki w "Dziejach". Opisywał on jak Scytowie ulegają cudownym nastroją przebywając w oparach z konopi. Nie mniej jednak odmienne stany świadomości u Scytów były ściśle związane z obrządkami pogrzebowymi, skierowanymi bezpośrednio w celu uzyskania kontaktu ze zmarłymi a nie ku uciesze własnej.Wraz z upływem czasu i rozwojem gospodarczej infrastruktury ludzka cywilizacja skazana została na odwieczną walkę o pozycję społeczną, niekiedy po przysłowiowych trupach, wyścig szczurów obfitujący w stres i osłabienie więzi rodzinnych a co za tym idzie brak satysfakcji z życia doczesnego. Kiedy rutyna zdominowała ułudę egzystencji ociekającą przyjemnościami, człowiek odkrył specyficzne właściwości niektórych roślin, za pomocą których to mogli oderwać się od szarej rzeczywistości, wynikiem czego była ucieczka w wyimaginowany świat radości i szczęścia. Dostępność do owego specyfiku obecnie maja za równo dzieci, młodzież jak i dorośli. Na 800 tys. gatunków roślin około 60 z nich maja właściwości halucynogenne, psychozo-mimetyczne itp. Tak więc zdobycie narkotyku nie wymaga ogromnego wysiłku, a jego działanie daje ukojenie wszystkim zażywającym. Rekompensując tym samym jego uboczne skutki widoczne po latach.Niegdyś narkotyk służył jako symbol łączności świata żywych z duchami zmarłych, narkotyzowanie się dawało iluzję kontaktu ze światem metafizycznym. Starożytni w ten sposób czcili zwycięstwo poniesione w boju lub aby uczcić zażegnaną wojnę. Obecnie ludzie sięgający po narkotyki szukają ucieczki od przytłaczającej ich codzienności, codzienności z którą nie są w stanie sobie poradzić. Nie potrafią uporać się z wymogami stawianymi wobec nich przez świat, oraz ludzi.Potęguje w nich przeświadczenie safandulstwa, odcinają się więc od społeczeństwa, izolują od wszelkich nakazów i zakazów. Dotyczy to w głównej mierze ludzi młodych. Którym coraz trudniej jest odnaleźć się w nowej sytuacji, nie zależnie czy jest to zmiana szkoły czy rozwód rodziców. Alienują się więc czekając na "nowe lepsze jutro" jednak ono nie nadchodzi. Pojawiają się osoby które, "odnalazły" złoty środek dający im "siłę", poprawiający samopoczucie i niwelujący oznaki samotności. Osoby te uległy pokusie ucieczki od świata , społeczeństwa i życia.Ceną wyeliminowania doskwierającej samotności jest ucieczka w narkomanię.W dzisiejszych czasach nawet zlikwidowanie poczucia samotność ma swoją cenę, prowadzi do wyniszczenia własnej osobowości godności oraz człowieczeństwa. Bowiem systematyczne przyjmowanie narkotyku doprowadzi do tego, że świat zewnętrzny wraz ze wszystkimi wartościami stanie się dla osoby zażywającej narkotyki jedynie zadrą, czymś w rodzaju złudzenia, świat zewnętrzny stanie się jedynie jednym wielkim chaosem. Jest to cena którą przyjdzie zapłacić również tym, którzy wprowadzili tę naiwną jednostkę w wyimaginowany pełen złudzeń hermetycznie zamknięty krąg, z którego wyjście wydaje się czasami być poza zasięgiem.Jednostka chcąc uciec od samotności popada w jeszcze większą samotność, której jedynym kompanem staje się narkotyk. A ludzie którzy wydają się być tak potrzebni, odgradzają się teraz wysokim murem powleczonym drutem kolczastym. Nawiązuje się chora relacja między narkomanem a narkotykiem, teraz to on dyktuje warunki, wyznacza normy, realia życia codziennego, w którym to priorytetem jest zdobycie "działki". Narkotyk staje się jedyną ucieczką od samotności a jednocześnie powodem dla którego jednostki nie uzależnione odsuwają się jeszcze bardziej, pogłębiając w ten sposób osamotnienie i jego buntowniczość.Mimo mitów krążących o patologicznej osobowości osób uzależnionych w rzeczywistości jest ona całkiem inna. "Narkoman jest w gruncie rzeczy bezbronnym człowiekiem, pełnym sprzeczności i lęku, pozbawionym naturalnej odporności na stres codziennej egzystencji, pogardzanym przez bliskich i społeczeństwo, zagubionym i bezwolnym. Narkotyk jest dla niego jedyną, znaną mu i dostępną formą obrony przed bólem istnienia, paradoksalnym schronieniem, w którym przyjdzie mu kiedyś zginąć"[2].Ciągła "walka" z odrzuceniem, szykanowaniem i nienawiścią skierowaną w ich kierunku doprowadza do coraz to pogłębiającej się samotności. To właśnie ona sprawiła, że jednostki uzależnione do perfekcji opanował swoje drugie oblicze, zaradnego nie potrzebującego niczyjej pomocy narkomana. Wymarciu ulegają najnormalniejsze ludzkie odruchy takie jak współczucie tudzież żal w środowisku narkomańskim nie ma miejsca na sentymenty, wrogiem stanie się każdy który spróbuje uniemożliwić narkomanowi zdobycie "działki". Teraz to narkotyk dyktuje poziom poczucia osamotnienia.Samotność jest zjawiskiem niezwykle częstym w dzisiejszych czasach, niekiedy jednostka potrafi czuć się samotna będąc w otoczeniu wielu ludzi. Analizując wiele przyczyn jestem w stanie stwierdzić, że samotność jest efektem braku zaspokajania podstawowych potrzeb człowieka, a mianowicie; potrzeby fizjologicznej, potrzeby bezpieczeństwa, potrzeby przynależności, uznania i samorealizacji. Gdy choć część potrzeb nie zostaje zaspokojona jednostka stara się kompensować niektóre z tych potrzeb szukając czynników, które je zastąpią. Potrzeba akceptacji i przynależności zostaje zastąpiona rodzicielskim chłodem i zanikiem więzi emocjonalnych. Rzeczą naturalną staje się szukanie tzw. nisz bezpieczeństwa, które dadzą poczucie przynależności, itp. Człowiek napotykając na swojej drodze grupę osób odurzających się, która prócz przystąpienia gwarantuje upragnioną potrzebę przynależności i uczestnictwa w "czymś" ważnym przyłącza się do niej. Dlatego tak istotne jest by pozytywne relacje rodzinne były priorytetowym elementem wychowawczym.Narkomania nie bierze się znikąd, jest ona bowiem głęboko zakorzeniona w podstawowych mechanizmach funkcjonowania człowieka. Dlatego tak istotne jest by podstawowe potrzeby jednostki były zaspokajane, a nie zastępowane pół środkami w tym wypadku narkotykami.Człowiek z natury jest istotą społeczną, "stadną" już od wczesnego dzieciństwa pragniemy być wśród bliskich nam osób. Bowiem samotność nie została wpisana w naszą codzienność, jest nam obca. Nie mniej jednak to właśnie ona jest zjawiskiem niezwykle częstym w dzisiejszych czasach, jednostka potrafi czuć się osamotniona będąc w otoczeniu wielu ludzi. Naturalne dla nas jest odwieczne pragnienie bycia potrzebnym, kochanym. Będąc w odosobnieniu odczuwając samotność tracimy radość życia, stajemy się zgryźliwi, nie odczuwając już tym samym radości. Samotności nie wybieramy dobrowolnie, wręcz przeciwnie staramy się jej unikać. Niestety niekiedy na daremnie, próbujemy od niej uciec a ta doskwiera nam jeszcze bardziej.Zmusza nas do jakże drastycznych radykalnych i nie do końca nieprzemyślanych czynów. Nie mogąc ode niej uciec sięgamy po środki które zastąpią nam bliskich, zrekompensują samotność choć na krótką chwilę, ponadto będą stanowiły szybką i łatwą gratyfikację emocjonalną. Owszem na pierwszy rzut oka relacje interpersonalne występują, nie mniej jednak należy pamiętać, że w hermetycznym środowisku narkomańskim nie ma miejsca na szczerą, pełną oddania "przyjaźń". Liczy się tylko kolejna działka. "Przyjaciele" ułatwiają jedynie dotarcie do celu.[1] K. Czabański, T. Jarzębowski, J. Kamiński, Od Buddy do LSD, "Magazyn Monar`85" ,Warszawa 1985,s. 4 [2] Marek Kotański Człowiek i jego dzieło, praca zbiorowa pod red. P.Karpowicza, Kreator, Białystok 2004r, s. 11
pola-pokot