7Człowiek jako tekst – implikacje dla teorii i praktyki psychologicznej:
Metafora poznawania człowieka jako odczytywanie tekstu o nieskończenie wielu znaczeniach. -> Człowiek jako tekst, który czytany z nieskończenie wielu perspektyw ujawnia nieskończenie wiele znaczeń.
Ta metafora jest obecna w naszej kulturze już od czasów antycznych. Różne epoki różnie ją rozumiały – w zależności od tego, jakie rozumienie tekstu w nich funkcjonowało:
II w. n.e.:
Świat jako zjawisko lingwistyczne, wszystko (także człowiek) jest tekstem, który ma nieskończenie wiele znaczeń, jedna pociąga drugą i tak bez końca, nie da się poznać wszystkich tajemnic świata. Wszystko ma nieskończenie wiele znaczeń, bo jest symbolem, który w tych znaczeniach odsyła do całości świata. Każda rzecz jest lustrem odbijającym Inaczej sobie resztę. To tzw. hermetyczna postawa wobec tekstu Inaczej świata jako tekstu.
(Inaczej średniowiecze:
Tu przekonanie, że tekst ma tylko jedno właściwe znaczenie i tylko jedno rozumienie jest dobre, prawidłowe. <- Biblia ma boskiego autora, musi mieć jeden sens.
W tej hermetycznej postawie wobec tekstu ma swoje korzenie współczesny trend nastawienia na czytelnika w interpretacji tekstu (Eco), wedle którego tekst to łańcuch reakcji, które wywołuje, to piknik, na który autor przynosi słowa, a czytelnicy sensy.
Np. w prozie Prousta i Nietzschego nie ma żadnego świata w sobie ani człowieka w sobie. To, co jest zależy od oczu czytelnika, od jego perspektywy patrzenia. To czytelnik konstytuuje świat, rzeczy, ludzi. Każdy ma inny punkt widzenia i każdy z nich jest dobry. „Istnieją wielorakie oczy, w następstwie tego istnieją wielorakie „prawdy”, a w następstwie tego nie istnieje żadna prawda” (Nietzsche).
Człowiek jako tekst skazany jest na bycie interpretowanym z różnych perspektyw. Skazany jest też, jako interpretator, na interpretowanie tylko ze swojej perspektywy, poza którą wyjść nie może póki żyje. Nie może poznać innej perspektywy, ani spojrzeć poza perspektywami.
Gdy ktoś jest przekonany, że może, staje się niewolnikiem własnej perspektywy, którą zabsolutyzował tak, że nim także włada sprawiając, że już nie szuka świata.
Konsekwencje w terapii:
Postuluje się, że w związku tym, że każda interpretacja jest uprawniona, to pacjent i terapeuta są na równi, terapeuta nie jest ekspertem wiedzącym lepiej i uświadamiającym lub narzucającym prawdę pacjentowi. -> Dialog w terapii to dobra konsekwencja.
Skoro nie ma żadnej prawdy, skoro wszystkie interpretacje, opowieści są dozwolone, to w terapii nie chodzi o poznanie prawdy o człowieku, lecz o wspólne skonstruowanie lepszej opowieści.
Skoro wszystkie interpretacje uprawnione, to jaką interpretację wybrać we terapii danej osoby – jako kryterium służy tu użyteczność interpretacji, to, że pozwala skutecznie działać pacjentowi – to może być wspieranie konformizmu, bo użytecznością tą może być użyteczność społeczna.
Przekonanie, że problem pacjenta, to tylko kwestia języka, że to problem tylko na poziomie języka. Wystarczy zmienić język, skonstruować inną opowieść, w której tego problemu nie będzie, a problemu tez nie będzie (np. terapie narracyjne). <- redukcja problemu pacjenta do problemu językowego, na poziomie języka – tego nie potwierdza praktyka terapeutyczna!
(Na to np. odpowiada Gadamer, mówiąc, że w naszym mówieniu, na jego znaczenie składa się, to, co wypowiedziane, ale oprócz tego, także to, co nie wypowiedziane oraz to, co niewypowiadalne – tych ostatnich zmienić się nie da.)
W powyższej wersji metafory człowieka, jako tekstu, dobre jest zwrócenie uwagi na to, że poznajemy za pośrednictwem obrazów, interpretujemy zawsze ze swojej perspektywy świat, mówimy o nim. Także ostrożność i świadomość tego, że to tylko moja perspektywa, tylko obraz, który nie zawiera prawdy obiektywnej.
Ale nie jest chyba tak, że nie ma prawdy, że nie ma obiektywnej rzeczywistości, człowieka i w związku z tym, choć możliwa jest wielość interpretacji tekstu świata, człowieka, to nie wszystkie interpretacje są uprawnione.
Umberto Eco wyróżnia w tekście intencję autora, intencję czytelnika oraz intencję tekstu, która jest tym, o co chodzi w tekście. Także Ricoeur i Gadamer pisząc o rozumieniu tekstu stwierdzają, że tekst ma znaczenie sam w sobie, że jest coś takiego, jak sprawa tekstu (Gadamer) lub świat tekstu (Ricoeur), wokół którego krążą rozumienia tekstu. Możliwe są różne interpretacje tekstu, ale nie wszystkie są dopuszczalne. Tylko takie, są dobrymi interpretacjami, dobrym zrozumieniem tekstu, które poruszają sprawę tekstu, które ją przywołują, pozwalają mówić tekstowi, a nie przekrzykują go narzucając mu swoją mowę.
Jednak żadne z tych interpretacji nie zawiera w sobie wszystkiego, co jest w tekście, są one bowiem obrazami utworzonymi z pewnej perspektywy, a na sprawę tekstu można patrzyć z nieskończenie wielu perspektyw nieskończenie wielu oczu.
Z tekstem możliwa jest nieskończona rozmowa, także dlatego że żadna z interpretacji, nie jest wyczerpująca, zawsze zostawia niedopowiedzenia, w które może wejść dalszy ruch pytań i odpowiedzi, ponieważ rozumienie tekstu ma miejsce wtedy, gdy między tekstem i czytelnikiem nawiązuje się relacja – ruch pytań i odpowiedzi.
Odpowiednikiem intencji tekstu w przypadku człowieka myślanego jako tekst jest chyba jego obecność. Dobre jest tylko takie czytanie go, które przywołuje obecność tego człowieka, tego konkretnego człowieka.
Człowieka można porównać do tekstu, bo nasze poznanie jest interpretujące, bo poznajemy rzeczywistość, drugiego człowieka i siebie w słowach, w obrazach, wykładniach. Nie mamy bezpośredniego dostępu do rzeczywistości. Rzeczywistość jakaś jest, a może raczej się staje, my tak samo, ale nasze poznanie jest tylko pewnym obrazem tej rzeczywistości. Obraz ten ma nas do tej rzeczywistości odsyłać, albo ja przywoływać, uobecniać, dotykać, ale obraz ten nie jest w stanie jej odzwierciedlić, zawsze jednocześnie coś zakrywa. Gadamer podaje etymologię słowa tekst – kiedyś znaczyło ono tkaninę utkaną z wielu nitek, dziś tymi nitkami są słowa. Tkając tekst ze słów, robimy szaty dla rzeczy, których te teksty, nasza mowa dotyczy. Dobry tekst i dobre rozumienie, to takie utkanie szaty, które zachęci rzecz, żeby była w tej szacie obecna, by ożywiła tą szatą i przez to byśmy mogli doświadczyć jej obecności.
Ubierając rzeczy, drugiego człowieka w szaty, przedstawiamy je w jakiś sposób, ale też coś zakrywamy. Żadna szata nie jest do końca na miarę, każda coś dodaje, coś zakrywa. Żadna szata nie jest skórą. Każda szata zakrywa nagość.
Dlatego trzeba być świadomym, ze to tylko szata, że nie jest ona tym samym, co rzecz sama, która ją nosi. Utożsamienie rzeczy z tekstem przerywa z nią łączność, oddala od nas rzecz. Człowiek może być czytany, jest tekstem dla poznania, ale nie jest tylko tekstem, jest zawsze także kimś poza tekstem, rzeczywistością, do której tekst może być aluzją. „A gdy chce być czymś więcej niż aluzją, zasłania istnienie lub je zastępuje” Tekst, szata pozwala nam jakoś człowieka zobaczyć, ale człowiek nie jest tym, co widzimy, on zawsze to przekracza.
W związku z tym, że człowiek jest, jest pewną obecnością przywoływaną przez szatę, ale i pod nią skrywaną, nie każda szata, interpretacja, jest uprawniona, bo nie w każdą możemy tego człowieka ubrać, pewne z nich będą za ciasne, inne za szerokie.
Jak rozpoznać, które z nich są dobre, a które już nie, które interpretacje są dobre a które nie?
W teorii to pytanie można pozostawić otwartym. Jest otwarte, bo trudno znaleźć kryterium ich rozróżnienia, bo poznając tylko za pomocą szat, interpretacji nie możemy poza nie wyjść i ocenić ich słuszności.
Pierwszym i najważniejszym warunkiem dobrego odczytania człowieka jest pojmowanego jako tekst jest założenie jego intencji, mimo że się nie wie jak ją rozumiec. – wiara w obecnośc człowieka poza tekstem. Czytac dobrze to z akazdym razem czyutac tak jakby był to pierwszy raz. Mądrośc czytania człowieka w spotkaniu jest gotowością do trwania w rozmowie. To co poznane w człowieku jest tylko śladem. Odczytania drugiego człowieka nie pokrywają się nigdy z tym, którego czytamy. Nigdy nie zaniknie dystans mi.ędzy tym co mówią a o czym mówią. „Nasze słowa nie odziwerciedlją bytów, ale wypowiadają pewien stosunek do sałości bytu i pozwalają mu przemówic”. (Gadamer) Czytając człowieka przywołujemy jego obecnośc. Odczytanie może być zaproszeniem dla innego.
Implikacje w praktyce:
Jednak w praktyce, w konkretnym spotkaniu z określonym człowiekiem, nie można tego pytania zostawić bez odpowiedzi, bo od naszej interpretacji tego człowieka zależy nasze działanie wobec niego. I właściwie, chcąc, czy nie chcąc, nawet wiedząc o tym, czy nie wiedząc dokonujemy rozstrzygnięć, bo musimy zdecydować się na jakąś interpretacje.
Czynimy z takiego spotkania tekst i jakoś interpretujemy.
Jednak w spotkaniu, mamy do czynienia z konkretnym człowiekiem, mimo, że poznajemy go z jakiejś perspektywy, w jakiejś interpretacji, jakoś go odczytujemy, to jest to żywy człowiek. Nasze interpretacje, nawet jeśli będą słuszne, będą jakoś go dotyczyły i coś o nim powiedzą, tak że on w nich będzie, albo może raczej, one będą w nim, to to zawsze tylko interpretacje.
Interpretacji, odczytań, jest to jednak kryterium poza poznawcze – dobrze czytać drugiego, to podporządkować to czytanie właśnie jemu, uczynić tego drugiego najwyższą wartością tego poznania i spotkania. Nie jest to postulat teoretyczny, lecz nakaz etyki płynący z relacji spotkania (Levinas). Relacja ja i ty jest relacją etyczna (Levinas), dopiero wtórnie jest relacją poznawczą, poznanie wydarza się jako coś wtórnego. Zatem żeby dobrze czytać, nie zafałszowując natury poznawanego, trzeba czytać z postawy czyniącej z drugiego absolutną wartość i cel. Lvinas też mówi, że ta relacja jest relacją absolutnego dystansu, że nasze interpretacje są zawsze spóźnione i nie chwytują tej nieskończoności, jaką jest człowiek. Tego dystansu miedzy naszym odczytaniem i człowiekiem, nie można pokonać żadna interpretacja, można go najwyżej przekraczać, podążać za człowiekiem niewyrażalnym, po śladach, które zostawia, po interpretacjach, wiedząc, że to tylko ślady, w których już tego człowieka nie ma. Gdy zatrzymamy się na śladach, myśląc, że mamy w nich człowieka, to on oddali się od nas jeszcze bardziej.
Trudno ocenić, czy ślady, interpretacje, zostawił ten konkretny człowiek, ale to nie znaczy, że wszystkie ślady nas do niego mogą doprowadzić, nie wszystkie interpretacje są dozwolone, bo człowiek istnieje, jest jakąś obecnością, choć niewyrażalną. Człowiek jest, dlatego, to on jest kryterium właściwej interpretacji – choć to kryterium wciąż nam się wymyka. Gdyby stwierdzić, ze człowieka nie ma, są tylko ślady, to wtedy zatracamy konkretnego człowieka, wtedy nie utożsamiamy go z żadną konkretną interpretacją, bo wszystkie są dozwolone i nieobowiązujące, ale wtedy utożsamiamy go z interpretacją w ogóle, z interpretowaniem.
Żeby właściwie odczytać drugiego człowieka trzeba przyjąć, że istnieje oraz, że nasze interpretacje, to tylko ślady, powinniśmy szukać właściwych śladów, ale tylko po to, by podążać za człowiekiem konkretnym, który jest nieskończonością niewyrażalną. W tym podążaniu skazani jesteśmy na ślady (nie uchwycimy nigdy człowieka), ale musimy te ślady za sobą zostawiać i przechodzić do następnych, żeby podążać za człowiekiem.
Jeśli nasze teorie to tylko ślady i jeśli tylko tak poznajemy, to w terapii nie chodzi o poznanie. Nie poznanie drugiego i jego samopoznanie leczy w terapii.
W terapii leczy relacja, która jest właściwą i leczącą relacją, jeśli ty jest dla ja najwyższą wartością, a nie przedmiotem poznania.
Poznanie w terapii powinno być podporządkowane dobru drugiego.
2
pola-pokot