WAKACYJNA PRZGODA cz.4.doc

(47 KB) Pobierz

Autor: aga334 i asiunia1234

 

Rozdział IV

 

Ranek:

 

Jasper:

Gdy wstałem nie mogłem przestać myśleć o Alice. Wczoraj, gdy się spotkaliśmy na plaży było bardzo miło i romantycznie co zawdzięczam spadającym gwiazdką.

Spotkaliśmy się na molo i poszliśmy na plażę. Oczywiście wziąłem ze sobą koc, żeby było na czym usiąść. Usiedliśmy i przez kilka minut a może nawet i wieczność patrzeliśmy sobie w oczy. Ma je takie piękne. Nie mogłem się od nich oderwać. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i czekaliśmy na gwiazdki. Nie minęło dużo czasu, jak spadła pierwsza. Od razu zamknąłem oczy i pomyślałem życzenie. Haha nie powiem Wam jakie, bo się nie spełni. Niestety zrobiło się już strasznie późno i musieliśmy się rozstać. Odprowadziłem Alice, życzyłem jej dobrej nocy i pocałowałem w policzek, ona zachichotała i weszła do domu…

- Eee… chłopaki. Jadę po zakupy. Macie jakieś życzenia??

- Pogięło Cię? Która to godzina, żeby budzić ludzi ! – warknął Edward.

- Jakoś po dwunastej. Ile można spać! To co chcesz coś? – zapytałem już wkurzony.

- Nie! – to spadaj pomyślałem.

- Emmett, a Ty coś chcesz?

- W sumie to zdaję się na Ciebie.

Wyszedłem z domu i zauważyłem, że ktoś a raczej chłopak przygląda się domkowi Alice.

- Hej ! – zawołałem. -  Czego tam szukasz? – mógłby chociaż odpowiedzieć, a nie uciekać. Ale i tak się dowiem kto to był. Teraz jadę do sklepu, a potem wpadnę do dziewczyn i im powiem o ”podglądaczu”.

 

Rosalie:

Ała! Jak mnie wszystko boli, co u licha… No pięknie, zasnęłam na kanapie. Teraz to by mi się przydał jakiś masażysta – uśmiechnęłam się do swoich myśli. Wstałam, z trudnościami, ale wstałam. Poszłam do łazienki odbyć poranną toaletę, a potem zamierzam obudzić dziewczyny i zapytać jak było wczoraj. Po około dwudziestu minutach wyszłam z łazienki i zapukałam do pokoju Belli. Puk, puk, puk…

- Cześć Bella. Wstajesz już?

- Hej Ross. Tak wstaję, zaraz zejdę na dół. – obiecała. Dobra jeszcze Alice.

- Cześć Alice, śpisz?

- Cześć, w zasadzie to spałam dopóki mnie nie obudziłaś. – chyba się trochę wkurzyła.

- Zejdziesz do kuchni? Zrobimy jakieś śniadanie – uśmiechnęłam się do niej, zawsze to na nią działa.

- Ok., ale za chwilę. Dziewczyny tak jak obiecały zeszły na dół. Zrobiłyśmy sobie tosty, usiadłyśmy do stołu i zaczęły opowiadać co się wczoraj ”wydarzyło”. Po Alice od razu było widać, że się zakochała w Jasperze, ale Bella, chyba nie dopuszczała do siebie jeszcze myśli, że między nią a Jamesem mogłoby coś być. Ale, mnie się wydaję, że będzie coś więcej jeśli żadne z nich tego nie zepsuję. Wiem, że Alice sobie poradzi. Zastanawiam się nad Bells, ona już dawno nie miała nikogo. Mam nadzieję, że jej się uda. Moje rozmyślania przerwały głosy dziewczyn.

- Ziemia do Ross – powiedziały równocześnie.

- Co z Tobą ? – zapytała mnie Bella.

- Nic, zamyśliłam się. – wcale nie skłamałam.

- To co dzisiaj robimy? – spytała moją druga przyjaciółka.

- Może pójdziemy się po opalać? Mamy ładną pogodę, grzech nie pójść na plaże i zmarnować taki dzień. – powiedziałam.

- Ok., mnie pasuję.

- To idę się wziąć potrzebne rzeczy i spotkamy się na dolę – ustaliła Bella.

Hmm ciekawe co robi teraz Emmett – pomyślałam.

Było dzisiaj naprawdę gorąco dlatego siedziałyśmy więcej czasu w wodzie. W końcu woda przyciąga słońce i lepiej się opalimy. Cały dzień spędziliśmy na plaży, więc jak wróciłyśmy do domku byłyśmy wyczerpane. Wzięłam prysznic i położyłam się spać.

 

Następnego dnia, ranek:

 

Emmett:

Dzisiaj zamierzam zaprosić Ross na spacer. Musi mi się udać. Po ostatniej wpadce nie wiem czy mi się uda. Weź się w garść Emmett! Tak w garść, to jest najważniejsze. Byłem rano w mieście z chłopakami, kupiłem kwiaty. Edward najwidoczniej odpuścił sobie Rosalie. I dobrze, ona nie była dla niego. Ona potrzebuję kogoś kto o nią zadba, nie mówię, że Edd nie umie zadbać o dziewczynę, tylko on dziewczyny ma na raz, nie umiałby wytrwać w stałym związku. Wracając do Ross, to dzisiaj chce, zaprosić ją na spacer. Chciałbym pogłębić tę znajomość, ale nie wiem, czy ona też by chciała. Jak nie zapytasz nie będziesz tego wiedział. Racja. Przecież to normalne, że jak chłopakowi podoba się dziewczyna to ten zaprasza ją w jakieś fajne miejsce, prawda? Nie będziemy robić nic co jest zakazane.

- Jasper, mamy jakiś wazon? – zapytałem.

- Gdybym to ja wiedział... Hmm zadzwoń do Esme, mama na pewno ma.

Racja. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem kontakt MAMA i wcisnąłem zielony przycisk. Odebrała po drugim sygnale.

- Halo?

- Cześć, mamo. Mam sprawę.

- Słucham? Czy coś się stało? – jak to każda matka, zawsze się martwi.

- Nie, wszystko porządku. Chciałem się zapytać, czy macie może jakiś wazon?

- No pewnie. Jakaś specjalna okazja? – zawsze wiedziała co się święci, gdy chodziło o kwiaty. Wyczułem nutkę zdenerwowania w jej głosie. Być może Esme nie zapomniała o mojej byłej niedoszłej narzeczonej.

- Mamo,  Elsa to już przeszłość. Wszystko jest  w porządku. Naprawdę.

- Ok., trochę się uspokoiłam – zwierzyła się.

- To dobrze. To ja wpadnę niedługo.

- Czekam na Ciebie. – powiedziała z troską. Coś mi się wydaję, że wpadnę na dłużej niż chwilę a potem pójdę do Rosalie.

- Do zobaczenia.

- Do zobaczenia – powiedziała Esme i się rozłączyłem.

Ubrałem się i wyszedłem do rodziców.

 

 

Alice:

 

Gdy wracałam z rannego joggingu, było gorąco. Byłam już prawie przy domku i nagle zobaczyłam kogoś kto wpatruję się w niego. Kto to może być? Nie wiem, a jeśli to zboczeniec? O nie, dlaczego ja nie mam telefonu? Zadzwoniłabym do dziewczyn, żeby je ostrzec. Hmm a jak ja wejdę do domu? Nie, nie będę ryzykować. Idę po Jaspera, na pewno mi pomoże.

- Hej – otworzył drzwi Edward i się przywitał.

- Hej. Jest Jasper? Jest mi potrzebny.

- Tak jest. Wejdź. Zaraz Go zawołam.

- Jasper zejdź na dół! – krzyknął tak głośno, że musiałam zatkać uszy. Zobaczyłam jak schodził, i chyba się zdziwił się, że mnie o tej porze zobaczył, ale nie był zły.

- Alice czy coś się stało? -  zapytał.

- Jeszcze nic. Choć ze mną – poprosiłam. Bez słowa wyszedł za mną.

- Wyszłam rano pobiegać, gdy wracałam zauważyłam, że ktoś wpatruję się w nasz domek. Nie wiem kto to jest dlatego przyszłam tutaj, po Ciebie.

- Hmm to dziwne. Wczoraj też widziałem, kolesie, który się wpatrywał w domek. Chciałem Ci dzisiaj o tym powiedzieć.

- O nie, kto to może być. – chyba zobaczył strach w moich oczach bo od razu dodał – Nie bój się. Dowiemy się kto to jest. Choć, zaprowadzę Cię do domu.

- Ok. – szliśmy i rozmawialiśmy kto to mógł być. Jak zawsze było miło. Pod domem nikogo nie było. Jasper odprowadził mnie pod drzwi i poszedł do siebie obiecując, że się dzisiaj spotkamy. Dziewczyny już nie spały. Więc, opowiedziałam im o tajemniczym gościu i o rozmowie z Jasperem, że też ostatnio kogoś widział. A potem poszłam się umyć po bieganiu.

 

Wieczór:

 

Bella:

O nie! Kto to mógł być. Nikomu się nie naraziłyśmy ani nie mamy nic cennego, żeby można było ukraść. Nic co warto byłoby ukraść. No chyba, że Hmm... – uśmiechnęłam się z własnego kawału. ... chyba, że ktoś chce ukraść nasze ciuchy! No nie dziewczyny by się załamały. Bella! To może być coś poważnego. Ogarnij się! Ok., ok. już się ogarniam.

Ładna pogoda, a co tam zaszaleje, idę się po opalać. Wzięłam leżak oraz gazety i wyszłam przed dom. Znalazłam dobre miejsce, położyłam się i zamknęłam oczy. Po krótkim czasie, chyba zaszło słońce. Otworzyłam oczy i zobaczyłam czarną plamę. Przestraszyłam się. Musiałam poczekać, aż oczy przyzwyczają się do jasności. Po chwili zorientowałam się, że stoi nad mną James. A to on mi zasłaniał słońce!

- Cześć – powiedział nieśmiale.

- Hej, co jest?

- Nic. Zobaczyłem Cię z okna i tak sobie przyszedłem.

- Um... – tylko tyle umiałam z siebie teraz wydusić. Ale po chwili dodałam – Może usiądziesz?

- Chętnie.

- Zaraz przyniosę Ci leżak. – powiedziałam, gdy już wstałam. Ale nie udało mi się, gdyż złapał mnie za rękę. Strzepnęłam ją i spojrzałam na niego pytająco.

- Przepraszam – wymamrotał, ale było w tym coś Hmm  sztucznego?- Po prostu chciałem powiedzieć, że usiądę na trawie.

- Nic się nie stało. Ok., jak chcesz . Świeżo zamiatane – powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.

Siedzieliśmy tak nawet nie wiem ile. Zauważyłam jak jakiś czas temu przyszedł Jasper po Alice. Ich kolejna randka. Jasper wpatrywał się w Jamesa jakby chciał odczytać coś z jego twarzy, ale nic nie powiedział. Pożegnali się i poszli. Po krótkim czasie zjawił się Emmett z kwiatami. WOW! Rosalie była zaskoczona, bo nie wiedziała, że Emmett przyjdzie, ale cieszyła się, było to widać. Oni również wyszli. Twarz Jamesa zmieniała się co chwilę raz był zadowolony, rozkojarzony, skołowany, zamyślony, a potem znów ucieszony jakby wpadł na świetny plan. Chyba jestem przewrażliwiona. Po chwili moje rozmyślania przerwał głos Jamesa.

- Zrobiło się strasznie zimno.

- Faktycznie, dopiero teraz zauważyłam. Może wejdziesz na herbatę? – zapytałam z grzeczności.

- Jasne, jeśli nie masz nic przeciwko. Nie lubię siedzieć sam w domu. – pożalił się.

Zaczęłam zbierać leżaki, ale nie zdążyłam ich podnieść, bo James mnie wyręczył. Posłałam mu pytające spojrzenie, ale tylko wzruszył ramionami. Weszliśmy do środka. Włączyłam wodę i zasypałam herbatę.

- Muszę iść na chwilę na górę. Mógłbyś zalać herbatę jakby się gotowała woda?

- Oczywiście, że mogę to dla Ciebie zrobić.

Poszłam na górę wziąć naprawdę szybki prysznic. Usłyszałam samochód. Czyżby któraś z moich przyjaciółek wróciła już do domu? To nie możliwe, jest jeszcze wczesna pora. Szybko się wytarłam, ubrałam i zeszłam na dół. Światła były zgaszone, więc musiałam znaleźć włącznik. Jak to?! Światła były zapalone. Hmm. Zeszłam na dół, zapaliłam światło i zobaczyłam, że Jamesa nie ma. Gdzie on jest ? Nagle skojarzyłam fakty. Może Go porwano? Nie to nie możliwe. Nagle usłyszałam, że ktoś za mną stoi. Nie zdążyłam się odwrócić, a potem to widziałam tylko ciemność.

 

 

Edward:

Cały dom wolny. Jasper umówił się z Alice, a Emmett poszedł zaprosić Rosalie na spacer. Tylko ja zostałem sam. Czy coś jest ze mną nie tak? Dlaczego ja nie mam takiej osoby, z która mogę zawsze pogadać, oprócz moich braci oczywiści. Co Ty wygadujesz? Jesteś seksowny i wszystkie na Ciebie lecą! Opanuj się. Niby wszystkie, ale jednak są wyjątki. Hmm ze mną jest już chyba bardzo źle, skoro rozmawiam sam ze sobą w duchu. Idę się przejść, może spacer mnie ”otrzeźwi”. Poszedłem na plaże. Wracając zauważyłem pod domkiem Rosalie, Alice i Belli samochód. Z czystej ciekawości podszedłem bliżej. Ktoś wyszedł z domku. To była Bella z ... kolesiem, którego widziałem z Emmettem. Przyjrzałem się. Nie wierzę! Co on z nią zrobił! Wyglądała tak jakby spała, nie szła o własnych siłach. Coś tu jest nie tak. Co ja mam zrobić ? Głupku! – zbeształem się. Pomóż jej! Podbiegłem i schowałem się za drzewem. Świetny pomysł, czekaj tak, aż i Tobie wyrosną listki. Wsiedli do samochodu. Pobiegnę za nimi – pomyślałem. Nie jechał zbyt szybko, ale w pewnym momencie przyspieszył. Czyżby mnie zauważył? Wątpię, jest zbyt ciemno. W krzakach coś za szeleściło i się obróciłem. A oni zniknęli za zakrętem. Cholera! Nie odpuszczę, muszę ją znaleźć. Szedłem tak i szedłem. Minęła, chyba jakaś godzina. Gdzie oni pojechali? Nagle usłyszałem krzyki, poszedłem za krzykami. To musi być gdzieś blisko. Krzyki były co raz głośniejsze. Zobaczyłem światła z jakiejś chatki. Schowałem się za drzewem, żeby zobaczyć kto tu jest? Bella na pewno, rozpoznałem po głosie, ale czy ktoś jeszcze? Czy dam sobie radę? A potem widziałem tylko jak osuwam się na ziemie i widziałem tylko ciemność....

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin