Upadek imperium strachu #3 Wojna - WILLIAMS WALTER JON.txt

(1127 KB) Pobierz
WALTER JON WILLIAMS





Upadek imperium strachu #3Wojna





UPADEK IMPERIUM STRACHU

Tlumaczyli



Grazyna Grygiel



i Piotr Staniewski



Wydawnictwo MAG



Warszawa 2006





Tytul oryginalu:

Dread Empires Fall. Conventions of

War



Copyright (C) 2005 by Walter Jon

Williams





Copyright for the Polish translation

(C) 2006 by Wydawnictwo MAG



Redakcja:



Sylwia Sandowska-Dobija



Korekta:



Magdalena Gornicka



Ilustracja i opracowanie graficzne

okladki:



Jaroslaw Musial



Projekt typograficzny, sklad i

lamanie:



Tomek Laisar Frun





ISBN 83-7480-018-6





Wydanie I

Wydawca:



Wydawnictwo MAG



ul. Krypska 21 m. 63, 04-082

Warszawa





tel. /fax (0-22) 813 47 43





e-mail: kurz@mag.com.plhttp://www.mag.com.pl

JEDEN



Kobieta, znana jako Caroline Sula, obserwowala smierc swego dowodcy, kapitana porucznika lorda Oktaviusa Honga. Lubila go, choc nie ufala jego rozkazom. Na szczescie na torturach nie wytrzymal zbyt dlugo. Widocznie odniosl rany podczas pojmania i torturowano go juz wczesniej, by wydobyc od niego protokoly komunikacyjne. Teraz byl za slaby i nie wytrzymal dlugo pod nozami. Gdy stracil przytomnosc, zacisnieto mu wokol szyi druciana petle. Umarl.

Przez dlugi letni wieczor specjalny kanal poswiecony egzekucjom transmitowal na zywo umieranie Honga i pozostalych ludzi z grupy. Widok krwawych cierpien mogl byc rozrywka wylacznie dla sadystow i klinicystow. A ja... kim jestem? - zastanawiala sie Sula. Lektor czytal liste skazancow, ktora musiala poznac, wiec nie mogla nawet wylaczyc dzwieku i odizolowac sie od jekow ludzi oraz upiornych kurantow umierajacych Daimongow. Chwilami po prostu musiala odwracac glowe, usilowala jednak wytrzymac, jak najwiecej zaobserwowac, i zapamietac nazwiska ofiar.

Miala wrazenie, ze tego dnia stracono caly rzad podziemny, od gubernatora wojennego Pahn-ko poczynajac, a na jego sluzacych konczac. Gdy Sula po raz pierwszy uslyszala o istnieniu rzadu podziemnego, wyobrazila sobie tajny bunkier napakowany urzadzeniami lacznosci albo samotna gorska jaskinie, do ktorej prowadzi jedynie tajemna sciezka. Okazalo sie jednak, ze Pahn-ko zlapano w wiejskim domku niedaleko stolicy Zanshaa.

I to ma byc tajna kryjowka? - pomyslala Sula z szyderczym niedowierzaniem. Brakowalo tylko tego, zeby Pahn-ko wielkimi bialymi literami namalowal na dachu napis: "RZAD PODZIEMNY".

Wraz z liderami umarly sily zbrojne. Mlodszy dowodca Floty, lord Eshruq, przywodca grupy operacyjnej, ktory na ochotnika zostal pod okupacja, umieral dlugo. Moze szare cialo Daimonga o guzowatych konczynach bylo niezwykle twarde, a moze oprawcy nie szczedzili trudu z racji tego, ze jeden z oddzialow Eshruqa zabil kilku Naksydow w dzien ich triumfalnego wjazdu do podbitej stolicy.

Przewaznie jednak skazancy umierali szybko. Miano zgladzic prawie dwustu lojalistow, a katow bylo niewielu. Torturowali pobieznie, potem zadawali smierc garota - dosc milosierna, jesli sie wezmie pod uwage, co moze zrobic obywatelowi panstwo, jesli pozwola mu na to czas i srodki...

Z sypialni dobiegala glosna cukierkowa muzyka wraz z odglosami mamrotania i pojekiwan - to Shawna Spence, inzynier pierwszej klasy, jedna z dwoch towarzyszy Suli, lezala ranna w lozku i ogladala melodramat, podkreciwszy mocno dzwiek, by nie slyszec umierajacych kolegow.

Sula nie miala do niej pretensji.

Mieszkanie, duszne i gorace, cuchnelo kurzem i olejem maszynowym, srodkami odkazajacymi i przygnebieniem. Sula czula, jak sciany napieraja, martwe powietrze cisnie swoim ciezarem. Nie mogla juz tego zniesc i otworzyla okno. Wraz ze swiezym powietrzem naplynal zapach cebuli smazonej na kamiennej plycie tuz pod oknem oraz odglosy ulicy - muzyka, smiechy i nawolywania - gesto zaludnionej dzielnicy Nadbrzeze.

Spogladajac uwaznie na uliczny tlum, Sula gleboko odetchnela. Dostrzegla dwoch mundurowych z patrolu miejskiego - szare kurtki i biale stozkowate czapki. Nerwy jej zagraly, usta wykrzywily sie instynktownie. Na dalekim Spannan, gdzie sie wychowywala, raczej nie wpajano szacunku dla strozow prawa.

Rejony takie jak Nabrzeze policjanci patrolowali parami. Akurat ci dwaj to Terranie, ale Sula nie byla pewna, czy to sprzyjajaca okolicznosc. Moze jest im obojetne, od kogo otrzymuja rozkazy, jesli tylko ich osobista pozycja pozostaje niezagrozona? Juz przedtem stosowali wobec obywateli arbitralne zasady - takie normy prawne uznawal obalony rezim - i moze wedlug nich otrzymywane obecnie rozkazy nie roznia sie zbytnio od poprzednich.

Zachowanie tych dwoch nie budzilo zaufania. Sula - choc caly czas nasluchiwala spikera wideo - zauwazyla, ze jeden ze straznikow pobiera haracz od ulicznego sprzedawcy loteryjnych losow, a drugi czestuje sie podpiekanym ziolowym chlebkiem ze straganu.

Udlaw sie! - pomyslala i wycofala sie przezornie w glab mieszkania.

Egzekucje trwaly nadal. Sula zapisywala nazwiska i liczby - prowadzila obliczenia. Kapitan Hong dowodzil grupa operacyjna Blanche, zlozona z jedenastu zespolow (w kazdym bylo po trzech Terran), jego wlasnego szescioosobowego sztabu plus dodatkowych sluzacych, goncow i technikow lacznosci. Zgrupowanie Blanche liczylo wiec trzydziesci dziewiec osob. Byly rowniez cztery inne grupy - dla Cree, Daimongow, Tormineli i Lai-ownow. Sula nie zetknela sie z zadna z nich, ale przypuszczala, ze byly zorganizowane w podobny sposob jak grupa operacyjna Blanche, wiec Eshruq dowodzil 195 osobami plus swoim sztabem.

Ci zidentyfikowani jako czlonkowie grup operacyjnych - "rebelianci, anarchisci i sabotazysci", jak okreslili ich Naksydzi w odroznieniu od zwyklych "rebeliantow" z administracji Pahn-ko - to w sumie 175 osob. Dziesieciu zginelo, gdy stawiali opor podczas aresztowania czy w nieudanej zasadzce Honga na alei Axtattle.

Trzy inne osoby - z zespolu 491, czyli grupy operacyjnej Suli - zginely, jak stwierdzono w komunikacie, podczas eksplozji bomby w mieszkaniu na Grandview, w pulapce zastawionej przez Sule na sily bezpieczenstwa. Ta informacja o ich smierci to czysta propaganda... ale moze Naksydzi rzeczywiscie znalezli na pogorzelisku trzy zweglone ciala Terran? Sula doszla do wniosku, ze moze da sie jakos wykorzystac fakt, ze wladze oficjalnie uznaly ja za zmarla.

Nawet uwzgledniajac zespol 491, otrzymala 180 osob, czyli brakowalo czesci lojalistow. Gdy Sula podliczyla kolumny liczb, zorientowala sie, ze to wylacznie Torminele.

Jej napiete nerwy puscily. Nie jestesmy sami, pomyslala, poza nami sa jeszcze czlonkowie personelu Floty, uzbrojeni i prawdopodobnie gotowi wystawic Naksydom rachunek za stolice. Torminele przypominali wprawdzie grube pluszowe misie, ale to wrazenie mijalo, gdy tylko pokazali swoje pazury. Sula wolala miec ich jako sprzymierzencow niz przeciwko sobie.

Niestety, nie mogla sie z nimi skontaktowac. Istnialy zapasowe protokoly lacznosci, ale to wlasnie one pomogly Naksydom wylapac lojalistow. Sula balaby sie uzyc tych protokolow i przypuszczala, ze Torminele rowniez ich nie uzyja.

Nie mogla takze nawiazac kontaktu z ktoryms ze swych zwierzchnikow. Wszyscy przebywali poza planeta, a grup operacyjnych nie wyposazono w stosowne nadajniki. Hong mial taki nadajnik, ale prawdopodobnie Naksydzi przejeli urzadzenie, gdy go aresztowali.

Egzekucje ciagnely sie dalej, teraz krwawe i bezladne, poniewaz kaci byli zmeczeni. Sula kazala wideo wylaczyc sie - nie mogla sie juz niczego wiecej dowiedziec.

Rozpacz spadala na nia jak cichy deszcz. Usta zaschly. Poczlapala do kuchni i nalala sobie wody. Na polce staly butelki iarogutu. Uwazala ten palacy bimber o wstretnym ziolowym zapachu za najpodlejszy rodzaj trunku, ale nagle zapragnela sie upic. Butelka lub dwie i caly koszmarny dzien odleci w chemiczne zapomnienie...

Serce lomotalo jej w piersiach. Kolana miala jak z waty. Odwrocila sie i poszla z powrotem do pokoju, sciskajac kurczowo kubek z woda, jakby byl jej wybawieniem. Pociagnela lyk, potem drugi. Brzeczaca muzyka wdzierala sie przez otwarte okno. "To ty!", krzyczal glos z sypialni, "Nigdy nie bylo nikogo innego procz ciebie!".

Sula otworzyla drzwi do sypialni i spojrzala na Spence. Dziewczyna lezala na lozku; chora noge ulozyla na jednej poduszce, jej pszenne wlosy rozsypaly sie na drugiej.

-Skonczylo sie - powiedziala Sula. - Mozesz sciszyc dzwiek.

W jej glos wkradlo sie chyba wiecej zlosliwosci niz zamierzala. W ciagu tych ostatnich dni miala dosyc romantycznych wideo Spence.

-Tak jest, milady! - odparla Spence z wlasciwym wojskowym drylem i przyjela postawe zblizona do "bacznosc". Kazala scianie wideo sie wylaczyc.

Sula poczula zaklopotanie ta jej reakcja.

-Lucy. Mow do mnie Lucy. - To byl jej konspiracyjny pseudonim. - Potrzebujesz czegos?

-Niczego. Dziekuje, Lucy. - Spence przesunela obfite biodra na lozku.

-Dobrze. Zawolaj, gdybys czegos chciala.

Sula zamknela drzwi i wrocila do liczb w notatniku. Rozleglo sie pukanie do drzwi i wszedl zandarm drugiej klasy, Gavin Macnamara, trzeci czlonek grupy Suli. Ten wysoki, kedzierzawy, prostoduszny chlopak byl poslancem zespolu 491. Jezdzil po miescie na dwukolowcu i zbieral oraz przekazywal wiadomosci. Wtedy, gdy jeszcze byli ludzie, ktorym przekazywalo sie wiadomosci. Teraz Macnamara walesal sie po Dolnym Miescie Zanshaa i tylko zbieral informacje.

Wchodzac, spojrzal na sciane wideo.

-Skonczylo sie? - spytal z wahaniem.

-Tak.

-Jak bylo?

Sula spojrzala na niego.

-Sto siedemdziesiat piec powodow, zeby sie nie poddawac. Skinal glowa i usiadl na krzesle.

-Jak ludzie to przyjmuja? - spytala Sula.

-Mysle, ze z obojetnoscia. - Szczera twarz Macnamary zachmurzyla sie. - Tlumacza sobie, ze wszyscy skazani to wojskowi i ze sprawa nie dotyczy zwyklych ludzi.

-A zakl...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin